sobota, 23 listopada 2013

Niall cz I

" Everybody cares when it's too late"

Oczami Nialla:

Siedziałem z chłopakami z zespołu pisząc kolejny hit z naszej ostatniej płyty gdy nagle rozdzwonił się mój telefon. Nie zdążyłem jednak odebrać, odłożyłem go więc na stolik w razie gdyby jeszcze raz dzwonił. Ostatnia płyta. Niestety była ostatnia ponieważ wraz z chłopakami podjęliśmy taką a nie inną decyzję. Każdy z nas już wydoroślał i każdy znalazł swoje miejsce na ziemi. Ja również znalazłem swoje miejsce, u boki [t.i]. Zayn podobnie jak ja już się ożenił. Harry pozostał wolnym strzelcem. Louis postanowił iść na studia gdy już to wszystko się skończy (tak, chodzi mi o Luisa nie o Liama).  A Liam no cóż postanowił odszukać Danielle, byłem całym sercem za tym żeby mu się to udało w końcu kiedyś byli świetną parą. Po chwili rozdzwonił się telefon Zayna. Dziwny zbieg okoliczności - pomyślałem. Zayn jako ojciec bliźniąt które nie dawno urodziła mu Perrie. Był przewrażliwiony. To już nie był stary Zayn, zmienił się i był wspaniałym ojcem, dlatego odebrał szybciej niż ja. Oczywiście była to jego żona.  Perrie mówiła coś szybko przez telefon a my obserwowaliśmy jego szybko zmieniający się wyraz twarzy. Było coś nie tak, zorientowałem się kiedy już blady spojrzał na mnie. Odłożył telefon. Słuchałem tylko jego pierwszych słów po czym wybiegłem z pomieszczenia. Zaraz za mną wybiegł Zayn. Złapał mnie za tył koszuli i zatrzymał  w jednej chwili.
- Muszę do niej iść... Ja wiem że ja muszę...
- Niall do cholery ogarnij się, tym że się zdenerwujesz w niczym jej nie pomożesz.Uspokój się i pojedziemy razem do szpitala. Perrie przy niej jest, ona tylko upadła.
- Tak, tylko w jej przypadku może oznaczać że to nie tylko upadek.
- Ale jak to?
- A tak to, [t.i] ma padaczkę, co prawda dawno nie miała ataku ale jednak... - świetne kłamstwo, pomyślałem.
- Ok, wsiadaj, ja prowadzę bo ty nie jesteś za bardzo w stanie - powiedział Zayn lekko drżącym głosem. Zrobiłem więc tak jak mówił. Usiadłem z przodu po stronie pasażera, zapiąłem pasy i do mojej głowy napłynęło setki myśli. Tak minęła mi cała podróż do szpitala który znajdował się na drugim końcu miasta co oznaczało że siedzieliśmy z Zaynem w zupełnej ciszy przez cały czas. Wyskoczyłem szybko z auta a mój kumpel pojechał zaparkować samochód. Biegłem bez tchu korytarzami szpitala dopóki nie zobaczyłem Perrie rozmawiającej z lekarką. Zwolniłem i zatrzymałem się tuż przed nimi. Przedstawienie czas zacząć.

Oczami [t.i]:

Leżałam na łóżku, to było pewne. próbując otworzyć oczy usłyszałam czyjeś kroki w pomieszczeniu w którym przebywałam. Pierwszą myślą jaka przyszła mi do głowy było "udawaj że śpisz". Jak pomyślałam tak zrobiłam. Odczekałam kilka minut aż ten ''ktoś'' wyjdzie i otworzyłam oczy. Nie mogłam się przyzwyczaić do tego uczucia że kiedy coś mi się stanie, szybko dochodzę do siebie nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Było to dość dziwne ale do ogarnięcia. Kristy mówiła że to przez ciąże. Skoro tak mówiła musiała być to prawda, ufałam jej jak nikomu innemu poza Niallem. Ledwo zdążyłam zrobić cokolwiek wszedł mój mąż. Oparłam się o poduszki i przykryłam szczelniej kołdrą, w końcu na sobie miałam tylko szpitalną koszulę.
- Hej, ale się przestraszyłem. Na szczęście już wszystko opanowane, zadzwoniłem po Kristy, jest w drodze.
- zaczął natychmiast gadać szeptem.
- To dobrze... - ledwo skończyłam już mi przerwał.
- Mów ciszej? Jesteś tak jakby poniekąd chora więc tak się też musisz zachowywać. Zaraz przyjdzie pielęgniarka i lekarz, zrobią ci USG.
- Muszą? Nie jestem gotowa żeby udawać.
- Spokojnie, dasz sobie radę, okej słyszę że już się chyba zbliżają. - oznajmił i usiadł na skraju łóżka ściskając mnie za rękę. Nie dodało mi to otuchy, miałam wrażenie że tylko pogorszyło sytuację. Do szpitalnej sali wszedł starszy lekarz z nieco młodszą pielęgniarką pchającą przed sobą poruszający się na wózku ultrasonograf. Kobieta podpięła urządzenie, a lekarz zaczął swoją rozmowę z całkowicie wyluzowanym i przygotowanym na wszystko Niallem. Stwierdziłam że lepiej będzie gdy nic nie będę mówić bo jeszcze coś pójdzie nie  tak i nasze plany legną w gruzach. Poddałam się badaniu odkrywając brzuch, pielęgniarka nałożyła na niego żel, nie było to nieprzyjemne, ale do najlepszych doświadczeń w moim życiu też nie należało.
- Z dzieckiem wszystko w porządku, jego serce bije prawidłowo, nie ma powodów do niepokoju ale zaraz... Co to? - Spojrzałam odruchowo na ekran. Może i nie mam wyobraźnie, ale ja naprawdę tam nic nie widziałam oprócz jakichś niezidentyfikowanych plamek. Ciekawe rzeczy się dzieją w moim brzuchu, no naprawdę.
- Coś nie tak? - Spytał Niall.
- Nie wiem czy państwo wiedzą ale spodziewacie się bliźniąt, wyraźnie to widać. -odparł lekarz z lekkim uśmiechem na twarzy. Było to zaskoczenie. Nie dałam nic jednak po sobie poznać. Jedynie nie odzywałam się już do zakończenia badania. Lekarz i pielęgniarka wyszli z sali a ja spojrzałam na Nialla. Chłopak był całkowicie osłupiały. Złapałam go za rękę, była ona strasznie zimna.
- Hej, spójrz na mnie - powiedziałam cicho, patrząc mu w oczy. Zwrócił swój wzrok w moim kierunku - wszytko będzie w porządku.
- ŻARTUJESZ SOBIE?!
- C-co? - Nie wierzyłam w to co się działo.
- Jak to sobie wyobrażasz? Miało być jedno dziecko, tak też powiedziała Kristy. Nie damy sobie rady z dwoma. To nie są zwykłe dzieci.
- To SĄ tylko dzieci. - odparłam krótko, nie chciałam się kłócić.
- Czy ty się słyszysz? Nawet nie wiemy czy to są dzieci, a jeśli są to nie mają duszy, nie będą jak zwykłe dzieci. Nie będą jak małe, różowe, słodkie bobasy. Na pewno nie będą słodkie.
- A jeśli się mylisz?
- To i tak nie będzie proste, bo i tak wiemy że kiedyś takie będą.
- Ty i twoje chore poglądy, tylko o tym myślisz w tej chwili? Nie cieszysz się że my w ogóle...
- A z czego się tu niby mamy cieszyć? Że co? Że urodzą nam się bezduszne potwory?
- To tylko ty się nie cieszysz, od tej pory mów za siebie.
- Robię to dla naszego dobra, dla twojego...
- Czyżby aby na pewno? Bo odniosłam inne wrażenie.
- Naprawdę nie widzisz tego że to nas zniszczy?
- No chyba nie, masz za dużo uprzedzeń.
- Nie, to jest prawda, i ty też musisz postarać się w nią uwierzyć bo inaczej...
- Bo inaczej co? Zmusisz mnie? Nie sądzę. Jeśli jesteś taki przewrażliwiony na ich punkcie, to pytanie czy w ogóle chciałeś je mieć kiedykolwiek ze mną? - zapytałam patrząc mu w oczy. Dałam mu kilka chwil na odpowiedź ale nawet się nie ruszył, nawet nie mrugnął okiem.  - Tak myślałam. - Zauważyłam że stoję, nie wiedziałam kiedy to się stało po prostu pod wpływem emocji pominęłam to. Na nogi nałożyłam kapcie a na siebie narzuciłam nieco za duży sweter leżący w nogach łóżka po czym ruszyłam w stronę drzwi. Niall złapał mnie za rękę. Wyszarpnęłam mu ją i powiedziałam:
- Nigdy więcej mnie nie zatrzymuj. - Wypowiedziawszy te słowa wyszłam. Chciałam stamtąd uciec jak najszybciej. Biegłam więc ile sił, zatrzymałam się dopiero przed windą, która przyjechała w tym samym momencie w którym ja przed nią stanęłam. Jej drzwi się otworzyły a przede mną stała Kristy. Mój widok ją zdziwił.
- Co tu robisz?
- Ja muszę stąd iść... Jak najdalej.
- Ok, wszystko w porządku? Odprowadzę Cię do mojego auta a ja w tym czasie wszystko załatwię w szpitalu. - Weszłam do windy i w końcu mogłam odpocząć od natłoku myśli. Po moim policzkach spłynęło kilka łez, które szybko starłam jednym ruchem. Niewidzącym wzrokiem dotarłam do samochodu przyjaciółki i zaczekałam aż wróci. Trwało to wieczność, chodź może mi się tak tylko wydawało.
- Powiedz mi co się stało? Coś z Niallem?
- On mnie nie chce mieć dzieci, a na pewno nie moich. - Na końcu głos mi się załamał, i chodź wylałam już wystarczająco łez te nadal spływały.
- No cóż poradzimy sobie same.
- Nie wiedziałam że mi pomożesz.
- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, zapomniałaś? Nigdy bym Cię nie opuściła.
- Dzięki,że mogę na ciebie liczyć, to wszystko co mam, ja... Nie mam nikogo innego.


Włączcie sobie tą piosenkę



Rok później, oczami Nialla:

- Hej, Niall rusz się idziemy - powiedział Liam.
- Ale gdzie? - spytałem rozkojarzony, cały czas myślałem o jednym.
- No mamy wywiad, znowu zapomniałeś?
- Nie, no coś ty, już idę tylko coś na siebie zarzucę - odpowiedziałem kłamiąc.  Tak naprawdę zapomniałem, nie wiedziałem jak myśleć o czymś innym niż o [t:i]. Dziewczyna którą kochałem... No cóż nie da się tego inaczej określić zniknęła. Nie zaginęła lecz bardziej to można określić że uciekła. Uciekła przede mną, nie ma co ukrywać, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Wstałem z łóżka na którym siedziałem przez ostatnie półtorej godziny czyli odkąd wstałem i ubrałem się. Ostatnio często się zamyślałem, nie byłem sobą i niestety chłopaki też to zauważyli. Nie chciałem o tym rozmawiać, płyta wydana, trasa koncertowa skończona, dzisiaj ostatni występ. Kupiłem mieszkanie, z daleka od ludzi, nikt mnie nie znajdzie, więc będę żył dalej po swojemu. Czyli mniej więcej tak jak do tej pory od zniknięcia [t.i]. Była dla mnie całym życiem, a teraz... Teraz moje życie niema sensu i mieć go nie będzie. Można też powiedzieć że były momenty gdy traciłem panowanie nad sobą, a raczej traciłem resztki mojego zdrowego rozumu. Wydawało mi się że on tu jest, że jesteśmy razem i wszystko jest dobrze, że znowu istnieje słowo które określa się jako "my" a nie ludzie którzy tak naprawdę się nie znają. Potem przypominam sobie że tak naprawdę nas nie ma, że straciłem [t.i] bezpowrotnie, a to co było już nigdy nie wróci, wtedy właśnie, w tych chwilach popadam w ten obłęd i mam ochotę wrzeszczeć na cały świat, na siebie, mam ochotę coś rozwalić, coś zniszczyć, żeby wyglądało jak moje serce. Wsiadłem do samochodu obok chłopaków i przykleiłem sztuczny uśmiech, tak żeby oni i Paul myśleli że wszystko jest ok.
- No to co ostatni raz razem, co? - zagadną Hazza.
- Muszę przyznać, dziwne uczucie. - odpowiedział Louis.
- Tak, dajmy z siebie wszystko, niech wiedzą że nadal jesteśmy tymi starymi chłopakami z X-Factora - powiedział Zayn.
- Ale żeby tak było musimy starać się wszyscy - dodał Liam patrząc wprost na mnie.
- No co? - odburknąłem.
- A to że jesteś nieobecny, ogarnij się w końcu - powiedział mój przyjaciel. Nie spodziewałem się takich słó po Liamie.
- Ok, spróbuję - odparłem krótko licząc że na tym się skończy, myliłem się jednak.
- Tylko tyle? Naprawdę, mamy dosyć tego twojego użalania się nad sobą! - wrzasnął.
- Spokojnie, nie unoś się tak, mam Ci przypomnieć jak ty się zachowałeś jak zniknęła Danielle?
- Tak, ale nie rok!I przynajmniej coś ze sobą zrobiłem postanowiłem w końcu jej szukać!
- Nie za późno trochę? Nie pomyślałeś że mogła ułożyć sobie życie z kimś innym? Chciałbyś rozpieprzyć jej szczęście? - teraz to ja straciłem równowagę.
- A ty myślisz że [t.i] jest szczęśliwa po tym jak powiedziałeś jej że nie chcesz tych dzieci? - Liam sam wiedział po tych słowach że przesadził. Wstałem z miejsca i rzuciłem się na niego z pięściami. Zacząłem go okładać rękami po twarzy i po ciele bez opamiętania. Samochód się zatrzymał, a mnie nagle odrzuciło do tyłu. Uderzyłem mocno głową o inne siedzenie w limuzynie. Z tego na pewno wyrośnie guz i to nie mały. Chłopaki wyciągnęli mnie i Liama z auta.
- Co wam strzeliło do głowy do jasnej cholery? - wrzasną na nas Paul.
- To on zaczął - odparłem krótko, wskazując palcem na Liama.
- Gdyby nie to że.... - zaczął chłopak ale natychmiast mu przerwał nasz można powiedzieć opiekun.
- DOŚĆ! - teraz był naprawdę zdenerwowany. - Za półtorej godziny mamy wywiad a Liam ma rozwaloną wargę i podbite oko, ty rozpieprzyłeś sobie łeb i leci ci krew, więc dajcie sobie spokój chodź na chwilę, co?
Teraz są ważniejsze rzeczy, potem możecie się napieprzać ile wlezie, ale w telewizji jednak trzeba jakoś wyglądać. - Po tym jak to powiedział wsiedliśmy do samochodu i w ciszy dojechaliśmy do budynku telewizji. Na miejscu opatrzyli nas, nałoży maskujący makijaż i zmienili ubrania na czyste, nie zabrudzone krwią. Nadal nie rozmawiając usiedliśmy na swoich miejscach na planie i czekaliśmy na rozpoczęcie. Daliśmy zarówno świetny występ jak i bez żadnych innych zaskakujących akcji dobry wywiad. Po wszystkim wróciliśmy z powrotem do domu. Poszedłem do siebie i od razu zacząłem się pakować. Wziąłem tylko najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedłem. W drzwiach wyjściowych złapał mnie za ramię Liam.
- Gdzie ty idziesz?
- Wyprowadzam się. Nie mówiłem? A sorry to mój nowy adres.- Odpowiedziałem, wypisując na kartce papieru nowy adres. Wyszedłem bez słowa pożegnania. Zamówiona taksówka stała już przed domem.
Za sobą usłyszałem słowa:
- Tylko nie rób niczego głupiego. - Nie odezwałem się tylko skinąłem głową i wsiadłem do czekającego auta. Zaraz po tym jak wsiadłem zaczął padać deszcz. Droga mi minęła zadziwiająco szybko, siedziałem z tyłu licząc krople spływające po szybie. Budynek był z czerwonej cegły, okna prostokątne. Szału nie robi ale było to miejsce w którym mogłem się zaszyć i zniknąć przed światem. Po wejściu zamknąłem za sobą drzwi na klucz i rzuciłem plecak z rzeczami na ziemię. Plan był prosty aby wszystko było w porządku teraz musiałem tylko... umrzeć. Właśnie teraz to zrobię.


Hej,hej!
Sorry, chodź nie wiem za co.
No więc tak, prawie z dwóch części zrobiłam jedną
 i mam nadzieję że tym razem będzie wszystko ok i nic się nie usunie.
<Zrobiłam sobie jbc kopię na pulpicie - mądra ja>.
A jeśli macie jakieś pytania lub cokolwiek piszcie mojego aska.

piątek, 22 listopada 2013

Imaginy z Gifami^^

1. Liam zobaczył Ciebie i waszą córkę w tłumie więc postanowił was rozśmieszyć robiąc śmieszne miny.
 

2. Jesteś sławną piosenkarką i podczas jednego z przyjęć Niall zobaczył Cię w TV razem z teledyskiem w którym tańczysz.

 

3. Liam ćwiczy gdyż wie, że za kilka dni przyjeżdżasz odwiedzić chłopaków i chce Ci sie przypodobać gdyż mu się podobasz.
http://31.media.tumblr.com/bb0d7fa0074135acad9a798b5984e554/tumblr_mqt8zt5w8h1sw8fjro2_250.gif 

4. Redaktor: Dostałem informacje, że (t.i.) dostaje masę hejtów jak to znosicie?
Harry: Jest mi ciężko ale zdecydowanie gorzej ma on ale mam nadzieję, że z czasem się to zmniejszy. 
http://24.media.tumblr.com/ad4abd99cbdde65951d1e84f505c52d4/tumblr_mtpkw9pgBL1su497yo2_250.gif 

5. Redaktor: To prawda, że (t.i.) z tobą zerwała?
Niall: Co? - Pyta zdziwiony.

http://31.media.tumblr.com/562abe9ce16d6d478e1bc927623a96cd/tumblr_mtyvq52Qer1su497yo2_250.gif
 Redaktor: Więc to nie prawda?
Niall: Nie.
 
Niall: Jest nam ze sobą dobrze i nikt z nikim nie zerwał. - Odpowiada dumnie.

6. Louis: Liam żółwik! Rozmawiałem wczoraj z tatą (t.i.) i mnie polubił i powiedział, że nie ma nic przeciwko naszego ślubu!
Liam: Gratuluję Stary!
 

7. Louis stoi przed ołtarzem i czeka aż zacznie się ceremonia. I aby się odstresować kiwa głową w rytm waszej ulubionej piosenki.

 8. Chłopcy się wygłupiają, dokuczając Zayn'owi któremu się podobasz. Gdy nagle on Cię zauważa.
Zayn: O (t.i.) już jesteś mam nadzieję, że długo nie czekałaś.
 

9. Zayn jest twoim bratem a Harry ukrytym chłopakiem. 
Zayn: Wadziłem Cie wczoraj z (t.i.) i wiem, że jesteście razem.
Harry: I co? Jesteś zły?
Zayn: Nie, ale jeśli chcecie się z tym ukrywać to bardziej uważajcie co i gdzie robicie. - Szepcze do jego ucha i odchodzi pozostawiając Harry'ego całego czerwonego.

 
 10.Ty: Zayn mówiłam Ci, żebyś starł te plamy z blatu ścierką do głębszych zabrudzeń a te w łazience do lekkich a ty to wszystko starłeś ścierką kuchenną!
Zayn: A skąd ja mam wiedzieć która jest która?! Albo nie ważne podaj mi tą ścierkę do tego by zachęcić dziewczynę do łóżka.
Ty: Zayn idioto!
Zayn: Hahahaha
 

Bardzo dawno nie było takich imaginów więc postawnowiłam
Takie otóż dodać. 
Mam nadzieję, że są dobre bo się starałam xd
Nie długo dodam imagina z Harry'm w roli głównej więc czekajcie!
~Gumiżelek~

niedziela, 17 listopada 2013

Louis^^

Imagin nadesłany przez Potterową <3

  Świetnie… pierwszy dzień  studiów i już spóźnienie.. Świetnie Tomlinson. Po prostu świetnie..-Pomyślałem i wpadłem do klasy. Na szczęście wykładowcy jeszcze nie było. ,,Jesteś szczęściarzem Louis"- zaświtało mi w głowie. Szybko zająłem miejsce obok ładnej brunetki rozmawiającej z jakąś blondynką. Gdy usiadłem, do sali wkroczył wykładowca i zaczął sprawdzać obecność. Zatrzymał się na jednym  nazwisku.
-Panna T.I Moore?- powiedział poprawiając okulary.
-Jestem!- powiedziała owa brunetka siedząca obok.
-Jest pani zwolniona z pisania notatek, jednak proszę mnie słuchać- powiedział i wrócił do odczytywania listy.
   Ciekawe, o co chodzi- pomyślałem i zacząłem słuchać profesora Browna. Muszę przyznać, że bardzo ciekawie tłumaczył. Czasami ukradkiem spojrzałem na T.I. Miała proste, karmelowe włosy i piękne, duże orzechowe oczy. Była bardzo ładna. Jednak ani razu nie odwzajemniła spojrzenia.
  To był jedyny wykład na dziś. Postanowiłem zaczepić T.I przy drzwiach. Wyszła razem z blondynką, która trzymała ją pod rękę. Podszedłem do nich i powiedziałem:
-Hej T.I, będziemy siedzieć obok siebie na tych zajęciach, więc chciałem się przedstawić. Jestem Louis- przedstawiłem się, wyciągając rękę przed siebie. Jednak T.I nie uścisnęła jej.
-Cześć Louis. Bardzo miło mi cię poznać- powiedziała, uśmiechając się uroczo.
-T.I musimy już iść- powiedziała jej przyjaciółka.
-Och, jasne Maddy. Przepraszam Louis. Bardzo miło było cię poznać- powiedziała i wyszła z budynku.
    Pomyślałem, że jest niezwykła. Było w niej coś nieprzeciętnego, tylko że nie wiedziałem jeszcze, co.
                                                 ~ * Miesiąc później * ~
        Siedziałem właśnie na moim ulubionym wykładzie. Dalej nie wiedziałem, co niezwykłego cechuje T.I. Jednak jej urok i tajemniczość zauroczyły mnie. Cały czas myślałem o pięknej brązowookiej. Jednak z zamyślenia wyrwał mnie głos pana Browna.
    -Dziś podzielę was w trzyosobowe grupy. Będziecie razem pisać pracę na temat teorii heliocentrycznej. Więc tak: Smith, Williams i Paker. Potter, Stan i Bell. Tomilinson, Moore i Lee- przestałem słuchać profesora. Jestem z T.I!  Byłem bardzo podekscytowany. Dzięki tej pracy, mógłbym bliżej poznać T.I. ,,Może faktycznie jesteś szczęściarzem"- pomyślałem.
- Dzisiaj nie będę was przetrzymywał. Wiem, że to wasz ostatni wykład na dziś. Gotowe prace oddacie mi pojutrze. Możecie już iść- powiedział wykładowca i uśmiechnął się.
     Szybko podszedłem do T.I i Maddy. Rozmawiały szeptem, jednak na mój widok umilkły.
-Słuchajcie, zazwyczaj nie zostawiam rzeczy na ostatnią chwilę. Więc najlepiej byłoby, żebyśmy spotkali się dzisiaj i zaczęli pisać pracę.
-Dobrze, możemy się dzisiaj spotkać. U mnie o 16.00- powiedziała Maddy, dając mi swój adres.
-Cieszę się, że jesteśmy razem w grupie, Louis-  powiedziała T.I z anielskim uśmiechem, po czym poszła a dwór razem z Maddy.
Uśmiechnąłem się. T.l była piękna, sympatyczna, ale miała nutkę tajemniczości.
                                         ~ * kilka godzin  później * ~
     Stałem przed drzwiami domu Maddy. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem. Słyszałem przytłumione dźwięki dochodzące ze środka domu. Po chwili drzwi otworzyła Maddy. Była bardzo wysoka. Miała kręcone włosy i niebieskie oczy. Nie była jednak w moim guście. O wiele bardziej podobała mi się T.I.
      Wszedłem do pokoju Maddy. Pełno było zdjęć jej i T.I. Siedziała obok T.I, która miała swoje piękne włosy spięte w luźnego koczka.
-Dobrze, może zaczniemy pracę?- powiedziała blondynka.
   Kilka godzin później, praca była już prawie gotowa. Nagle zadzwonił telefon Maddy. Dziewczyna odebrała.
-Halo? Tak mamo? Dobrze. Postaram się jak najszybciej. Dobrze. Papa- powiedziała niebieskooka i dodała:
-T.I bardzo cię przepraszam. Muszę iść odebrać Matta z przedszkola. Niedługo wrócę.
-Och, Maddy nie przejmuj się. Poczekamy razem z Louisem - odparła dziewczyna uśmiechaąc się nieziemsko.
-Jesteś pewna?- spytała przyjaciółka, patrząc na mnie niepewnie.
-Jak najbardziej.
   Maddy wyszła z pokoju i zamknęła drzwi. Czułem się trochę skrępowany, siedząc sam na sam z T.I.
-Louis- poprosiła T.I- opowiesz mi coś o sobie?
-Ekhm....Dobrze. Mam cztery kochane siostry.  Pochodzę z Donecaster. Mam czterech najlepszych przyjaciół pod słońcem. Według niektórych ludzi potrafię śpiewać.... Ale może teraz ty opowiesz mi o sobie?- zmieniłem temat.
-No, dobrze. Nazywam się T.I T.N. Mam polskie korzenie. Nie mam rodzeństwa, jednak zawsze chciałam je mieć. Moją najlepszą przyjaciółką jest Maddy. Nie potrafię śpiewać- opowiadała dziewczyna. Przez ten cały czas rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Wiedziałem, że wpadłem po uszy. Musiałem przyznać, że T.I jest straszną gadułą. A ja jej słuchałem, aby poznać ją choć trochę. Cały czas na nią patrzyłem. Jednak T.I nie zwracała na to uwagi.
       Po godzinie przyszła Maddy z jej młodszym bratem. Ja, wiedząc, że będę tam tylko przeszkadzał, pożegnałem się z dziewczynami i wyszedłem z domu. Stojąc na ulicy zauważyłem jakąś starszą panią z zakupami. Jako dobrze wychowany, postanowiłem jej pomóc. Wramach podziękowań, starsza kobieta zaprosiła mnie na herbatę.
-Co tutaj robi taki miły młodzieniec jak ty?- powiedziała babcia.
-Pomagam Maddy i T.I w pracy na nasz wykład-odpowiedziałem przełykając napój.
-Ach tak, To taka smutna historia z tą T.I...
-Jaka historia?-spytałem zdziwiony.
-To ty nic nie wiesz? T.I od dzieciństwa jest niewidoma. Straciła wzrok w wieku ośmiu lat. Od zawsze przyjaźni się z Maddy, więc myślałam, że wiesz- powiedziała staruszka.
     Byłem zszokowany. T.I niewidoma? To niemożliwe. Chociaż wszystko układało się w logiczną całość. Brak notatek, nie  reagowanie na gesty... Nie! To niemożliwe, żeby te piękne orzechowe oczy nic nie widziały...Musiałem z nią porozmawiać. Po prostu musiałem. Natychmiast. Wiedząc, że T.I nie wyszła jeszcze z domu przyjaciółki, pożegnałem poczciwą kobietę i pobiegłem do drzwi domu blondynki.
     Maddy otworzyła drzwi. Na mój widok wytrzeszczyła oczy.
-Muszę porozmawiać z T.I. Natychmiast- powiedziałem. Zdziwiona dziewczyna nie zaprzeczała. Weszła razem ze mną do jej pokoju.
-T.I, przyszedł Louis. Zostawię was samych. Jakby co to mnie wołaj- powiedziała i zamknęła drzwi.
-Louis? Co ty tu robisz? - spytała zdziwiona brunetka.
-T.I, musimy porozmawiać. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że straciłaś wzrok? Nie miałem o niczym pojęcia. Dlaczego nic nie mówiłaś? Dlaczego, do jasnej cholery nic nie wiedziałem!- wykrzyczałem. Po chwili zauważyłem, że na policzkach T.I lśnią łzy. Moja złość wyparowała. Szybko podbiegłem go dziewczyny - Przepraszam. To nie twoja wina. Nie chciałem cię zranić. Wybaczysz mi?- spytałem, przytulając ją.
-Louis, to nie jest twoja wina- wyszlochała T.I- Ludzie, gdy dowiadują się, że jestem niewidoma, przestają się ze mną zadawać. Nie chciałam, żeby było tak w twoim przypadku. Zależy mi na tobie, Louis. Nie mam zamiaru trzymać cię tutaj na siłę- dodała.
-T.l, naprawdę myślałaś, że gdy dowiem się o twojej przypadłości to cię zostawię? T.l, kocham cię i nie obchodzi mnie to, co sobie inni o nas pomaślą- objąłem ją -Jesteś najwspanialszą osobą na świecie. Kocham cię za to, jak się śmiejesz, za twoje poczucie humoru i za to, że jesteś niepoprawną optymistką- powiedziałem, i poczułem, że płaczę- Kocham cię, T.l i nic tego nie zmieni.
-Naprawdę Louis? Nie opuścisz mnie?- spytała T.I, trzymając mnie mocno za rękę.
-Nigdy- szepnąłem i musnąłem jej usta. T.l niepewnie oddała pocałunek. Całowała mnie czule i delikatnie. Nie mogłem uwierzyć, że T.l też mnie kocha. ,,Jesteś CHOLERNYM szczęściarzem Louis"- pomyślałem, nim zatraciłem się w pocałunku.
 


 Mam nadzieję, że miło ocenicie tego imagina ;)

niedziela, 10 listopada 2013

Zayn

-Proszę wytrzymaj jeszcze tylko kilka dni i już będziemy razem. - Powiedział chłopak do kamerki internetowej, po której drugiej stronie jest jego dziewczyna.
- Ale ja już nie daje rady. - Powiedziała słabym głosem, powstrzymując się by się nie popłakać. 
- Proszę kochanie wytrzymaj. Za niedługo się zobaczymy. - Też opowiedział jej łamliwym głosem. I powstała pomiędzy nimi głucha cisza, która przewał chłopak.
- Wiesz kochanie ja już muszę kończyć ale trzymaj się i nie rób niczego głupiego. - Ostrzegł ją i posyłając jej ostatni szczery uśmiech rozłączył się. Dziewczyna bez sił opadła na łóżko i dała upust emocją. Łzy lały się jej strumieniami. Spływały po policzkach i skapywały na pościel z czego powstała wielka mokra plama. Zamknęła oczy i zagłębiła się myślami w to co przeczytała przed rozmową z ukochanym. 
"Ty szmato"

"Nie zasługujesz na niego"

"Wilka pani (t.i.), zasrana ukochana naszego księcia"

"Ja na jej miejscu zniknęła bym z jego życia"

"Po co ona z nim jest jak i tak go wykorzystuje?

"Brzydka"

"Głupia"

...

Podniosła się z łóżka i zaczęła iść w stronę łazienki. Gdy juz dotarła do dużego przestrzennego pomieszczenia. Stanęła przed lustrem i popatrzyła w odbicie. I zobaczyła w niej dziewiętnastoletnią dziewczynę. Średniej długości włosy postanowione w nieładzie gdyż nikomu nie chciało się ich układać. Oczy straciły swój blask a pod nimi widniały duże sińce. Mały nos, blade usta. Mała postura niskiego wzrostu i straszliwie, straszliwie chuda. Całość dopełniała czarna bluza, czarne wytarte spodnie i tego samego koloru skarpetki. Smutek, rozpacz biły od niej na kilometr. No ale cóż można zrobić?Podeszła przed szafką z której wyciągnęła jej przedmiot zbawienia, którym było ostrze strugaczki. Nawet nie miała odwagi iść do sklepu i kupić żyletek bo bała się afery. Usiadła na podłodze z przedmiotem w ręku. Zaczęła obracać w rękach metalowy przedmiot. Delikatnie, niepewnie chwyciła go w dwa palce i odsłaniając nadgarstek który był już dość ozdobiony czerwonymi liniami. Odsłoniła jeszcze kawałek i delikatnie przejechała po delikatniej skórze, po której poleciała czerwona strużka krwi. Odetchnęła głęboko i na jej skórze pojawiła się kolejna zdobycz. Kolejna......kolejna i kolejna Aż w końcu nastolatka zaczęła robić się bezsilna ale dalej próbowała zrobić sobie krzywdę lecz przestała......Przestała gdyż już nie jest na tym świecie.

~*~

- Proszę o zabranie głosu chłopaka Zayn'a Malik'a Świętej Pamięci (T.I.) (T.N.). - Powiedział ksiądz. Wychudzony mężczyzna podszedł pod mikrofon i wyciągając z kieszeni długiego czarnego płaszcza kartkę zapisaną nierównym pismem. Rozłożył ją i zaczął czytać swoim ochrypłym głosem.
- Nie będę mówił o tym jak bardzo bee za nią tęsknił, jak bardzo ją kocham bo nadal ją kocham bo tego się nie da wyrazić słowami ale powiem wam coś co jest bardzo ważne w życiu. A mianowicie zdanie innej osoby. Niekurzy nawet nie zdają sobie sprawy jak bardzo bolą niektóre puste czasami słowa bolą. Puste słowa wypowiadane na wiatr, niekiedy w formie żartu czy dobrej zabawy mogą zranić i to tak bardzo, ze nie możemy się z tym pogodzić do końca życia. Chodź udajemy, że one nic nie znaczą w środku czujemy ogromny ból i cierpienie. Obrażają Cię bo zazdroszczą Ci czegoś co osiągnąłeś lub czegoś co posiadasz a czego oni się osiągnęli a chcieli. Co chcą mieć ale nie mają. Niektórzy sobie z tym po prostu nie radzą i zadają sobie ból a konsekwencją tego wszystkiego nie jest tylko jej cierpienie ale cierpienie ich bliskich więc za nim powiesz coś obraźliwego pomyśl a potem dopiero powiedź. To nie jest wiele a może uratować komuś życie.....

 
Kurczę tak dawno nic nie dodawałam.
Aż miesiąc!
Po prostu nie mogę w to uwierzyć.
Ale postaram się dodawać jak najcześciej.
Ale ostatnio nie miałam weny, czasu i chęci.
A to dzieło jest dzięki ostatnim przeżyciom, które są w moim otoczeniu.

~Gumiżelek~

sobota, 9 listopada 2013

Duchess of angels and demons: Order in progress

Cicho i delikatnie wylądowałam na balkonie mojego apartamentu. Udało mi się to mimo wrzących wewnątrz emocji. Zanim weszłam do środka odliczyłam po cichu do dziesięciu robiąc głębokie oddechy, aby znów czegoś w złości nie zdemolować. Pomogło. Ruszyłam w stronę drzwi, które wcześniej zostawiłam jedynie przymknięte, bo nie ma w nich zamka a klamka jest tylko z jednej strony. Po drodze pozwoliłam moim czarnym skrzydłom wrócić na swoje miejsce, pod skórą między łopatkami. Mam już swoje lata, ale wciąż nie do końca rozumiem jakim cudem coś tak wielkiego mieści się w tak małym ciele nie zostawiając żadnych śladów.
Byłam na dobrej drodze aby spokojnie położyć się spać i o wszystkim zapomnieć, ale nie, musiało zaburczeć mi w brzuchu. Co tylko przypomniało mi jak bardzo jestem na niego wściekła. Wściekła i głodna, bo to przez niego nie miałam dziś czasu zapolować.
Po co on się znowu wpieprza, przecież to nie jego sprawy. Znowu będzie się przymilał, przekonywał, a jak osiągnie cel. Czyli odciągnie mnie od mojej ,,pracy''. Nagle coś trach i znów go nie obchodzę, i tak w kółko i w kółko. A ja choć bym była na niego nie wiem jak wściekła, nie potrafię go zabić, bo na jakiś pojebanie pokręcony sposób go kocham. Mimo iż tyle razy mnie skrzywdził i wykorzystał.
Dosyć, pomyślałam ścierając z policzków krwawe łzy. Tym razem nie uda mu się mnie skrzywdzić. Ta łza była ostatnią wylaną za niego. A jeśli stanie mi na drodze to przysięgam, przed Bogiem i Szatanem że tym razem go zabiję. Z jego futra zrobię sobie dywanik i położę obok łóżka, aby móc go dreptać codziennie. A teraz, przyda mi się długi gorący prysznic na odstresowanie, potem spać.
 ***
Dzisiaj wstałam dużo później niż zwykle, na ciemnym nocnym niebie górował niemal idealnie okrągły księżyc w towarzystwie miliona iskrzących gwiazd i paru niewielkich chmurek. Noc zapowiada się naprawdę pięknie, szybko odsłoniłam pozostałe rolety, by wpuścić do sypialni chłodne srebrne światło. Nie muszę się martwić że ktoś będzie mnie podglądał, bo ten budynek za sprawą potężnego czaru, dla zwykłych ludzi wygląda jak ruina i nikt nie zwraca na niego uwagi. Szybko wskoczyłam pod prysznic, następnie wyszykowałam się, i nakarmiłam Puszka. Już chciałam wyjść jak zwykle drzwiami balkonowymi, by móc wreszcie zapolować, gdy nagle po mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi. No tak dzisiaj miała się zjawić ta dziwna laska, co zleciła mi zabicie tego słodziaka. Ignorując burczenie w brzuchu, trzasnęłam drzwiami balkonowymi i powlekłam się otworzyć drzwi wejściowe. Tak jak się spodziewałam za progiem stała wysoka bardzo szczupła blondynka, o delikatnych rysach twarzy. Rozpoznałam ją po pelerynie którą miała na sobie również wczoraj. Gestem zaprosiłam ją do środka, niepewnie przekroczyła próg, hmm nie jest więc wampirem, z zaciekawieniem rozglądając się po pomieszczeniu.
- Pewnie spodziewałaś się czegoś bardziej mrocznego i gotyckiego- powiedziałam podczas gdy ona rozglądała się po moim modnie i nowocześnie, aczkolwiek zwyczajnie urządzonym mieszkaniu.
- Mówiąc szczerze, to tak- odpowiedziała znacznie pewniejszym tonem niż wczoraj.
Uśmiechnęłam się pod nosem, jakże ludzie trzymają się stereotypów, to że jestem w połowie demonem, nie znaczy od razu że mieszkam w jakimś lochu czy coś. Poprowadziłam ją do salonu i wskazałam miejsce gdzie może usiąść.
- Jeśli pozwolisz załatwmy to szybko, od wczoraj nic nie jadłam.- na dowód tego nawet zaburczało mi w brzuchu, czego wcale nie planowałam.
Dziewczyna zaśmiała się krótko, szukając czegoś w torebce, po chwili wyciągnęła foliową torebkę z jakimś materiałem w środku.
- To jego koszulka- powiedziała podając mi pakunek
- Idealnie- uśmiechnęłam się do siebie- a teraz coś mniej przyjemnego, pieniądze. Myślę że 500 tysięcy funtów to będzie idealna cena.
- 500 tysięcy!?- zapytała wytrzeszczając oczy.
- Chłopak ładny trochę go szkoda.
- Gdybyś tylko go znała- spuściła wzrok
- Wolę go nie poznawać. Tak będzie mi łatwiej. Nie jestem tak bezduszna jak wszyscy myślą. Dlatego twierdzę iż cena 500 tysięcy jest odpowiednia.
- Niech będzie- powiedziała po chwili namysłu- połowa teraz, a druga połowa po skończonym zadaniu.- sięgnęła do torebki i wyciągnęła spory plik banknotów. Co wywołało równie spory uśmiech na mojej twarzy.- Tu jest dokładnie 250 tysięcy funtów. Myślałam że wystarczy ale jak widać nie, resztę jak już wspomniałam, dostaniesz gdy zobaczę jego nekrolog w gazecie.
- W takim razie możesz już skoczyć do bankomatu, bo nekrolog ukaże się najpóźniej za dwa dni.
- Trzymam cię za słowo- wstała z miejsca, szykując się do wyjścia.- A tak w ogóle to jak zamierzasz go zabić?- zapytała z ręką na klamce.
- Ja nie dotknę go nawet palcem.
- Więc jak...
- Puszek to zrobi za mnie.- kucnęłam i gwizdając przywołałam do siebie mojego pupila. Z jednego z pokoi wybiegł malutki biały maltańczyk wesolutko merdając ogonkiem.
- To słodkie maleństwo, ma sobie poradzić z potężnym facetem. Niby jak zaliże go na śmierć.- zaczęła się śmiać. A Puszek zaczął warczeć na nią groźnie, co wyglądało doprawdy uroczo. Zresztą wszystko co on robi będąc w tej postaci słodko wygląda.
- Ktoś tu nie wierzy w moją bestię, pokaż pani co potrafisz.- zwróciłam się do mojego skarba.
Puszek wycofał się w głąb korytarza, a ja odsunęłam się na bok, by nie zasłaniać nadchodzącego spektaklu. Najpierw jego oczy zmieniły kolor z czarnych na intensywnie czerwone, z pyska zaczęła cieknąć gęsta ślina a z gardła dobywał się groźny głęboki charkot którego nikt nie spodziewałby się po tak małym stworzonku. Jego skóra zaczęła falować i coraz bardziej się napinać a kości niebezpiecznie trzeszczeć, w końcu jego skóra nie wytrzymała i zaczęła pękać a ze środka wyciekła czarna posoka która powoli uformowała się w zupełnie nowe znacznie większe zwierze. Gdy przerażająca transformacja Puszka dobiegła końca, stało już przed nami całkowicie inne zwierze przypominające krokodyla, z pyskiem podzielonym na cztery części, wypełnionym długimi ostrymi zębami. Jego masywne łapy zakończone są ostrymi pazurami a ogon kulą z kolcami, do tego jego skóra pokryta jest trującym śluzem.
- Puszek jest shapeshifter'em a ta postać uroczego małego psiaka to tylko zmyłka dla innych- wytłumaczyłam jej.
- Myślałam że tylko czarownicy i czarownice posiadają umiejętność zmiany kształtu- powiedziała to takim tonem jakby to co zobaczyła przed chwilą nie zrobiło no niej żadnego wrażenia. Niestety ukrywanie emocji wychodzi jej z marnym skutkiem.
- Czarownicy są po części demonami, a zmiana kształtu jest typowa dla demonów dzięki temu łatwiej się im ukrywać. Więc uważaj bo twój chomik może wcale nie być chomikiem- odpowiedziałam równie bez emocjonalnym tonem.
- Skąd wiesz że mam chomika?- zapytała zdziwiona.
- Przede mną nic się nie ukryje- uśmiechnęłam się sprawiając wrażenie jakbym serio to wiedziała, choć tak naprawdę zgadywałam- Żegnam- wreszcie pozbyłam się jej i jej dziwnej energii z mojego mieszkania i mogłam wrócić do swoich zajęć.
- Jesteś głodny?- zapytałam Puszka. W odpowiedzi warknął specyficznie co miało znaczyć ,,tak'' w jego języku- Dobrze bo ja też więc załatwmy to szybko, wyślę cię do tego gościa i sobie go zjesz, a ja pójdę sobie zapolować, może być?- i znów warknął co oznaczało zgodę.- Dobry pupilek.
Ja wróciłam do salonu po koszulkę tego chłopaka, a Puszek poczłapał w stronę biblioteki gdzie znajduje się portal. W drodze do biblioteki otworzyłam plastikową torebkę z koszulką. Niemal natychmiast uderzył mnie przyjemny słodki zapach, porównywalny do zapachu dymu z palonej marihuany, której czasami używam do magicznych rytuałów. Było jednak w nim coś co odróżniało go od zapachu owego dymu, taka pikantna nutka. W tej krótkiej chwil wpadła mi do głowy myśl że wcale nie chcę wykonać tego zlecenia. Z zamyślenia wyrwał mnie zniecierpliwione warknięcie mojego Puszka.
- No już idę głodomorze- myśl o zaniechaniu działania odeszła równie szybko jak się pojawiła.
Sprawnie i szybko uruchomiłam portal, pozwoliłam Puszkowi dokładnie obwąchać, po czym poczekałam aż przybierze nową formę. Zdziwiło mnie że wybrał formę kota rasy ragdoll. Dokładnie takiego jaki przemknął mi przez myśl gdy pierwszy raz zobaczyłam zdjęcie tego chłopaka, wtedy w klubie. To już druga dziwna akcja tego wieczoru którą zamierzam zignorować. Powtórzyłam mojemu pupilowi te same wskazówki co zwykle, gdy go wysyłam z takim zadaniem. Niechętnie wysłuchał ich po czym zniknął za błyszczącą kurtyną przypominającą falującą powierzchnię lazurowego morza w słoneczny dzień. Zamknęłam portal i wyszłam na balkon by jak zwykle rzucić się z wysokości i polecieć zapolować.
***
Jak wygląda moje typowe polowanie? O tuż bardzo proste, wchodzę do jakiegoś klubu namierzam przystojniaka i zaczynam działać. Sprawiam by mnie zauważył, potem jest już z górki, bo mnie żaden się nie oprze. Najpierw rozmawiamy tańczymy pijemy drinki i gdy jest już odpowiednio wstawiony, odciągam go w miejsce w którym nikt nam nie będzie przeszkadzał. Siadam mu okrakiem na kolanach, i wreszcie mogę pokazać swoją prawdziwą twarz, facet jest zwykle zbyt pijany by zauważyć jakąś zmianę. Wgryzam się w szyję delikwenta, czego również nie zauważa, ale tym razem przez substancję znajdującą się w mojej ślinie która wprowadza go w stan erotycznego uniesienia. Tak więc na tym układzie korzystam i ja i on. Choć ja bardziej, bo on zostaje z kacem, utratą krwi i nic nie pamięta, a ja pełna energii wychodzę szukać kolejnej ofiary. Gdy wyczułam że więcej nie mogę już żywić się tym facetem, bo zwyczajnie bym go zabiła, oderwałam usta od jego szyi. Przejechałam językiem po moich ostrych zębach rozcinając go, następnie po ranie tego faceta sprawiając by się zasklepiła i zniknęła. Po czym zostawiłam go i wyszłam szukać kolejnej ofiary. Normalnie wystarczyła by jedna osoba, ale wczoraj nic nie jadłam i teraz czuję niedosyt.
***
Oczami zielonookiego
Wracałem właśnie do instytutu, niosąc ze sobą zamówione przez moich przybranych rodziców serafickie noże. Byłem już niemal na miejscu gdy na moich oczach rozegrała się okropna scena. Tuż przed rozpędzony samochód wybiegł kot, samochód nie zdążył wyhamować a kot umknąć, odbił się od zderzaka i wylądował na poboczu. Kierowca nawet się nie zatrzymał tylko pojechał dalej. Ludzie nie mają serca, pewnie gdyby wybiegło mu na drogę dziecko zrobił by tak samo potrącił i uciekł. Natychmiast pobiegłem sprawdzić co stało się z zwierzakiem, choć już z góry zakładałem najgorsze. Jak się okazało ku mojej uciesze zwierze przeżyło, i wyglądało całkiem dobrze mimo takiego uderzenia. Wyglądało na to że ma jedynie złamaną tylną łapę i chyba nic więcej. Delikatnie podniosłem zwierzaka, nawet nie miauknął, i zabrałem ze sobą by mu pomóc. Kot był zadbany i rasowy, ragdoll jak się nie mylę. Pewnie komuś uciekł i niedługo będę musiał go komuś oddać. Pomyślałem zbliżając się do bramy instytutu. Ledwie wszedłem na jego teren a z kotem zaczęło się dziać coś dziwnego, zaczął się szamotać i wyrywać. Nie mogłem go już utrzymać więc wypuściłem go na ziemię, i wtedy stało się coś dziwnego zwierze zaczęło się zmieniać, a ja odkryłem z czym mam do czynienia. Nie czekając puściłem się biegiem do drzwi zanim ten demon skończy przemianę i mnie dopadnie. Byłem już na schodach, już trzymałem dłoń na klamce gdy poczułem szarpnięcie za kostkę i poleciałem prosto twarzą w ziemię.
***
Ależ ludzie są zamotani, znam to z własnego przykładu, ponieważ byłam święcie przekonana że dodałam ten rozdział tydzień temu. Teraz wchodzę sprawdzić komentarze. I co widzę, rozdział w wersjach roboczych. Bo przez cały tydzień nie miałam czasu sprawdzać komentarzy. Nauka, prawo jazdy i jeszcze musiałam nowe oprogramowanie wgrać na komputer bo coś się zepsuło i nie dało się go włączyć, i teraz nie mam na kompie żadnej piosenki, zdjęcia i reszty rozdziałów tego opowiadania i żadnego innego :(. Poza tym w temacie zamotanych ludzi, niedawno zatrzymała mnie na ulicy jakaś kobieta co nie pamiętała nawet który mamy rok, a w aptece gość zamiast przynieść mi sól fizjologiczną przyniósł mi insulinę :/
Dobra teraz dodaję rozdział z opóźnieniem mam nadzieję że się nie gniewacie :)
 ~Wampris~