czwartek, 2 maja 2013

konkursowy imagin Liam

    Obudziłam się rano i zobaczyłam białe szpitalne ściany. Nie dziwi już mnie ten widok bo mam go codziennie od 4 miesięcy. 4 miesiące to właśnie tyle leżę już w szpitalu. "Pieprzone życie" - czasem myślę tak. Wszyscy mówili mi że mając 17 lat przeżyć raka jest łatwo, że wyjdę z tego. Niestety z każdym dniem jest coraz gorzej. Nie chcę mi się żyć myśląc, że mogę z tego nie wyjść i nie poznać moich idoli, czyli One Direction.
Postanowiłam że napiszę list do nich.
<TREŚĆ LISTU>
"Cześć ! :) 
Jestem waszą wielką fanką. Mieszkam w Polsce, ale moje życie nie wygląda tak jak powinno. Od jakiegoś czasu leżę w szpitalu, bo mam złośliwy nowotwór. :( Wykryto go u mnie w dzień kiedy miałam spełnić swoje marzenia i pójść na wasz koncert. Niestety nie mogłam się na nim pojawić bo lekarze musieli zrobić u mnie dużo badań. Teraz mam do was wielką prośbę. Lekarze nie dają mi ok. 2 lata do końca życia, a to naprawdę mało. Dlatego była bym wdzięczna gdybyście przylecieli do Polski spotkać się ze mną. Jeśli będzie trzeba zapłacę za wasze bilety, będziecie mogli spać u mnie w domu, moja mama będzie wam gotować. Tylko proszę zróbcie to dla mnie i spełnijcie moje marzenia. ! 
                                                     Polish Directioner [t.i.]"

Zakleiłam starannie kopertę i podałam ją mojej mamie żeby poszła z nim na pocztę.
Po godzinie mama zadzwoniła, że list jest już wysłany. Ja szczęśliwa, że może mi  odpiszą poszłam spać.


Od wysłania listu minęły 2 tygodnie. Na początku miałam nadzieję, że odpiszą ale co ja sobie myślałam. Że boysband który jest sławny na skalę światową, odwiedzi jakąś tam fankę ?! Myślałam o tym przez chwilę, ale z zamyślenia wyrwał mnie listonosz szpitalny. Uśmiechnął się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech. Pan Marek (bo tak się nazywał) podał mi kopertę. Podziękowałam i w tej chwili listonosz wyszedł z mojej sali. Spojrzałam na list. Moim oczom ukazał sie pięknie za adresowana koperta. W pośpiechu ją otworzyłam. To co tam ujrzałam zabrało mi dech.
" Cześć [t.i.] :) 
Bardzo nam przykro z powodu, że nasza fanka jest chora, zostało jej mało czasu, a nie miała jak nas poznać. Postanowiliśmy, że cię odwiedzimy , ale to za jakiś tydzień :) Tylko musisz nam wysłać adres tego szpitala i w jakiej sali leżysz. Żeby było szybciej nie wysyłaj do ans kolejnego listu tylko napisz na ten e-mail ; 1Dmail-fans@ibm.com. Do zobaczenia :* 
                                                                                      Chłopcy z 1D :) "
OMQ, OMQ. !!! jestem taka szczęśliwa, oni naprawdę do mnie przyjadą. Ze szczęścia zaczełam krzyczeć. Lekarze szybko do mnie przybiegli zobaczyć co mi się stało. Dali mi leki uspakajające i trochę pomogły ale nie do końca.


~~ tydzień później ~~
Obudziłam się wcześniej, bo nie mogłam się doczekać. To już dzisiaj. To dzisiaj poznam swoich idoli. Zaczęłam rozmyślać jak to będzie gdy przyjadą. Z rozmyślania wyrwał mnie głośny dźwięk, który już znałam. Spojrzałam na drzwi, które się uchyliły. Prawie zemdlałam bo zobaczyłam tam moich idoli .

*oczami Liama *
Przylecieliśmy do Polski, żeby spotkać się z fanką która ma raka. Gdy weszliśmy do sali gdzie leżała dziewczyna zaniemówiłem. Leżała tam piękna istota która była podłączona do wielu kabelków.  Po prostu zaparło mi dech w piersi. Jej piękne czarne włosy, które kontrastowały z bladą twarzą, opadały na poduszce. Postanowiłem że to ja pierwszy do niej podejdę.
Li; Hej. Jestem Liam . - uśmiechnąłem się do dziewczyny, a ona odwzajemniła uśmiech. - A to jest Niall, Harry, Zayn i Louis. - Pokazywałem po kolei na każdego.
[t.i.]; Hej. Ja jestem [t.i.]. Jestem taka wdzięczna, że tu przylecieliście dla mnie. - uśmiechnęła się pokazując rząd białych ząbków. - Ja oczywiście oddam wam za przelot.
Ch; No coś ty zwariowałaś ??? Nie chcemy od ciebie żadnych pieniędzy.- odpowiedzieli chórem chłopcy.
[t.i.] otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale w tej chwili do sali wszedł lekarz.
Le; Dzień Dobry. Muszą panowie wyjść bo [t.i.] bedzie miała badania. - oznajmił dość wysoki mężczyzna w kitlu.
Ch; Dobrze. przyjdziemy do ciebie później [t.i.]
Le; Dzisiaj już nie będzie można odwiedzać pacjętki, ponieważ badania są bardzo długie i męczące.
[t.i.] ; Chłopcy moja mama czeka na was pod szpitalem, zabierze was do domu. Mam nadzieję, że będzie wam się u mnie podobało i że posmakuje wam kuchnia mamy. - uśmiechneła się i pocałowała każdego z nas na pożegnanie.
Wychodząc z sali kierowaliśmy się do wyjścia szpitalnego. Po wyjściu zauważyliśmy mamę [t.i.], przyszło nam to łatwo bo dziewczyna powiedziała nam jak wygląda.
Ma; Dzień dobry chłopcy. Wsiadajcie. - uśmiechneła się
Ch; Dzień dobry pani :) - przedstawiliśmy się po kolei.
Ma ; Miło mi was poznać. Ja jestem [i.t.m.]. Mówcie mi po imieniu.
~~w samochodzie ~~
Ma; To co pewnie jesteście głodni .
Ch; nie. nie jesteśmy. - odpowiedzieliśmy, ale Niall jak zawsze miał inne zdanie.
Ni; Mówcie za siebie ja jestem mega głodny. - zaburczało mu w brzuchu.
Reszta drogi mineła nam na poznawaniu się z mamą [t.i.].

Gdy dojechaliśmy do domu, [i.t.m.] pokazała nam pokoje. Poszliśmy do nich i się rozpakowaliśmy, po czym wszyscy zeszliśmy na dół do kuchni. KUchnia była ładnie umeblowana, w nowoczesnym stylu.
Ma ; Chłopcy z czym chcecie pierogi ? Mamy z mięsem, kapustą i grzybami, z ziemniakami i z truskawkami. Do wyboru do koloru. - zaśmiała się lekko do nas. 
Ni; A co to są pierogi ?? 
Ma ; A wy pewnie nigdy ich nie jedliście. Pierogi to nasze polskie danie. To jest ciasto z jakimś nadzieniem. [t.i.] jest ich wielką fanką, kocha je i mogła by je jeść na okrągło.
Li ; skoro [t.i.] jest wielką fanką to na pewno muszą być dobre 
Lou ; A nie ma pani .. emm. to znaczy nie masz [i.t.m.] z marchewkami ?
Ma ; Słyszałam że lubisz marchewki dlatego zrobiłam ci pełną miskę ich 
Lou ; Jeee . Kocham cię ♥

Po zjedzeniu obiadokolacji po kolei chodziliśmy do łazienki. W tym czasie Harry bawił się z kotami, a Lou wpieprzał marchewki. Gdy już chłopcy spali, poszedłem do mamy [t.i.]. Przez ok. 2 godziny rozmawialiśmy o jej córce. Potem poszłem spać . 

~~Rano~~
Zjedliśmy śniadanie po czym szybko pojechaliśmy do szpitala. Gdy weszliśmy do sali [t.i.] zacząłem płakać. 
Zobaczyłem tam ............................. pełno krwi, która lała się z brzucha [t.i.]. Płakałem i nie mogłem wydobyć z siebie ani jednego słowa. Podbiegłem do niej. Miała zamknięte oczy, puls był lekko wyczuwalny. 
Li ; Kurde niech ktoś biegnie po lekarza, a nie stoicie jak te krowy ! 
Zayn i Harry pobiegli po lekarza, a Lou odsuwał mnie od zakrwawionej dziewczyny. Niall pocieszał mame która także się rozpłakała. Do sali wbiegli lekarze , a za nimi pielęgniarki. 
Le ; Pani Aniu proszę przygotować salę operacyjną. Szybko za nim nam się wykrwawi. 
Li ; Proszę pana co jej jest ?
Le; Nie wiemy dlatego musimy ją otwierać . 
Li ; Będzie z nią dobrze ?? Proszę mi tylko tyle powiedzieć. Czy przeżyje ??
Le ; Niestety nie mogę panu tego zapewnić. 
W tej chwili ja, chłopacy i jej mama zaczeliśmy płakać. Pielęgniarki po kolei wyprowadzały nas z sali. W tej chwili zrozumiałem, że ja ją kocham. Nie znam jej długo, ale ja ją kocham i zrobię wszystko żeby przeżyła. 
Na początku operacji na korytarzu siedzieli wszyscy, lecz po 3 godzinach byłem już tylko ja. Mijała 4 godzina gdy wyszedł lekarz z dziwną miną. 
Li; Jak z [t.i.]
Le ; Kim pan jest dla niej ??
Li ; Jestem jej chłopakiem - skłamałem z myślą że było by wspaniale gdyby to była prawda. 
Le ; Nastały małe komplikacje i nie ustąpią. pani [t.i.] miała 2 lata życia, teraz ma max 6 miesięcy. Chyba że ktoś będzie mógł jej oddać szpik. 
Li ; A czy ja bym mógł jej oddać ??
Le ; Po serii badań okaże się. Ale czy jest pan pewien.? 
Li ; Tak jestem pewien. 
Le;; Więc zapraszam pana odrazu na badania. Bo i tak pan nie będzie mógł odwiedzić pani [t.i.] teraz. 
Li ; Dobrze. 
Kierowaliśmy się do gabinetu. Badania trwały 3 godziny, były dosyć bolesne. Wyniki miały być jutro rano. Nie mogłem odwiedzić [t.i.] więc pojechałem do domu. 
W domu zjadłem kolacje i poszłem spać, nikomu nie mowiłem że chcę uratować [t.i.] życie. 
~następnego dnia~
Szybko zerwałem się z łóżka nie jadłem śniadania tylko szybko pojechałem do szpitala. W szpitalu dowiedziałem się, że mogę oddać szpik. Byłem szczęśliwy, lekarze powiedzieli, że jeśli chcemy żeby [t.i.] przeżyła musimy dzisiaj zrobić przeszczep. 
Ja zgodziłem się i wyszłem z gabinetu. Poszedłem do sali gdzie leżała moja ukochana, byli już tam chłopcy i mama [t.i.]. Płakali. 
Li ; Czemu płaczecie ?
Ma ; Bo [t.i.] jeśli dzisiaj nie będzie miała przeszczepu nie przeżyje. 
Do sali w szedł lekarz. 
Le ; Panie Payne czy jest pan gotowy na zabranie do operacji ? 
Li ; Tak jestem 
Za; Zaraz do jakiej operacji ? 
Li ; Oddaje [t.i.] szpik, tylko tak ją uratuję. 
[t.i.] ; Nie zgadzam się. Liam ja cię kocham. Kocham cię na prawdę i nie pozwolę żebyś ty umarł, bo ja jestem umierająca. 
Li ; Też cię kocham. - podbiegłem do niej i złączyłem nasze usta w pocałunku.- Ale i tak to zrobię. Wszystko jest już gotowe. 
Brunetka zaczeła płakać, a ja wyszedłem z sali. Lekarz kazał mi iść się umyć dziwnym płynem do dezynfekcji ciała. Po umyciu się lekarz kazał usiąść mi na fotel w gabinecie. Zaczeło się pobieranie szpiku. Pobieranie było dosyć bolesne, płakałem trochę, ale robiłem to przecież dla [t.i.]. Po godzinie było po pobieraniu. Mogłem już wyjść do domu, ale musiałem jutro przyjść, żeby sie zbadać. Teraz [t.i.] miała mieć przeszczep. Zabrali dziewczynę na salę. Przed przejściem jej łożka przez drzwi do sali pocałowałem ją. Ona odwzajemniła pocałunek. Przeszczep trwał ponad 2 godziny. Ja z jej mamą przez cały czas czekaliśmy, chłopcy pojechali do domu. W końcu wyszli lekarze. Miny mieli smutne. Bałem sie tego. 
Le; Niestety. Pani [t.i.] zmarła w wyniku krwawienia a miejsca przeszczepu. 
Li; To jest nie możliwe. Ona żyje pan tylko sobie żartuje. 
Le ; Chciałbym żeby to był żart. 
Ma ; Kiedy możemy zobaczyć jej ciało. 
Le ; Za jakieś 3 godziny, po sekcji zwłok. 
Jej mama rozpłakała się, ja również. Jej mama musi mieć, ciężko, najpierw umarł jej mąż, a teraz jedyna córka. Bałem się pokochałem ją, oddałem jej szpik, ale to i tak nic nie dało. 
~~ rano ~~ 
Przez cały czas siedziałem w szpitalu i czekałem na koniec sekcji. Musieli ją robić dzisiaj rano, bo wczoraj nie mogli. Przysnełem na krześle, wtedy obudził mnie lekarz. 
Le; A i oto bohater naszej biednej pacjentki. Muszę pana przebadać. 
Nic nie mówiłem tylko poszłem za lekarzem. Zrobił mi kilka badań i powiedział że wszystko jest dobrze. Kłamał. Moje serce było pęknięte. 

Za 3 dni odbył się pogrzeb. Byłem na nim z chłopakami. Niestety po nim musieliśmy odrazu wracać do UK, bo i tak siedzieliśmy w Polsce o wiele za długo. Paul musiał po odwoływać 3 koncerty. PO pogrzebie [t.i.] nie pozbierałem się. Koncertowałem, uśmiechałem się, ale to nie było prawdziwe. Wszystko sztuczne. Nie znalazłem sobie ukochanej. Nie mógł bym. Nadal kocham [t.i.] która teraz za pewne patrzy na mnie z nieba. 
 
 A oto praca która zajęła trzecie
miejsce. Napisany przez Wiktorię!

2 komentarze: