niedziela, 23 lutego 2014

Zayn

- Kochanie choć, bo się spóźnimy - usłyszałam krzyczącego chłopaka z dołu. 
- Już idę - odkrzyknęłam z góry i podążyłam za wskazówkami reżysera. Mianowicie powoli, subtelnie zeszłam na dół po długich, klasycznych schodach. Kroczyłam, kroczyłam i... potknęłam się. ZNOWU!!!
- Stop! - usłyszałam z ust poirytowanego już mężczyzny. Podszedł do mnie powoli i ujął krótko.
- Jeśli jeszcze raz potkniesz się to wylatujesz! Zrozumiano?!
- W końcu mi wyjdzie - powiedziałam cicho myśląc, że nie usłyszy.
- Obawiam  się, że nie - uśmiechnął się zwycięsko i ruszył w stronę kamer.
Więc od nowa zaczęłam schodzić. W pewnym momencie zatrzymałam się, już widziałam minę reżyserka. Zamiast ciągle iść, mogę zrobić coś innego. Usiadłam na balustradę schodową i zjechałam po niej na sam dół. Wpadłam w objęcia "narzeczonego" i...
- Zatrzymać kamerę. No, jestem zachwycony twoim pomysłem, haha. Macie to? Tak? Genialnie! - odwrócił się od nas, znaczy mnie i Zayn'a.
- Nie wiedziałem, ze z ciebie taka romantyczka.
- Zależy co masz na myśli mówiąc romantyczka - uśmiechnęłam się do niego. Na dzisiaj już koniec zabawy w aktorkę. Czekają mnie jeszcze popołudniowe zajęcia w szkole. Nie zakwalifikowałam się na studia dzienne, więc muszę chodzić na zaoczne. Zebrałam biegiem wszystkie rzeczy należące do mnie i pędem ruszyłam do budynku, w którym miały odbyć się lekcje. Byłam już za bardzo spóźniona. Mogli nie wpuścić mnie do sali. Po cichutku weszłam do pomieszczenia i zamiast wykładowcy i studentów ujrzałam sprzątaczkę. Podeszłam do niej i powiedziałam:
- Przepraszam, czy nie powinny odbywać się tu zajęcia?
- Właśnie się skończyły, panienko.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do kobiety.
- Nie ma za co.
No tak wszystko jasne. Godzina była przełożona ze względu na nieobecność jednego z profesorów. Nie miałam co z sobą zrobić, więc poszłam do domu. 
***
Kiedy tylko weszłam do salonu, rzuciłam się na kanapę i włączyłam telewizor. W między czasie zdążyłam zrobić sobie herbatę i wykąpać się. Założyłam moją ulubioną piżamę. Powoli popijając herbatkę, usłyszałam dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, ale otworzyłam drzwi i ujrzałam nieziemskiego bruneta o czekoladowych tęczówkach.
- Zayn? Co ty tu robisz?
- Zapomniałaś czegoś - podał mi owy przedmiot, którym okazała się być moja MP3. 
- Dziękuję, może wejdziesz na chwilkę?
- Czemu nie, ale innym razem.
- To może mogę ci się jakoś odwdzięczyć - rzuciłam bez zastanowienia.
- Właściwie to możesz - spojrzałam w jego tęczówki, widziałam w nich blask. - Jutro o 19.00, przyjadę po ciebie.
- Randka? - spytałam.
- Ta.. nii, czyli jednak tak - spoglądał na ruchy mojej głowy.
- Tylko się nie spóźnij! - wypchnęłam go wręcz z mieszkania.
- Masz to jak w banku - zatrzasnęłam drewniany prostokąt i zakluczyłam go. Po tak długim i męczącym dniu trzeba odpocząć. Zgasiłam światła, telewizor i wpadłam w objęcia Morfeusza.
***
Rano obudziły mnie pierwsze promyki słońca, o które tak trudno w Londynie. Leniwie przetarłam oczy. Powoli podniosłam się do postawy siedzącej. Otworzyłam oczy, choć nie było im się łatwo przyzwyczaić do światła słonecznego. Spojrzałam na lewo później w prawo. Wszystko było na miejscu, oprócz jednej rzeczy - kalendarza. Nagle jak oparzona wyskoczyłam z łóżka sprawdzając, która jest godzina.Była 9.00. Najwyższy czas na zakupy. Przecież musiałam kupić jakąś kieckę na dziś wieczór. Poszłam do toalety, załatwiłam swoje potrzeby, ubrałam się, zjadłam śniadanie i ruszyłam w drogę. Centrum handlowe znajduje się bardzo blisko od mojego miejsca zamieszkania. Kiedy tylko przekroczyłam próg budynku, skierowałam się do Zary. Podobno miała tam być nowa kolekcja sukienek. Po przeszukaniu każdego kąta, udało mi się wybrać dwie odjazdowe sukienki. Poszłam do przymierzalni i chwilę później wyszłam z niej z wielkim uśmiechem. Nie chciałam wybierać, więc kupiłam obydwie. Pierwsza, którą postanowiłam założyć na randkę była cała czarna, rozkloszowana z rękawem 3/4 sięgająca mi do połowy ud. Druga - dresowa, szara, raczej nie na takie okazje, ale i tak nie mogłam się zdecydować. Z szerokim uśmiechem właśnie wychodziłam z centrum, kiedy ujrzałam... Zayn'a z jakąś pustą blondyną, całujących się. Coś w tym momencie we mnie pękło. Szybkim krokiem podeszłam do nich, oderwałam lalunię od chłopaka i przywaliłam jej. Tak nie przesłyszeliście się JEJ! Ona zwijała się z bólu na chodniku, a niespodziewanie zza zakrętu wyłoniła się policja. Zatrzymała się. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie chciałam, żeby mnie aresztowano za pobicie. Ku mojemu zdziwieniu policjanci zabrali do wozu JĄ, a nie mnie. Pogratulowali mi jeszcze. Byłam kompletnie zdezorientowana. 
- [t.i.] choć do domu, wszystko Ci wyjaśnię - usłyszałam cichy głos Zayn'a. Nie stawiając oporu poszłam z nim.
Kiedy byliśmy w domu:
- Powiesz mi, dlaczego...?
- Zabrali ją? Słuchaj, nie jestem wobec ciebie do końca szczery. Chciałem ci wszystko wyjaśnić. Ona w przeszłości była przestępcą, byłem w jej gangu.Kiedyś złapali mnie, a ja ją wsypałem.
- Byłeś...?
- Tak. Pomagałem w złapaniu jej. Mam nadzieję, że mi wybaczysz?
- Muszę się zastanowić.
- Dobrze. A tak w ogóle masz mocny prawy sierpowy.
- No raczej, a randka nadal aktualna?
- Na raczej - wstałam, kiedy usłyszałam jego odpowiedź i ruszyłam do góry, a przebrać się.
- A ty gdzie?
- Przebrać się.
***
RZECZYWISTOŚĆ

- I jak było na waszej pierwszej randce? - spytała moja córka, Lindsay.
- Wbrew moim pozorom bardzo romantycznie i spontanicznie. Nie było sztywno, jak to czasami bywa.
- A była udana?
- Na 100% była udana.  
Skończyłam opowiadać swoim dzieciom, dodam, że już dorosłym, jak poznałam swojego męża - Zayn'a. 
- Też byłaś aktorką, tak jak ja? - spytała nagle Lindsay.
- A myślałaś, że po listonoszu takie zdolności odziedziczyłaś. Chociaż kto, wie?
- Słyszałem! 

k
Cześć!
Troszkę upłynęło od ostatniego imagina, ale jest kolejny.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba?
Następny przewiduję z Niall'em.
Pozdrawiam Dreamer
 


czwartek, 13 lutego 2014

Louis



Swipes, Six Step, Baby Freeze, Indian Step  i nareszcie koniec. Skończyłam po dwu - godzinnym treningu. W końcu breakdance nie jest rzeczą prostą. Podeszłam do swojej szafki w przebieralni. Wyjęłam swoją torbę z książkami i ze strojem na tańce. Przebrałam się i ruszyłam na kolejne lekcje.

Po szkole byłam wykończona . Padłam nieżywa już na łóżku. Zaczęłam snuć swoje plany na przyszłość. Chciałam skończyć liceum o tematyce matematyczno - architektonicznej, później być na ASP, czyli Akademia Sztuk Pięknych. Następnie znaleźć dobrą, pracę, mieć męża, dzieci, ale to dopiero za dobrych parę lat. Nagle poczułam jak coś, właściwie telefon wibruje mi w kieszeni. Wyciągnęłam stamtąd urządzenie, Debby. Ciekawe, czego może chcieć.

- Yes? 

- Hay [ t.i. ] What do you think about party tonight?

- It’s not a good idea.

- [ t.i. ], please.

- Okay, okay.

- Thanks. See you later in Holy’s house.

- Bye.

Zaczęłam przeglądać sukienki w garderobie. Żółta, zielona, czerwona, pudrowa, niebieska… czarna. To jest to. Ta czerń idealnie pasowała do mojego nastroju dzisiaj. Sukienka była bardzo krótka, wyzywająca. Dobrałam jeszcze kilka złoto – czarnych dodatków i czarne wysokie szpilki. Upięłam sobie włosy i nałożyłam mocny makijaż. Spojrzałam na zegarek 19.30. Mogę już iść. Tak musiałam ruszyć swe cztery litery i iść na piechotę. Byłam już tam w ciągu 10 min. Za to nogi bolały mnie niemiłosiernie. Przywitałem się z Holy i kumplami ze szkoły. Kanapa w rogu salonu była zbawieniem dla mnie, ale była już zajęta. Przez chłopaka o nieziemsko niebieskich oczach i w spodnich 7/8?! ” Już cię uwielbiam! ” – Pomyślałam, lecz nie wiedziałam co zrobić z tym fantem. W końcu postanowiłam usiąść koło niego.

- Hej mogą usiąść? – spytałam nieśmiało.

- Pewnie – uśmiechnął się do mnie. Od razu zrobiło mi się gorąco. Chwilę później już swobodnie rozmawialiśmy. Właściwie o niczym, ale zawsze coś. Wlaliśmy w siebie sporą dawkę alkoholu. Powoli nie zdawałam sobie sprawy, gdzie jestem, co się ze mną dzieje.  W pewnym momencie powiedziałam Louis’owi, bo tak właśnie nazywał się owy chłopak, że chcę się przejechać szybkim samochodem. On tylko zaśmiał się i chwycił mnie mocno za nadgarstek, jakby bał się, że mu ucieknę.

Nigdy nie zastanawiałam się jak to jest wsiąść za kierownicę pod wpływem alkoholu, lecz tego wieczoru się przekonałam.

Wsiedliśmy do pierwszego lepszego wozu i ruszyliśmy z piskiem opon. Jechaliśmy tak szybko, że nie widziałam przechodniów na ulicy. O ile takowi byli, oczywiście. Przemieszczaliśmy się coraz szybciej w stronę Dover, czyli w kierunku  południowo – wschodnim od Londynu…

***

Nagle wzdrygnęłam się. Otworzyłam leniwie oczy i ujrzałam… nie swój pokój. Strasznie bolała mnie głowa, czego można się spodziewać po tak dużej dawce alkoholu, którym w siebie wczoraj wlałam. Zastanawiałam się gdzie jestem. Podniosłam się do postawy siedzącej i dopiero wtedy skojarzyłam fakt, że jestem prawie naga. Tak prawie, ponieważ miałam na sobie skąpą bieliznę. Jeszcze raz przewertowałam wszystko w pokoju, jak i w głowie.
Była godzina około 12.00. Zazwyczaj w tym czasie jestem w drodze na trening tańca. Właśnie GENERALNA PRÓBA!!! W mózgu zapaliła mi się czerwona lampeczka. Czym prędzej wyskoczyłam z łóżka. Wzięłam rzeczy z krzesła i ubrałam się w nie. Powoli zeszłam na dół. Słychać było krzyki chłopaków. Nie chciałam im psuć poranka, więc wzięłam szpilki i wyszłam tak po prostu z „ich” domu. Złapałam taksówkę i czym prędzej ruszyłam w stronę domu. Na miejscu zrobiłam sobie kanapkę, przebrałam się i wzięłam torbę z potrzebnymi mi rzeczami i piorunem pognałam na zajęcia.

Na trening oczywiście wleciałam na ostatnią chwilę. Instruktor był wręcz wściekły na mnie, ale szybko mu minęło i pozwolił mi tańczyć. Do moich uszu dobiegł dźwięk muzyki, którą znałam na pamięć. Zaczęłam tańczyć dobrze znane mi kroki. Wszystko robione na luzie, bez spięcia emocjonalnego. Lecz w pewnym momencie przyszedł czas na wyniki.

- Drodzy państwo miejsce trzecie zajmuje… - wiedziała, że jeśli teraz nie wyczyta mojego nazwiska, to mogę się już pakować. – zajmuje… Mary Gonzales – kariera zawodowca legła w gruzach. Zaczęłam wkładać do torby wodę, telefon…

- Drugie miejsce dla Katy Maddy.

- Oraz dwa pierwsze  miejsca dla Megan Knightly i [t.i.] [t.n.] – What??? To niemożliwe. Musieli się pomylić. Niedowierzałam własnym uszom. Każda osoba na tej sali zaczęła mi gratulować, a ja byłam w szoku. Musiałam podejść do trenera po „wygraną”. Zrobiłam to na naprawdę miękkich nogach. Weszłam do gabinetu, gdzie czekali już na mnie Megan i owy mężczyzna.

- Siadaj proszę – zwrócił się do mnie, a ja wypełniłam jego polecenie. – Przejdźmy do rzeczy. Zatańczycie na koncercie sławnego boysbandu i dostaniecie wynagrodzenie. Musicie się zgłosić jutro o 10.00 do tej wytwórni płytowej – podał nam wizytówki. – Co mogę Wam powiedzieć. Obydwie byłyście najlepsze, nie mogliśmy się zdecydować,  zadzwoniliśmy tam i akurat potrzebowali dwóch tancerek. Gratuluje i widzimy się jutro, punktualnie – spojrzał się na mnie.

- Dziękujemy, do widzenia – powiedziałyśmy wspólnie. Wyszłam zadowolona z pomieszczenia, podobnie jak Meg. Pożegnałam się z dziewczyną i ruszyłam w stronę domu. Byłam strasznie zmęczona. Kiedy tylko przekroczyłam próg domu powitał mnie zapach domowego obiadku mojej mamy. Słysząc, że wróciłam do mieszkania, moja rodzicielka powitała mnie z ogromnym uśmiechem.

- Witaj moja zdolna córeczko.

- Cześć mamo.

- Słyszałam, że wygrałaś! Gratuluje! Pewnie jesteś zmęczona, a ja ci tu ględzę. Choć zjesz obiad i możesz iść się położyć. Jutro czeka cię dzień pełen wrażeń.

- Tak, sądzę, że tak – uśmiechnęłam się lekko w jej stronę i poszłam do kuchni.

***

Kolejny dzień pełen wrażeń i emocji. Ciekawa jestem tylko jaki to boysband. Może jacyś starzy zgredzi? A może jakieś dzieciaki? Nie wiem, ale jestem pewna czego chcę ja. W skrócie mówiąc chcę mieć z tańca dużo frajdy i zabawy. Właśnie jestem w drodze do wytwórni. To nawet blisko od mojego domu. 15 minut drogi i jestem na miejscu. Weszłam przez szklane drzwi w głąb holu. Podeszłam do szczupłej brunetki, która wyglądała jak sekretarka i spytałam ją gdzie mam się udać. Wskazała mi drogę, a w tym samym czasie dotarła Megan.

- Ale się cieszę! – powiedziała, a właściwie wykrzyczała swoim piskliwym głosikiem.

- Ja też – przytaknęłam jej z trochę mniejszym entuzjazmem.  Podeszłyśmy do wyznaczonego nam miejsca i osób.  Plan był prosty. Mamy zatańczyć na jednym z koncertów zespołu i zgarniemy niezłą kasę. Mnie pasuje. 16.01 o godzinie 17.00 na O2 Arena w Londynie.

*16.01 godz.14.00

Chyba czas się szykować, co nie? Muszę się tam dostać wcześniej, dużo wcześniej. Założyłam na siebie zestaw przygotowany jeszcze wczoraj w skrócie czarne rurki z dziurami, czarny t-shirt z nadrukiem River Island, do tego czarne trampki za kostkę i mocny ciemny makijaż. A to wszystko na wymagania zespołu. Bo musimy do nich pasować, czy coś. Po godzinie byłam już gotowa. Wsiadłam do pierwszego lepszego metra i ruszyłam w drogę. Każde metro zatrzymywało się koło O2 Arena, więc nie miałam problemu. Weszłam tylnimi drzwiami za okazaniem wejściówki. Wszyscy okazali się być bardzo mili, poza gwiazdeczkami, które grymasiły cały czas. Wkurzali mnie powoli.

 Tym razem Megan przyszła wcześniej ode mnie.

- Ale się cieszę! – powiedziała.

- A ty ich w ogóle słyszałaś. Jacyś zboczeńcy.

- Nie gadaj. Są zajebiści.

- Yhym – nie miałam siły się z nią kłócić. Była nimi zauroczona. Nadszedł nasz czas na fryzury, poprawkę makijażu i w ogóle. Koncert już się zaczął, a my będziemy jego „deserem”. Fryzjerka spięła mi włosy w niechlujny koczek, a koleżance pokręciła loczki  i spryskała je chyba całą butelką lakieru. Mnie założyły czerwoną bandamkę, a Meg  czapkę krasnal z napisem swag.

W końcu przyszedł ten czas w którym miałyśmy być główną atrakcją. Chłopcy zaczęli śpiewać nieznaną mi piosenkę, a my zjechały do nich na scenę. Chyba każda dziewczyna chciałaby być na naszym miejscu. Chłopcy spojrzeli na nas i ujrzałam go. Chłopaka, którego poznałam na imprezie. A teraz coraz bardziej przypomina mi mojego chłopaka, który wyjechał, zostawił mnie dla kariery. Byłam w szoku nie mniejszym niż on. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi. Tańczyłam swoje, a on śpiewał swoje.

***

Po skończonym koncercie szybko wyszłam za kulisy i jak najprędzej skierowałam się ku wyjściu. Już miałam otworzyć drzwi, gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i ujrzałam twarz Louisa.

- [t.i.] ja przepraszam. Byłem młody, głupi i …

- Lou nie mam nic do ciebie. Było minęło, a teraz spieszę się cześć – odwróciłam się na pięcie i wyszłam na świeże powietrze. Przebiegłam przez ulicę i poczułam szarpnięcie.

Mój były chłopak przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta. Dawna miłość nie rdzewieje, jak to mówią. Tak jest i w naszym przypadku.
- Nie pozwolę Ci kolejny raz odejść.
l

Witajcie!
Nawet nie wiecie jak długo pisałam tego imagina.
Co do waszych pytań o mojego poprzedniego imagina. 
Nie przewiduję następnej części, chyba że coś przyjdzie mi do głowy.
Wtedy będziecie pierwsze;)
Pozdrawiam Dreamer 

poniedziałek, 3 lutego 2014

Louis (kontynuacja)

 kontynuacja tego imagina xd


~pół roku później~

-Oj daj spokój Emma! - Powiedziałam do koleżanki przez telefon.
- No ale to prawda! - Krzyknęła blondynka do telefonu. Już chciałam jej  coś odpowiedzieć lecz usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Wiesz ja kochana pogadamy później, ktoś się dobija papa. - Nawet nie czekałam na odpowiedź dziewczyny tylko się rozłączyłam. Podniosłam się na łokciach i zaczęłam iść w stronę drzwi frontowych. Stanęłam przed lustrem i poprawiłam nieco włosy i otworzyłam drzwi. To co zobaczyłam a raczej kogo zaskoczyło mnie ogromnie.
- Czego chcesz? Twoja żonka wyjechała i nie masz się z kim bzykać? Nie dzięki. - Syknęłam i już miałam zamknąć drzwi gdy uniemożliwił mi to swoją ręka.
- Nie! Chce porozmawiać. - Powiedział patrząc mi w oczy. Wygląda na zmartwionego. Kurdę! Dziewczyno ogarnij się!
- Zdaje mi się ale nie mamy o czym. - Powiedziałam najostrzej jak mogłam.
- Mamy (t.i.). Kocham Cię i zrozumiałem to dopiero niedawno. Proszę daj mi szansę. - Powiedział z skruchą.
- Pff..... I co ty sobie myślisz? Przychodzisz do mnie po pół roku po tym wszystkim co mi zrobiłeś przyjdziesz i powiesz parę miłych słówek i ja rzucę się tobie w ramiona? - Prychnęłam złośliwie.
- Nie ale proszę zrozum ja zrozumiałem swój błąd i chce go naprawić bo wiem jak to boli. - Powiedział smutno.
- To super fajnie, że zrozumiałeś swój błąd ale ja już się pozbierałam i proszę nie psuj tego. - Powiedziałam twardo.
- Do mnie wszystko dotarło, zachowałem się jak buc. Ale proszę daj mi szanse, zamieszkajmy razem. Ja żałuję, naprawdę chce być z tobą. - Klęknął przede mną i złapał mnie za rękę. - Proszę daj mi szansę, zmieniłem się. Zrobię wszystko by naprawić błąd, mój. Bo to wszystko moja wina i tylko moja.
- No z tym to się akurat z tobą zgodzę. Wiec jak się już wrednej sprawie zgodziliśmy ze sobą to na tym możemy skończyć. Pa Louis. - Nie zdążył nic powiedzieć bo zamknęłam a raczej zatrzasnęłam drzwi przed jego nosem. Odwróciłam się i szybkim krokiem ruszyłam w stronę salonu, gdzie opadłam na kanapę. Co on sobie myśli, że od razu, przyjdzie powie parę słówek i będzie po krzyku? Jeśli tak to się grubo myli. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie i chwyciłam w ręce koc i pilot do telewizora. Przykryłam się szczelnie puchatym materiałem i włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach.

Denerwujący dźwięk dotarł do moich uszu. Otworzyłam powoli oczy i znów dobiegł mnie ten przeraźliwy dźwięk.
- Dzwonek do drzwi. - Powiedziałam sama do siebie i dopiero zorientowałam  się, że leże na kanapie w salonie przy włączonym telewizorze. Podniosłam się na równe nogi i znów w domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Już idę! - Krzyknęłam z nadzieją, że osoba stojąca za nimi mnie usłyszy. Przeszłam przez przedpokój i poprawiając sobie włosy w lustrze otworzyłam drzwi.
- Dzień Dobry, pani (nazwisko)?
- Tak to ja, a o co chodzi?
- Mam dla pani przesyłkę. - Powiedział najprawdopodobniej kurier. Z torby wyciągnął małe pudełeczko, które mi podał. - Oto ona i proszę mi jeszcze pokwitować. - Powiedział, podając mi kartkę, którą muszę podpisać. Szybko chwyciłam długopis i machnęłam swój podpis.
- Dziękuję i życzę miłego dnia. - Uśmiechnął się i odszedł. Szybko zamknęłam drzwi i udałam się do salonu by otworzyć paczuszkę. Szybko odwinęłam szary papier który był owinięty. W środku znajdowało się przepiękne turkusowe pudełeczko. Otworzyłam jego wieczko a w środku jego znajduję się biały miś. Wyciągnęłam go z pudełeczka i na sam jego widok na moje usta wtargnął na moje usta. Nagle w moje oczy rzuciła się karteczka przyczepiona do misia. Chwyciłam ją w ręce skrawek papieru.


Mam nadzieję, że podoba Ci się prezent.
Proszę spotkajmy się dzisiaj w kawiarni
naprzeciwko tego klubu co się spotkaliśmy.
Dziś o 16:00.

Twój Louis xx.

Otworzyłam szerzej oczy i przeczytałam jeszcze raz pochyłe literki. Po co on się spotkać? Nagle znów ktoś zadzwonił do drzwi. Odłożyłam trzymającą w dłoni kartkę i wstałam z miejsca i udałam się w stronę frontowych drzwi. Bez słowa otworzyłam drzwi i zobaczyłam wysokiego mężczyznę trzymającego bukiet białych róż.
- Dzień dobry. Czy to pani (nazwisko)? - Spytał uprzejmie.
- Tak to ja. - Powiedziałam, domyślając się o co chodzi.
- To dla pani. - Powiedział wciskając mi wręcz do rąk bukiet. - Proszę tylko tu pokwitować i już mnie nie ma. - Powiedział z uśmiechem a ja na ślepo chwyciłam długopis i machnęłam jakiś krzywy podpis. Jedynym o czym teraz myślałam to jaka jest treść karteczki którą wypatrzyłam między kwiatkami.
- Dziękuję, miłego dnia pani życzę. - Powiedział mężczyzna.
- Dziękuję i nawzajem. - Uśmiechnęłam się, zamknęłam drzwi i udałam się do salonu zaciągając się zapachem kwiatów. Odłożyłam je na stole i chwyciłam w ręce kartkę.

Pewnie się zastanawiasz dlaczego
chce się z tobą spotkać ale proszę zgódź się
o nic więcej nie proszę o jedno spotkanie.

Błagam przemyśl to.

Lou <3

Odłożyłam kartkę i wstałam by nalać wody do wazonu. Gdy znów usłyszałam dzwonek. Zrezygnowana podeszłam do drzwi i nie patrząc kto za mini stoi powiedziałam.
- Tak to ja.
- Dzień dobry czy mogła by mi pani pożyczyć pół kilo mąki bo robię ciasto i mi zabrakło? - Usłyszałam głos sąsiadki.
- Co? - Spytałam nie przytomna gdyż byłam przekonana na przyjście kolejnego kuriera z przesyłką dla mnie. Po chwili ocknęłam się jednak. - Mąka tak już idę.

~*~

- Po co ja się zgodziłam tu przyjść? - Spytałam siebie w duchu. Popatrzyłam na wielki czerwony szyld. "Drzwi do przeznaczenia?" Dlaczego wybrał akurat to miejsce? No cóż jak już tu przyszłam to wejdę. Ruszyłam przed siebie i w zaledwie kilka sekund stałam przed drzwiami lokalu. Wzięłam głęboki oddech i pchnęłam drzwi, wchodząc do środka. W ciągu zaledwie trzech sekund ogarnęłam wzrokiem cały lokal. Jest przytulny. Miła atmosfera i ciepłe wnętrze. -Na pewno mają dużą ilość gości. - To jedyne co mi przyszło w tym momencie do głowy. Otrząsnęłam się i zaczęłam wodzić wzrokiem po gościach, gdy zauważyłam w rogu pomieszczenia Louis'a patrzącego się bez skrupułów w moją osobę. Wzięłam ostatni oddech i zaczęłam iść w jego kierunku. - A z resztą dlaczego się denerwuję przecież to on chciał się spotkać nie ja, więc ogarnij się dziewczyno!
- Cześć. - Powiedziałam siadając na przeciwko niego.
- Witaj (t.i.). - Powiedział z uśmiechem. - Dziękuję, że przyszłaś, już myślałem, że....
- Do rzeczy proszę...
- Więc tak.... - Wziął głęboki oddech i z impetem wypuścił powietrze. - (t.i.) chciałbym Cię na samym początku z całego serca przeprosić. To co Ci zrobiłem było głupie i żałosne. Zachowałem się jak ostatni kretyn i dupek. Nie powiem na początku było mi to obojętne ale doszło do mnie jaką ja okropną rzecz zrobiłem dopóki ktoś mnie tak okropnie nie potraktował. Chciałbym, byś przyjęła moje przeprosiny i dała mi jeszcze szansę bym mógł naprawić to co zrobiłem źle, a zrobiłem i na prawdę żałuję. - Powiedział a w jego oczach można było zobaczyć łzy a w głosie usłyszeć smutek i żal. Nie do wiary. Nie mogę uwierzyć, że ten co zaledwie pół roku temu potraktował mnie jak zwykłą dziwkę, której numer telefonu jest napisany w męskich kiblach największych klubów nocnych. Będzie mnie przepraszał i będzie chciał ode mnie szanse na poprawę.
Powoli w głowie analizowałam jego słowa. "Dopóki ktoś mnie tak okropnie nie potraktował" - Za raz co?
- Louis co ty powiedziałeś? Kto Cię źle potraktował? - Zapytała, zszokowana a on znów nabrał powietrza.
- Pamiętasz jak Ci wspominałem, że moja partnerka, heh...była partnerka była w ciąży? - Spytał a ja pokiwałam głową. - Okazało się, że to nie moje dziecko. W sumie....byłbym jej w stanie wybaczyć gdyby nie to, że dziecko urodziło się czarne. Od razu mówię, że nie jestem, rasistą ani nikim w tym rodzaju. Ale ona doskonale wiedziała, że to nie moje dziecko ale mi nic nie powiedziała tylko po to by żyć przez te parę miesięcy na moim utrzymaniu i w ten sposób zdobyć wszystkie rzeczy by wychować takiego małego człowieka. Gdy się o tym dowiedziałem, od razu wpadłem w szał ale cóż zrobić.... Kazałem się jej wyprowadzić a sam wpadłem w coś w rodzaju depresji. Do puki nie przypomniałem sobie o tobie i zacząłem Cię szukać. I to pozwoliło mi stanąć na nogi. Żyłem w nadziei, że Cię odnajdę i powiem Ci coś co do mnie dotarło w tym czasie załamki. - To co on powiedział po prostu aż mnie....zatkało. To dzięki mnie podniósł się po zdradzie i kłamstwie jego byłej? Szukał mnie i to dodawało mu chęci do życia? Co on chciał, nadal chce mi powiedzieć?
- Co sobie uświadomiłeś? - Zapytałam niepewnie. Wtedy złapał mnie za moją rękę leżącą na stole i skierował swój wzrok w moje oczy.
- Że Cię kocham (t.i.), jak nikogo innego wcześniej. To dla Ciebie podczas naszego układu chciało mi się wstawać z łóżka. Bo w pewnym momencie doszło do mnie wtedy, że jesteś kimś więcej niż starą koleżanką od seksu. Kocham Cię. - Powiedział, puszczając moją rękę. Wstał od stolika i już chciał się oddalić gdy w końcu dotarło do mnie co się tak na prawdę dzieje. Szybko wstałam i pociągnęłam go za rękaw koszuli tak, że stanął naprzeciw mnie i patrzaliśmy sobie prosto w oczy.
- Ja też Cię kocham mój stary kolego od seksu. - Oboje się zaśmialiśmy i po chwili tkwiliśmy już w pełnym prawdziwego już uczucia pocałunku.

 Ten imagin miał mieci 1 cześć ale cóż.
Dla was wszystko! ;*
Na początku chciałabym was przeprosić,
za to, że tak długo to trwało,
a to, że imagin jest beznadziejny.
Nie będę ukrywać ale jest ciężko.
I to bardzo.
Szkoła, nauka, obowiązki.
Teraz mam ferie (alleluja hehe xd)
Ale mimo to nie wiem czy uda mi się cokolwiek napisać.
Gdyż, wydaje mi się, że się wypaliłam. 
Znaczy jakieś tam pomysły są....ale nie ma chęci ani motywacji.
Sama nie wiem co z tym fantem zrobić.
Muszę pomyśleć.
Czy odejść....zostać czy jeszcze coś innego.

~Gumiżelek~