środa, 24 lipca 2013

Zayn + 18 part. 2 ostatnia

Następny dzień:

Obudziłam się o 12, słysząc odgłos wymiotów Trici dochodzący z łazienki. Byłam zdziwiona bo nie bolała mnie nawet głowa po wczorajszej imprezie ale po powrocie wczoraj w nocy a raczej już dzisiaj wzięłam prysznic aby trochę otrzeźwieć. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki aby sprawdzić co przyjaciółką. Klęczała przed otwartą muszlą klozetową, trzymając ręce na poręczach z głową nachyloną do muszli. Mokre od potu włosy związane miała w kitkę. Podeszłam do umywalki i namoczyłam zimną wodą ręcznik który wisiał na specjalnej poręczy obok po czym podeszłam do dziewczyny i otarłam jej mokre czoło i usta.
- Bardzo źle się czujesz? Zamówię ci śniadanie do pokoju, i weźmiesz tabletki, ok?
- Dzięki, jesteś najlepszą przyjaciółką jaką można mieć.
- Spoko, weź w tym czasie prysznic i przebierz się w czyste ubrania, zaraz ci coś przyniosę.
- Ok, tylko przynieś coś takiego wiesz luźnego. - Powiedziała to a ja wyszłam zostawiając ja samą i zadzwoniłam do recepcji zamawiając coś lekkiego i dwie butelki wody, na następny dzień po imprezie Tricia miała kaca mordercę i urywał się jej film. Odłożyłam słuchawkę i poszłam się ubrać w to, a cierpiącej koleżance  zaniosłam  te ubrania. Po wyjściu z łazienki Tricia powiedziała:
- Ja pierdole, więcej tyle nie pije, łeb mnie tak nakurwia że masakra.
- Szerze Ci wierzę, a tak w ogóle ile jeszcze wypiłaś, jak poszłam na balkon z no... Z Zaynem?
- Sporo, ale nie liczyłam, zresztą widziałaś jak wczoraj szłam z wami.
- No prosto to to nie było muszę ci przyznać.
- A tak swoją drogą, to musiało się tam między wami dziać co? Gadaj ze szczegółami, słyszałam że sex po blantach jest nieziemski, to prawda?
- Nie wiem, zanim do czegokolwiek doszło, przypomniałam sobie że jestem pod wpływem alkoholu i w ogóle to uciekłam. Dlatego wyszłyśmy, nie pamiętasz?
- No właśnie nie mogę se kurwa przypomnieć za chuja drogi do domu. No ale wiem tyle że zawsze jak impreza jest zajebista to potem mam też zajebiście morderczego kaca.
- Wiesz słyszałam, że na kaca najlepsze powietrze z materaca - powiedziałam i obie zaczęłyśmy się śmiać, po kilku minutach do naszego pokoju przyszły Jordan i Steavie, stwierdziłyśmy że po śniadaniu pójdziemy na plażę, się trochę poopalać i skorzystać z tak pięknej pogody panującej na zewnątrz. Siedziałyśmy na tarasie restauracyjnym wraz z dziewczynami kończąc śniadanie gdy dobiegła nas ze środka muzyka. Była to jakaś piosenka ale była zajebista i wpadała szybko w ucho. Poszłam więc z dziewczynami żeby sprawdzić kto to śpiewa. Na wielkim telewizorze leciała do niej teledysk na MTV, stwierdziłam że poczekamy więc aż się skończy i na końcu u dołu ekranu będzie widoczna nazwa wykonawcy i utworu. Zapatrzyłam się na ekran, piosenkę śpiewało 5 chłopaków, jak za uwarzyłam gdy tańczyli dziki taniec razem.



Po chwili zbliżenia na twarz każdego z nich a mnie zebrało się na wymioty tego co przed chwilą zjadłam. Na ekranie pojawiła się głowa Zayna, z ust Trici dobiegł cichy pisk i dobiegł mnie dźwięk tłuczonej szklanki o ziemie, która wypadła jej z rąk. Ja jebie, on musiał być sławny a ja o tym nie miałam zielonego pojęcia. Chciałam się z nim przespać, ale to było pod wpływem narkotyków i alkoholu. Dzisiaj jestem trzeźwa i nie robiłabym tego co wczoraj. Jest raczej małe prawdopodobieństwo ze go jeszcze kiedykolwiek spotkam. Ochłonęłam i po chwili razem z dziewczynami poszłam zamiast na plażę na basen bo tam było zdecydowanie mniej ludzi a nadal obawiałam się spotkania z osoba z którą wolałabym się nie widzieć. Skorzystałyśmy wszystkie najpierw z wielkiego hotelowego basenu następnie zajęłyśmy leżaki, a ja postanowiłam skorzystać również z masażu na poprawienie sobie samopoczucia które było dzisiaj wyjątkowo niskie. Położyłam się na leżaku a po chwili przyszedł masażysta, był to przystojny chłopak w wieku około 20 lat. Przekręciłam się na brzuch a on zajął się moimi plecami, miał fach w rękach. Było to takie przyjemne, powoli się rozluźniałam. Jego ręce robiły cuda, przejeżdżał najpierw powoli pacami o łopatkach aby później z lekkim naciskiem zająć się karkiem. Rozwiązał mi górne bikini i nałożył ręcznik. To było jeszcze normalne. Nie normalne było to kiedy po kilkunastu minutach wsadził ręce pod ręcznik i przesuwał je coraz bliżej moich piersi. Odwróciłam głowę aby spytać co do cholery robi gdy zamiast masażysty zobaczyłam kogoś zupełnie innego. Był to nie kto inny jak Zayn. Zawiązałam szybko stanik i odepchnęłam jego ręce. Nawet nie zauważyłam jak się zmieniły.
- Co ty tu do cholery robisz?
- Próbuję cię masować, chciałem dokończyć to co wczoraj zaczęliśmy.
- Och, tak? A nie pomyślałeś że ja tego kończyć nie chcę?
- Po twoim wczorajszym zachowaniu pomyślałem o tobie trochę inaczej.
- Tak, a jak? Myślisz że skoro jesteś jakąś tam gwiazdką to możesz  mieć każdą dziewczynę na tej planecie?
- Nie, o to mi chodzi. Wczoraj zachowywałaś się inaczej, tylko nie rozumiem czemu poszłaś [t.i].
- Przypomniałam sobie że ja nie pieprzę się z pierwszą lepszą napotkaną na imprezie osobą, nawet pod wpływem alkoholu.
- No cóż, nie jestem pierwszą lepszą napotkaną osobą. Jestem wspaniałym chłopakiem, zresztą nie sprawdziłaś mnie wczoraj do końca. I nie mów mi że cię nie podniecam, widzę jak na mnie patrzysz.
- Tak? A jak?
- Tak jak teraz z zainteresowaniem. To wpadnę do twojego pokoju wieczorem, więc załóż dla mnie coś sexi. Pa kochanie. - I odszedł zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek. Co on sobie w ogóle myślał? Normalnie rozbierał mnie wzrokiem. Ale z jednym miał rację, rzeczywiście na niego patrzyłam tak jak mówił, z zainteresowaniem. Myślałam że ktoś tak jak nawet nie zapamięta mojego imienia, a było inaczej. Poczekamy zobaczymy.

Wieczór.



Nie robiłam sobie nadziei że Zayn w ogóle przyjdzie. Tricia zeszła na dół aby zapytać o coś w recepcji. Ja natomiast zostałam sama, ponieważ przed chwila rozmawiałam przez skype z mamą. Teraz laptop leżał zamknięty na stoliku nocnym po prawej stronie mojego łóżka. Stałam na balkonie i paliłam fajkę gdy drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł Zayn. Nie usłyszałam go nawet gdy przez przypadek przywalił kolanem przyjebał o kant łóżka, który był dość twardy i głośno zaklął. Zaszedł mnie od tyłu oplatając swe ramiona wkoło mojej talii i wyszeptał do ucha:
- Znowu na balkonie? Widzę że lubisz świeże powietrze - powiedział, jego oddech owiał moją szyję sprawiając tym że po moim ciele przeszedł zauważalny dreszcz. Odwróciłam się do chłopaka, opierając się plecami o barierkę nadal oplątana jego rekami w żelaznym uścisku.
- Paliłaś kiedyś po studencku?
- Nie - odpowiedziałam nie mogąc wydusić z siebie nic innego, jego uroda powalała mnie na kolana.
- Podaj mi szluga to ci pokażę - dałam mu fajkę do ręki, chłopak zaciągnął się porządnie i zbliżył swoje usta do moich, ręką pokazał mi żebym je otworzyła. Zrobiłam co kazał, chłopak połączył swoje wargi z moimi i wdmuchał dym do moich ust, ja się zaciągnęłam i wypóśćiłam dym na powietrze. Chłopak rzucił prawie skończony papieros na ziemię i zadeptał go nogą. Pochylił się nade mną i pocałował namiętnie. Wsunęłam swoja rękę pod jego ramie obejmując go jeszcze ciaśniej.
- Na pewno tego chcesz? - spytał.
- Jestem na wakacjach, nie dawno rzucił mnie chłopak, chcę się zabawić, a jak to się mówi jak się bawić to się bawić, drzwi wyjebać okno wstawić.
- Jest jeszcze jedno powiedzenie, pić, pierdolić, nie żałować, singiel musi pobalować.
- Masz rację, ale zamknij się już. - Powiedziawszy to wepchnęłam go do pokoju i rzuciłam na łóżko.
- Przejmujesz władzę? Oddaję się ci w całości. - Odparł chłopak, weszłam na łóżko a on pocałował mnie ponownie wsuwając swój język do moich ust, był to najlepszy pocałunek, jednocześnie delikatnie ale zarazem z pewną dozą nachalności co sprawiało mi ogromną przyjemność. Ściągnął szybko koszulkę która wylądowała na ziemi. Obrócił mnie tak że teraz znajdował się nade mną nadal nie przestając mnie całować lecz zjechał trochę niżej swoimi ustami, po drodze składając słodko-ostre pocałunki na moich policzkach, żuchwie i zatrzymując się dłużej na szyi. Jedną rękę przesunął na moje plecy i wsuwając ją pod bluzkę, co spowodowało że podwinęła się do góry odsłaniając moje nagie opalone od słońca plecy. Jęknęłam cicho bo sprawiało mi to ogromną przyjemność. Chłopak widząc moje zadowolenie, ściągną do końca bluzkę, i zaczął całować mój dekolt powoli zbliżając się do piersi. Oparłam się wygodnie o drewnianą ramę łóżka, oddychając coraz szybciej, lecz nie chciałam mu dać tej satysfakcji więc powstrzymałam się od stękania. Musi pokazać na co go stać. Wsunął swe ręce za moje plecy...
- Odpina się z przodu - powiedziałam. Spojrzał na mnie a potem na czarno beżowy stanik opinający moje piersi. Otworzył usta i zagryzł z przodu, rozwalając go na dwie części. Piersi które opuściły stanik objął w obie ręce ugniatając je lekko, a swoje usta skierował na pępek. Obcałował go z każdej strony, był n chyba moim najwrażliwszym miejscem na ciele, moje ciało ogarnął dreszczyk podniecenia którego nie potrafiłam ogarnąć i westchnęłam ciężko dając chwilowy upust moim emocjom. Usiadłam, zdejmując do końca stanik. Zabrałam się za jego rozporek, odpinając go powoli patrząc w tym samym czasie prosto w jego oczy. Przejechałam językiem po swoich wargach i zdejmując mu powoli spodnie. Nie zamierzałam mu zrobić loda ale chciałam go podniecić tak samo jak on mnie. Usiadłam na jego kolanach, ten podniósł mnie i ściągną moją spódnicę, po drodze smyrając małym palcem moje uda. Pocałowałam go w szyję, schodząc coraz niżej, oplotłam go nogami i rękami. Siedzieliśmy w tym uścisku przez kilka minut ciągle całując się i dotykając. Nasze ciała ocierały się w jakimś bliżej nie określonym rytmie który bujał nami na boki. Oddychaliśmy teraz spójnie. Zmieniliśmy pozycje i teraz Zayn znalazł się na górze, przygważdżając mnie swoim boskim nagim ciałem do łóżka. Ściągnęliśmy pozostałą bieliznę z naszych ciał, tak że teraz byliśmy zupełnie nadzy. Członek Zayna, powiększył się i staną. Rozchyliłam uda a chłopak powoli wsunął go w moje krocze. Przesuwał nim coraz szybciej i szybciej, raz po raz doprowadzając moje ciało do drgań co tylko podnosiło temperaturę między nami. Można powiedzieć że powoli dochodziło do wrzenia. Dochodziłam równo z nim, nasze ciała walczyły o podium, lecz nie wiedziały staną na nim oboje. Gdy w pełni zadowolony skończył swoją robotę wytrysnął na bok. Oboje sapaliśmy ze zmęczenia ale i z zachwytu. Oparł głowę na rękach umieszczonych na moim brzuchu gdy wsparłam się na łokciach i powiedział:
- No i jak wypadłem?
- Masz u mnie najwyższą ocenę.



Siemacie, no więc to ostatnia część.
Wydaję mi się że wam się nie podobał ten imagin bo nie było zbyt wiele komentarzy,
więc jestem smutna.
Postaram się lepiej następnym razem. 
Jeśli macie jakieś propozycje piszcie w komentarzach 
i zapraszam na mojego drugiego bloga:
onedirectionsummerloveonedirection.blogspot.com

Katherine

poniedziałek, 22 lipca 2013

Zayn +18 part. 1

Wreszcie wakacje, czekałam na nie przez cały ostatni rok, a ostanie dwa miesiące to już w ogóle. Kilka tygodni po balu maturalnym rzucił mnie chłopak. Stwierdził że nasz związek i tak nie miał by szans po zakończeniu szkoły bo oboje idziemy do innych szkół, ja wyjadę do Londynu, bo tam mieszka mój ojciec a Jeremy jedzie do Waszyngtonu. Lecz wakacje spędzę wraz z moimi przyjaciółkami do Cancun w Meksyku. Właśnie skończyłam pakować podręczną torbę i wzięłam prysznic, przebrałam się w to, wysuszyłam i ułożyłam włosy, zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół gdzie czekała już moja mama gotowa odwieźć mnie na lotnisko. Jechałyśmy samochodem słuchają tej piosenki. Na lotnisku spotkałam się z przyjaciółkami, uścisnęłam mamę na pożegnanie i poszłyśmy razem na odprawę. Lot samolotem z Nowego Yorku na Cancun był szybki, nawet się nie obejrzałyśmy jak wylądowałyśmy w hotelu i zaczęłyśmy rozpakowywać swoje walizki.  Powoli zbliżał się wieczór więc postanowiłyśmy pójść na miasto i zaszaleć. Przebrałam się w to i wraz z Steavie, Jordan i Tricią wyszłyśmy z hotelu w poszukiwaniu rozrywki. Obeszłyśmy kilka mało ciekawych miejsc i właśnie idąc ulicą usłyszeliśmy głośną muzykę. To nas przyciągnęło. Za słuchem doszłyśmy do miejsca skąd było ją słychać, lecz okazało się że to impreza zamknięta. Zrezygnowane odwróciłyśmy się aby szukać gdzieś indziej gdy ktoś powiedział.
- Wpuść te cztery, ładne są. - Odwróciłam się do tyło aby zobaczyć naszego wybawiciela jednak ten już zniknął z naszych oczu. Bramkarz wpuścił nas do środka, gdzie ludzie już nieźle szaleli. Rozglądnęłam się dookoła i od razu poprawił mi się humor. Było zajebiście. Nikt nie podpierał ścian i wszyscy się bawili. Steavie z Tricią poszły po jakieś drinki, a Jordan wyciągnęła mnie na parkiet gdzie było istne piekło. Dziewczyny znikły mi z oczu na kilka minut gdy wróciły, przyniosły zamiast po kilka drinkach to po butelce wódki i to w dodatku bez przepity. Odważyłam się i wzięłam od niej butelkę, po czym odkręciłam ją jedną ręką i nachyliłam do ust, wypijając kilka łyków na hejnał co mnie trochę wykrzywiło ale szybko poprawiło humor i nakręciło do zabawy. Tańczyłam jak nigdy, zapewne było to za sprawą wypitego alkoholu ale w tamtej chwili nie przeszkadzało mi to i bawiłam się świetnie. W pewnym momencie Tric, złapała mnie za rękę i wciągnęła na stół, nie wiedziałam o co za bardzo chodzi jako że mam opóźniony zapłon. Dziewczyna zaczęła tańczyć robiąc zgrabne ósemki biodrami na lekko zgiętych kolanach, ręce trzymała w górze. Poszłam w jej ślady nie będąc od niej wcale gorsza, a wręcz lepsza.W pewnym momencie jakiś chłopak pociągnął mnie za łydkę co spowodowało całe fatum wydarzeń. Ja zsuwając się na stole na którym prawie leżałam i próbując przytrzymać moją przyjaciółkę za rękę, lecz tylko ją pchnęłam a ona upadła prosto w ręce jakiegoś przystojnego chłopaka o kręconych włosach. Na mnie przewrócił się chłopak o ciemnych włosach postawionych na "nartę". Leżał na mnie przez kila sekund, następnie stół pod naszym ciężarem rozwalił równo na pół, a chłopak ze nie zleciał. Nie wiedziałam co dalej działo się z Tricią, lecz ja podniosłam się na nogi i podałam rękę chłopakowi który na mnie leżał i stwierdziłam że jest zajebiście przystojny a moją głowę zlały brudne myśli na jego temat. Zaczerwieniłam się lekko czego nie było na szczęście widać pod cienką warstwą makijażu. Uchwycił moją dłoń i wstał, znajdował się teraz niebezpiecznie blisko mnie, mój oddech przyspieszył a serce zaczęło się tłuc w klatce piersiowej jak oszalałe. Opanowałam się a chłopak rzekł w tym momencie patrząc mi w oczy:
- Dzięki, jedna z ładnych. - To był ten chłopak który chciał żeby nas wpuszczono na tą imprezę.
- Ja tobie też dziękuję, wiesz za co. - odpowiedziałam i puściłam do niego oczko.
- Nie masz za co to tylko impreza.
- Ależ mam, teraz będę musiała się ci jakoś odwdzięczyć. 
- To może powiesz mi jak masz na imię.
- [T.i], tak też wszyscy mi bliscy mówią.
- A ja nie jestem bliską ci osobą - odparł ze smutkiem w głosie.
- Zawsze możesz zostać przyjacielem.
- Tylko na to trzeba czekać, jak mam ci teraz mówić.
- To może pogadamy teraz w jakimś spokojniejszym miejscu i wtedy będziesz mi mógł mówić po imieniu.
- Ok, to chodźmy na taras. - Popchnął mnie w stronę wielkich drzwi wychodzących na piękny taras, ozdobiony przeróżnymi kolorowymi kwiatami i światełkami choinkowymi. Oparłam się o poręcz i wyciągnęłam z kieszeni fajkę i zapałki.
- Palisz? Mam coś lepszego. - Sięgną do kieszeni i wyciągnął skręta.
- No nie wiem, nigdy skręta nie paliłam jeszcze, chodź miałam taki zamiar zjarać go w przyszłości.
- No to widzisz, dzisiaj z nowym przyjacielem zjarasz za poznanie kogoś nowego.
- No dobra - zgodziłam się po chwili namysłu, zdecydowałam się bo i co miałam do stracenia.
Chłopak wziął ode mnie zapałki odpalił blanta, zaciągną się kilka razy a potem dał go mnie. Zawahałam się trochę, ale w końcu powtórzyłam czynność chłopaka. Spaliliśmy go do końca co zajęło nam kilka minut. Zaczęliśmy gadać, na różne tematy, nie wiem ile czasu minęło ale przypomniałam sobie że nie znam jego imienia. 
- Ej a jak ty się w ogóle nazywasz? - zapytałam.
- Zayn, Zayn Malik.
- Powiedziałeś jak James Bond, podniecające - powiedziałam cicho, a przynajmniej tak mi się wydawało a w rzeczywistości to wykrzyczałam ==> faza po jointcie.
- Wiesz jestem przecież taki zajebisty, a ja ci się podobam?
- Od samego początku Cię lubię, jesteś mega przystojny. - powiedziałam a on przysuną się trochę bliżej mnie (nawet nie wiem kiedy usiedliśmy na ławce)
- Poznaliśmy się trochę lepiej to może mogę mówić do ciebie po imieniu?
- Wcześniej też mogłeś, żartowałam sobie z ciebie.
- Ej no, bo się na ciebie obrażę!
- Weź nie! - przestraszyłam się nie wiem czemu i objęłam go ramieniem.
- Hej to chyba ja powinienem ciebie tak objąć - powiedział i zmienił uścisk.
- Ty wiesz co mam ochotę potańczyć.
- Tutaj.
- No tam się nie da za bardzo i jeszcze stół rozwaliłeś.
- Ok, dawaj, pokaż jak się kręcisz! - wstaliśmy i zaczęliśmy tańczyć jakiś taniec poparzonej małpy. Tańczyliśmy tak z pół godziny ja nie miałam ciągle dość, ale Zayn wysiadł i powiedział.
- No weź ja już nie mogę.
- Ale ty jesteś ciekawa jestem czy w łóżku też tak krótko wytrzymujesz. - powiedziałam poirytowana.
- No to sprawdź.
- Że teraz? - zatkało mnie.
- A czemu nie? - Nie odpowiedziałam mu na pytanie tylko, przyłożyłam mu dłoń do piersi. Chłopak schylił się nade mną bo byłam trochę niższa i pocałował mnie, opierając o ścianę. Teraz nie miałam za bardzo wyjścia. Całował mnie zachłannie i zaborczo ale było to niesamowicie przyjemne. Obejmowałam go w pasie, zdjęłam jego czerwoną bejsbolówkę a on ją odrzucił szybkim machnięciem ręki na bok i zabrał się za mój czarny żakiet który wciąż miałam na sobie. Pomogłam mu w tym i po chwili znowu mnie całował coraz mocniej przypierając mnie do muru swoim ciałem od którego biło ciepło.Zaczęłam zdejmować mu koszulkę, i z jego pomocą szybko mi się to udało. Moim oczom ukazał się jego wspaniały, umięśniony tors. Zaparło mi dech w piersiach. Chłopak położył swoją dłoń na mojej tali rysując na niej palcami różne wzory, jego dotyk był niesamowity. Kontynuowałam jego pocałunek, lecz tym razem to ja go poprowadziła, pod jego spodniami poczułam że coś rośnie. Wtedy uświadomiłam sobie że chcę się pieprzyć z chłopakiem którego w ogóle nie znam. Co się ze mną do cholery dzieje? Położyłam mu dłoń na ramieniu i odepchnęłam lekko. Opierał się, ale pomyślał pewnie że to jakaś gierka czy coś więc ustąpił, a ja wymknęłam się pod jego ręką i pobiegłam szybko do drzwi tak aby nie mógł mnie dogonić.
- Hej gdzie idziesz? Jeszcze nie skończyliśmy! - Zawołał za mną z oburzeniem. Nie odwróciłam się jednak, tylko przyspieszyłam. Gdy byłam już w środku, wypatrzyłam w tłumie moje przyjaciółki, i porwałam je z imprezy mimo ich oporów. Wybiegłyśmy stamtąd najszybciej jak się da i wróciłyśmy do hotelu. Po drodze opowiedziałam im co się stało i dlaczego musiałyśmy wyjść. Zgodziły się ze mną.
- Jarałaś zioło beze mnie? - powiedziała na zakończenie Tricia czym nas wszystkie rozśmieszyła.




Siemacie, ludziska!
Dawno mnie tu nie było i przepraszam za to was bardzo.
Miałam tego imagina wstawić wczoraj ale tak się jarałam tym że jadę na koncert
zajebistego zespołu jakim jest Enej, 
że nie mogłam się w ogóle skupić a jak przyjechałam do domu,
to jarałam się tym jeszcze bardziej!
Byłam na nim razem z Wampris, jej siostrą i koleżanką.
Pozdrowienia dla całej Enejowej rodziny!
 A tu macie zdjęcie z wczoraj, na który zresztą jesteśmy lecz nie powiem gdzie!:


A to mój ask, zadawajcie pytania pliska!
Jak dostanę pytania to się wam odwdzięczę jak tylko będę mogła!
I mój drugi blog z imaginem tylko o Zaynie, 
czytajcie i komentujcie:
onedirectionsummerloveonedirection.blogspot.com

Kocham was i liczę na kilkanaście komentarzy,
oczywiście jeśli chcecie kolejną część!





sobota, 20 lipca 2013

Louis dla Weroniki P. Wszystkiego najlepszego :*

Mieszkam w Londynie, już od paru miesięcy.Razem z moją przyjaciółką, przeprowadziłyśmy się tu na studia. Do tej pory wszystko było idealnie, fajna klasa, mili profesorzy, fajni sąsiedzi i w ogóle. Wszystko było idealnie aż do dzisiaj, ponieważ dzisiaj jest najgorszy dzień mojego życia. Wczoraj była, jedna z najlepszych imprez w sezonie i oczywiście nie mogłyśmy jej przegapić. Wróciłyśmy dopiero około 2 w nocy,  zapominając o tym że rano mam ważny egzamin. Zaspałam na niego oczywiście, co równało się z jego oblaniem. Byłam o to tak zła, że przez to oblałam jeszcze egzamin na prawo jazdy. Moja przyjaciółka która miała po mnie przyjechać, teraz nie odbiera moich telefonów i już od godziny sterczę tu po ciemku. Dobrze chociaż że jest ciepło. Dobra koniec, idę na autobus, stwierdziłam po kolejnych 10 minutach i kilku próbach dodzwonienia się do(i.t.p.).
Szłam szybko w stronę najbliższego przystanku, gdy byłam już blisko, zauważyłam autobus 96, który zatrzymuje się dokładnie minutę drogi od naszego domu. Ruszyłam biegiem w jego stronę. Pewnie bym zdążyła, gdyby nagle zza rogu nie wyszedł jakiś gość wpatrzony w wyświetlacz swojego telefonu. Nie zdążyłam odskoczyć i wpadłam prosto w niego, co gorsze, chłopak miał w rękach paczkę z Mc Donalda, której zawartość była teraz na mojej ulubionej koszulce z logiem ulubionego zespołu.
- Idioto mógłbyś patrzeć gdzie leziesz, przez ciebie właśnie uciekł mi autobus!- wrzeszczałam na niego chcąc rozładować stres zbierający się we mnie przez cały ten dzień, chłopak patrzył na mnie zdezorientowany, podczas gdy ja wyciągałam frytki z dekoltu.
- Ja... przepraszam- wydukał.
-  W dupę sobie wsadź to swoje przepraszam!- dorzuciłam zbierając z ziemi swoją torebkę i rzeczy które z niej wypadły. Odbiegłam od niego jak najszybciej chcąc uniknąć kłótni i zniknęłam między budynkami.
Do domu wróciłam dopiero po godzinie pieszej wędrówki. Byłam na maksa zła na moją przyjaciółkę.
- Czy tak ciężko jest odebrać telefon?!- zapytałam wpadając do jej pokoju.
- Przepraszam, ale gdzieś go zgubiłam.-tłumaczyła zaspanym głosem.
-Ta jasne- powiedziałam ironicznie- zresztą nie ważne idę spać.- jak powiedziałam tak zrobiłam.
Następny dzień:
Dzisiaj nie mam wykładów więc chciałam sobie dłużej pospać. Niestety nie było mi to dane, piękny sen przerwał mi natarczywie dzwoniący telefon. Ale chwila, to wcale nie jest mój dzwonek, stwierdziłam, jedną ręką szukając telefonu na szafce nocnej. Przetarłam oczy i sprawdziłam wyświetlacz, było kilka nieodebranych połączeń, od jakiegoś numeru, przejrzałam go jeszcze raz i rozpoznałam, to był mój numer. Walnęłam się ręką w czoło, pewnie wczoraj przez pomyłkę wzięłam telefon tego gościa, no po prostu super. Po chwili telefon znów zadzwonił, nie pewnie odebrałam.
- Yyy hej- niepewnie powiedział głos po drugiej stronie, no tak po tym napadzie szału wczoraj pewnie mam mnie za wariatkę i się mnie boi.
-Hej- odpowiedziałam miło chcąc choć trochę go do siebie przekonać.
- Jak już pewnie zauważyłaś telefon który masz nie należy do ciebie.
- Tak zauważyłam, i przepraszam za wczoraj, kiepski dzień, normalnie taka nie jestem.
-Każdemu się zdarza - powiedział, dało się wyczuć że napięcie z jego głosu zniknęło- Ja mam twój telefon, i proponuję spotkać się dzisiaj o 14 w kawiarni niedaleko miejsca "wypadku"  nazywa się "Retro" i dokonać wymiany. Co ty na to ?- zapytał z nadzieją
-Oczywiście. Tylko jak ja cię rozpoznam?
-Nie martw się ja cię pamiętam- powiedział ze śmiechem.
- Ta raczej nie było to najlepsze wrażenie- stwierdziłam i zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra to o 14 w "Retro"- dodałam i rozłączyłam się.
Spojrzałam na zegarek, wskazywał parę minut po 9, zwlokłam się z łóżka, poszłam do łazienki, potem zrobiłam sobie śniadanie, poleżałam trochę przed telewizorem, sprawdziłam konta społecznościowe w necie, typowy dzień gdy nic nie muszę. Następnie wybrałam garderobę na spotkanie, uczesałam się umalowałam i wyszłam na autobus. Niestety nie zdałam prawa jazdy i samochód który dostałam od rodziców musi dalej zarastać kurzem w garażu. Na miejscu byłam kilka minut przed czasem, wybrałam stolik przy oknie i zamówiłam sobie Late. Gdy czekałam na chłopaka, korciło mnie żeby przejrzeć jego telefon ale wiedziałam że to nie Fair.
-Mam nadzieje że nie czytałaś sms-ów?- zapytał nagle miły głos, i zobaczyłam przed sobą, przystojnego szatyna z szerokim uśmiechem.
-Nie, i liczę że ty zrobiłeś to samo- chłopak usiadła naprzeciwko, od razu podeszła do niego kelnerka i zamówił kawę.
- Korciło mnie ale się powstrzymałem- powiedział z uśmiechem, cudnym uśmiechem.
Wyjął z kieszeni mój telefon i przesunął go po stoliku w moją stronę, ja zrobiłam to samo i wreszcie odzyskałam swój telefon. Siedzieliśmy jakiś czas w kawiarni rozmawiając, a rozmawiało się nam naprawdę miło, chłopak był miły i zabawny, do tego mieliśmy podobne zainteresowania. Przesiedzieliśmy tak dobre dwie godziny, a tematów do rozmów wciąż nie brakowało, czułam że naprawdę zaczynam go lubić.
- Może by tak spacer? - zapytał nagle.
- Czemu nie, tyłek mi już zdrętwiał od tego siedzenia- zaśmialiśmy się obydwoje po czym, on przywołał kelnerkę i uparł się że za mnie zapłaci. Przechadzaliśmy się ulicami Londynu, nawet nie zauważyłam kiedy Louis, złapał mnie za rękę, był to taki miły i spontaniczny gest, splotłam nasze palce razem.
- Wejdźmy tu na chwilę.- powiedział nagle zmieniając temat.
- Po co?- zapytałam zatrzymując się gwałtownie przed sklepem z ubraniami.
- Wczoraj zniszczyłem twoją koszulkę więc teraz chcę się zrewanżować- powiedział i wciągnął mnie do sklepu.
-Ale to tylko zwykła koszulka, a twoja na pewno też ucierpiała więc jesteśmy kwita- protestowałam.
-Moja pozostała nietknięta a twoja pewnie już nie odzyska poprzedniego stanu więc jestem ci to winien- uparł się, ciągnąc mnie miedzy wieszakami.-Cena nie gra roli- dodał jeszcze.
Poszperałam między wieszakami i udało mi się znaleźć koszulkę bardzo podobną do tej która wczoraj uległa zniszczeniu. Lou zapłacił za nią i opuściliśmy sklep.
- Mam pomysł- stwierdził po chwili.
- Jaki? - zapytałam z ciekawością.
-Tu niedaleko jest wesołe miasteczko, wybierzmy się tam.
-Teraz?
- Czemu nie, to tylko kwadrans dogi stąd- powiedział z uśmiechem- bo chyba że masz mnie już dość- dodał z miną smutnego psiaka.
- Nie, oczywiście że nie, jesteś naprawdę miłym facetem i bardzo chętnie się tam z tobą wybiorę.- jego twarz rozjaśnił jeszcze szerszy niż poprzednio uśmiech.
Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy razem do wesołego miasteczka. Po 15 minutach byliśmy na miejscu, zabawa była naprawdę świetna, choć ja wolałam unikać wysokich kolejek ze względu na lęk wysokości. Zjedliśmy mnóstwo waty cukrowej, co na pewno odegra się na mojej tali ale co tam raz się żyje.
- Mam pewien pomysł ale musisz zamknąć oczy.- powiedział
- Jeśli zamierzasz mnie porwać dla okupu to źle trafiłeś- zaśmialiśmy się
- Nie to całkiem inna niespodzianka- powiedział i przysłonił mi oczy dłońmi.
- Idź za moim głosem- wyszeptał mi tuż przy uchu,a po moim ciele przebiegł przyjemny dreszczyk.
szłam za jego wskazówkami, zorientowałam się że wsiadamy do jakiejś kolejki i aż żołądek podskoczył mi do gardła, ścisnęłam mocniej jego ramie.
- Jeszcze nie otwieraj- skarcił mnie gdy próbowałam odsunąć jego dłoń.
Usadowiliśmy się w tym urządzeniu i po chwili ona ruszyło, czułam jak unoszę się coraz wyżej i wyżej i wyżej. Gdy wreszcie Lou odsłonił mi oczy zamarłam, znajdowaliśmy się na samym szczycie diabelskiego młyna. Z moich ust wyrwał się pisk strachu a moją twarz zapewne przestawiała przerażenie.
-Coś nie tak?- zapytał zatroskany.
-Ja mam cholerny lęk wysokości- wypiszczałam, bo gdy się boję mój głos bardziej przypomina pisk.
-Przepraszam nie wiedziałem- objął mnie ramieniem  od razu było mi lepiej, wtuliłam się mocniej w jego tors, byłam trochę zła na siebie że go nie uprzedziłam. z drugiej strony teraz mogłam się do niego przytulić a i widok na Londyn był całkiem ładny. Gdy już dotarliśmy z powrotem na ziemię Lou znów zaczął mnie przepraszać.
- To nic takiego, przynajmniej miałam powód żeby się przytulić.- powiedziałam z nieśmiałym uśmiechem.
-Nie musisz mieć powodu żeby się do mnie przytulać- powiedział i mocno mnie przytulił, zaciągnęłam się jego zapachem drogich i przyjemnych perfum.- A teraz pozwolisz że cię odwiozę bo robi się już późno- i rzeczywiście dopiero teraz zdałam sobie sprawę że jest już prawie kompletnie ciemno.
Lou odwiózł mnie pod dom i odprowadził do drzwi, gadaliśmy jeszcze chwilę po czym znów mnie przytulił i odszedł. Ja liczyłam że raczej mnie pocałuje. Zabrałam się za otwieranie drzwi gdy nagle za plecami usłyszałam.
-Raz się żyje- odwróciłam się a tam stał on, szybko zmniejszył odległość między nami do zera i wpił się w moje usta. Byłam zaskoczona, ale to było miłe zaskoczenie i odwzajemniłam jego pocałunek. Cofnęliśmy się o krok, zapomniałam że już zdążyłam otworzyć drzwi i obydwoje wpadliśmy do środka, zaczęliśmy się śmiać. Idealne zakończenie idealnego dnia stwierdziłam wpatrując się w jego roześmianą twarz.
***
Mam nadzieje że ci się spodoba :*
Wszystkiego Najlepszego !!!!
~Wampris~


piątek, 19 lipca 2013

Liebster Awards

Zostałyśmy nominowane przez: http://hazzstories.blogspot.com
Katherine:
1. od stycznia roku 2012.
2. 18
3. Nie jestem, ale nawet jeśli jakikolwiek bromance będzie, ja zawsze będę z nimi,
4. Najbardziej Moments i Summer Love
5. Tam gdzie będzie moja miłość, ale najprawdopodobniej będzie to Londyn lub Nowy York
6. Marzeń mam wiele, ale ich nie wyjawię bo się nie spełnią
7. turkusowy i czarny
8. Powiedziałabym że Niall, ale Lou też jest zajebisty, lecz oczywiście kocham każdego tak samo
9. Nie mam, nie przywiązuje do tego wagi
10. Mam 9: 2 z One direction, 2 z Pamiętników Wampirów, 2 Ewy Farny, 2 Eminema i jeden z Nowym Yorkiem
Wampris:
1. Od kiedy jesteś directioner?
Dokładnie od 27 listopada 2011 godz. 18:57 bo to wtedy pierwszy raz usłyszałam ich piosenkę i zapisałam ją w notatce jako jedna z tych do ściągnięcia, mało sobie zębów nie wybiłam lecąc do telewizora tytuł spisać, tak mi się spodobała.
2. Ile masz lat?
2 października skończę 18
3.Jesteś shipper? Jeśli tak,to jaki romance shippujesz?
Tak i najbardziej shippuję Larrego, ale lubię też inne romance 
4. Jaką piosenkę 1D lubisz najbardziej?
Rock me i Shes Not Afraid są u mnie na pierwszym miejscu.
5.Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?
Londyn, Alaska, Sewilla
6. Jakie są Twoje marzenia?
Poznać One Direction oczywiście i zamieszkać w Londynie i jeszcze dużo tego 
7.Jaki jest Twój ulubiony kolor?
Fiolet, czerń, czerwień.
8. Kto z 1D jest Twoim ulubieńcem?
Kocham ich wszystkich tak samo ale jeśli chodzi o pisanie imaginów, to najłatwiej idą mi te z Harrym.
9. Masz szczęśliwą liczbę? Jeśli tak-jaka to liczba?

10. Ile plakatów masz w pokoju i z kim one są?
Mam 47 plakatów, wiem dużo z czego 37 jest z 1D, wiem dużo:-) , 1 to piraci z Karaibów, 1 ze zmierzchu, 4 z Michaelem Jacksonem, 4 z Michałem Szpakiem.

Nominujemy:
http://five-directions.blogspot.com
http://sleepless-in-downtown.blogspot.com

http://pfilialove.blogspot.com/
http://www.opowiadaniemyworlsmyeyes.blogspot.com/
Nasze pytania:
1: Czytasz książki, jeśli tak to jaka jest twoja ulubiona? 
2.Masz chłopaka? Jeśli tak jak ma na imię? 
3. Co chcesz robić w przyszłości, ale tak na serio? 
4.Imię twojej najlepszej przyjaciółki? 
5.Twój ulubiony film?
6. Jak masz na imię?
7. Skąd jesteś?
8. Jaki jest stosunek twoich znajomych do 1D.
9. Jesteś shipperką Larrego?
10. Czego( poza 1D) słuchasz?

czwartek, 18 lipca 2013

Liam 4

Pół roku później, twoimi oczami:
Obrażenia doznane podczas upadku okazały się o wiele mniej poważne niż wyglądały rzeczywistości i mogłam szybko wyjść ze szpitala. Nie przez wszystkich zostałam, miło przyjęta, przynajmniej na początku. Ale nie dziwię im się, przecież oni znali zupełnie inną wersję tych wydarzeń. Po przedstawieniu im prawdziwej wersji i dowodów, wszyscy zgodnie stwierdzili że to nie może im ujść na sucho. Złożyliśmy pozew do sądu i dzięki niezbitym dowodom które zbierałam przez te wszystkie lata, udało nam się wygrać choć, trzeba przyznać że nie było łatwo i kosztowało nas to wiele czasu i nerwów ale było warto. Warto było się męczyć żeby zobaczyć miny tych ludzi gdy usłyszeli wyrok skazujący, do tego dostaliśmy wysokie odszkodowanie które w pełni zgodnie, przeznaczyliśmy na klinikę dla dzieci chorych na białaczkę. Wszystko powoli zaczęło zmierzać w kierunku szczęścia. Niedawno kupiliśmy razem z Liamem nowy dom, ponieważ mieszkanie u Zayna i Perrie stawało się trochę kłopotliwe, zwłaszcza nocą. Dzisiaj organizujemy taką małą imprezkę, parapetówkę. Liam był na polu i pilnował grilla a ja i Pezz poszłyśmy do kuchni przygotować kilka kolorowych drinków dla reszty.
- Ten jest inny- stwierdziłam stawiając szklanki z alkoholem na tacy.
- Jest bez alkoholowy- powiedziała Perrie.
- Dla kogo?- zapytałam zastanawiając się kto magle postanowił zostać abstynentem.
- Dla mnie- oznajmiła z uśmiechem, a ja rzuciłam jej zdziwione spojrzenie wyczekując odpowiedzi.- Jestem w ciąży, nie mogę pić alkoholu.- powiedziała to jakby chodziło o jakąś błahą nic nie znaczącą rzecz.
- Co!? jesteś w...- powiedziałam trochę zbyt głośno, Pezz rzuciła się na mnie zasłaniając mi usta dłonią, poleciałyśmy do tyłu lądując na drzwiach lodówki, w którą przywaliłam głową.
- Ałć!- wybełkotałam z pod jej palców.
- Cicho bądź, jeszcze nikomu nie powiedziałam.- gdy już się upewniła że będę cicho, mogłam się uwolnić, kto by pomyślał że ta drobna osóbka ma tyle siły.
- Dlaczego, jeszcze nikomu nie powiedziałaś, nawet Zayn nie wie?
- Bo sama dopiero co się dowiedziałam, nie planowaliśmy tego i nie wiem jak zareaguje.
- Nie zwlekaj, na pewno się ucieszy.
- No nie wiem, może lepiej jeszcze trochę poczekać- mówiła nie zdecydowanym, lekko przestraszonym tonem, robiąc te swoje głupie miny. Mimo iż sytuacja wymagała powagi mnie chciało się śmiać, jednak udało mi się to stłumić.
- Jak ty mu nie powiesz to ja powiem Liamowi, a on na pewno się wygada.
- Tylko spróbuj a tą łyżeczką cię wypatroszę.- zagroziła wymachując mi plastikową łyżeczką do cukru przed nosem, z jedną z głupich min na twarzy, tym razem nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.- Ja nie żartuję.
- Przepraszam, ale nie mogę z twojej mimiki, jest rozwalająca, uwielbiam ją.- wywróciła tylko oczami i obydwie zaczęłyśmy się śmiać.
- Dobra zanieśmy im te drinki, zanim Niall wszystko zeżre.- stwierdziłam gdy już udało nam się opanować.
Niby to uderzenie w głowę z przed chwili nie było zbyt mocne, ale ja poważnie je odczułam, mimo to zignorowałam ból głowy, który towarzyszy mi niemal stale od czasu tego wypadku, z przed paru miesięcy. Wzięłam tacę ze szklakami i ignorując ból wyszłam na taras razem z Perrie. Zakręciło mi się w głowie i musiałam na chwilkę przystanąć.
- Hej wszystko w porządku?- zapytała zaniepokojona.
- Wszystko ok, tylko trochę mi niedobrze.
- To może ty też- poruszyła brwiami i spojrzała na mnie z dziwną miną.
- Na pewno nie, przecież się zabezpieczamy.
- No my też, ale jednak stało się.
- Nie na pewno nie- stwierdziłam i poszłam dalej.
Nie przeszłam kilku kroków a znów zakręciło mi się w głowie tym razem nie udało mi się utrzymać równowagi, runęłam na ziemię, przyłożyłam głową w płytki, to był koniec, ostatnią rzeczą jaką zdążyłam zobaczyć była uśmiechnięta twarz Liama. Kocham Cię, pomyślałam, potem nie było już nic.
Oczami Liama:
Usłyszałem za sobą śmiechy dziewczyn, przekręciłem jeszcze kilka kiełbasek i odwróciłem się żeby zapytać co im to tak długo zajęło, nie zdążyłem słysząc za sobą dźwięk rozbijanego szkła i tacy obijającej się o płytki tarasu. Dokładnie kilka sekund później (t.i.) wylądowała obok tego wszystkiego. Rzuciłem wszystko co miałem w rękach i pobiegłem sprawdzić co jej się stało.
- Co jej się stało!?- zapytałem nerwowo klękając obok niej i Pezz, od czasu wypadku często bolała ją głowa.
- Nie mam pojęcia, jeszcze przed chwilą czuła się dobrze, śmiała się i żartowała.
- Co się stało?
- Wszystko ok?
- Dzwonić po karetkę?-Pytali chłopcy robiąc małe zbiegowisko.
- Głupio się pytasz, jasne że dzwoń- Lou szturchnął Harrego w ramię, ten w pośpiechu wyciągną telefon i oddalił się żeby zadzwonić po pogotowie.
-Ona nie oddycha!- zauważyła nagle Eleanor, co najgorsze miała rację, jej klatka piersiowa nie opadała ani nie unosiła się, szybko złapałem jej nadgarstek szukając pulsu. Nic, przeraziłem się nie na żarty, to nie może być prawda, nie teraz gdy już wszystko jest dobrze, szybko zacząłem szukać pulsu na szyi, wciąż nic.
- Nie, nie nie!- wrzeszczałem zrozpaczony, próbując przywrócić pracę jej serca. Na próżno, przyciągnąłem jej bezwładne ciało do siebie zanosząc się płaczem, w końcu przyjechali ratownicy, chcąc zabrać jej ciało, nie chciałem im na to pozwolić, ale chłopaki, odciągnęli mnie od niej, musieli włożyć naprawdę sporo wysiłku w utrzymanie mnie. Podszedł do nas jeden sanitariuszy i mimo mojego protestu wstrzyknął mi coś w żyłę na przed ramieniu, poczułem jak mięśnie mi wiotczeją język zaczyna się plątać, aż w końcu straciłem przytomność.
Kolejne dni były dla mnie koszmarem, sekcja zwłok, z której wynikło że miała tętniaka w mózgu który wciąż powiększał się od czasu wypadku aż w końcu pękł, nic nie dało się zrobić. Potem przygotowania do pogrzebu i w końcu sam pogrzeb. To wszystko było takie nie realne, przez cały ten czas byłem wrakiem człowieka, gdyby nie Zayn u którego znów mieszkam, było by naprawdę źle.
Mijały dni, tygodnie a może nawet miesiące, nie wiem bo bez niej straciłem rachubę czasu,czułem się tylko coraz gorzej. Mimo zapewnień że będzie dobrze, przed nimi wciąż udawałem że jest, ale nie było. Raz próbowałem to wszystko skończyć ale mi się nie udało,od tego momentu wszyscy pilnują mnie na każdym kroku, nawet zamek w łazience został wymontowany. Dla mojego bezpieczeństwa, jak to stwierdził Zayn. Dzisiaj jest ze mną tylko Perrie, ja oglądam po raz enty ,,Króla Lwa" a ona czyta jakieś babskie pisemko, Zayn gdzieś wyszedł i ma wrócić dopiero wieczorem. Jeśli chodzi o pilnowanie mnie to akurat Perrie zawraca na to najmniejszą uwagę. Dlatego to idealna okazja, żeby dokończyć to, kiedyś zostało mi przerwane. Wstałem i skierowałem się na górę do łazienki Zayna i jego żony, tak jak przewidziałem nie zwróciła na mnie najmniejszej uwagi. Na półce za lusterkiem znalazłem tabletki przepisane mi przez psychiatrie, zwykle to Zayn mi je wydzielał, dlatego stały w ich łazience. Wziąłem je, napełniłem kubek wodą i usiadłem na wannie, przeczytałem ulotkę według której spożycie więcej niż 6 tabletek w ciągu doby może grozić zatruciem lub śmiercią. O to mi chodziło, uśmiechnąłem się do siebie pod nosem i wysypałem na dłoń kilka tych tabletek, włożyłem je do ust i popiłem wodą i tak aż opakowanie stało się puste. Usiadłem na ziemi aby nie zwrócić niczyjej uwagi gdybym upadał. Czekałem chwilę i nic się nie działo. Wstałem zakręciło mi się w głowie, czyli jednak to działa, pomyślałem i sięgnąłem do szafki po opakowanie żyletek. Zająłem poprzednie miejsce, rozpakowałem żyletki, obejrzałem jedna w święte żarówki, po czym przysunąłem ją bliżej skóry na nadgarstku

i przeciągnąłem mocno dociskając ostrze do skóry. Weszło w nią jak w masło zostawiając za sobą prostą ranę która szybko zaczęła krwawić, powtórzyłem czynność jeszcze kilka razy, aż w końcu upływ krwi i leki dały o sobie znać. zsunąłem się całkiem na podłogę. W tym momencie drzwi łazienki się otworzyły.
Oczami Zayna:
Wróciłem właśnie w dobrym humorze do domu, przywitałem się z Pezz i naszymi pociechami, które już niedługo pojawią się na świecie. wszystko było by idealnie gdyby nie jedna rzecz.
-Skarbie gdzie jest Liam?- rozejrzała się zdezorientowana po salonie.
- Jeszcze minutę temu tu był.
- Zostawiłaś go samego! -krzyknąłem na nią choć nie powinienem.
- On nie jest mały dzieckiem, nie trzeba go pilnować przez cały czas!
- Własnie że trzeba dobrze wiesz w jakim on jest stanie!- powiedziałem i poszedłem go szukać.
Nie było go w kuchni, ani w jego pokoju w łazience też nie, wyszedłem na korytarz drzwi naszej sypialni były otwarte, wbiegłem do niej od razu, tam też go nie było, już miałem wyjść ale z łazienki dobiegł mnie cichy odgłos.
Wszedłem tam, widok jaki zastałem wypompował powietrze z moich płuc. Liam leżał na ziemi w kałuży krwi, złapałem najbliższy ręcznik i zacząłem tamować jej upływ , ręcznik szybko nasiąkł krwią. wyciągnąłem telefon i szybko zacząłem wybierać numer pogotowia.
-Nie warto- dobiegł mnie jego słaby głos spojrzałem na niego zapłakanymi oczami.- Ja nie mam dla kogo żyć.-dodał jeszcze i jego klatka piersiowa przestała się poruszać. Zmarł, na moich rękach.
Minęło kilka dni, jest już po pogrzebie, pochowaliśmy go razem z (t.i.) i Jasmine, która została tutaj przeniesiona, wszystkim nam go brakuje, a już mnie to cholernie bardzo. Ale może tam wreszcie będą szczęśliwi jako rodzina, pomyślałem stojąc przy ich pomniku i wpatrując się w błękitne niebo.


***
Koniec, przepraszam że taki długi ale nie chciałam go dzielić na dwie części bo Katherine by mnie zabiła, mam nadzieję że przypadnie wam do gustu.
Myślę że teraz damy sobie spokój ze smętami,  na przynajmniej ja i zaczniemy coś weselszego :). Co wy na to ?
***
Na tej wycieczce to w sumie nudno było, ale jak miałyśmy chwilę przerwy i ja podziwiałam sobie widok Jasła z góry, a Katherine do mnie.
-Patrze jakie fajne widoki.
- No.
-Ale nie tam tylko tu- mówi ja patrze a tam gość co jak Zayn wygląda, kolczyki ubiór uczesanie i też mulat i jeszcze fajkę pali *_____*. Żadna z nas do niego nie zagadała tylko się ukradkiem gapiłyśmy aż sobie gdzieś pojechał :(
To tyle pa :*

wtorek, 16 lipca 2013

Liam 3

Twoimi oczami:
Przebudził mnie okropny ból głowy, i denerwujące pikanie jakiegoś urządzenia, przez chwilę myślałam że to budzik ale gdy do moich płuc dotarł ostry chemiczny zapach szpitala doszłam do wniosku że nie mogę znajdować się w swoim mieszkaniu. Ostrożnie otworzyłam oczy, ostre światło poraziło moje źrenice i spotęgowało pulsowanie w skroniach, skrzywiłam się i zamrugałam kilkukrotnie chcąc przyzwyczaić oczy do ostrego światła, poruszając tylko nimi rozglądałam się po pomieszczeniu, wolałam nie poruszać głową dopóki pulsowanie w  nie ustanie, w miedzy czasie starał się przypomnieć co się wydarzyło wcześniej i dlaczego się tu znalazłam. Gdy tak leżałam pogrążona w rozmyślaniach, usłyszał ruch dochodzący gdzieś z poza zasięgu mojego wzroku. Bardzo delikatnie odwróciłam głowę tak aby dostrzec kontem oka kto to, na fotelu pod ścianą siedział mężczyzna o ciemnych postawionych włosach i kilku dniowym zaroście. Wpatrywał się w wyświetlacz telefonu z uśmiechem na ustach, dopiero po paru sekundach rozpoznałam w nim Zayna Malika, niby tak bardzo się nie zmienił wciąż utrzymuje stary styl, ale jednak jego twarz postarzała się nieznacznie, cerę miał lekko zszarzałą,  zgaduję że to przez papierosy. Z kieszeni skórzanej kurtki wystawała paczka czerwonych Malboro, wciąż pali te same. Nie spodziewanie podniósł spojrzenie z nad wyświetlacza i spojrzał prosto na mnie szybko zacisnęłam oczy mając nadzieję że niczego nie zauważył, niestety z przypływu adrenaliny serce zabiło mi mocniej, co wychwyciła szpitalna aparatura. Pieprzona maszyna! Jednak nie dawałam za wygraną i postanowiłam dalej udawać że wcale się nie obudziłam, na marne, jak się po chwili okazało.
- Wiem że już nie śpisz – oznajmił kąśliwym i zachrypniętym tonem  miał znacznie bardziej zachrypnięty głos niż gdy ostatni raz z nim rozmawiałam, nie zareagowałam na jego słowa mając nadzieje że pomyśli że się pomylił i odpuści-nie udaj aparatura cię zdradziła zapisując przyspieszony puls- drążył dalej, najwidoczniej nie zamierzał odpuścić, ale ja też nie. Nagle nie wiadomo  skąd dostałam w ramie jakimś przedmiotem- jak nie otworzysz tych cholernych oczu będę rzucał dalej i następnym razem trafie Cię w łeb- powiedział wyraźnie wkurzony, więc wolałam już się poddać i otworzyć oczy, dokładnie w momencie gdy obok mojej twarzy świsnął kolejny przedmiot
-Było blisko –podsumował z złośliwym uśmiechem- a teraz gadaj po co do jasnej cholery wróciłaś?- zapytał usadawiając się wygodniej fotelu
- Gdzie jest Liam ? –zapytałam słabym głosem zamiast odpowiadać na jego pytanie
- Najpierw odpowiedz – rzucił tym samym nie przyjemnym głosem, wiem że mnie nienawidził i miał do tego prawo, ale nie zna prawdy.
- Odpowiem jak mi powiesz gdzie jest Liam-chciałam postawić na swoim
- Rozmawia z lekarzem.
-Idź po nie go.
- Nie rozkazuj mi- rzucił wkurzony
-Jeśli chcesz wiedzieć po co tu wróciłam to rusz swoja dupę po i idź po niego- odwarknęłam równie gniewnym tonem co on. Zacisnął dłonie mocno na oparciach fotela rzucił mi piorunujące spojrzenie ale jedna wstał i wyszedł trzaskając przy tym drzwiami tak że aż poczułam wibracje w powietrzu. Po krótkiej chwili wrócił z Liamem.
- A teraz gadaj- powiedział nie przyjemnym tonem i usadowił się na swoim poprzednim miejscu.
Nie zwróciłam na niego w ogóle uwagi, teraz liczył się tylko Liam, usiadł tuz przy moim łóżku ujął moja dłoń przysunął ją do twarzy ucałował, z oczami pełnymi łez zapytał.
-Dlaczego?- wzięłam głęboki oddech i wreszcie zebrałam się na opowiedzenie mu tej historii.
- To wszystko przez Modest- Zayn prychnął przeszkadzając mi.
-Wyjdź!- powiedział ostro Liam odwracając się w jego stronę.
-Ale …- chciał zaprotestować
-Powiedziałem Wyjdź ! – powtórzył równie ostro, mulat opuścił pomieszczenie trzaskając drzwiami.
- Modest? – zapytał patrząc mi w oczy- Tylko tyle?
- Daj mi skończyć, a wszystko zrozumiesz- skinął głową na znak zgody a ja kontynuowałam swoja opowieść- Nigdy ci nie mówiłam ale ludzie z Modest co miesiąc kazali mi robić test ciążowy, aby upewnić się czy ciążą nie zaszkodzę ci w karierze – przerwałam na chwilkę aby wziąć kolejny oddech- na kilka tygodni przed moim zniknięciem test wypadł pozytywnie- wytrzeszczył oczy a na jego twarz wstąpił uśmiech za to mnie do oczu napłynęły łzy, chciał mi przerwać, ale ścisnęłam mu mocniej dłoń, prosząc tym samym aby mi nie przerywał, zrozumiał i zamkną usta zanim wydobył się z nich jakiś dźwięk-  Modest kazało mi zrobić wszystkie badania aby potwierdzić  czy to prawda, okazało się że tak, więc chcieli mnie zmusić do aborcji na którą się nie zgodziłam, więc jeszcze tego samego dnia kilkoro pracowników tej firmy wtargnęło do naszego mieszkania siłą spakowali wszystkie moje rzeczy i zawieźli mnie na lotnisko, tam również siłą zapakowali mnie do samolotu i wywieźli do Polski, załatwili mi tam prace i fałszywe dokumenty, pilnowali mnie też abym nie próbowała się z tobą skontaktować  czy wrócić, a wszystko przez dziecko. Gdy urodziłam córeczkę, Jasmin, przerwałam pracę i Modest przysyłało co miesiąc pieniądze na utrzymanie nas. Wiele razy próbowałam wrócić czy choćby zadzwonić ale oni wciąż mnie pilnowali, w końcu po trzech latach odpuściłam i skupiłam się na tym by Jasmin miała szczęśliwe dzieciństwo, niestety gdy miała pięć lat okazało się że ma białaczkę, nie mogłam znaleźć dla niej dawcy. Wtedy znów podjęłam próby kontaktu z tobą błagałam ich aby pozwolili mi ją ratować ale byli nie ugięci. Sukinsyny bez serc. Niestety dawca się nie znalazł i po roku walki z choroby moja malutka zmarła.- już nie wytrzymałam tych emocji i z moich oczu gęsto płynęły łzy a głos łamał się tak że trudno było mnie zrozumieć, Liam również płakał, wtulając twarz w moja dłoń i pościel pod nią- miała twoje oczy i uśmiech była naprawdę złotym i kochanym dzieckiem, pełnym życia- wzrokiem odszukałam szafkę przy łóżku na której leżał mój portfel, sięgnęłam do niego, wyciągnęłam zdjęcie Jasmin i podałam Liamowi.
- A te skurwysyny nie pozwoliły mi jej uratować.- przerwałam na chwilę by uspokoić głoś i nerwy-Po jej śmierci, przestali mnie tak bardzo kontrolować i przysyłać pieniądze, więc w końcu wykorzystam ich nie uwagę i przeprowadziłam się powrotem do Londynu, by cie odnaleźć i wszystko wytłumaczyć.
-Więc dlaczego wtedy w parku zaczęłaś uciekać?- zapytał łamiącym się głosem wciąż wpatrując się w zdjęcie Jasmin.
-Bo zwyczajnie bałam się twojej reakcji, w końcu nie wiedziałam jaką wersję przedstawiło ci Modest i czy w ogóle wciąż mnie pamiętasz- tłumaczyłam starając się ustabilizować głos.
- Nigdy cie nie zapomniałem bo byłaś, jesteś i będziesz miłością mojego życia, a co do Modest to jeszcze się z nimi policzymy- uśmiechną się smutno i ucałował mnie w czoło tuż obok plastra
-Yhym…- dotarło do nas od strony drzwi gdzie stał Zayn ze łzami w oczach- chyba jestem ci winien przeprosiny- powiedział podchodząc bliżej- a raczej na pewno jestem ci winien ogromne przeprosiny, strasznie mi głupio za wcześniejsze zachowanie ale naprawdę nie wiedziałem, że to było właśnie tak, nam powiedzieli że po prostu znudziła się Liamem i wyjechałaś gdzieś z jakimś nowym gachem- tłumaczył przysuwając sobie fotel bliżej łóżka.
- Nic nie szkodzi będąc na twoim miejscu potraktowała bym siebie znacznie gorzej  - odparłam uśmiechając się o niego- i ja na pewno trafiłam bym cie w łeb z takiej odległości- zaśmiałam się wprowadzając do pomieszczenia jakieś pozytywne emocje. A Liam spojrzał na nas dziwnie nie wiedząc o co chodzi.
***
Hej misie :-*  !
Kolejną część dodaję jeszcze dzisiaj, bo jutro nie będzie mnie cały dzień, i Katherin też bo jedziemy na wycieczkę do Karpackiej Troii, czy jakoś tak.
Mam nadzieję że wam się spodoba i dziękuję za miłe komentarze, jesteście zajebiści :-* .
Dobranoc :-* 
~Wampris~ 



Liam 2

Oczami Liama:
Jak co roku poszedłem przejść się po „naszym” parku mając tą głupią nadzieje że może tym razem ją tam spotkam, przechadzałem się „naszymi” alejkami wspominając czasy gdy była ze mną i byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, ale naglenie wiedzieć czemu to się urwało. Wyjechała bez żadnego słowa, bez uprzedzenia nie wiadomo gdzie i po co. Zostawiła mnie tak z depresją i rozrywającym bólem serca, przez te wszystkie lata chciałem zrozumieć tylko jedno. Dlaczego? Znów zawędrowałem do „naszej” ławki, naszej bo były na niej wyryte nasze inicjały serce i napis „na zawsze razem”, przejechałem po nich palcem usiadłem i wyciągnąłem tą starą fotografię na której byliśmy jeszcze szczęśliwi, gładziłem ją palcami wspominając dawne czasy nawet się nie spostrzegłem a z moich oczu płynęły łzy skapując na fotografię. Dość tego, pomyślałem przedzierając fotografię na pół, muszę o niej wreszcie zapomnieć. Nagle usłyszałem ze ktoś gwałtownie się obok mnie zatrzymał, nie chciałem jednak zwracać uwagi, myśląc że może to być jaki paps albo fanka. Następnie głuchy odgłos upadającego przedmiotu  i stróżki kawy wlewając się miedzy drobne kamyczki. Podniosłem głowę sprawdzić kto to był. Widok osoby przede mną do reszty mnie zamurował, bo oto stała przede mną,  piękna jak zwykle choć jej oczy wypełniały słone łzy, ona moja największa miłość, moje serce zaczęło boleśnie obijać się o żebra a ciało zesztywniało, zmieniła się przez te parę lat włosy jej urosły i zmieniła ich kolor  nosiła też okulary ale byłem w stu procentach pewien że to właśnie ona. Tych ust i oczu nie mógłbym pomylić z żadnymi innymi, wpatrywała się we mnie z takim samym zdziwieniem jak ja. Gdy już udało mi się otrząsnąć, wstałem chcąc zadać jej tak wiele pytań, a przede wszystkim mocno do siebie przytulić, w tej chwili byłem skłonny wybaczyć i zapomnieć wszystko, tak bardzo ją kocham. Jednak ona, obróciła się na pięcie i zaczęła biec przed siebie, nie czekając ani chwili ruszyłem za nią krzycząc i prosząc aby się zatrzymała na marne, ale nie miałem zamiaru odpuścić nie po tylu latach szukania jej. Biegłem usiłując ją dogonić, skręciła w stronę żywopłotu za którym wciąż była luka w murze, ruszyłem za nią, gdy usłyszała że jestem już blisko odwróciła głowę, zahaczyła butem o krawędź cegły i runęła z impetem na ziemię, krzyknąłem przerażony. Podbiegłem do niej, upadłem na kolana tuż przy jej boku nie wiedząc za bardzo co mam robić. Leżała twarzą do ziemi z rozrzuconymi włosami, z jej głowy szeroką stróżką sączyła się krew, plamiąc trawę i drobne stokrotki. Delikatnie przyciągnąłem ją do siebie układając jej głowę na moich kolanach zabrałem się za wzywanie karetki. Sanitariusze przybyli po 10 minutach od mojego telefonu, założyli jej kołnierz usztywniający szyję, przełożyli na nosze i przetransportowali do karetki. Wręcz siłą wywalczyłem aby pozwolili mi pojechać z nimi, bo gdy wreszcie ją odnalazłem nie miałem zamiaru opuszczać jej nawet na moment, bojąc się że znowu mogę ją stracić, a tego moje biedne serce już by nie wytrzymało. W szpitalu od razu zabrali ja na badania a mnie kazali zostać na korytarzu. Bardzo tego nie chciałem i zacząłem się kłócić z sanitariuszami ale zagrozili mi wezwaniem policji, odpuściłem i zostałem na korytarzu ciągle chodząc w tą i z powrotem, ponieważ emocje były zbyt silne abym mógł usiedzieć w miejscu. W mojej kieszeni zaczął wibrować telefon o czym zdałem sobie sprawę dopiero po chwili, czym prędzej wydobyłem go i nie zwracając uwagi na to kto dzwoni odebrałem.
- Słucham -rzuciłem niezbyt uprzejmie.
-Hej stary gdzie jesteś ?- zapytał Zayn nie zauważając złości w moim głosie
-W szpitalu- oznajmiłem już normalnym tonem.
-Co!?- zachłysnął się najprawdopodobniej dymem papierosowym bo zaczął kaszleć odsuwając telefon od ucha- Dlaczego!? Coś ci się stało? Mów gdzie jesteś a my zaraz tam przyjedziemy- Mówił szybko, gdy tylko udało mu się opanować oddech, przy okazji można było usłyszeć odgłosy harmidru po drugiej stronie co oznaczało że już szykuje się do drogi.
-Zayn! –zawołałem ale nie zareagował- Zayn !! -krzyknąłem głośniej a pielęgniarka przechodząca obok spojrzała na mnie krzywo i przytknęła palec do ust, informując mnie abym był ciszej rzuciłem jej przepraszające spojrzenie.
-Co!?- odezwał się w końcu 
-Uspokój się. Mnie nic nie jest- oznajmiłem zgodnie z prawdą a szamotanina w tle nagle ustała.
-To po jakie licho jesteś w szpitalu ?- zapytał zdenerwowany
- Bo (t.i.) miała wypadek- powiedziałem łamiącym się głosem
- Kto ?
-(t.i.), moja (t.i.) pamiętasz ją jeszcze ?
- A tak to ta co cie zostawiła i złamała serducho- powiedział z odrazą
- Tak dokładnie ta sama.-potwierdziłem smutno.
-Co jej się stało?- zapytał od niechcenia.
-Upadła i uderzyła się w głowę.
- Dobrze jej tak- mruknął pod nosem, wiedziałem że jej nienawidził od dnia w którym mnie zostawiła, ale teraz wróciła i nie pozwolę na nią naskakiwać
-Słyszałem to- odwarknąłem groźnie.
- No co, każdy ma prawo mieć swoje zdanie- powiedział i za nim zdążyłem coś powiedzieć zapytał- Mam tam do ciebie przyjechać?
-Jeśli byś mógł- poprosiłem- a i weź przywieź mi czystą bluzę i dżinsy-dodałem ponieważ odkąd mnie zostawiła mieszkam kątem u Zayna i jego żony Perrie, kto by pomyślał że on ustatkuje się szybciej niż ja.
- Podaj adres szpitala, postaram się być jak najszybciej.
-Dzięki- powiedziałem z ulgą i podałem mu adres szpitala
-Nie ma za co w końcu jesteś moim przyjacielem- powiedział i rozłączył się.
Zayn pojawił się po jakichś 30 min, gdy te cholerne badania jeszcze trwały. Czy one kiedyś się skończą ?
Podał mi czyste ubrania, szybo poszedłem do najbliższej łazienki i przebrałem się w świeżą bluzę i dżinsy. Gdy wróciłem Zayn Siedział na parapecie pisząc smsa, na mój widok schował telefon i zeskoczył na ziemię.
-Właśnie zabrali ją na oddział- oznajmił a ja wytrzeszczyłem oczy – chodź powiedzieli mi gdzie.
Ruszył bez słowa wąskim korytarzem a ja zanim, szliśmy w milczeniu tylko on co chwila zwalniał sprawdzając numer na drzwiach sali, a mi z każdym jego zwolnieniem serce podchodziło do gardła końcu zatrzymał się w skrzydle sal prywatnych pod drzwiami nr 213 i skinął głową w ich stronę.
-Wejdź ze mną –poprosiłem
-Po co ?- zapytał oschle, wiem że nie chciał jej widzieć ale ja teraz potrzebowałem czyjegoś wsparcia.
- Wiem że jej nie lubisz- prychnął przerywając mi-ale ona jest dla mnie ważna, a ja teraz potrzebuje twojego wsparcia – kontynuowałem
- Dobra ale tylko na chwilę – uśmiechnąłem się a on otworzył przede mną drzwi.
Niepewnie wszedłem do pomieszczenia po środku którego stało tylko jedno łóżko, na nim leżała drobna postać o długich czarnych włosach rozrzuconych po poduszce, jej blada cera niemal zlewała się z bielą pościeli na skroni miała przyklejony duży biały prostokątny plaster, podobnie na nosie który jak mniemam musiał być złamany, jej oczy w dalszym ciągu pozostawały zamknięte, podpięta była do jakiegoś pikającego urządzenia i kroplówki. Lekarza dostrzegłem dopiero gdy przesłonił mi widok mojej ukochanej, siwo włosy mężczyzna około 60 sprawiał wrażenie ciepłego i doświadczonego, początkowo nie chciał podać mi żadnych informacji ojej stanie ale w końcu Zayn wypalił, że jestem jej mężem, co kompletnie mnie zszokowało ale lekarz uwierzył i zgodził się udzielić informacji ale tylko mnie więc Zayn musiał zostać z (t.i.) w sali a ja razem z lekarzem przeszedłem do jego gabinetu.
***
No i jest druga część, mam nadzieję że spodoba się tak samo jak jak poprzednia.
Dziękuję również za wasze cudne komentarze :*
Katherine namawiała mnie, abym połączyła pozostałe część, w tą jedną i tak dodała, ale było by to zbyt długie, a tak długich to chyba nikomu nie chciało by się czytać, więc myślę że będzie jeszcze dwie części :)
~Wampris~

poniedziałek, 15 lipca 2013

Liam 1

Twoimi oczami:
Chłodny jesienny wiatr rozwiewał mi włosy i wciskał się pod kurtkę, zacisnęłam mocniej szalik i dopięłam jej suwak, wsunęłam ręce głęboko do kieszeni dalej przechadzając się alejkami tego pamiętnego parku. Właściwie nie wiem dlaczego tu wróciłam i to akurat dzisiaj w naszą rocznicę, nie wiem dlaczego ale od dawna coś mnie tu ciągnęło, nie dawało spać po nocach i normalnie funkcjonować za dnia. Choć minęło już tyle lat ja wciąż mam te wspomnienia przed oczami jakby wydarzyły się ledwie parę dni temu. Przechadzając się tak powoli przypominałam sobie wszystkie miłe i te mniej miłe chwile a w mojej głowie jak na kinowym ekranie wyświetlały się poszczególne scenki: para roześmianych nastolatków gania się ze śmiechem miedzy drzewami, tarza po trawie, tańczy w deszczu, bawi się z psem, odbywa romantyczny piknik, są mega szczęśliwi przytulają się i całują, teraz kłócą się w deszczu by po chwili znów się pogodzić, obserwują gwiazdy w nocy i chmury za dnia. Z tych rozmyślań wyrwało mnie wpadniecie na starszego męszczyznę który również tędy spacerował.
-Coś się stało ?- zapytał a ja teraz zorientowałam się że z oczu grubymi strumieniami lecą łzy z czego dopiero teraz zdałam sobie sprawę.
- Nie nic – odparłam łamiącym się głosem przecierając policzek wierzchem jednej dłoni a drugą szukając chusteczek.
-Ale przecież panienka płacze- nie odpuszczał mężczyzna, podając mi chusteczki
- Wspomnienia – odpowiedziałam  uśmiechając się przez łzy, najwidoczniej jego też coś trapiło bo odpowiedział mi takim samym smutnym uśmiechem, poklepał po ramieniu i oboje rozeszliśmy się w swoje strony.
Zamierzałam już opuścić park ale chciałam jeszcze raz zobaczyć tą ławkę „naszą” ławkę, po prosu coś ciągnęło mnie w jej kierunku tak cholernie mocno że nie mogłam tam nie pójść, weszłam w alejkę prowadzącą do niej, po drodze kupiłam kawę chcąc się odrobinkę ogrzać gdyż dzień był naprawdę chłodny jak na wrzesień. Gdy byłam już blisko dostrzegłam że siedzi na niej jakiś facet, na oko jakieś 25 lat, gdy podeszłam bliżej odkryłam, że płacze a jego łzy skapują na jakąś fotografie którą nagle przedarł na pół, i upuścił na ziemie tak, że mogłam dostrzec co na niej było, była to fotografia która tak dobrze znałam, zdjęcie moje i Liama z czasów gdy jeszcze byliśmy razem szczęśliwi, przyjrzałam się jeszcze raz mężczyźnie na ławce i wtedy go rozpoznałam.
 Zatrzymałam się z głośnym chrzęstem żwiru po butami zaledwie parę metrów od niego, serce boleśnie zatłukło mi się o żebra na jego widok, wypuściłam kubek który z głuchym pacnięciem upadł rozlewając wokół swoja zawartość co przykuło spojrzenie Liama. Gdy wreszcie mnie dostrzegł i rozpoznał, co poznałam po jego pięknych choć w tej chwil zapuchniętych i czerwonych od płaczu oczach, moje serce zamarło a ciało zesztywniało uniemożliwiając jakikolwiek ruch, on też zmarł w pół ruchu. Z boku ta scena musiała wyglądać na stop klatkę, nawet wiatr przestał wiać jakby w oczekiwaniu na to co się ma stać. Wpatrywaliśmy się w siebie tak przez dobrą minutę. Aż w końcu Liam wstał otworzył usta i chciał podejść ale ja bałam się tego co mogę usłyszeć zwłaszcza po tym co Modest kazało mi zrobić i po tym co widziałam przed chwilą, natychmiast odwróciłam się na piecie i nie czekając na nic pobiegłam jak najszybciej przed siebie, słysząc za sobą kroki Liama, wiedziałam że jeśli zaraz czegoś nie wymyślę to mnie dogoni i złapie, bo jest znacznie bardziej wysportowany ode mnie, poza tym wyższy co znaczy że ma też dłuższe nogi, no i on ma wygodne tenisówki a ja koturny. Jednak nie poddawałam się biegłam co sił w nogach słuchając jego rozpaczliwego krzyku z prośbą abym się zatrzymała, ja jednak nie mogłam po prostu nie mogłam. Korzystając ze znajomości parku chciałam przebiec przez trawnik i zgubić go za tym wysokim żywopłotem, za którym kiedyś była dziura w murze przez która można łatwo przeskoczyć, modliłam się by nadal tam była. Przebiegłam miedzy krzakami żywopłotu i skręciłam gwałtownie w lewo, wyrwa w murze dalej była na swoim miejscu teraz tylko ją przeskoczyć i dalej do metra tam w tłumie na pewno uda mi się zniknąć mu z oczu. Już szykowałam się do jej przeskoczenia gdy usłyszałam szelest liści za sobą, głupia odwróciłam się sprawdzić czy to on i czubkiem buta zahaczyłam o wystającą cegłę, nie zdołałam złapać równowagi i z całym impetem upadłam na ziemię, to było ostatnie co zapamiętałam, bo potem nastała ciemność.

***
Tak na początek to dziękuję wam za wszystkie pozytywne komentarze, jesteście kochani :* :*
Miałyśmy już skończyć smutaśny tydzień, ale wpadłam na pomysł tego opowiadania ale jeśli nie chcecie to mogę tak go skończyć.
Zdjęcie  końca nie bardzo pasuje (kto czytał ten wie) ale jak je zobaczyłam to tak mi się spodobało, że je wstawiłam, a dla jednej fotki nie będę zmieniać treści.
A teraz zachęcam do komentowania :* 
~Wampris~
PS. jak chcecie o coś zapytać lub zaproponować to piszcie :)




niedziela, 14 lipca 2013

Louis

Włączcie sobie tą piosenkę

Oczami Louisa:

Widziałem to już tyle razy, a teraz sam brałem w tym udział. Ten pierwszy raz po imprezie u znajomego Zayna, zobaczyłem dziewczynę która urzekła mnie swoja urodą i tym jak zachowywała się w towarzystwie. Spojrzała na mnie raz i drugi. Nie ukrywałem że się jej przyglądam, nikt mi tego nie bronił i nikt na to zwraca większej uwagi. Przynajmniej ja tego nie zauważyłem. Zauważyłem że wychodzi na taras, sama. Pomyślałem że jest szansa, ruszyłem za nią omijając innych i nie patrząc nikomu w oczy. Przed oczami widziałem tylko ją.  Wyszedłem przez otwarte drzwi, stała oparta o barierkę i paliła papierosa. Tak często zaciągałem się nim sam że weszło mi w nawyk wdychanie go, tak samo ja oddychanie był to odruch warunkowy. Patrzyła na mnie świdrując mnie wzrokiem. Jej włosy opadały na ramiona.
- Po co przyszedłeś? – spytała, kończąc papierosa i peta na ziemie, następnie zgniatając go nogą. Zaskoczyła mnie tym pytaniem i nie powiem trochę uraziła.
- Chciałem zapytać jak mas na imię – odpowiedziałem odważnie, krzyżując ręce na piersi.
- A czy to ważne?
- Myślę że jeśli chcę cię poznać, to powinienem znać twoje imię.
- Czyli chcesz mnie poznać, dlatego się mi przyglądałeś.
- Ty tez na mnie patrzyłaś.
- Chcesz zatańczyć? – spytała nagle. Zanim zdążyłem odpowiedzieć weszła do środka, oglądając się na mnie. Poszedłem za nią. Zaczęła tańczyć sama poruszając się z gracją w rytm muzyki. Podszedłem i tańczyłem z nią. Tańczyłem chodź nie wiem jak długo to trwało. Nasze uchy były odważne chodź nie dotykaliśmy się, między nami było gorąco. W pewnym momencie odwróciła się w moją stronę opierając swe ręce o moją klatkę piersiową.
- Chcesz mnie poznać? – spytała. Pokiwałem głową na znak zgody. – To chodź ze mną jeśli się nie boisz – dodała. Szła w kierunku drzwi nie oglądając się za siebie. Poszedłem za nią, chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. Wyszła na zewnątrz a ja za nią. Szliśmy w ciszy, nie obejrzała się za siebie ani razu ale wiedziała że za nią idę. Zastanawiałem się gdzie mnie prowadzi. Po jakimś pół godzinnym spacerze dotarliśmy do pustej nie zamieszkanej ulicy. Z oddali słychać było odgłosy odpalanych silników jakichś niezwykłych maszyn. Zorientowałem się że właśnie tam idziemy. Było tam wielu ludzi. Najwidoczniej były to jakieś wyścigi, nielegalne wyścigi. Piękne motory i zabójcze maszyny. Zabójcze lecz wspaniałe, lśniły w blasku księżyca. Dziewczyna za którą przyszedłem, wsiadła na jedną z nich, która należała do wysokiego chłopaka z jasnymi włosami związanymi z tyłu w kitkę.  Spojrzał na nią i uśmiechną się porozumiewawczo. Oddal jej motor i odszedł na bok obserwując przebieg akcji. Wszystko toczyło się szybko. Wyścig rozpoczął się na jakiś określony znak którego nie zauważyłem. Postacie na motorach w tym tajemnicza dziewczyna ruszyły z niesamowitą prędkością zostawiając za sobą jedyni kurz i dym. Ludzie krzyczeli i wiwatowali. Pierwszy raz widziałem coś takiego. Dookoła czuć było wielkie podniecenie tym co się działo. Po skończonym wyścigu, zwycięska dziewczyna podeszła do mnie i powiedziała:
- Chciałeś mnie poznać? Jestem [t.i] a to co zobaczyłeś to tylko kawałek mojego stylu życia, więc albo daj się jemu ponieść albo stąd idź.
- Więc pokaż mi resztę twojego życia. – odpowiedziałem. Od tej chwili robiłem z nią to o czym kiedykolwiek nigdy nie śniłem. Umiałem już wcześniej jeździć na motorze, zanim ją poznałem ale to czego ona mnie nauczyła nie da si opisać w żaden sposób. Z dnia na dzień które z nią spędzałem byliśmy sobie coraz bliżsi. [T.i] mnie fascynowała, była szalona ale w pozytywny sposób, widziałem w niej cud świata, była niesamowita. Jeździłem z nią na wyścigi w których z czasem i ja zacząłem brać udział. O niej rozmawiałem z Harrym, który uważał że nie powinienem się z nią spotykać. Że ona przyniesie mi kłopoty lub wpadnę razem z nią w jakieś bagno. Nie obchodziło mnie to co on mówił. Według mnie niemiał racji. Próbował mnie od niej odciągnąć ale nie dałem sobie tego zrobić, [t.i] była dla mnie jak narkotyk, od którego człowiek się uzależnia.  [T.i] była jak heroina, człowiek uzależnia się od pierwszego zażycia, a potem potrzebuje jej coraz więcej, musiałem widzieć się z nią codziennie. Zakochałem się w niej. Dzisiaj była wyjątkowa noc. Nie mówiąc nic [t.i] ani nikomu innemu, postanowiłem wziąć udział w wyścigu który mógłby odmienić moje życie. I odmienił je na zawsze.

Włączcie sobie teraz tą nute
Oczami [t.i]:

Siedziałam w mieszkaniu, za oknem padał deszcz. Lou spóźniał się co mnie jak zwykle denerwowało. Moich uszu dobiegł dźwięk sms’a. Wzięłam telefon z blatu stołu i spojrzałam na ekran: „Gdzie jesteś? Lou daje popis! Bierze udział w  wyścigu Martineza - Tessa”. Że co? On kurwa nie ma o tym zielonego pojęcia. Wzięłam kluczyki do motoru z górnej półki nad zlewem i wybiegłam z domu zatrzaskując za sobą drzwi. Muszę go powstrzymać, on nie powinien w tym brać udziału, oni przecież mogą go zabić, w końcu Martinezowi o to poniekąd chodziło, chciał się pozbyć Lou kiedy ten odmówił mu współpracy. Ostrzegł mnie żebym nie wchodziła mu w drogę a może wszystko będzie dobrze. Jadą swoim ścigaczem rozpamiętywałam moją ostatnią rozmowę z Lou, nie podejrzewałam że mógłby wpaść na tak głupi pomysł. Przede mną był ostry zakręt, mokra nawierzchnia mogła spowodować że trafiłabym do rowu  zwolniłam więc nieco. Zakręcając zauważyłam przede mną jadący tir. Przybliżyłam się bardziej lewej krawędzi pasa, tak aby uniknąć zderzenia. Mimo iż ja dobrze wylądowałam poruszając się po śliskiej od deszczu drogi, tirem wstrząsnęło nagle, zarzucając cały tył tak że prze de mną zobaczyłam nagle przyczepę, kierującą się w moja stronę. Zakręciłam ostro aby uniknąć zdarzenia, jednak motor poślizgną się i wypadłam z biegu razem z nim. Był ciężki nie mogłam go podnieść. Usłyszałam huk i zobaczyłam przed sobą walącą się na mnie przyczepę tira. Poczułam ostry ból rozchodzący się po moim ciele z nie  wiarygodną prędkością i smak krwi w ustach. Ostatnimi oznakami mojego życia był zapach benzyny, która pewnie wylewał się nie daleko. Próbowałam się poruszyć ale już nie czułam żadnej kończyny mojego ciała. Nagle buchnęło gorąco a ja już nigdy więcej nic nie poczułam.

Oczami Lou:

Wszystko szło zgodnie z planem. [T.i] o niczym nie wiedziała i dobrze, nie powinno jej tu być. Spojrzałem na swój motor i ku zdziwieniu zobaczyłem że z baku wycieka mi benzyna. Próbowałem ją zatamować ale nic z tego. Musiała być gdzieś dziura. Usłyszałem za sobą podniesione głosy. Odwróciłem się z brudnymi rękoma.

- Musimy odwołać wyścig, nie daleko był wypadek, zbiera się policja, a nikt z nas nie chce przypału – powiedział główny pomysłodawca. Wycofaliśmy się wszyscy bo nie było innego wyjścia. W sumie to i dobrze nie mógłbym wziąć udziału z uszkodzoną maszyną. Zabrałem go na pakę vana, którym tu wcześniej dotarłem. Usiadłem za kierownicą i ruszyłem ku głównej drodze. Wszyscy też się zbierali i powoli odjeżdżali z naszej jamy, bo tak nazywaliśmy miejsce spotkań. Pomyślałem że pojadę teraz do [t.i]. Będzie wściekać jak zwykle za to że się spóźniłem i nie przyjechałem o umówionej porze, ale szybko jej przejdzie. Spojrzałem na zegarek było dopiero w pół do jedenastej wieczorem.  Jadąc widziałem co się stało, tir rozkraczył się przewalając w poprzek jezdni. Dookoła było pełno policji, straży pożarnej i kilka karetek pogotowia. Wysiadłem z auta aby zobaczyć z bliska co się stało. Wszędzie porozwalane były szczątki jakiegoś pojazdu, czuć było podpalaną benzynę. Spojrzałem na większy kawałek leżący nie daleko mnie i otwarłem szeroko usta. Była to tablica rejestracyjna ścigacza [t.i]. Rozpoznałbym te numery wszędzie, i nabazgrane nie zmywalnym flamastrem jej inicjały. Nie ma takiego drugiego. Numery rejestracyjne nigdy się nie powtarzają. Rozejrzałem się aby zobaczyć jakieś inne znaki, to nie mogła być ona, co ona tu robiła. Wyciągnąłem telefon z ręki, wystukałem jej numer telefon na klawiaturze i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Gdzieś nie daleko rozbrzmiał dźwięk dzwonka jej telefonu. Ratownicy odsunęli przyczepę tira, a moim oczom ukazał się widok jakiego nigdy nie zapomnę. Na mokrej od deszczu drodze wymieszana teraz była krew i spalona benzyna. Znajdowały się tam największe części rozwalonej maszyny. Ratownicy podnieśli motor, spod niego było widać zgniecione ciało [t.i]. Dziewczyna leżała  bez życia, wiedziałem to zanim któryś z pracowników pogotowia potwierdził to na głos bo nikt nie mógłby tego przeżyć. Jej włosy leżały rozwiane, ubrudzone krwią. Pobiegłem szybko w tamtym kierunku, nie zatrzymując się i zwracając uwagi na krzyki i nawoływania ludzi których nie znałem. Zatrzymałem się dopiero przy niej, twarz miała brudną od potu, dotknąłem jej nadgarstka aby sprawdzić puls lecz nie poczułem nic. Z moich oczu popłynęły słone łzy, których nie potrafiłem w żaden sposób powstrzymać. To przecież wszystko moja wina, pomyślałem. Uświadomiłem sobie co ona tu robiła, jechała na wyścig, chciała mnie powstrzymać. i poniekąd jej się to udało. Co ja głupi zrobiłem. Teraz ona nie żyje a ja chciałem... Objąłem jej martwe ciało i spojrzałem na nią po raz ostatni. Wstałem i odszedłem do samochodu. Nie zamierzałem jednak nim jechać. Ściągnąłem z przyczepy motor i wsiadłem na niego. Nie zastanawiając się nad niczym ruszyłem z miejsca wypadku tak szybko jak mogłem. Chciałem stamtąd uciec. Chciałem nie widzieć krwi, ani nie czuć zapachu smutku który ogarną tamto miejsce. Jechałem coraz to szybciej i szybciej. Ujrzałem przede mną dziurę w jezdni, chcąc ją ominąć motor wpadł w poślizg i wyrżnąłem razem z nim.Po moich plecha przeszedł nie wysłowiony ból. Chciałem się podnieść, gdy już resztkami sił zepchnąłem z siebie ciężar maszyny lecz nie wyczułem swoich nóg. Przeraziłem się nie na żarty. Spojrzałem na nie, nie wiedząc o co chodzi.Zobaczyłem, dwie nogi rozwalone, każda w  inną stronę, porzucone jak u szmacianej lalki. Ból w plecach ustąpił ale ja nadal nie mogłem nimi poruszać. Dookoła nie było żywej duszy, zacząłem wrzeszczeć wzywając pomoc i mając nadzieję że ktoś mnie może usłyszy. Po parunastu minutach ktoś jechał drogą, zatrzymał się i wezwał pogotowie.

Dwa miesiące później:

Nie potrafię sobie przebaczyć wydarzeń tamtej nocy. Wszystko co wtedy zrobiłem to moja wina, to że [t.i] nie żyje i to że ja straciłem władzę w nogach. Harry i reszta chłopaków próbowali mnie pocieszać, lecz diagnoza jest jednoznaczna już nigdy nie stanę na na nogi o własnych siłach - możliwościach. Przeszedłem kilka terapii, które nic mi ni pomogły. Wiem że jestem tylko dla wszystkich ciężarem, muszą mi pomagać nie bo umiem sam dać sobie rady w nowej sytuacji. W dodatku [t.i] którą kochałem najbardziej na świecie nie żyje, a ona była sensem mojego życia. Bez niej byłem pusty jak przebity balon. Zrozumiałem że już nie była narkotykiem a powietrzem potrzebnym do życia którego tak nagle mi zabrakło. Co ja sam mogę z tym zrobić? Odpowiedź jest tylko jedna. Wjechałem na tory wózkiem.
- Przepraszam, przepraszam Cię [t.i] za to co ci zrobiłem, ja już nie daję rady, przepraszam. - Wyszeptałem kierując swe słowa ku niebu. Po chwili poczułem silne uderzenie pociągu. Nie widziałem ani nie słyszałem już nic. Moja dusza odeszła z ciała, pozostawiając je zmasakrowane pod ciężarem pociągu.




Siemacie ludzie!
Po pierwsze przepraszam was za to że dodałam dopiero dzisiaj tego imagina.
Miałam to zrobić wczoraj ale internet mi się zjechał,
a potem nie miałam czasu no bo wiecie Sobota.
Nasz smutny tydzień się kończy, ale Wampris doda mimo to jeszcze jeden taki smutas.
Jak macie jakieś pytania to dawajcie na moim asku:
http://ask.fm/kasiula951023.