piątek, 31 stycznia 2014

Nowe miasto, nowa szkoła, nowa miłość.



Jutro po raz pierwszy idę do nowej szkoły. Denerwowałam się strasznie, ponieważ to nowe środowisko, uczniowie... . Tu wszystko jest inne, a co znaczy tu? Gdzie się przeprowadziłam? Jestem w Doncaster, ale czemu akurat tutaj i jak się tu znalazłam? Może zacznę od początku. Mam na imię Rose, a właściwie Rozalinda Bell i dmucham świeczki 24 grudnia, 16 lat. Matka i ojciec: Ana i William Bell. Tata pochodzi z Anglii, dokładnie z tego miasta. Znalazł tu bardzo dobrą posadę jako jakiś biznesmen. Mama pracowała jako nauczycielka aktorstwa, miała własny teatr dla młodzieży i trochę starszych, który jest teraz prowadzony przez jej psiapsiułę. Ja może nie jestem dobra aktorką, ale lubię śpiewać, tańczyć i grać na nerwach! Moi dziadkowie nie żyją i dlatego długi czas zastanawialiśmy się o tej przeprowadzce. A teraz jesteśmy.
Siedzę w pokoju.
Dobra dość tego bezmyślnego myślenia. Czas poznać ludzi. Weszłam do mojej garderoby i zaczęłam w niej szperać. Był słoneczny i gorący dzień. Postanowiłam założyć: biały podkoszulek z nadrukiem, getry we wzory, skórzaną kamizelkę, żółte conversy, bransoletkę, okulary, torbę i oczywiście telefon. Wzięłam jeszcze słuchawki i powiedziałam mamie, że wychodzę.
Włączyłam jakieś najnowsze hity i ruszyłam. Mijałam ludzi, których w ogóle nie znałam. Przechodziłam właśnie przez park i  zauważyłam, takie małe show dla przychodniów na scenie. Śpiewał zespół One Direction, tak sądzę.  Fajnie śpiewali, nie mogę zaprzeczyć, ale muszę już iść do domu.
Nagle wpadłam na jakąś dziewczynę.
- Przepraszam.
- Nie no, nie ma sprawy. Zaraz chwila ty jesteś Rose Bell?
- Tak to ja a o co chodzi?
- Nie przedstawiłam się. Jestem Lottie Tomlinson.
- To ty jesteś przewodniczącą?
- Tak ja. Na zdjęciu wglądałaś bardzo młodo, a tu taka nastolatka.
- No trochę fakt.

Faktycznie nie wyglądałam jak  16 - latka. Może to dlatego, że mam  pofarbowane włosy. Nawet nie wiecie jaka była afera. Koleżanka przefarbowała mi włosy na blond na wycieczce szkolnej. Ale wracając na ziemię. Umówiłam się z Lottie jutro przed szkołą. Zaproponowała, że mnie odprowadzi. Gdy zbliżałyśmy się do mojego domu, okazało się, że mieszkamy po sąsiedzku.
- No to do jutra przed domem - powiedziałam.
- Okay.
Weszłam do domu i zawołałam mamę. Nie było jej. Dziwne, ale tym lepiej dla mnie. Poszłam przebrać się w dresy i weszłam do salonu. Postanowiłam włączyć jakiś film. Jeszcze tylko lody czekoladowe i gotowe. Obejrzałam "Mój przyjaciel Hachiko". Bardzo wzruszający, polecam. 
Była już 24.30. Jak ten czas szybko płynie. Postanowiłam się umyć i iść spać. Przecież jutro trzeba ruszyć tyłek do szkoły. Jak powiedziałam tak zrobiłam.
/następnego dnia/
Obudziłam się o 8:00. Poszłam załatwić swoje poranne potrzeby i zeszłam do kuchni, gdzie czekała na mnie śniadanko i kartka, której treść była następująca:

Dzień dobry słoneczko! Jeśli to czytasz to pewnie już wstałaś. Zjedz śniadanie i idź na rozpoczęcie roku. Ja i tata jesteśmy na zebraniu w firmie. Wrócimy późno. Całusy:*
                                                                Mama
- No tak już wszystko jasne - pomyślałam. Pospiesznie zjadłam posiłek. Zaczęłam rozmyślać nad tym co ubiorę. Po półgodzinnym rozmyślaniu zdecydowałam się na czarną sukienkę przed kolano,  buty na obcasie o tym samym kolorze, różowy pasek i torebkę. Do tego jakieś dodatki. Było już coś koło 9:30. Szybko wzięłam torebkę i ruszyłam przed dom. Tam już czekała na mnie Lottie ubrana. Okazało się, że nie tylko ja będę miała buty na szpilce. Weszłyśmy do szkoły. Wszystkie pary oczu skierowały się na nas. To przez te buty - pomyślałam.
Na rozpoczęciu było bardzo nudno. Sprawy organizacyjne, przedstawienie pierwszaków i nowych uczniów, masakra.  Nasza wychowawczyni też do dupy. Taka jakaś nieogarnięta. 
Po szkole miałam przyjść do niej na piżama party. Mnie się ten pomysł podobał. Mama też się zgodziła.  
Czym prędzej weszłam do domu, zjadłam sobie co nie co. Właśnie brakuje mi czasem tym obiadków, ale nic nie mogę zrobić. Wykąpałam się trochę i rozmyślałam o jakichś duperelach. Zastanawiałam się co mam ubrać. Postanowiłam, że założę coś luźnego i padło na sportową, czerwoną sukienkę, sneakersy, bandanę i bransoletkę. Pomalowałam paznokcie na czerwono i zrobiłam kreskę eyelinerem. Nie pogrubiałam jej ze względu na to, że może będziemy się malować u Lottie. Do torby spakowałam rzeczy tj. śpiwór, piżama, ubranie na następny dzień itp.
Spojrzałam na szafkę, gdzie leżała moja komórka i słuchawki. Ciekawa jestem co my tam będziemy robić. Jeszcze tylko deskorolka, na wszelki wypadek. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę domu mojej koleżanki. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył mi... chłopak, który śpiewał wczoraj na scenie.
- O, cześć jestem Louis, brat Lottie - wyciągnął w moją stronę rękę.
- Miło mi , Rose - uścisnęłam ją.
- Wejdź.
- Dzięki, gdzie jest...
- Zaraz przyjdzie, jest w sklepie - wyprzedził moje pytanie.
- Aha - uśmiechnęłam się.
- Rozgość się.
Weszłam do salonu, w którym siedziało 4 chłopaków. O matko! Jakie ciacha! No, no, no ta to ma widoki - zaśmiałam się w myślach.
Gdy tylko mnie zauważyli, od razu się przedstawili. Było nieco niezręcznie, bo byłam sama w pośród tylu nastolatków albo mężczyzn. Loczek cały czas się na mnie patrzył. Wypytywali się o takie banalne i podstawowe rzeczy. Moim zbawieniem była Lottie.
- Cześć, przepraszam za spóźnienie, ale mam nadzieję, że się poznaliście, hmm?
- Pewnie - odpowiedziałam, kiedy byłyśmy na schodach. - Oni tu będą przez cały czas? - wypaliłam ni stąd ni z owąd.
- Niestety, będą nas pilnować. Ale nie wiem co moim rodzicom odwaliło, od kiedy to zostawia się nastolatki pod opieką napalonych nastolatków.
- Masz rację, zupełną.
- To co robimy? Idziemy na deskę?
- Oczywiście! - aż krzyknęłam.
Koleżanka musiała się przebrać, więc zeszłam na dół po cichutku, chciałam się dowiedzieć o czym gadają nasze przyzwoitki.
- Ale ta Rose jest seksowna - powiedział Harry.
- Uważaj, bo się zakochasz - odpowiedział Louis z miną taką jakby był zazdrosny.
- Za późno.
- Nie ładnie tak o mnie plotkować, nie sądzicie? - spytałam, a oni aż podskoczyli z wrażenia.
- Skąd wiesz, że akurat o tobie? - spytał nieśmiało Niall.
- A wiesz do czego służy taki narząd jak ucho? - pokiwał twierdząco głową.
- No to mamy jasność - uśmiechnęłam się do nich - Mają rozumowanie na poziomie 5-latka - wymamrotałam do siebie.
Wzdrygnęłam się jak poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- To co idziemy?
- No pewnie. Wyglądamy jak siostry - zaśmiałyśmy się, gdyż ubrała się tak samo jak ja tylko inne kolory.
- Tak - już chciałyśmy wyjść, ale Louis nas zatrzymał.
- A wy dokąd? - miał skrzyżowane ręce na klatce piersiowej.
- Na podryw - odparłam i pociągnęłam Lottie za rękę.
- CO?! - usłyszałam tylko.
~~oczami Harry'ego~~
Louis wyszedł za dziewczynami do holu. Stał tam i nagle usłyszałem CO?!.
- Co jest Lou?
- One poszły na podryw.
- Że jak?!
- Dalej ruszać tyłki, idziemy za nimi - za plecami usłyszałem Liama.
Szybko wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w stronę placu z rampami.
Kilka minut później już je widzieliśmy. Jeździły na deskach. Miały umiejętności muszę przyznać, a jak się poruszały. STOP!!! - krzyczałem w myślach - jesteś starszy, one nie są pełnoletnie.
~~oczami Rose~~
Widziałam chłopaków jak stoją z wściekłymi minami, ale cóż postanowiłam jeszcze trochę ich podenerwować. W końcu jesteśmy na podrywie, co nie? Spojrzałam na moją koleżankę, przekazałam jej mój plan, zgodziła się. Mój plan to taka zemsta za to, że jestem seksowna. Postanowiłam, że poproszę chłopaków o pomoc.
Podeszłyśmy do nich i poprosiłyśmy o przysługę, zgodzili się, choć zrobili to trochę, ze zdziwieniem.
Chciałam, żeby pocałowali nas namiętnie, a później wiali, gdzie pieprz rośnie. Wiedzieli już o których chłopaków chodzi. Więc czas zacząć. Pierwsza ja. Tom, bo tak miał na imię chłopak, złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Następnie oparł nas o murek i zaczął namiętnie całować.
 Teraz czas na psiapsiułę i Willa. Spoglądałam ukradkiem na chłopaków. Po prostu miny nie do opisania. Gotowało się w nich, a Louis to by prawie zawału dostał jak zobaczył swoją siorę.
Chłopacy ruszyli w naszą stronę, dobrze, że byli daleko od nas, bo Will i Tom nie mogliby uciec, a teraz już ich nie ma. Dostałyśmy małe kazanko, a teraz wracamy do domciu na dalszą część imprezy. Kiedy tylko wróciłyśmy dostałyśmy orymus.
- Przecież to mogli być jacyś zboczeńcy - śmiałam się wtedy w niebo głosy. Wiecie na pewno dlaczego, prawda? Swój monolog prowadził przez jakieś 30 minut? Może dłużej, w każdym bądź razie przestał. Liam zaproponował dla rozładowania napięcia pomiędzy nami karaoke. Wszyscy od razu się zgodziliśmy. Podzieliliśmy się na pary, ale nie jak chcieliśmy. Każdy losował karteczkę. Niall był z Zaynem, Harry z Lottie, Louis ze mną. Liaś postanowił sędziować. Trzy osoby usiadły w kręgu. Zakręciłam butelką i wypadło
na Zayna. Wstał z podłogi i ruszył wraz z Niallem wybrać piosenkę. Był jeden warunek nie mogli śpiewać swojej piosenki. Wybrali więc Olly Murs - "Heart skips a beat". Fajnie razem śpiewali. Muszę to przyznać. Po skończonym występie ukłonili się niczym baletnice. Hhahah. Powtórnie więc zakręciłam. Wypadło na Louisa. NO nie, ja to mam szczęście. Podeszłam do odtwarzacza i zaczęłam przeglądać piosenki.
- Mam nadzieję, że umiesz śpiewać - usłyszałam złośliwy głos Lou.
- Martw się o siebie. Może by tak...hmmm - zastanawiałam się.
- Gangnam Style?
- Pogięło cię? Rihanna - Stay.
- Czemu nie, ale słowa trochę mi się mylą.
- A od czego jest ten tekst na telewizorze?
- Bardzo śmieszne.
- A żebyś wiedział.
Zaczęliśmy śpiewać, nie było źle, wręcz wszyscy podziwiali mój głos. Dlaczego? Na to pytanie znam odpowiedzi. Został tylko Harry i Lottie, którzy zaśpiewali Olly'ego Mursa - Dear Darlin'. Tym to po prostu do stóp bym padła. Genialni są w duecie, ale widać było, że pan marchewa coś nie w humorze. Kiedy skończyliśmy wszyscy poszliśmy do swoich pokoi. Była przecież 24:00. Niby wcześnie, ale to kara. Wyjęłam z torby piżamę i ruszyłam do łazienki. Umyłam się, zęby, rozczesałam włosy i założyłam ubranko. Położyłam się do łóżka myśląc nad tym co się ze mną dzisiaj stało. Czuję tak jakby coś do...Louisa, ale on jest bratem mojej bff. Ona chyba ma na oku Harry'ego, ale on również jakby coś... . Hmmm...a może ja już świruje? 
Nagle usłyszałam jakieś dźwięki dochodzące zza drzwi i ktoś zapukał. Powiedziałam krótkie "proszę". Po czym zjawiła się sylwetka................Lou. 
- Mogę wejść? - spytał.
- Przecież już to zrobiłeś.
- Racja - uśmiechnął się
- Czego chcesz?
- Pogadać... Muszę coś wyznać, bo ja..ja..
- Ty co? - ponagliłam go.
-Zakochałem się - wydukał, poprzez łamiący się ze strachu  głos.
- Ah...  - westchnęłam - A kim jest ta wybranka i dlaczego przychodzisz z tym właśnie do mnie. Z tego co mi mówiła twoja siostra macie ze sobą bardzo dobry kontakt, a nasze relacje nie są zbyt dobre... - zasłonił mi buzię dłonią.
- Przestaniesz wreszcie gadać? - wziął rękę i zaczął zbliżać się niebezpiecznie do mego łoża i mojej twarzy. Poczułam jego usta na moich. Najpierw był to niewinny, niepewny całus, a później coś znacznie głębszego. Nie wiele myśląc odwzajemniłam pocałunek. Zdziwienie chłopaka było większe niż moje. Okręciłam nas. Usiadłam na niego okrakiem, nie przestawiając całować jego ust. Umililiśmy sobie jeszcze trochę czas, a potem oddaliśmy się krainie Morfeusza.
 
 Cześć!
Jak obiecałam wstawiłam nowy imagin jeszcze w styczniu. Mam nadzieję, że się podoba. Zdradzę wam sekret, pisałam go z dwa lata temu. Nie chciałam wiele zmieniać. Prosiłabym o szczerą opinię. 
Pozdrawiam Was serdecznie
Dreamer

środa, 22 stycznia 2014

Harry



Dzień jak co dzień. Trzeba wygramolić się wcześniej z łóżka i spieszyć się, żeby się nie spóźnić do szkoły. Akademia Sztuk Pięknych to już nie przedszkole. Trzeba się brać za naukę. Właśnie jestem w drodze. Pierwszy semestr, szkoda się spóźnić. Czujecie ten sarkazm? Pierwsze półrocze to nic takiego. To tylko teoria barwy, podstawy kompozycji, projektowanie wnętrz, a nawet wychowanie fizyczne czego w życiu bym się nie spodziewała. Dużo tego jest, poza tym, które wymieniłam z 10. Wróćmy jednak do rzeczywistości, choć cały czas w niej jesteśmy. Tego dnia do Akademii Sztuk Pięknych  ma przyjechać nowy nauczyciel od języka obcego, czyli w moim przypadku angielskiego. Kiedy tylko weszłam do budynku zauważyłam swoje przyjaciółki. Nie trudno ich nie zauważyć. Wszystkie mają włosy koloru niebieskiego. Idiotki po prostu, co miesiąc przypada inny kolor.

- Hej [t.i.], przyłączysz się? – zapytała jedna z nich.

- Pewnie – uśmiechnęłam się do nich. Gadały o nowym nauczycielu. Podobno jest bardzo przystojny. W pewnym momencie zadzwoniła dzwonek i musiałyśmy zwijać manatki i iść do klasy. Pierwsza lekcja to teoria barwy, najgorszy przedmiot, z najgorszym nauczycielem. Usiadłam do swojej ławki. Przyszedł Mr. Heriot i zaczął paplać. W podstawówce wydaje się to tak proste, a tu trzeba znać wszystkie regułki na pamięć, a one wciąż przybywają.

- A teraz panna Watson powie nam co to są barwy chromatyczne – spojrzałam na koleżankę, która siedziała za mną.

- Yyyyy… no to takie barwy…

- Może ja powiem - zgłosiła się na ochotnika. Na zgodę wykładowcy. – Barwy chromatyczne, inaczej barwy kolorowe to wszystkie kolory, w których można wyróżnić dominatę, choćby niewielką, jakiejś barwy.

- Dobrze, a ty Watson wstydź się.

Lekcja po lekcji i  tak do ostatniej. Weszłam do klasy i usiadłam w ostatniej ławce. Był to upragniony angielski. Nauczyciel spóźniał się już 15 minut. Wszyscy więc postanowiliśmy iść już do domu. Kiedy już nacisnęłam klamkę do klasy wpadł ten boski nauczyciel angielskiego. Był naprawdę przystojny. Te jego loki i dołeczki w policzkach… miód malina.

- A wy dokąd?

- Myśleliśmy, że nie będzie…

- To źle myśleliście. Nazywam się Harry Styles i będę uczył was angielskiego, jak i rysunku technicznego. Na moich lekcjach chcę widzieć choć trochę zaangażowania uczniów. To nie jest tak, że nauczyciel ma ciągle gadać, a wy tylko siedzieć. Troszkę punktualności się nie zaszkodzi, ale to działa w dwie strony – zaśmialiśmy się wszyscy. – No to chyba na tyle. Macie jakieś pytania? – rozejrzał się po klasie. – Nie? To zrealizujmy dzisiejszy temat. Otwórzcie książki na stronie 48 – tak oto mijały mi kolejne dni z utęsknieniem czekałam na kolejne lekcje języka angielskiego. Wpatrywałam się w Harry’ego. Nie byłam dobra z anglika, więc musiałam zostawać na zajęciach dodatkowych, co świadczyło o tym, że będę go częściej widywać. Po moim zapale do uczenia się języka obcego, moje psiapsiuły zaczęły coś podejrzewać. Jednak szybko rozwiałam ich podejrzenia tym, że mam chłopaka. Nie wspominałam Wam o tym? Nazywa się Ben. Jest bardzo uroczy i opiekuńczy, lecz obawiam się, że zdradza mnie. Ostatnio unika mnie, nie widujemy się tak często. On pije , pali i jeszcze na dodatek ćpa. Mówiłam mu, żeby przestał, ale nie słuchał. Wykańcza siebie i mnie przy okazji też. Dość już o nim, przecież chcecie poznać moją historię.

Zaczęło się od tego, że okłamałam przyjaciółki w sprawie Styles’a. Byłam w nim po uszy zakochana, a do Bena nie czułam już praktycznie nic. Ja jednak Harry’emu byłam całkiem obojętna. Na lekcjach traktował mnie jak każdego innego ucznia, a nawet gorzej. Nie tłumaczył mi zadań, wstawiał mi jedynki bez powodu…

Pewnego wieczoru wracałam od koleżanki. Szłam powoli ciemną ulicą. Gdzie nie gdzie świeciły lampy. Na dworze było dość zimno, ale nie przeszkadzało mi to. Musiałam przemyśleć to jak zerwać ze swoim chłopakiem. Nie miałam pojęcia jak zareaguje.  Postanowiłam wejść do niego po drodze. Jak powiedziałam tak zrobiłam. Zadzwoniłam do drzwi i… ujrzałam niską blondynkę w krótkiej koszuli lekko zakrywającej jej pośladki.

- Tak??? – spojrzała na mnie pytającym spojrzeniem.

- Yyyyy, no… jest może Ben? - zmierzyła mnie swoim bystrym wzrokiem od dołu do góry.

- Kochanie, jakaś dziewczyna do ciebie – zawołała w końcu. Z wnętrz mieszkanie wydostał się mój chłopak. Czujecie ten sarkazm?

- [t.i] co ty tu robisz?

- Wy się znacie? – spytała blondynka.

- Jestem jego dziewczyną.

- Nie, ja nią jestem, Ben??? – spojrzałyśmy zniecierpliwione na chłopaka.

- No, tak wyszło – powiedział zawstydzony.

- Tak wyszło???

- Nie denerwuj się kochanie – zwrócił się do mnie.

- Kochanie? Ty sobie ze mnie jaja robisz?! Zrobiłeś z nas dziwki. Jeszcze ci mało?! – wymierzyłam mu siarczystego w policzek, a „koleżanka” poszła w moje ślady i przywaliła mu tak, że prawie się przewrócił.

- Jesteśmy kwita – powiedziałyśmy razem, a ja dopowiedziałam jeszcze – Żegnaj baranie.

Wracając do domu zaczęłam się śmiać jak głupia. Ja chciałam z nim zerwać, a tymczasem on zdradził mnie i teraz jest bez dziewczyny. Nagle weszłam na ciemną wąską uliczkę. Po drugiej stronie o mur opierali się jacyś chłopacy. W pewnym momencie zauważyli mnie. Ja zaczęłam iść w stronę, skąd przyszłam, a oni szli za mną. Wystraszyłam się bardzo i biegłam jak szybko się dało. Dotarłam na starą halę, gdzie stały ringi bokserskie. Tamtych facetów zgubiłam, a teraz otacza mnie tłum kobiet. Na pewno odbywa się tu jakaś walka – pomyślałam. Niespodziewanie światło wskazało na mnie. Kobiety wypychały mnie w stronę ringu. Byłam oszołomiona tym wszystkim.  Wepchnęły mnie wręcz na wyznaczone pole.

- Z kim mamy przyjemność? – usłyszałam nagle znajomy mi głos, spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam mojego nauczyciela, Harry’ego Styles’a. – Tak, ale z tego co wiem, nie wpuszczamy tu dziewczyn bez karnetu – powiedział kiedy spostrzegł, że to ja.

- My chcemy walki, my chcemy walki… - te słowa wydobyły się z ust tłumu.

- Więc do dzieła – powiedziała jedna z jurorek, lecz ON chciał zaprzeczyć.

Po drugiej stronie stała dość masywna przeciwniczka. Styles patrzał na mnie ze wzruszeniem w oczach. Bał się o mnie, a ja nie wiedziałam co zrobić. Ona patrzała się na mnie jakby miała mnie zjeść  albo gorzej.  Patrzyłam się jej w oczy. Były całe przepełnione nienawiścią. Walka się zaczęła. Ruszyła w moją stronę. Popchnęła mnie i upadłam. Przed oczami zrobiło mi się ciemno. Zemdlałam.

Jestem  w jakimś starym opuszczonym miejscu. Myślałam, że ktoś mnie zawiezie do szpitala, a nie do jakiejś dziury. Podniosłam się na łokciach i pożałowałam tego.

- Ałć – syknęłam z bólu.

- Widzę, że się obudziłaś – usłyszałam głos, wokół było ciemno.

- Kim jesteś ?– spytałam niepewnie.

- No co ty nie poznajesz mnie? – spytał.

- Ben…- wyszeptałam cichuteńko, jakbym chciała kogoś obudzić.

- Czyli nie straciłaś pamięci, ale spać to ty potrafisz kobieto.

- Co ja tu robię? – powiedziałam tak samo cicho jak ostatnio.

- Powiedzmy, że należy ci się lanie za tą aferę. Karin już dostała za swoje. Nawet nie wiesz do czego jestem zdolny. Ona pożałowała, ale w porównaniu z tobą to będzie nic.

- A która godzina?

- A ciebie się zawsze żarty trzymają. 25 stycznia 2014r. godzina 17:00.

- Matko, spałam trzy dni.

- Skończ mi tu, bo to mają być tortury, a nie „Kocham cię mamo”.

- Nigdy nie lubiłeś swojej matki.

- Milcz – uderzył nie. – Słuchaj rób wszystko co ci powiem, a jak nie to pożegnaj się ze swoim nauczycielem tym Styles’em. Już wyciągnąłem od niego kupę kasy za ciebie. Jest bardzo wypłacalny.

- Nie zrobisz mu krzywdy.

Nagle do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn, którzy ciągnęli za sobą… Harry’ego.

- Matko, coś ty mu zrobił?

- Nic, zaraz się ocknie.

Czekałam minuty, kwadranse, godziny, dni, a on się nie ruszył. Umarł przeze mnie. Postanowiłam się zabić. Wzięłam butelkę, roztrzaskałam ją. Wzięłam kawałek szkła i zrobiłam nim głębokie rany na nadgarstkach. Położyłam się obok niego i powiedziałam:

- Idę do ciebie…

W pewnym momencie obudziła mnie światłość. Czyżbym nie umarła? – pomyślałam.

Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam mężczyznę siedzącego obok mnie. Miał smutny wyraz twarzy, worki pod oczami, jakby płakał wieczność. Kiedy tylko zauważył, że się obudziłam przytulił mnie do swojego torsu.

- Myślałem, że już się nie obudzisz.

- A ja myślałam, że umarłeś, znaczy pan umarł, więc zrobiłam sobie głębokie rany i położyłam się obok pana – on patrzał na mnie jak na idiotkę i się zaśmiał. – Oj, kochanie widzę, ze nieźle się uderzyłaś w tą głowę.

- Niby czemu?

- Ponieważ, wczoraj urodziłaś nam śliczną córeczkę, a tak właściwie, czemu nazwałaś mnie pan ? – dopiero teraz rozjaśniło mi się w głowie, to musiał być strasznie długi sen, a Akademię Sztuk Pięknych skończyłam z wyróżnieniem.

- Kobietą nie jesteś mój ty kochany nauczycielu…
 
 Witajcie!
Długo mnie nie było. Mam takie jedno postanowienie na ten miesiąc. 
A mianowicie napiszę jeszcze w tym miesiącu imagin.
Pozdrawiam Dreamer

piątek, 10 stycznia 2014

Zayn





Piszę od razu, że sceny 18+ nie będzie, ale ekscesy miłosne owszem!
Ostatnia lekcja, ostatni dzwonek i… ferie zimowe! Długo oczekiwana chwila nareszcie nadeszła. Ten czas był przeze mnie wyczekiwany od października, kiedy dowiedziałam się o obozie tenisowo – sportowym, który jest do Londynu! Kto nie zgłosiłby się od razu? Bez chwili namysłu moi rodzice podpisali zgodę. Pytałam nawet, dlaczego, ale oni wzruszyli tylko ramionami. Więc jutro o 8.10 mam samolot. Muszę jeszcze dopakować walizki i kupić coś do jedzenia. Wracając do domu pożegnałam się z przyjaciółmi i wręcz piorunem pognałam do domu. Przywitałam się z rodzicami, którzy mieli dzisiaj wolne. Zjadłam cieplutki obiadek odgrzany przez mamusię i poleciałam po schodach do swojej sypialni. W walizkach miałam już spakowane większość rzeczy. Na sam wierzch spakowałam piżamę, przybory toaletowe, obuwie zmienne i kilka piłeczek tenisowych. Nagle mama zawołała z dołu.
- Kochanie, ktoś do ciebie, – ale kto?
- Już idę – na dole czekał mój chłopak, z obojętnym wyrazem twarzy? – Arthur? Co ty tu robisz?
- Właściwie ułatwiłaś mi zadanie. Nie możemy się więcej spotykać. Zrywam z Tobą.
- O, nie! To ja zrywam z Tobą, cześć – otworzyłam drzwi, a on odwrócił się na pięcie i wyszedł. Przynajmniej jego miałam z głowy. Już dawno chciałam to zrobić.
- Ojejku, kochanie tak mi przykro – mama od razu zaczęła mnie ściskać.
- A mnie nie – powiedziałam i już znikłam do góry, zostawiając moją rodzicielkę z miną typu WTF?! Oczywiście w wersji dla dorosłych. Był już wieczór, więc postanowiłam się umyć i iść spać, w końcu jutro czeka mnie dzień pełen wrażeń i zawrotów głowy.
Rano obudził mnie tata. Jak sama bym się obudziła to na stówę samolot odleciałby. Zwlekłam się z łóżka i ruszyłam do toalety. Załatwiłam swoje potrzeby i poszłam się ubrać. Wybrałam zimowy zestaw, w końcu, w Ameryce jest zima. Zrobiłam mój codzienny makijaż i zeszłam na dół na śniadanie. Moim posiłkiem były grzanki z nutellą i truskawkami. Mama zrobiła mi też cappuccino. Stwierdziła, że trochę kofeiny mi nie zaszkodzi. W zupełności się z nią zgadzam, ale ten napój to samo mleko. Kiedy tylko zjadłam danie, poszłam założyć buty i kurtkę. Rodzice czekali już z bagażem w aucie. Pożegnałam się już z nimi wcześniej, gdyż nie chciałam robić scen przed odlotem. Na lotnisko zajechaliśmy w 15 minut. Dziwnym trafem nie było korków, albo to kierowca wybrał inną drogę. Na miejscu czekali już opiekunowie i uczestnicy wycieczki. Jeszcze raz ucałowałam rodziców i poszłam na odprawę…
Lot minął niesamowicie szybko, w końcu z Ameryki, dokładniej Rosewood, nie jest aż tak daleko do Londynu. Teraz siedzę i podziwiam pokój. Jak na obóz sportowy, wyglądało to raczej jak komnaty w pałacu. „Komnatę” tą dzieliłam z dziewczyną o imieniu Rose. Jest ogromną fanką zespołu…, jak mu tam było? One Drirection, Djeriecjon. Nie One Direction. Tak to ta nazwa. Szczerze? Nie słyszałam, wolę solowych artystów tj. Madonna, Rihanna, Zara Larsson. Nigdy jednak żaden piosenkarz czy piosenkarka nie stał się sensem mojego życia. Skupiam się na szkole, treningach, nauce języków, czyli w skrócie na tym, co ważne dla osiągnięcia najlepszych wyników. Znowu, jeśliby spojrzeć na typową nastolatkę, to ja jestem ta nienormalna…
Właśnie skończył się trening. Zaprzyjaźniłam się z Rose, jest bardzo miła i mamy wiele tematów do rozmowy. Nawet poznałam tych idiotów znad jej łóżka, którzy gapili się na mnie bez przerwy. Pomyśleć, że ja nie słyszałam o tych przebojowych chłopakach. Za mało wchodzę do Internetu. Muszę to robić częściej. Teraz jednak jestem zmęczona idę spać. Nawet kosmita nie wyciągnie mnie z łóżka. Karaluchy pod poduchy, dobranoc!
Przebudziłam się w nocy. Rose kręciła się po całym pokoju, nie mogłam zasnąć!
- Co ty wyprawiasz?
- Yyyy… . Szykuję się na imprezę, może chcesz iść ze mną i dziewczynami? – przez myśl przeszło mi, żeby spać dalej, lecz po chwili…
- IDĘ!!! – wrzasnęłam na prawie cały pokój.
- Nie wrzeszcz tak, nikt nie może nas usłyszeć – zachichotała lekko.
- Okay, okay…
- Na co czekasz, ubieraj się.
Wyskoczyłam z łóżka jak z procy. Pobiegłam do łazienki uczesać się i umalować. Następnie wygrzebałam z walizki sukienkę. Małą czarną. Do tego założyłam czarne wysokie szpilki, które zapakowałam mimo zakazów mojej mamy. Nie mówcie jej. Tak ubrana ruszyłam w towarzystwie dotąd nieznanych mi dziewcząt na imprezę…
         Kiedy tylko weszłam do środka od razu poczułam zapach alkoholu, dymu od papierosów i potu. Typowy klub. Czego ja się w końcu spodziewałam? Imienin u ciotki Ruzi? Trzeba rozkręcić towarzystwo. Moja przyjaciółka zajęła się alkoholem, a ja ruszyłam w stronę DJ’a. Poprosiłam go by puścił jakiś polonez, a później… . Nie tak szybko. Rozpędziłam się troszeczkę. Zacznijmy od wolnej piosenki. Muzyka zaczęła grać. Wszyscy wybałuszyli oczy, a moje towarzyszki spojrzały się na siebie z niedowierzającą miną. Zaprosiłam wszystkich do zabawy. Parkiet pękał w szwach. Ludzie nieźle się bawili. Nagle przyszedł czas na moją niespodziankę. Wskazałam dziewczyną, że mają przyjść na sceną, na której właśnie się znajdowałam. One nie chciały lecz publiczność popchnęła je do przodu. Kojarzycie film Zbuntowana księżniczka? Jeśli tak to tańczyłyśmy taniec jak Poppy, jeżeli jednak nie to polecam film. Wygłupiałyśmy się. Śmiałyśmy się wtedy jak głupie, a wszyscy inni z nami. Między wygłupami mnóstwo wypiłyśmy. W pewnym momencie przyszło mi na myśl, żeby zeskoczyć ze sceny, ale nie brutalnie. Podzieliłam się tą myślą z przyjaciółkami. Bez zastanowienia. Pobiegłam do tłumu i rzuciłam się na nich. Nawet nie wiecie jakie to przyjemne uczucie. Po prostu unosiłam się w obłokach. Nie zastanawiałam się czy to możliwe, byłam tam to wszystko. Nagle stanęłam na własnych, chwiejnych nogach przed wysokim chłopakiem. Miał ciemne włosy i czekoladowe włosy, a na rękach widniały tatuaże. Skrzywiłam się trochę. On jednak uśmiechnął się do mnie uroczo i spytał o imię. Byłam kompletnie pijana, nie pamiętam co odpowiedziałam.  Wiem tylko, że zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Sęk w tym, że mieszkam w hotelu i kiedy tylko tam dojechaliśmy, poczułam ogromną potrzebę pocałowania Zayna, bo tak się nazywał. Zbliżyłam swoją twarz do jego i gwałtownie wpiłam się w jego usta. On nie protestował i jeszcze bardziej pogłębiał nasze pocałunki. Usiadłam na niego okrakiem. Łatwo nie było, ponieważ jeszcze siedzieliśmy w aucie. Całowaliśmy się coraz zachłanniej. Podniecało mnie to. Czarnulek muskał palcami moje uda. Już nawet chciał podnieść moją sukienkę, ale zaprotestowałam. Zaciągnęłam go do pokoju hotelowego i tam skończyliśmy nasze ekscesy miłosne…
         Rano obudziłam się z wielkim bólem głowy i z Zayn’em w łóżku. Jak on się w ogóle tu znalazł?! Nic nie pamiętam, NIC, kompletna pustka. Nie musi to oznaczać, że z nim spałam, przecież mam na sobie piżamę. O cholera, jednak jestem naga. Przespałam się z nim. Chwila, chwila, która godzina? Spojrzałam na zegarek, gdzie widniała godz. 11.00. O nie!!! Za pół godziny mamy zbiórkę.
Nagle do pokoju zaczęły pukać organizatorki, a ja nie jestem ubrana, więc szybko założyłam jakąś starą bluzkę i próbowałam obudzić Zayn’a, co udało mi się w krótkim czasie. Na szczęście wlazł pod łóżko.
- Proszę – powiedziałam.
- Mamy prośbę, nie wychodźcie z pokoju. W ośrodku są jacyś chłopcy – i już ich nie było, a mnie zebrało się na taki śmiech,  myślałam że się przewrócę. Zapomniałam wam wspomnieć o tym, że obóz był tylko dla dziewczyn, a chłopacy byli tu nie dopuszczalni. Czarnulek wyszedł spod łóżka i zaczął się śmiać ze mnie.
- Z czego się śmiejesz? – zapytałam.
- Z ciebie, kochanie.
- Kochanie? Przespaliśmy się tylko raz, a ty mówisz do mnie kochanie?
- A co w tym dziwnego?
- No właściwie to nic.
- Spotkamy się jeszcze kiedyś?
- Jeśli zostanę koleżanką na jedną noc to zapomnij.
- Aha, czyli na tydzień wystarczy?
- Hahahaha, bardzo śmieszne, a teraz zmykaj.
- Wyganiasz mnie?
- Nie, ale jak dowiedzą się, że tu jesteś to będę miała przechlapane, ty z resztą też.
Chłopak posłusznie się ubrał i poprosił mnie o numer. Zastanawiałam się czy można się zakochać od pierwszego wejrzenia. Może to prawda, choć do tej pory byłam pewna, że nie można zakochać się tak od teraz, zaraz i hejo. Zayn złapał już za klamkę i chciał ją zapewne nadusić, ale odwrócił się czym prędzej. Podszedł bliżej mnie i wpił się w moje usta. Mój umysł szalał z radości?
- To jak kochanie? Powtórka z rozrywki? – ja tylko ponownie pocałowałam go…
         Niektórzy poznają swoją miłość na wakacjach i nazywają to „Summer love”, a ja mogę nazwać swoją przygodę jako „Winter love”. Poznałam go zimą, a teraz jesteśmy według wszystkich idealną parą. Właściwie też tak sądzę. Zayn jest idealny dla mnie, dla Directioners pewnie też. Myślałam, że jest jedną z tych rozkapryszonych gwiazdeczek. Jednak pozory mylą. Włąściwie, mam dla Was pytanie. Co Wy widzicie w One Direction?!;)



          


Witajcie Directioners!
Mam nadzieję, że zrozumiałyście mnie w tym ostatnim zdaniu? 
 Trochę, krótki wyszedł, ale jest. Jeszcze jedno pytanie ode mnie na dzisiaj: Z kim chciałybyście imagina? Serio mam mnóstwo pomysłów, ale przecież wy czytacie bloga najwięcej, więc proszę o odpowiedź. A tak w ogóle jak po przerwie od szkoły?
Pozdrawiam Dreamer