środa, 29 maja 2013

Harry cz. I



Wyszedł z salonu tatuażu. Jak zawsze uśmiech na ustach. Włosy perfekcyjnie ułożone, obcisłe rurki, biała koszulka a na to zielony płaszcz. Nigdy nie mogłam pojąć dlaczego w nim chodził, przecież on jest obleśny.  Chwyciłam lustrzankę, leżącą na siedzeniu po mojej lewej stronie i zrobiłam mu kilka zdjęć. Przecież muszę mieć po nim jakąś pamiątkę, choćby te zdjęcia, które później wywołam. Odłożyłam przedmiot na swoje miejsce i znów spojrzałam na swoją ofiarę. Stał tam i rozmawiał z kimś co chwila wybuchając niepohamowanym śmiechem. Jedyne co mi teraz przychodzi do głowy to to, że może rozmawiać z tą zdzirą, (t.i.). Czy jak ją tam matka upokorzyła imieniem. Dobra nie warto myśleć trzeba działać.!
 - Teraz albo nigdy Lily! - Powiedziałam sama do siebie i odpaliłam samochód. Podjechałam na około dwa metry od niego. Wysiadłam z samochodu, chwytając w rękę dość ciężki kawałek drewna, zwany kijem do bejsbola. Wstrzymałam oddech i bezszelestnie podeszłam do niego. Gdy stanęłam za nim tyłem odchrząknęłam, na co Styles się odwrócił. Po jego minie mogłam wywnioskować, że jest zdziwiony.
- Muszę kończyć kochanie. - Tak jak myślałam rozmawia z tą zdzirą, albo znalazł już sobie inną. - Lily co ty tu ro..... - Nie dokończył bo z całej mojej siły w jego głowę, w sposób czego upał na zimny beton. Widok jego obezwładnionego ciała przyprawił mnie o wielką radość w sercu, które napawało się tym widokiem. To dopiero początek a już sprawiło mi to tyle frajdy. Już nie mogę doczekać, jego cierpienia.
 

"Oczami Hazzy"
 

Mimo ogromnego bólu głowy, otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą rozmazany obraz dziewczyny. Pomrugałem kilkakrotnie i obraz, który przetwarzają oczy wrócił do normy. Dopiero teraz zobaczyłem Lily. Na jej twarzy widniał podstępny uśmiech. Rozejrzałem się po pomieszczeniu w którym się znajdowałem. Jest to jakaś wielka hala czy coś w tym rodzaju. Wszędzie walały się jakieś skrzynki. Dopiero teraz zauważyłem, że jestem przywiązany do jakiegoś krzesła.
- Witam mojego kochanego śpiocha. - Usłyszałem po chwili głos mojej byłej.
- Czego ode mnie chcesz?- Warknąłem ozięble.
- Chcę byś cierpiał, cierpiał tak jak ja, nie za raz sto razy bardziej, niż ja. - Wycedziła i wrogo się uśmiechnęła.
- Ale co ja Ci takiego zrobiłem?! Zerwałem z tobą, bo ty nie jesteś normalna! Zobacz sama! Porwałaś mnie i tu więzisz! - Krzyknąłem, wywołując ogromne echo, niessące się po całej hali.
- Zamknij się bydlaku! - Wrzasnęła na mnie i podeszła do krzesła do którego jestem przywiązany i wycelowała z otwartej ręki prosto w mój prawy policzek. - Ty nawet w obliczu własnego niebezpieczeństwa, a nawet śmierci potrafisz oszukiwać i kłamać! - Ona naprawdę oszalała, jak ja mogłem spotykać się z taką wariatką? Moja twarz przybrała szatę zdziwienia.
- Nie wiesz o co mi chodzi? - Spytała zdziwiona Meligen. A ja delikatnie pokiwałem głową, na znak, że całkowicie nie wiem co ona mówi. Ta tylko wywróciła oczami i siadła na jednej z skrzynek, wcześniej wyciągając z niej pół litra czystej wódki. - Byliśmy razem, pamiętasz? - Pokiwałem twierdząco głowom. - Było cudownie, kochaliśmy się, w różnych tego słowie znaczeniu. - Uśmiechnęła się i upiła dość duży łyk z butelki. - Byliśmy szczęśliwi razem, dopóki nie pojawiła się ona. Niejaką (t.i.and.t.n.). Spotykaliście się razem.....
- Ej! Stop! - Przerwałem jej. - Tak spotykaliśmy się bo ona jest NASZĄ STYLISTKĄ! To były normalne spotkania w sprawie przymiarek i tego typu rzeczy. Normalna dziewczyna by to zrozumiała ale nie ty! Ty masz problemy psychiczne! Nie tak, że ja tak uważam ale ty naprawdę masz jakiś problem i zaczęłaś się dziwnie zachowywać! Stało się to uciążliwe więc z tobą zerwałem i wtedy dopiero doceniłem (t.i.). A ty sobie coś uroiłaś i mnie porwałaś! - Wyrzuciłem zdenerwowany.
 

"Oczami Lily"
 

Co ten palant pieprzy?!
- Dobra Styles teraz to przesadziłeś! - Wykrzyknęłam i po raz kolejny upiłam łyk mojego ulubionego trunku. Wstałam i po raz kolejny popatrzyłam się na chłopaka. - Szykuj się Styles! - Szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi gdzie znajdowały się wszystkie rzeczy potrzebne do tego by tortury Styles'a były jak najbardziej męczące.
 

"Twoimi oczami"
 

- No gdzie on do cholery jest?! - Krzyczał cały czas Paul.
- Miał iść dzisiaj do salonu tatuażu, może mu się przedłużyło. - Powiedziałam spokojnie kończąc przypinać do kurtki Malik'a kolorowe przypinki.
- To nie może zadzwonić, albo chociaż odebrać ten jebany telefon?! - Jego ton głosu dalej był na tyle nabuzowany, że żaden z pozostałych chłopców nie chciał  się odzywać. Nagle w kieszeni moich kolorowych rurek zaczął wibrować telefon. Oderwałam się na chwilę od pracy nad dodatkami kurtki Mulata. Wyciągnęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. "Harreh". Szybko otworzyłam wiadomość i przeczytałam. Tekst wiadomości zszokował mnie całkowicie.
- Dostałam wiadomość od Harry'ego i jest ona....a z resztą sami posłuchajcie: "Lily mnie porwała i związała! Jestem w jakieś ogromnej hali. Powiedz chłopakom czy komuś i zróbcie coś!". - Zakończyłam i popatrzyłam się po kolei na każdego z mężczyzn w pomieszczeniu.
- To ta wariatka? - Spytał zdziwiony Niall.
- Tak Niall'u James'ie Horan'ie. - Odpowiedział mu Tomlinson.
- To co teraz robimy? - Spytałam nerwowym głosem.
- Daj mi ten telefon. - Rozkazał Paul a ja posłuszna oddałam mu przedmiot. - Chodźcie za mną! - Rozkazał po raz kolejny. Wszyliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się na najwyższe piętro tego budynku gdzie znajdują się dźwiękowcy, informatycy no jednym słowem techniczni. Przez ten cały czas moje nerwy były na najwyższym poziomie, co było chyba widać bo Niall przyjaźnie objął mnie ramieniem.
- Będzie dobrze! - Powiedział, co u mnie wywołało uśmiech lecz tylko na chwilę. Weszliśmy do jednego z pokoi.
- Matt trzeba namierzyć skąd został wysłany sms. - Powiedział Paul i podał mój telefon brunetowi. Ten podpiął go do jakiegoś urządzenia w sposób czego na pulpicie komputera wyświetliła się moja tapeta z pegazem. W całym pokoju uniósł się śmiech mężczyzn.
- Ej! Harry bawił się moim telefonem i ustawił taką tapetę, a pro po namierzyłeś go? - Szybko zmieniłam temat, by wybrnąć z sytuacji.
- Tak oto on. - Powiedział Matt dając Paul'owi wydruk z maszyny a w moją stronę skierował rękę z telefonem. Ja szybko go chwyciłam i weszłam w galerię by wybrać nową tapetę, którą okazał się piękny napis Hope.
- Dobra jedziemy to niedaleko! - Zarządził Paul i wszyscy wcześniej żegnając się z brunetem. .


"Oczami Hazzy"
 

Szybko wysłałem sms'a do mojej ukochanej. Na szczęście moja stara Lily Meligen nigdy nie była zbyt inteligenta lecz mega świrnięta.
- O wilku mowa. - Wyszeptałem pod nosem, na szczęście nie usłyszała. Dość szybko podeszła na odległość dwóch metrów ode mnie i położyła na ziemi czarną torbę, z której po chwili wyciągnęła szarą taśmę. Od wróciła się w moją stronę. Podeszła do mojej osoby i zakleiła mi usta tą taśmą i znów podeszła z powrotem do torby.
- No to zaczynamy zabawę! - Krzyknęła radośnie a ja w tej chwili miałem wielką ochotę coś odpowiedzieć, lecz nie mogłem, bo przez taśmę było by słychać tylko jakiś niewyraźny bełkot.


 To znowu ja!
He he he.
Wiem, że za mną tęskniliście, ale
już jestem!
A tak na poważnie jest to pierwsza cześć
imagina o Loczku.
Następna pojawi się 
najprawdopodobniej jutro.
Cały imagin jest inspirowany teledyskiem do piosenki
Juli.
Mam nadzieje, że podoba.
Czekam na komentarze! 

~Gumiżelek~

niedziela, 26 maja 2013

Niall xd

Znów siedzie sama w dużym pustym salonie.
Dlaczego sama?
Mój chłopak znów mnie olał. Woli pić piwko z kolegami niż być ze mną, tu w ten dzień.
Jaki dzień?
Dzisiaj mija dokładnie dwa lata, od momentu gdy się po raz pierwszy wyznaliśmy sobie miłość i zostaliśmy parą. Pamiętam dokładnie ten dzień. Zabrał mnie nad jezioro. Ciemna gwiaździsta noc. On i ja. Tak a teraz jest on i kumple. On i imprezy. On i alkohol. I jest ja i....? I nic. Kompletne zero i pusta. Ja już tak dłużej nie mogę. Wstałam i powędrowałam do naszej sypialni. Z resztą od dawano nie naszej tylko mojej. On spał na kanapie w salonie albo w ogóle nie wracał do domu. Spakowałam kilka rzeczy do dużego plecaka i wyszłam z domu, zostawiając po sobie idealnie zgiętą biała karteczkę.

~Oczami Niall'a~

Wszedłem do domu, zapalając światło.
- (t.i.)! - Zawołałem, nikt się nie odezwał. Na pewno nie śpi bo jest ledwo po dziewiętnastej. Wróciłem dzisiaj wcześniej do domu, gdyż dzisiaj jest nasza rocznica. Dlatego też te kwiaty. Spojrzałem się na herbaciane róże leżące na półce w przedpokoju. Wszedłem w głąb domu, zapalając wszędzie, gdyż wszędzie mówiąc kolokwialnie było ciemno jak w dupie. Nigdzie nie było mojej dziewczyny. Zrezygnowany usiadłem przy stole w salonie, gdy nagle ujrzałem białą kartkę na stoliku.  Wziąłem ją do ręki i rozłożyłem. Moim oczom ukazał się jej charakterystyczny styl pisna. Był to list. List pożegnalny. Po przeczytaniu go, łzy mimowolnie poleciały mi po policzjkach
Wiem ostatnio trochę przeholowałem z alkoholem ale chce to zmienić.Siadłem i zalałem się łzami. Muszę coś wymyślić, i to szybko. Już mam. Wstałem i chwyciłem telefon.

~Twoimi Oczmi~


- Hope gdzie ty mnie ciągniesz? - Zapytałam się mojej ukochanej przyjaciółki, chodź doskonale wiem gdzie. Do miejsca gdzie ja i Niall wyznaliśmy sobie miłość.  A jeśli ona teraz prowadzi mnie do niego. Nagle stanęliśmy i tak jak myślałam ujrzałam Horan'a. Dziewczyna pościła moją rękę i zostawiła z nim sam na sam. Gdy on bez żadnych słów zaczął śpiewać.



Zamienię każdy oddech w niespokojny wiatr
By zabrał mnie z powrotem - tam, gdzie masz swój świat
Poskładam wszystkie szepty w jeden ciepły krzyk
Żeby znalazł Cię aż tam, gdzie pochowałaś sny

Już teraz wiem, że dni są tylko po to,
By do Ciebie wracać każdą nocą złotą
Nie znam słów, co mają jakiś większy sens
Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem:
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty

Nie pytaj mnie o jutro - to za tysiąc lat
Płyniemy białą łódką w niezbadany czas
Poskładam nasze szepty w jeden ciepły krzyk
By już nie uciekły nam, by wysuszyły łzy

Już teraz wiem, że dni są tylko po to,
By do Ciebie wracać każdą nocą złotą
Nie znam słów, co mają jakiś większy sens
Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem:
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty

Już teraz wiem, że dni są tylko po to,
By do Ciebie wracać każdą nocą złotą
Nie znam słów, co mają jakiś większy sens
Jeśli tylko jedno - jedno tylko wiem:
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty

Budzić się i chodzić, spać we własnym niebie
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty
Żegnać się co świt i wracać znów do Ciebie
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty
Budzić się i chodzić, spać we własnym niebie
Być tam, zawsze tam, gdzie Ty

 Odłożył gitarę i spojrzał na mnie tymi swoimi oczętami. Podszedł do mnie nie spuszczając ze mnie swojego wzroku. Podszedł i uklęknął, łapiąc mnie za rękę.
- (t.i.) (t.n.) kochanie wiem, że jestem ostatnim dupkiem. Potraktowałem się strasznie ale proszę wybacz mi. Bo jak nie to ja sobie nie wybaczę i popełnię samobójstwo. Przyznaję otwarcie i szczerze zapomniałem o tobie. Zapomniałem o tym, że w życiu nie tylko liczy się alkohol i imprezy, lecz w życiu liczy się drugi człowiek i to co on do Ciebie czuję. Więc tak....Co ty do mnie czujesz? To samo co ja do Ciebie czyli nie ograniczona miłość i zaufanie? Jeśli tak proszę zgódź się i wyjdź za mnie. - Powiedział to tak szczerze jak nigdy do tond. Patrząc na jego już zapełnione łzami tęczówki odpowiedziałam.
- Tak.




Taki na szybko, przy nagłej wenie 
ale i tak wiem, że nudny jak flaki.

~Gumiżelek~

piątek, 24 maja 2013

Louis+ważna notka!

POD IMAGINEM JEST WAŻNA INFORMACJA!

Ciepła kołdra,
wygodne łóżko,
 piękny sen...
i krzyki za oknem.....
"Za raz co?" ~ Otworzyłam oczy i w mojej głowie pojawiło się kilka dość sensownych wytłumaczeń dlaczego słyszę jakieś podejrzane dźwięki za swoim oknem.  

Może znowu dzieci sąsiadów bawią się w ogródku? Nie.... Wyjechali na jakąś wycieczkę szkolną czy coś..... Z resztą nie ważne, nie ma ich i tyle. Kolejna hipoteza to....... Za raz, za raz. Podniosłam się na łokciach do pozycji siedzącej i starłam się zachowywać jak najciszej potrafię. Wsłuchałam się w dźwięki które otaczały moją osobę. Wszędzie panowała wręcz grobowa cisza. Odetchnęłam i znów położyłam się na łóżku przymykając delikatnie oczy. Lecz moja błoga cisza nie trwała długo, gdyż znów usłyszałam przeraźliwy krzyk za moim oknem balkonowym. Postanowiłam jednak to zignorować, lecz mi się nie udało.
- Tego już za wiele! - Krzyknęłam i poderwałam się z łóżka, kładąc nogi na brązowej wykładzinie. Wolnym ale spokojnym krokiem podeszłam do okna i odsłoniłam je w sposób fala oślepiającego światła uderzyła moją twarz a dokładnie moje oczy, które pod wpływem światła przymrużyłam oczy. Po chwili moje oczka oswoiły się z światłem i otworzyłam drzwi balkonowe i zrobiłam dwa kroki na posadce balkonowej i podeszłam do barierki, opierając się o nią całym ciałem. Wychyliłam głowę i to co zobaczyłam przyprawiło mnie o ogromny napad śmiechu. Zobaczyłam ogromną trampolinę w moim ogrodzie i skaczącą na niej mojego ukochanego Louis'a.
- Co ty tu robisz? - Spytałam z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Skacze na trampolinie, nie widać? - Odpowiedział pytaniem na pytaniem.
- No dobrze. - Rzekłam. - A dlaczego akurat w moim ogrodzie? - Zadałam mu kolejne pytanie.

- Jak skoczysz tu do mnie to Ci powiem.
- Co?! - Odpowiedziałam z zdziwieniem.
- To co słyszałaś. No dawaj kochanie! Złapie Cię! - Krzyknął i rozłożył ręce w geście, że mnie złapie.
- Dobrze się czujesz?! - Powiedziałam z pogardą.
- Nie, bo nie ma Cię tu obok mnie. - Powiedział a moje serce zmiękło. Popatrzyłam się w dół. - Jakieś dwa metry. - Powiedziałam sobie w myślach.
- To idziesz czy nie? - Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Tomlinson'a.
- Idę! - Powiedziałam pewnie. Wdrapałam się na barierkę i na niej usiadłam. Ostatni raz popatrzyłam się na mojego chłopaka. Przymknęłam oczy i skoczyłam. Po chwili otworzyłam dopiero oczy i spostrzegłam się, że wylądowałam w bezpiecznych objęciach chłopaka.
- Tak było strasznie? - Zapytał po chwili.
- Tak. - Odpowiedziałam szybko, na co on się zaśmiał i pocałował w skroń.
- Dobra a teraz powiesz mi co sprawiło, że przytachałeś tu tą trampolinę? - Spytałam dalej zostając w jego objęciach.
- Jak byś nie wiedziała. - Powiedział z pogardą w głosie. - Dzisiaj są twoje urodziny! - Krzyknął, a mnie dopiero teraz olśniło, że to dzisiaj. No tak ostatnio miałam trochę na głowie ale by zapomnieć o swoich urodzinach to już przesada. - Więc postanowiłem kupić Ci trampolinę. I tak w ogóle to wszystkiego najlepszego księżniczko! - Krzyknął i zaczął skakać na trampolinie a ja razem z nim.
- Kocham Cię (t.i.)! - Krzyknął.
- Ja Ciebie też odpowiedziałam i strasznie Ci dziękuję. - Powiedziałam i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.

Taki nudny,
dzisiaj wróciłam z zielonej szkoły i tak w ogóle to mam urodziny
więc tak mnie naszło a chcieliście z Lou.


WAŻNA INFORMACJA.
Tu chodzi o mnie i o błędy które popełniam.
Jestem dyslektykiem i robię dużo błędów ale
zawsze, podkreślam ZAWSZE poprawiam imaginy tyle
na ile umiem. Więc jeśli komuś to nie wystarcza to
jest taka sławna zasada "Nie chcesz nie czytaj" 
"Nie podoba się to wypierdalaj"
Więc wiecie, ja łaski nie potrzebuję.
Pisząc "kup sobie słownik"
"użyj słownika"
To wy myślicie, że będę każde słowo sprawdzać 
w słowniku? Chyba jednak nie.
Chcę też podziękować osobą 
które w komentarzach się za mnie wstawiają i 
odpisują na "to". 
Uwierzcie nie tylko mnie to wkurza,
bo Larreh'a też.
Więc przemyślcie sobie tą sprawę.  


~Gumiżelek~

wtorek, 21 maja 2013

Harry

Parę minut temu rozpętała się naprawdę poważna letnia burza, która zepsuła nasze plany na spacer i piknik w lesie. Z racji tego że nie mieliśmy w planach nic innego, usiedliśmy wszyscy na kanapie, fotelach lub też na ziemi w salonie.  Lou poszedł włączyć jakiś film, jak zwykle jego wybór padł na horror co ja popieram w stu procentach, ale Harry nie za bardzo. Razem z dziewczynami przygotowałam w kuchni popcorn,przesypałam do misek chipsy i ciastka, nalałyśmy tez colę do kubków i zajęłyśmy miejsca obok chłopaków. Wprawdzie ja i Harry tylko się przyjaźnimy, ale od jakichś paru dni wydaje mi się że zaczyna nas łączyć coś więcej, tak więc ja zajęłam miejsce właśnie obok Harrego. Przyznam szczerze że chciałam też wykorzystać sytuacje, że Harry boi się horrorów. Śmieszne zwykle jest tak że to facet przytula przestraszoną dziewczynę, ale w naszym przypadku jest inaczej to zwykle on przytula się do mnie chowając głowę za moim ramieniem, a potem udaje że wcale tak nie było, idiota, ale za to mój. Gdy film zaczął się już na dobre rozkręcać a Harry udawał że przysypia, jak zwykle chowając głowę za moim ramieniem, nagle telewizor się wyłączył.
-Ej co jest!- krzyknął Lou- akcja dopiero się rozkręcała. Harry przyznaj znowu  "niechcący"-Lou wykonał znak cudzysłowu w powietrzu- usiadłeś na pilocie i wyłączyłaś telewizor- mówił z wyrzutem.
-Przysięgam to nie ja- powiedział Loczek unosząc ręce do góry w obronnym geście.
-Jak nie ty to kto?- zapytał wciąż trochę zły Louis
-Harry tego naprawdę nie zrobił- wtrącił Liam - to przez burze pewnie gdzieś zerwało linię- tłumaczył dla potwierdzenia swoich słów kilka razy pstryknął przełącznikiem światła ale żarówka nie zapaliła się.
-Masz szczęście- powiedział Lou mrużąc oczy robiąc, dzióbek i celując palcem w Loczka, muszę przyznać, że wyglądał tak komicznie, że nie dało się opanować śmiechu, i już po chwili wszyscy tarzali się ze śmiechu po podłodze.
-To co robimy?- Zapytała Daniell gdy wreszcie udało nam się opanować.
-Gdy mieszkałam jeszcze w Polsce, razem z moja mamą w każdą burzę wychodziłyśmy na balkon, podziwiać błyskawice - powiedziałam podrzucając przy okazji reszcie jakiś pomysł na spędzenie czasu.
-To w sumie całkiem niezły pomysł- stwierdziła Harry podnosząc się z podłogi
-Czemu nie-rzucił Zayn, również podniósł się z ziemi i pomógł wstać Perrie a następnie mi.
Gdy już wszyscy się podnieśli, zabraliśmy koce i poduszki i udaliśmy się na taras podziwiać ten piękny spektakl świetlny jaki przygotowała dla nas natura. Siedzieliśmy tak zawinięci w koce i popijający kakałko, przy okazji opowiadając śmieszne historie z dzieciństwa. W pewnym momencie przyszedł mi do głowy pewien szalony pomysł przez chwilę biłam się z myślami i zastanawiałam co będzie jeśli, ale w końcu zebrałam się w sobie.  Wyplątałam się z koca załapałam Harrego za rękę i pociągnęłam za sobą.
-Hej co ty robisz!?- zapytał zdezorientowany.
-Zaufaj mi- uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił uśmiech i pobiegł za mną.
Wyciągnęłam go wprost w ciepły deszcz, stanęliśmy pośrodku trawnika, przyciągnęłam go bliżej siebie, świadoma że cała reszta się na nas patrzy i gdy mój plan nie wypali tylko się ośmieszę.
- Co ty kombinujesz? - zapytał ze śmiechem zsuwając z czoła przemoknięte kosmyki włosów.
-Pamiętasz jak kilka dni temu graliśmy w butelkę? -zapytałam
-Yhhmm- mruknął w odpowiedzi.
-W odpowiedzi na jedno z pytań powiedziałeś że zawsze chciałeś pocałować dziewczynę w deszczu.- spoważniał ale uśmiech nie schodził z jego twarzy, tylko że ten różnił się od poprzedniego, był bardziej romantyczny- wiesz od jakiegoś czasu chcę ci powiedzieć, że czuję do ciebie coś więcej niż tylko zwykłą przyjaźń, ale jakoś do tej pory nie potrafiłam się z tym zebrać- mówiłam wbijając wzrok w moknąca trawę- bo po prostu się bałam, a teraz nadarzyła się ta okazja i już dłużej nie mogę tego ukrywać- przeniosłam wzrok z moknącej trawy na twarz Harrego- Zakochałam się w tobie Harry- wyrzuciłam to z siebie wreszcie, przygryzłam wargę czekając na jego reakcję.
Przez chwilę się nie odzywał, co powodowało że moje serce prawie wyskoczyło z każda sekundą biło jeszcze szybciej i mocniej, co było zupełnie nie realne, bo już prawie czułam jak wyrywa mi się z piersi, to oczekiwanie było największa męczarnia w moim życiu. W końcu na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech, i uśmiechały się nie tylko jego usta ale cała jego twarz promieniała. Pochylił się nade mną i po chwili nasze usta spotkały się w  tak długo wyczekiwanym pocałunku, Harry całował bardzo delikatnie i czule, a w tle słychać było radosne piski dziewczyn i wycie chłopaków.
- Co za głąby - stwierdził Harry gdy nasze usta się rozłączyły, zaśmialiśmy się oboje.
-Czyli znaczy że...- nie zdążyłam dokończyć bo Harry mi przerwał
-Że ja również jestem w tobie zakochany (t i. n.)- to powiedziawszy znów złączył nasze usta w pocałunku, tym razem bardziej namiętnym i zachłannym, w tej chwili czułam się najszczęśliwszą dziewczyną w całym wszechświecie. Niestety nic co piękne nie trwa wiecznie, nasz pocałunek przerwał grad który zaczął nagle spadać z chmur, musieliśmy przerwać tę cudowną chwilę i w pośpiechu wrócić pod dach. Gdzie już czekała na nas cała reszta. Liam oczywiście szybko zagonił nas do domu i kazał nam się szubko przebrać i wysuszyć żebyśmy się nie przeziębili. Cały kochany Daddy, zawsze o nas dba i pilnuje żeby wszystko było ok., kochany jest, choć czasem upierdliwy. Gdy już każde z nas było przebrane i wysuszone, wróciliśmy do reszty, gadać i wszystko tłumaczyć, po jakiejś godzinie rozmów i śmiechu wrócił prąd i Lou upierał się żebyśmy dokończyli oglądanie filmu i wszyscy, oczywiście poza Harrym byli za.
- Nie martw się, ja chcesz to możesz się do mnie przytulić- powiedziałam i objęłam go ramieniem jak to zwykle robią faceci , on dla odmiany udał przestraszoną dziewczynkę i przytulił się do moich cycków. Wszyscy wybuchli śmiechem a gdy już się uspokoiliśmy, kontynuowaliśmy oglądanie filmu, zajadając się popcornem i chipsami.


***
Miałam go wstawić już wczoraj ale taka burza że do dzisiaj prądu nie było o_O i musiałam czekać, inspirację wzięłam właśnie z tej burzy, to była prawdziwa masakra, ale tęcza na końcu wynagrodziła wszystko. Ta więc beż żadnych zbędnych słów mam nadzieję że miło wam się czytało i zostawicie równie miłe komentarze 
~Wampris~


niedziela, 19 maja 2013

Nowe życie cz. VIII

- Ale oni wyjeżdżają za godzinę w półroczną trasę. - Stanęłam zaszokowana.
- Ale on...mi nic o tym nie mówił. - Powiedziałam cicho ale i tak tata usłyszał moje słowa.
- Oni o tym nic nie wiedzą. - Powiedział w moją stronę.
- Muszę do niego pojechać! - Krzyknęłam i ruszyłam szybko do swojego pokoju. Teraz tylko liczyło się bym dojechała na czas. Chwyciłam byle jakie spodnie i bluzkę i pognałam do łazienki. Szybko umyłam zęby, rozczesałam włosy i ubrałam się. Wybiegłam z łazienki jak strzała i zbiegłam po schodach. Ubrałam pierwsze lepsze trampki, chwyciłam kluczyki od auta i wybiegłam z domu. Wsiadłam do samochodu, który był na podjeździe, dziękuję sobie w duchu, że mój tatuś jest takim wielkim leniem, że nie chciało się mu wjeżdżać do garażu. Teraz tylko szybko dostać się na lotnisko.


"Oczami Zayn'a"
 

-Chłopcy podejdźcie tu na chwilę! - Usłyszeliśmy za sobą głos Paul'a. Niechętnie zwlekliśmy się z wygodnej kanapy w sektorze gdzie czekaliśmy na odprawę samolotową.
- Tak Paul? - Powiedział Liam.
- O tuż jest sprawa ta trasa nie będzie trwała tydzień tak jak przypuszczaliśmy tylko tydzień a będzie ona trwała ona sześć miesięcy. - Powiedział i odszedł od nas w stronę ludzi z ochrony. A ja popatrzyłem się z zdziwieniem na resztę chłopaków, którzy są tak samo zdezorientowani jak ja.
- Co? - Odezwał się Harry. - Powaliło ich! - Krzyknął rozzłoszczony.
- Muszę zadzwonić do Eleanor. - Powiedział Louis i zaczął wyciągać z kieszeni telefon.
- Idę pogadać o tym z Paul'em. -
- Powiedziałem i odwróciłem się w stronę mężczyzny, który stał i krzyczał coś do telefonu po czym podszedł do mnie i mi go podał a sam oddalił się w stronę centrali. Zdezorientowany trochę tą całą sytuacją, zacząłem rozmyślać nad tą całą sytuacją, lecz po chwili ocknąłem się i przyłożyłem telefon do swojego ucha mówiąc charakterystyczne "Hallo?"


"Twoimi oczami"
 

Wysiadłam szybko z samochodu i zaczęłam iść w stronę centrali. Popatrzyłam się na zegarek na moim nadgarstku i widząc, że mam nie całe dziesięć minut przyspieszyłam i mój marsz zmienił się w marsz. Gdy już w końcu znalazłam się przy centrali odetchnęłam chwilę i spojrzałam na dziewczynę około dwadzieścia lat.
- Czy samolot do Stanów Zjednoczonych odleciał już? - Spytałam łapiąc w miarę normalny oddech.
- Właśnie wzniósł się w powietrze. - Powiedziała i pokazała na szybę za nią, przez którą było widać samolot unoszący się w powietrze.
- Dobrze dziękuję. - Powiedziałam w jej stronę i odwróciłam się w stronę wyjścia. Po mojej twarzy samowolnie poleciały łzy, których nikt dawno nie widział, zawsze byłam twarda a teraz zwykła rozłąka spowodowała potok łez. Ale czy tylko to czy też straszliwie poczucie winy. Wytarłam swoje policzki z łez, gdy nagle usłyszałam wołanie mojego imienia. Ten głos poznam wszędzie to ON, Zayn. Podniosłam głowę ku górze i zobaczyłam JEGO biegnącego w moją stronę, moje serce od razu się uradowało. Nie wiele myśląc zaczęłam biec w jego stronę. On po chwili się zatrzymał i rozłożył ręce a ja rzuciłam się  na niego, oplatając moimi nogami jego biodra i łącząc nasze usta w pełnym miłości i namiętności pocałunku. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie lecz jak to mówią nic nie trwa wiecznie. Oderwaliśmy się od siebie i popatrzyliśmy sobie prosto w oczy, Zayn złączył nasze czoła ze sobą.
- Kocham Cię księżniczko. - Powiedział i znów złączył nasze usta w jedność.
- Ja ciebie też. - Odpowiedziałam po chwili, zachodząc z Zayn'a i wtulając się w jego ciepły tors.
- Co się stało, że nie polecieliście? - Ocknęłam się.
- Twój tata zadzwonił do Paul'a mówiąc, że trasa jest przełożona na za tydzień a potem kazał dać mnie do telefonu. Powiedział mi, że mnie przeprasza za to, że nie pozwalał mi się z tobą spotykać, ale też jeszcze nie jest do mnie całkowicie przekonany ale daje mi szanse, którą mam dobrze wykorzystać.
- Więc to dzięki niemu tu teraz stoimy? - Spytałam nie dowierzając jeszcze całkowicie w słowa Malik'a.
- Tak. - Powiedział i znów smaki naszych ust się ze sobą połączyły. - Fajnie być czasem córką gruber ryby. - Stwierdził za raz po tym jak zaczęliśmy się kierować w stronę wyjścia.
- Czasem tak. - Powiedziałam i mocniej się do niego przytuliłam.


~ Pół roku później ~
 

Moje życie przez ostatni czas zmieniło się diametralnie. Zaczęłam Nowe życie. Tak mogę to określić. Trudno mi to sobie wyobrazić, że jeszcze osiem miesięcy temu byłam niedojrzałą gówniarą w dresach a teraz stoję w seledynowej sukience w czekam na mojego ukochanego na lotnisku. Z którym
 ma też wspaniałe wspomnienie.
Mój tata polubił Zayn'a, a w sumie polubił to mało powiedziane bo wręcz pokochał. Tak jak swoją nową narzeczoną Emme, która jest wspaniała. Z mojej szafy całkowicie znikły dresy. No dobra nie całkowicie bo znajdzie się z kilka par ale to już na zawsze będzie w moim sercu tak samo jak Zayn który zagościł już na zawsze. Ostatnio Harry napisał mi, że Zayn planuje się mi oświadczyć. Cóż......ŻYĆ NIE UMIERAĆ! Kocham moje Nowe Życie, oczywiście nigdy nie zaponę i nie zamierzam zapomnieć o tym co było ale żyje chwilą. Nie tym co będzie, bo to co będzie. Bo to już wy sobie sami wymyślicie, dlatego, że to wasza historia, a autor tego tekstu was tylko naprowadził na właściwą drogę historii a co się po drodze dalej wydarzy? To już wasza indywidualna kwesta ale pamiętajcie o jednym! Don't worry, be happy. Drink pepsi, be sexy!

Płakać mi się chce!
Już nie mogłam przerwać bo to jest już koniec!
Dlaczego?!
Dobra nie rozczulam się, bo
przecież nie odchodzę na zawsze.
Tylko na trochę a mianowicie jadę na
zieloną szkołę i nie będzie mnie 4-5 dni.
Będziecie tęsknić? 
I kolejne pytanie z kim
następnego imagina?

~Gumiżelek~

czwartek, 16 maja 2013

Nowe życie cz. VII

Następnego dnia obudziłam się i zobaczyłam, że obok mnie nikogo nie ma. Przeniosłam się do pozycji siedzącej i jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju. Wszystkie moje ubrania idealnie poukładanie na krześle jak. Nigdzie nie było śladów Zayn'a. Położyłam się na łóżku i dopiero teraz zauważyłam czerwoną karteczkę, idealnie złożona na pół. Chwyciłam ją i rozłożyłam.

"Kochanie!
Nie miałem serca Cię budzić, tak słodko wyglądasz kiedy masz zamknięte oczka i śpisz. W sumie zawsze wyglądasz słodko. A tu nie o tym. Wiem, że twój tata nie może się dowiedzieć, że tu byłem więc posprzątałem mniej więcej po sobie i wyjdę tak jak wszedłem. Mam nadzieje, że go po drodze nie spotkam bo jeśli tak się stanie to będzie przypał. Jak się obudzisz skarbie to do mnie napisz bo się o Ciebie martwię! Kocham Cię.

                   
                                                                                                            Zayn xoxo"

Uśmiechnęłam się na samom myśl, że jeszcze jakiś czas temu tą oto kartkę. Podniosłam się na łokciach i chwyciłam komórkę leżącą na stoliku nocnym i wybrałam numer do Zayn'a. Jeden sygnał......drugi.......trzeci i w końcu odebrał.
- Hej kochanie! - Usłyszałam w słuchawce męski głos. - Już nie śpisz? - Spytał po chwili.
- No nie śpię. - Powiedziałam z uśmiechem. - A o której wzeszedłeś de mnie? - Spytałam.
- No tak gdzieś po dziewiątej? - Powiedział. - A co? - Dodał po chwili.
- Tak właściwe to nic, ale chciałam wiedzieć ile spałam. - Powiedziałam i podniosłam się do pozycji siedzącej by zobaczyć jaki jest czas na zegarze znajdującym się na stoliku nocnym, który w tym momencie wskazywał dziesiątą pięćdziesiąt dwa. - To długo sobie pospałam. - Podsumowałam.
- Ej tam kochanie ale i tak Ci się należało. - Powiedział.
- Dzięki.
- Nie ma za co, wiesz muszę już kończyć bo Liam mnie woła muszę mu pomóc, przepraszam skarbie porozmawiamy wieczorem. - Powiedział i się rozłączył. Odłożyłam telefon na bok i zaczęłam myśleć jak będzie wyglądał mój związek z Zayn'em. Czy on w ogóle przetrwa? Nie wiem, ale mam szczerą nadzieje, że tak.

~ dwa tygodnie później~

Przez te dwa tygodnie sprawy potoczyły się tak, że mój ojciec stał się straszliwie surowy, na temat moich wyjść. No ale oczywiście jak to była dziewczyna z problemami to i tak wychodziłam, nawet bez wiedzy jak i zgody ojca. Moje potajemnie spotkania z Zayn'em wyglądały tak, że wychodziłam z domu mówiąc, że idę na zakupy czy coś w tym stylu.  Wychodziłam z domu spotykałam się z moim ukochanym a przy powrocie do domu kupowałam jakąś pierwszą lepszą rzecz, która mi się spodobała i z nią wracałam. Jak tata pytał się co kupiłam to mu ją pokazywałam. A pro po ubrań do mojej szafy wkroczyło modowe szaleństwo, jest w niej co raz więcej kolorów, sukienek, spódnic i wiele innych rzeczy. Jestem z tego powodu straszliwie zadowolona i ucieszona, tata też a Zayn jak to powiedział "Kocha to jaka jestem a nie jak wyglądam ale i tak pięknie Ci we wszystkim kochanie" - No i tak kończyła się rozmowa.

Wstałam z uśmiechem na ustach i cała w skowronkach. Przypominając sobie to co robiłam wczoraj. A mianowicie była z Zayn'em w kinie. Było cudownie musimy to kiedyś jeszcze powtórzyć. To było takie wyjście, które ma wystarczyć mi na jakiś tydzień lub dłużej, gdyż Zayn ma jechać do Stanów Zjednoczonych w sprawach ich nowej płyty. Szczerze to smuci mnie to ale też za razem cieszy gdyż będę mogła słychać więcej piosenek w wykonaniu mojego misia. Ustałam z łózka i jak to mam w zwyczaju udałam się w stronę kuchni gdzie jak zawsze siedział mój ojciec.
- Hej. - Powiedziałam chwytając w rękę kubek z herbatą. 
- Tylko tyle? - Spytał a ja z zdziwioną miną na niego popatrzyłam. - A gdzie miło Cię widzieć tatusiu?  Gdzie całus na przywitanie? Dlaczego nie am tej starej (t.i.)? Tylko jest ta co powie tylko "Hej!" I tyle.
- Stara (t.i.) zniknęła jak zabroniłeś mi się spotykać z Zayn'em. - Wysyczałam przez zęby.
- Ale kochanie to dla twojego dobra. - Powiedział i wraz z wypowiedzeniem tych słów we mnie aż zawrzało. Wstałam i postanowiłam wygarnąć mu to wszystko co o nim myślę.
- Dla mojego dobra?! Chyba na szkodę! Wreszcie po śmierci mamy zaczęło mi się coś układać. Przestałam pić i palić! Odłożyłam narkotyki i spotkałam osobę którą kocham i która kocha mnie a ty mówisz, że nie mogę się z nim spotykać dla swojego dobra? Wiesz to tak jak by ktoś powiedział Ci, ze dla twojego dobra ktoś zepsuł samolot którym leciała mama i spowodował wypadek! - Krzyknęłam ale od razy tego pożałowałam. Czułam, że przesadziłam. - Ja tato..... - Zaczęłam a po chwili on przerwał mi.
- Nie (t.i.), wiesz ja nie wiedziałem, że Zayn tak dużo dla Ciebie znaczy ale teraz już wiem. Przepraszam Cię za to, że nie pozwałem Ci się z nim spotykać. Mam nadzieje, że mi wybaczysz. - Powiedział a ja się do niego przytuliłam i oboje zaczęliśmy płakać. 
- To ja powiem o tym Zayn'owi! - Krzyknęłam i już miałam wybiec z pomieszczenia, gdy zatrzymała mnie ręka na moim ramieniu i szokujące słowa taty.
- Ale oni......

 

Wiem, że po raz kolejny chcecie mnie zabić,
ale I TAK MNIE KOCHACIE!
Dziękuję wam za 50 obserwatorów!
Kocham was!
Może tak kolejna cześć jak będzie minimum
.......15 komentarzy?


~Gumiżelek~ 

wtorek, 14 maja 2013

W Japonii z Lou II ostatnia



Obudziłam się następnego dnia dopiero około godziny 12, ale nie dziwmy się długi meczący lot zmiana czasu to wszystko ma swoje konsekwencje . Gdy już byłam już dobrze rozbudzona wstałam i poszłam obudzić resztę , rodzice wynajęli dwa pokoje jeden trzy osobowy i jeden dwu. Obudziłam Sarkę i Dawida wszyscy się wykapaliśmy ubraliśmy i przeglądnęliśmy folder informacyjny dotyczący Hotelu.
-Oferta śniadaniowa została zamknięta o 10 więc żeby cos zjeść musimy albo czekać do 14 do obiadu albo wyjść gdzieś na miasto. – Stwierdził Dawid. A mnie zaburczało w brzuchu
- Zakładam , że to oznacza wypad na miasto- oznajmiła Sarka
- Jak najbardziej. - wstałam po telefon – tylko powiadomię rodziców o naszych planach i możemy wychodzić.
Wybrałam z pamięci numer mamy i wcisnęłam zieloną słuchawkę , odebrała dopiero po kilu sygnałach. dowiedziałam się od niej ze wstali z tatą wcześniej i już zwiedzają sobie miasto, nas też zabezpieczyli wynajmując nas samochód żebyśmy nie musieli nigdzie chodzić pieszo, kluczyki były do odebrania w recepcji.
- I co mamusia i tatuś udzielili pozwolenia na wyjście ?- Zapytał kpiarsko Dawid .
Ciągle się ze mnie nabija,  że wszystko uzgadniam z rodzicami, ale dzięki temu nie trzymają  mnie pod takim kluczem jak jego.
- Moi rodzice to nie twoi i zawsze na wszystko się zgadają- odgryzłam się – i na dodatek wynajęli nam samochód, żebyśmy nie musieli łazić pieszo- dorzuciłam z kpiarskim uśmieszkiem 
Uwielbiam go, ale czasem mam ochotę mu przyłożyć. Zabrałam torebkę i ruszyłam w stronę drzwi, a przyjaciele za mną, zjechaliśmy do holu w którym znajduje się recepcja, Sarka i Dawid usiedli na kanapie niedaleko kontuaru, a ja podeszłam do drugiej wolnej recepcjonistki, i w sprawie odebrania kluczyków do samochodu wynajętego przez rodziców. Pierwsza recepcjonistka była zajęta, przez dwóch chłopaków , nie znali języka i próbowali się z nią dogadać po angielsku, ale niezbyt im to wychodziło, bo kobieta widocznie nie znała tego języka, ja natomiast świetnie posługuje się i japońskim i angielskim. Gdy tylko chłopaki usłyszeli, że płynnie posługuje się językiem który przyprawia im tyle kłopotów ,od razu zagadnęli z prośbą o pomoc.
-Proszę powiedz że znasz angielski- powiedział szatyn z nutą błagalna w głosie, zrobił też błagalna minę i dla podkreślenia sytuacji złożył przed klatką dłonie jak do pacierza.
- Tak znam- odparłam z uśmiechem, na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi, a brunet za jego plecami wykonał tryumfujący gest, co wywołało mój śmiech.
-Pomogła byś nam załatwić odebranie kluczy, bo za nic nie możemy się dogadać?- zapytał
- Jasne tylko załatwię moje kluczyki, i już wam wszystko przetłumaczę
-Ok. - uśmiechnął się szatyn
Przez cały czas gdy załatwiałam te kluczyki ,czułam na sobie jego spojrzenie, ale starałam się, nie zwracać na to uwagi.
-Dobra już, teraz mogę wam pomóc- Oświadczyłam maczając kluczykami do samochodu, marka na breloczku nie była mi znana ale miałam nadzieję że nie będzie to obciachowe auto.
Przetłumaczyłam im wszystko co było potrzebne, recepcjonistka była mi za to niezmiernie wdzięczna , bo sama nie wiedziała co ma robić, i już po chwili chłopcy otrzymali swoje klucze do pokoi.
-Dobra to ja się zmywam – uśmiechnęłam się ponownie i już chciałam odejść ale szatyn mnie zatrzymał.
-Hej, no chyba nie myślisz, że puszczę cię tak bez podziękowania
- To nic wielkiego, wystarczy zwykłe „dzięki”- odparłam zwyczajnym tonem , choć miałam nadzieję że on jednak coś zaproponuje, po prostu nie chciałam że by czuł że jest mi coś winien.
-Dzięki – powiedział a ja pomyślałam że jednak na tym się skończy- ale i tak jestem ci winien coś więcej.- dodał a mnie zaburczało w brzuchu, szybko zakryłam go rękami chcąc stłumić ten okropny odgłos, ale szatyn i tak go usłyszał- O teraz nawet mam pomysł jak się odwdzięczę , zabieram cię na obiad – stwierdził – i nawet nie waz się protestować – dodał gdy tylko otworzyłam usta , w sumie to chciałam się zgodzić.
- Dobra, tylko dam kluczyki przyjaciołom, żeby mogli sami pojechać na obiad.- w odpowiedzi tylko się uśmiechnął
Podeszłam do Sarki i Dawida wręczyć im kluczyki.
-Łapcie – rzuciłam je w ich stronę.
-Nie jedziesz z nami?- zapytał zdziwiony Dawid
-Mam  trochę inne plany, zdzwonimy się później- powiedziałam i wróciłam do mojego przystojniaka, „ mojego” nawet nie wiem jak ma na imię a już go sobie przywłaszczyłam, spoko.
Wróciłam do „mojego „ przystojniaka i razem ruszyliśmy do wyjścia.
-Wiesz tak w ogóle to nie wiem jak masz na imię- zagadnął zanim ja zdążyłam to zrobić
-Jestem (t.i.n.)
-Ładnie -odparł i najwyraźniej nie zamierzał się przedstawią więc rzuciłam mu ponaglające spojrzenie
- A tak- powiedział po chwili- Jestem Louis- znów wyszczerzył swoje równe ząbki w ślicznym uśmiechu.
Ruszyliśmy w stronę wyjścia a potem do jego samochodu, przez całą drogę gadaliśmy jakbyśmy znali się od wieków, musze przyznać że Lou, tak kazał się nazywać, jest naprawdę miłym i zabawnym facetem, przy okazji dowiedział się o nim wielu ciekawych rzeczy a on o mnie. W końcu znaleźliśmy miłą, spokojną restaurację, musiałam oczywiście przetłumaczyć mu całe menu ,i dopiero potem coś zamówiliśmy.
-Czyli mówisz że śpiewasz-zagadnął gdy kelnerka postawiła przed nami nasze dania
- Tak trochę amatorsko, dla zabicia czasu
-Amatorsko i macie już 80 tys. wyświetleń, w takim razie musisz być świetną amatorką.
-Nie przesadzaj może jestem, nawet dobra ale nie świetna
-Pozwól że sam ocenię- powiedział i nie oczekiwanie wstał od stolika.
Skierował się w stronę środka restauracji, gdzie na podwyższeniu stał czarny fortepian, usiadł przy nim po czym gestem dłoni przywołał mnie do siebie, nieśmiało podeszłam , wszyscy w lokalu skupili na nas wzrok.
-co ty kombinujesz ?- zapytałam szeptem
- chcę usłyszeć jak śpiewasz – uśmiechnął się zawadiacko – znasz może piosenkę Rihanny Diamonds ?
- Tak a bo co ?- zapytałam a w odpowiedzi on zaczął grać ją na fortepianie, nie chciałam wyjść na głupią więc gdy tylko skończył grać intro zaczęłam śpiewać.
Nie wiem czy dobrze mi wychodziło ale nikt z obsługi nie próbował nas przegonić więc chyba nie było tak źle, gdy skończyłam, przez chwilę na Sali panowała grobowa cisz po czym rozległ się głośny aplauz.
-Panie i panowie ( t i.n.) – oświadczył głośno Lou a ludzie zaczęli jeszcze głośniej bić brawo. Gdy wreszcie przestali wróciliśmy do stolika, żeby dokończyć obiad.
-To było świetne – podsumował Lou
-Może i było ale nigdy więcej tego nie rób
- „Nigdy więcej”. Czyli że może być następny raz?- zapytał z nadzieją
-Nie jeśli spróbujesz wywinąć taki numer jeszcze raz- odpowiedziałam trochę wkurzona gdyż wciąż ktoś się na nas gapił.
Po obiedzie, za który zapłacił on bo tak się uparł, poszliśmy trochę pozwiedzać Tokio, jest to niezwykle piękne choć zatoczone miasto, chodziliśmy wąskimi uliczkami trzymając się za ręce, z czego zdałam sobie sprawę dopiero po chwili. Tak dobrze mi się z nim gadało i milczało że nie miałam ochoty wracać do hotelu. Sarka dzwoniła parę razy ale to zignorowała wiem straszna ze mnie przyjaciółka ale nie chciałam tego przerywać, postanowiłam odebrać jedynie telefon od mamy, uzgodniłam z nią że wrócę późno i że nic mi nie jest, nie pytając o szczegóły pozwoliła mi na to, jak zwykle z resztą. Gdy już zbliżał się wieczór a na ulicach zaczynało sie naprawdę barwne i głośne nocne życie, poszliśmy do parku, przez chwilę przechadzaliśmy się alejkami , aż w końcu dostrzegłam staw w którym pięknie odbijał się księżyc.
- Chodź  tam- pociągnęłam go za sobą przez trawnik  w stronę stawu, nie zaprotestował.
Usiedliśmy pod drzewem on oparł się o pień a ja położyłam się tak, że moja głowa leżała na jego kolanach, bawił się moimi włosami wpatrując w oczy i delikatnie uśmiechając.
-Naprawdę musiałem przelecieć pół świata żeby spotkać cię tutaj.- powiedział a ja zaczęłam się śmiać , on najwyraźniej nie skojarzył o co chodzi.
- To co powiedziałeś zabrzmiało trochę dwuznacznie- wytłumaczyłam on tylko się zarumienił
- nie o to mi chodziło
-Och no wiem, przepraszam nie powinnam się śmiać
- Nie masz piękny śmiech a ja rzeczywiście palnąłem głupotę.- przyznał po chwili- a miało być tak romantycznie.
-Dalej jest- uśmiechnęłam się a on to odwzajemnił, potem zapadła trochę krepująca cisza, która przerwał łaskocząc mnie. Zaczęliśmy się tarzać po trawie, aż zabrakło nam sił, w końcu wyszło na to że leżeliśmy tylko paręnaście centymetrów od brzegu i mało brakowało a byśmy w padli.
–Mogę cie pocałować?- zapytał nagle, a jego twarz znajdowała sie tylko kilka centymetrów od mojej.
- Nie powinieneś pytać to psuje atmosferę
-Mój błąd , zaraz go naprawię- podniósł się poczym zawisł nade mną opierając dłonie obok moich ramion, powoli się pochylił i wreszcie jego usta spotkały się z moimi , całował delikatnie z pasją. Było to cholernie przyjemne, przyciągnęłam go bliżej , obejmując go ramionami, i wplatając dłonie jego włosy.
-Bądź moja – powiedział gdy nasze usta się rozdzieliły
-Jeżeli tylko ty będziesz mój
-Więc teraz należymy do siebie –  oświadczył z uśmiechem i jeszcze raz złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Kto by pomyślał że, wyjazd z rodzicami się opłaci. I kto by pomyślał że będę musiała, przelecieć pól świata żeby znaleźć miłość.


***
Dziękuję za  te miłe kom pod ostatnią częścią :) :*
Ta część jest ostatnia bo, że tak powiem "wryłam" się jednej z adminek w opowiadanie, za co przepraszam, po prostu wcześniej nie znałam regulaminu.
Myślę, że ta cześć również przypadnie wam do gustu.
Piszcie też z kim chcecie imagina a ja postaram się taki napisać.
Wampris

niedziela, 12 maja 2013

Nowe Życie cz. VI

Pojawia się cześć +18!

Weszłam do domu i zobaczyłam wściekłego ojca patrzącego się w moja osobę.
- Już jestem. - Powiedziałam ściągając przy tym buty.
- Widzę. - Wysyczał przez zęby.
- To ja idę. - Powiedziałam wskazując na schody prowadzące na górę.
- O nie młoda damo nigdzie nie idziesz musimy najpierw porozmawiać! - Krzyknął i wskazał na kanapę w salonie, co znaczyło, że mam na niej niezwłocznie usiąść.
- Czyś ty do końca oszalała?! - Krzyknął na mnie z wyrzutem.
- O co Ci chodzi?! - Odkrzyknęłam a ojciec wstał i krzyknął jeszcze głośniej.
- Z kim ty się umawiasz?! Wykorzysta, rozkocha i zostawi!! - Krzyczał.
- A ty skąd to wiesz?! - Odkrzyknęłam. - Bo co?! Jest sławny i ma kupę kasy?!
- Choćby. - Powiedział trochę spokojniej. - Kochanie ja robię to dla twojego dobra, więc zabraniam Ci się z Nim spotykać i na próby też już nie będziesz ze mną jeździć, przykro mi. - Powiedział już spokojniej co mnie jeszcze bardziej zdenerwowało.
- Przykro Ci kurwa?! Jak by Ci było przykro to byś tego nie robił! A tak to jesteś zwykłym facetem bez żadnych uczuć! - Krzyknęłam i pobiegłam do siebie do pokoju. - Zamknęłam się w nim na klucz i zjechałam po nich plecami. - Jaki on niewdzięczny. - tyle przychodziło mi do głowy. Nagle sobie o czymś przypomniałam. Wstałam i podeszłam do szafki z bielizną.
- Gdzieś tu powinny być! - Mówiłam i co raz szybciej przeszukiwałam szafkę gdy w końcu znalazłam to czego szukałam. Czyli papierosów. Chwyciłam paczkę i wyszłam z nimi na balkon.
- Chyba nie zapomniałam jak się pali. - Zaśmiałam się pod nosem i otworzyłam paczkę, odpalając jednego. Powoli zaciągnęłam się i wypuściłam dym z powrotem na zewnątrz. Usiadłam na fotelu i zaczęłam o tym wszystkim myśleć. Przecież zaczynałam wszystko od nowa. Pozbierałam się po śmierci mamy i przestałam pić i ćpać znalazłam miłość. Zaczęłam nowe życie ale zawsze musi się coś spieprzyć. I co ja mam teraz zrobić? Popatrzyłam się w niebo.
- Ciekawe co byś mi w tym momencie mamo poradziła? - Spytałam i w tym momencie na niebie pojawiła się spadająca gwiazda. Od razu pomyślałam życzenie. "Chce by to wszystko się już ułożyło".
 Dokończyłam papierosa i weszłam z powrotem do swojego pokoju. Nagle przypomniałam sobie, że przecież Zayn nic o tym nie wie a przydało by się go o czymś poinformować. Szybko chwyciłam telefon i szybko napisałam mu wiadomość tekstową.

 "Mój tata nas widział i zabronił się nam spotykać ;'("

Po chwili dostałam odpowiedz.

"Co dlaczego? :("

"Uważa, że mnie wykorzystasz i rzucisz :("

"Ale ja na pewno tego nie zrobię <3 Za bardzo Cię kocham ;*"

"Jaki tyś słodki ;3 wiem, że tego nie zrobisz ale to mój ojciec jemu nie wytłumaczysz :( wiesz jestem zmęczona położę się już xoxo"

"Dobranoc skarbie ;*"

Odłożyłam telefon na półkę i skierowałam się do łazienki. W której spędziłam chwilę i już byłam pod puchową pościelą.

"Oczami Zayn'a"

Kurczę! Muszę coś wymyślić bym mógł być z (t.i.). Przecież jej ojciec mnie zna i wydawało mi się, że mnie lubi. Te pochwały które były kierowane do mojej osoby były nie szczere? A może to (t.i.) wymyśliła pretekst by nie być ze mną. Nie, ona taka nie jest, a może? Muszę to jak najszybciej sprawdzić, ale jak? Moja głowa jest w tym momencie pusta jak moja lodówka po wizycie Horan'a. Wizyta....wizyta...wizyta. O już mam! Tylko musi się to teraz udać.


"Twoimi Oczami"
Otworzyłam oczy, słysząc jak ktoś wali pięściami w okno balkonowe. Wstałam i skierowałam się do miejsca skąd wydobywał się hałas. Odsłoniłam zasłonę i zobaczyłam Zayn'a. Uśmiechnęłam się na samom myśl co ten idiota robi.
- Czy ty do końca powariowałeś? - Spytałam jak już staliśmy twarzą w twarz w moim pokoju.
- Tak z miłości. - Stwierdził i delikatnie musnął moje usta. Ja chwyciłam rękami jego kark,a on swoimi złapał za moje biodra.
- To co Cię sprowadza o tej godzinie do mojego pokoju? - Spytałam, nie oddalając się on niego.
- Jedna myśl. - Powiedział znów muskając moje usta.
-Jaka? - Spytałam.
- O co dokładnie chodzi z twoim tatą? - Spytał. Od razu, oddaliłam się od niego i siadłam na łóżku.
- Mój ojciec jest głupi. - Stwierdziłam.
- Ej nie wolno Ci tak op nim mówić to w końcu twój ojciec. - Stwierdził Zayn siadając obok mnie.
- Ups. - Powiedziałam, przypominając sobie co wykrzyknęłam w jego stronę.
- Co ups? - Spytał zaciekawiony.
- A nic.
- No powiedz. - Nalegał i w geście by mnie przekonać zaczął całować mnie po karku, z chodzić powoli w dół.
- No jak mi powiedział, że nie możemy się spotykać to wykrzyknęłam mu kilka nie miłych rzeczy. - Powiedziałam i czułam jak zalewam się rumieńcami.
- Oj moja mała niegrzeczna dziewczynka. - Powiedział Zayn nie przestając mnie całować.
- Twoją?  - Spytałam.
- No a nie chcesz? - Przerwał całowanie mojej skóry i popatrzył się w moje oczy.
- Chcę. - Powiedziałam przekonana.
- To - przerwał i uklęknął przed de mną.- To czy ty (t.i.) (t.n.) chcesz zostać moja dziewczyną? - Spytał na co ja się zaśmiałam.
- Oczywiście, że tak. - Powiedziałam, na co Zayn złączył nasze usta w jedność i popchnął mnie delikatnie tak, że leżałam pod nim na łóżku. Jego pocałunki zaczęły z chodzić co raz niżej i niżej, aż dotarły na mój dekolt. Ja leżałam sparaliżowana z strachem w oczach. No w końcu nigdy tego nie robiłam. Zayn rozszyfrował mój strach i na chwilę zaprzestał składania pocałunków na moim ciele.
- Jesteś dziewicą? - Spytał, na co ja pokiwałam twierdząco głową. Ten podniósł się i usiadł do mnie tyłem.
- Jeśli nie chcesz to, nie musimy już tego robić, ja zaczekam. - Powiedział na co ja też usiadłam i wtuliłam się w jego plecy.
- Chcę tego Zayn. - Wyszeptałam mu na ucho. Ten obrócił nas do poprzedniej pozycji.
- Obiecuję, będę delikatny. - Wyszeptał i znów zaczął całować mój dekolt. Po chwili zerwał ze mnie moja koszulkę i zobaczył moje piersi, gdyż nie śpię w staniku. Zaczął pieścić je językiem i delikatnie przygryzać sutki. Bardzo mi się to podobało. Zayn zjechał na dół i zaczął całować okolice paska od spodni. Nagle się zatrzymał i zaczął ściągać swoją koszulkę i rozpinać pasek od spodni. Postanowiłam pomóc mu trochę i zajęłam się jego spodniami które bez przeszkód znalazły się na podłodze mojego pokoju. Powoli zaczął ściągać moje spodnie. Gdy już zjechał z nimi na sam dół i całkowicie mnie nich pozbawił. Rozkraczył kolanem moje nogi i zaczął całować i wodzić językiem po wewnętrznej ich stronie. Co przyprawiało mnie o delikatne ale przyjemne mrowienie. Gdy dotarł do mojej kobiecości delikatnie zębami pozbył się moich koronkowych majtek a ja szybko pozbyłam się jego bokserek. Położył mnie na łóżku i popatrzył się w moje oczy.
- Obiecuję, że będę delikatny. - Powiedział a ja pokiwałam głową w geście, że go rozumiem. I wszedł we mnie z pozoru delikatnie ale mnie bardzo zabolało. Aż syknęłam z bólu. Zayn na chwilę przestał.
- Boli? - Spytał opiekuńczo.
- Tak, ale proszę kontynuuj! - Powiedziałam a ten tylko się na mnie popatrzył i znów zaczął się we mnie poruszać. Niestety każdy kolejny ruch sprawiał mi ból. 
- Nie (t.i.) to nie jest tego warte. - Powiedział stanowczo w wyszedł ze mnie, a po moich nogach polała się krew. Przestraszyłam się a także zwinęłam się z bólu, który przeszywał mnie całą. Zayn wstał i pobiegł do łazienki. A ja nadal leżałam na łóżku podkurczona i biłam się z myślami dlaczego to tak boli. Po chwili Zayn zjawił się w pokoju i wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki gdzie włożył do wanny.

"Oczami Zayn'a"

To co przytrafiło się (t.i.) to normalne więc nie panikowałem tylko postąpiłem jak powinienem postąpić. Nalałem jej gorącej wody do wanny i ją tam wsadziłem. 
- Lepiej? - Zapytałem, odgarniając jej włosy z karku.
- O wiele lepiej. - Powiedziała przymykając oczy. - A ty skąd wiedziałeś jak masz postąpić? - Dodała nagle.
- Wiesz......no przytrafiło mi się to raz i byłem straszliwie spanikowany, i dziewczyna ta zerwała ze mną po tym jak się zachowałem i postanowiłem dowiedzieć się co w takiej sytuacji się robi. - Powiedziałem z uśmiechem. 

"Twoimi Oczami"

- Dziękuję Ci. - Powiedziałam po tym jak Zayn z kończył masować mój kark.
- Nie ma za co kotku. - Powiedział i pomógł mi wstać po czym otulił mnie miękkim ręcznikiem.
- Nie wiem co był bez Ciebie zrobiła. - Powiedziałam zakładając koszulkę i kierując się w stronę szafki by wyjąć czystką pościel.
-  A ja wiem. - Powiedział Zayn pomagając mi z prześcieradłem.
- Co takiego? - Spytałam zdziwiona.
- Pewnie byś teraz spała. - Odpowiedział kładąc się na łóżku, a ja tuż za nim.
- Kocham Cię. - Powiedziałam na co on pocałował mnie w czoło.
- Ja Ciebie też księżniczko. 

Następnego dnia obudziłam się i zobaczyłam, że......

Jak ja lubię przerywać w środku zdania.
Nie?
Wiem powinniście mnie za to zabić.
Albo i nie?
Bo nie wiedzielibyście co będzie dalej.
Czekam na komentarze z waszą opinią.
Znów pojawiło się pytanie ile będzie części?
Będą dwie albo jedna.
Raczej dwie.
Jeszcze jakieś pytania?

~Gumiżelek~



czwartek, 9 maja 2013

W Japonii z Lou

Już w środę zaczyna się długi majówkowy weekend, a ja i moi przyjaciele dalej nie mamy żadnego pomysłu na jakiekolwiek zorganizowanie sobie czasu. Ciągle siedzieliśmy w moim pokoju, rzucając nie trafione pomysły.
- To może w góry ?- Zaproponował Dawid 
- Nie, tam byliśmy już dwa razy w tym roku- odrzuciłam jego pomysł
- A nad morze ?- Zapytałam dla odmiany
-E-e tam na razie za zimno, pojedziemy nad morze na wakacjach- odrzuciła mój pomysł Sarka
- No to gdzie, bo ja nie chcę siedzieć w domu kiedy wszyscy gdzieś jadą- rzucił zrezygnowanym  głosem Dawid. 
Przez kolejną godzinę szukaliśmy jakiegoś fajnego miejsca na wyjazd, niestety bez skutecznie bo albo któreś z nas już tam było albo coś innego nam nie odpowiadało.W końcu zrezygnowani zeszliśmy do kuchni gdzie moja mama przygotowała nam coś doz zjedzenia i picia.
 -A wy co tak nie w sosie? - zapytała stawiając przed nami talerz kanapek
-No bo już za dwa dni majówka, a my dalej nie mamy pomysłu na jakiś wyjazd- oznajmiła Sarka ściągając z kanapki plasterek szynki, bo ona jest wegetarianką.
-Poczekajcie do powrotu Marka, jego pomysł na pewno wam się spodoba- oznajmiła z tajemniczym uśmiechem i zniknęła w korytarzu.
Majówka z rodzicami, no w ostateczności, pomyślałam w końcu jeśli Sarka i Dawid też pojadą to może nawet będzie fajnie, stwierdziłam wracając znów na górę do mojego pokoju. W oczekiwaniu na powrót taty zmontowaliśmy filmik z naszej ostatniej klasowej wycieczki do Tropical Island, chociaż jedna rzecz przy której wreszcie mogliśmy uśmiać się do łez, dokładnie w momencie gdy za moim tatą zamknęły się drzwi, nasz filmik załadował się na naszej stronce, którą prowadzimy już od 3 lat i nie chwaląc się mamy już 80 tys. polubień z całego świata. Zeszliśmy do kuchni oczekując co też wymyślił mój kochany ojczulek, siedział już przy kuchennym stole, a przed nim leżało kilka biletów na samolot, zapowiada się ciekawie.
-Słyszałem że nie macie pomysłu na wyjazd- oznajmił z uśmiechem. Wyraźnie był pewny sukcesu swojego pomysłu.
- No nie mamy- potwierdził Dawid zajmując miejsce na krześle na przeciwko mojego taty.
-Więc co powiecie na to-podsunął nam pod nos bilety, a uśmiech nie schodził jego twarzy.
Spojrzałam nie pewnie na bilet który podsunął mi pod nos, widok celu podróży totalnie mnie zaszokował  i nie tylko mnie bo moi przyjaciele mieli takie same miny.To co rozpoczęło się po chwili było istnym szaleństwem, zaczęliśmy skakać z radości wrzeszczeć, nie mogąc przy tym do końca uwierzyć że to jest prawda, kilkukrotnie pytaliśmy się moich rodziców czy to jest aby na pewno prawda i czy nas nie wkręcają, potwierdzali za każdym razem aż do znudzenia, że to nie jest żaden żart i że naprawdę lecimy do Japonii !!. Gdy cały ten szał się skończył, odprowadziłam przyjaciół, mieszkamy po sąsiedzku więc nie było daleko, i wróciłam się pakować, bo jak uświadomili mnie moi rodzice, wylot jest już jutro i muszę wstać o 6:00 żeby zdążyć na samolot. Wyciągnęłam z szafy dużą fioletową walizkę, spakowałam do niej ulubione ciuchy i buty, zostawiając odpowiednio dużo miejsca na pamiątki które stamtąd przywiozę. Potem poszłam pod prysznic i spać choć długo jeszcze nie mogłam zasnąć pod jarana tym pomysłem, chociaż raz moim rodzicom się udało.
LOT
Wstałam o 6:00 byłam nie wyspana ale szczęśliwa szybko się ubrałam spakowałam bagaż podręczny który składał się na duży koc, poduszkę, bo lot ma trwać około 12 godzin,i kilka innych małych drobiazgów takich jak aparat,telefon, kamera i laptop oraz papiery uprawniające mnie do zabrania tych rzeczy.Zeszłam na dół gdzie rodzice tłumaczyli mamie Dawida czym ma się zająć podczas naszej nie obecności, potem wyszliśmy na zewnątrz gdzie już czekał na nas jego tata który ma nas odwieźć na lotnisko.
-No dobra już mnie tak nie całuj!- usłyszałam zdenerwowany głos przyjaciela który żegnał się ze swoją mamą
-Muszę cię wycałować bo przecież będę tęsknić- tłumaczyła jego mama nie wypuszczając go z obcięć.
-Bo mu pani makijaż rozmaże - rzuciła Sarka z tylnego siedzenia samochodu i pomachała do mnie energicznie.
On w odpowiedzi rzucił jej drwiące spojrzenie i pomógł mi zapakować walizki do bagażnika.Gdy już wszyscy się pożegnaliśmy tata Dawida odwiózł nas wreszcie na lotnisko, odprawa poszła niezwykle szybo i już po pół godzinie od przyjazdu byliśmy wszyscy na pokładzie samolotu. Lot był strasznie długi ale nie nudny, nie z naszą trójką,ciągle kręciliśmy filmiki "upamiętniające chwilę" jak to powiedział Dawid lub pstrykaliśmy fotki gdy któreś z nas zasnęło. I tak po 12 godzinach lotu o godzinie 20:00 byliśmy już w Japonii, która wydawał mi się piękna już od samego lotniska. Z lotniska zabrała nas czarna limuzyna i zawiozła wprost do przepięknego Hotelu urządzonego w typowym Japońskim klimacie. Po zameldowaniu, nawet nie rozpakowując się cała nasza trójka padła wycieńczona na łózka i zasnęła kamiennym snem.


***
To jest pierwsza część, na razie jeszcze nie ma chłopaków ale się pojawią, i tak jak zaznaczył w tytule główną postacią będzie Lou, wiem że już po majówce ale tak jakoś mnie naszło, mam nadzieje że się spodoba i proszę o komentarze jak będzie 5 to pomyśle o następnej części a jak będzie 10 to ją wstawię :) 
~Wampris~

wtorek, 7 maja 2013

Nowe życie cz. V

Otworzyłam bramkę i zobaczyłam Zayn'a siedzącego bokiem do mnie na masce samochodu. Był ubrany w czarne rurki, białą bluzkę a na ramionach miał skórzana kurtkę. Gdy obrócił głowę w moją stronę oniemiał. Przyglądał się mi z otwartą buzią.
- Witaj Zayn. - Zaczęłam i wtedy się ocknął. Podszedł do mnie i przytulił, całując przy tym delikatnie w policzek.
- Witaj (t.i.). - Powiedział gdy się ode mnie odsunął. - Wyglądasz......... - I tu się zatrzymał.
- Jak? - Spytałam widząc zakłopotanie malujące się na jego twarzy.
- Po prosu pierwszy raz widzę Cię bez dresów. A....wyglądasz niesamowicie. - Odpowiedział.
- Wiesz ja szczerze też się za bardzo nie poznaję, ostatni raz chodziłam w sukience..... Niech pomyśle na pogrzebie mamy? - Powiedziałam.
- Dobrze nie wnikam kiedy chodziłaś w sukience ale wnikam w to, że jesteś teraz moja i jedziemy. - Powiedział.
- A gdzie? - Spytałam zdziwiona.
- A to zobaczysz. - Powiedział a ja wsiadłam do samochodu. Ten zamknął drzwi i szybko znalazł się po stronie kierowcy. Odpalił silnik i ruszyliśmy.
- A może jednak powiesz mi gdzie jedziemy? - Nudziłam go przez pół drogi.
- Już nie daleko. - Odpowiedział i nie minęło pięć minut a stanęliśmy. Zayn jako gentelmen oczywiście szybko pognał by otorzyć mi drzwi od samochodu. Pomógł mi wysiąść z auta i zamknął drzwi od samochodu. Przeszłam parę kroków w przód i zaczęłam delektować się widokiem jaki mnie otaczał. Po chwili Zayn dołączył do mnie z koszem i złapał mnie za rękę. Pod wpływem jego dotyku,
lekko się wzdrygnęłam, ale bardzo mi się to podobało.
- To idziemy. - Powiedział i pociągnął mnie w stronę polnej drużki.
- A gdzie ty mnie właściwie prowadzisz? - Spytałam, na co ten zrezygnowany odpowiedział.
- Zobaczysz. - I uroczo się uśmiechnął. W sumie zbytnio mnie to nie obchodziło gdzie, ale ważne, że z nim.

Szliśmy chwilę, trzymając się za ręce, gdy ujrzałam polanę na wzgórzu, a na samym środku drzewo brzoskwini, które o tej porze roku przepięknie kwitnie.
- Jak tu pięknie. - Powiedziałam, gdy już rozłożyliśmy się pod drzewem.
- Wiem, lubię tu przychodzić. - Powiedział Zayn. - To na co masz ochotę? - Spytał się mnie i zaczął wyciągać z koszyka prze różne smakołyki.

- Wiesz nigdy nie przyprowadzałem tu nikogo. - Szepnął mi na ucho, do którego miał łatwy dostęp, gdy leżałam na jego torsie a on oparty o konar drzewa a swoimi rękami objął moje ciało.
- To miłe. - Powiedziałam troszeczkę speszona. I zapadła chwila ciszy. O boję napawaliśmy się przepięknym widokiem przed nami. Przepiękna ognista kula chowała się za już czerwono-różowo-fioletowym niebem. Piękny widok i cudowna chwila. Nie tylko dla tego, że jest tu taki widok lecz też dlatego, że jest tu bardzo ważna osoba jak dla mnie. Czyli Zayn.
- Wiesz przez całą naszą znajomość wydawałaś się bardzo miła, sympatyczna i taka jesteś na prawdę. Zauroczyłaś mnie od momentu kiedy zobaczyłem Cię pod tym klubem. Wiesz nie chciałem tak iść a teraz wiem, że się opłacało. Wiesz znamy się nie cały miesiąc i jest to nasze drugie spotkanie na którym rozmawiamy. Wiem spotykaliśmy się w studiu ale z sobą nie rozmawialiśmy. Nawet do końca nie wiem dla czego. W sumie to teraz nie ważne. Wiesz chodzi mi o to, że Coś do Ciebie czuję. W sumie to dość duże coś bo miłość. (t.i.) zakochałem się w tobie. Kocham Cię i chce byś została moją dziewczyną. Tylko nie wiem czy ty też, czujesz to samo. - Powiedział, patrząc mi w oczy. Wyprostowałam się tak by być z nim twarzą w twarz.
- Zayn ale jak ty to sobie wyobrażasz? - Spytałam. - Ja jestem nikim. Ludzie na ulicy uważają mnie za dresa, ćpuna, alkoholiczkę, a ty wielka gwiazda Zayn Malik. Tak wiem ograniczyłam się po przyjeździe, już nie piłam nic od tego piwa pod klubem. Naprawdę. Prawie nie paliłam. Ale nikt nie wie czy znowu nie zacznę. Proszę Cię Zayn jak ty to widzisz? - Powiedziałam z łzami w oczach.
- (t.i.) tylko nie płacz. - Powiedział i mnie przytulił. - Sama mówisz, że już prawie nie palisz i nie pijesz, a co ludzie powinni popatrzeć na siebie a potem oceniać innych. "Ludzie mówią za twoimi plecami tylko dla tego, że stoisz do nich tyłem." Kochanie ja nie oceniam Cię za to jak wyglądasz, jak się ubierasz, tylko za to jaka jesteś. Ale i tak wiem, że w każdym wyglądasz pięknie. I wyobrażam sobie nas wiesz jak? Razem szczęśliwych, pełni miłości do siebie. - Powiedział mi i popatrzył się w moje zaszklone oczy.
- Nikt nigdy nie powiedział, mi niczego piękniejszego. I..i..Ja też Cię kocham. - Powiedziałam, a nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać. Aż w końcu połączyliśmy nasze usta w jedność. Nigdy się z nikim TAK nie całowałam. A właściwie nikt mnie nigdy tak nie całował. Po skończonym pocałunku, odsunęliśmy się od Siebie i znów popatrzyliśmy w oczy.
- Czyli zgadzasz się być ze mną? - Spytał z nadzieją.
- Oczywiście, że tak. - Powiedziałam i znów złączyliśmy nasze usta w jedność.


- Nie chce się żegnać. - Marudził Zayn, stojąc przed drzwiami do mojego domu.
- Ja też, ale wiesz, że musimy. - Powiedziałam zarzucając mu moje ręce na jego szyję, a on za to swoje ręce umieścił na mojej tali.
- Obiecaj, że jak będziesz tęsknić, to mi napiszesz. - Powiedział.
- Obiecuję. - Powiedziałam i pocałowałam go po raz ostatni tego wieczoru. Pomachałam mu jeszcze na odchodnym i weszłam do domu gdzie zobaczyłam...........


 
Wiem, nie jest ona długa ale nie mam siły
pisać więcej a tak to potrzymam was w nie
pewności.
Wiecie co?
Patrzę dzisiaj i jest w sumie 907 komentarzy,
a ja pamiętam jak było 4 i się
straszliwie jarałam.
A teraz to jestem w niebie.
Kocham was.
Co powiecie na nabicie na licznik
i tak może minimum 15 komentarzy i będzie
następna część?
Wiem jestem okropna ale i tak mnie kochacie.
W następnej części będzie +18!
 
 
~Gumiżelek~