wtorek, 14 maja 2013

W Japonii z Lou II ostatnia



Obudziłam się następnego dnia dopiero około godziny 12, ale nie dziwmy się długi meczący lot zmiana czasu to wszystko ma swoje konsekwencje . Gdy już byłam już dobrze rozbudzona wstałam i poszłam obudzić resztę , rodzice wynajęli dwa pokoje jeden trzy osobowy i jeden dwu. Obudziłam Sarkę i Dawida wszyscy się wykapaliśmy ubraliśmy i przeglądnęliśmy folder informacyjny dotyczący Hotelu.
-Oferta śniadaniowa została zamknięta o 10 więc żeby cos zjeść musimy albo czekać do 14 do obiadu albo wyjść gdzieś na miasto. – Stwierdził Dawid. A mnie zaburczało w brzuchu
- Zakładam , że to oznacza wypad na miasto- oznajmiła Sarka
- Jak najbardziej. - wstałam po telefon – tylko powiadomię rodziców o naszych planach i możemy wychodzić.
Wybrałam z pamięci numer mamy i wcisnęłam zieloną słuchawkę , odebrała dopiero po kilu sygnałach. dowiedziałam się od niej ze wstali z tatą wcześniej i już zwiedzają sobie miasto, nas też zabezpieczyli wynajmując nas samochód żebyśmy nie musieli nigdzie chodzić pieszo, kluczyki były do odebrania w recepcji.
- I co mamusia i tatuś udzielili pozwolenia na wyjście ?- Zapytał kpiarsko Dawid .
Ciągle się ze mnie nabija,  że wszystko uzgadniam z rodzicami, ale dzięki temu nie trzymają  mnie pod takim kluczem jak jego.
- Moi rodzice to nie twoi i zawsze na wszystko się zgadają- odgryzłam się – i na dodatek wynajęli nam samochód, żebyśmy nie musieli łazić pieszo- dorzuciłam z kpiarskim uśmieszkiem 
Uwielbiam go, ale czasem mam ochotę mu przyłożyć. Zabrałam torebkę i ruszyłam w stronę drzwi, a przyjaciele za mną, zjechaliśmy do holu w którym znajduje się recepcja, Sarka i Dawid usiedli na kanapie niedaleko kontuaru, a ja podeszłam do drugiej wolnej recepcjonistki, i w sprawie odebrania kluczyków do samochodu wynajętego przez rodziców. Pierwsza recepcjonistka była zajęta, przez dwóch chłopaków , nie znali języka i próbowali się z nią dogadać po angielsku, ale niezbyt im to wychodziło, bo kobieta widocznie nie znała tego języka, ja natomiast świetnie posługuje się i japońskim i angielskim. Gdy tylko chłopaki usłyszeli, że płynnie posługuje się językiem który przyprawia im tyle kłopotów ,od razu zagadnęli z prośbą o pomoc.
-Proszę powiedz że znasz angielski- powiedział szatyn z nutą błagalna w głosie, zrobił też błagalna minę i dla podkreślenia sytuacji złożył przed klatką dłonie jak do pacierza.
- Tak znam- odparłam z uśmiechem, na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi, a brunet za jego plecami wykonał tryumfujący gest, co wywołało mój śmiech.
-Pomogła byś nam załatwić odebranie kluczy, bo za nic nie możemy się dogadać?- zapytał
- Jasne tylko załatwię moje kluczyki, i już wam wszystko przetłumaczę
-Ok. - uśmiechnął się szatyn
Przez cały czas gdy załatwiałam te kluczyki ,czułam na sobie jego spojrzenie, ale starałam się, nie zwracać na to uwagi.
-Dobra już, teraz mogę wam pomóc- Oświadczyłam maczając kluczykami do samochodu, marka na breloczku nie była mi znana ale miałam nadzieję że nie będzie to obciachowe auto.
Przetłumaczyłam im wszystko co było potrzebne, recepcjonistka była mi za to niezmiernie wdzięczna , bo sama nie wiedziała co ma robić, i już po chwili chłopcy otrzymali swoje klucze do pokoi.
-Dobra to ja się zmywam – uśmiechnęłam się ponownie i już chciałam odejść ale szatyn mnie zatrzymał.
-Hej, no chyba nie myślisz, że puszczę cię tak bez podziękowania
- To nic wielkiego, wystarczy zwykłe „dzięki”- odparłam zwyczajnym tonem , choć miałam nadzieję że on jednak coś zaproponuje, po prostu nie chciałam że by czuł że jest mi coś winien.
-Dzięki – powiedział a ja pomyślałam że jednak na tym się skończy- ale i tak jestem ci winien coś więcej.- dodał a mnie zaburczało w brzuchu, szybko zakryłam go rękami chcąc stłumić ten okropny odgłos, ale szatyn i tak go usłyszał- O teraz nawet mam pomysł jak się odwdzięczę , zabieram cię na obiad – stwierdził – i nawet nie waz się protestować – dodał gdy tylko otworzyłam usta , w sumie to chciałam się zgodzić.
- Dobra, tylko dam kluczyki przyjaciołom, żeby mogli sami pojechać na obiad.- w odpowiedzi tylko się uśmiechnął
Podeszłam do Sarki i Dawida wręczyć im kluczyki.
-Łapcie – rzuciłam je w ich stronę.
-Nie jedziesz z nami?- zapytał zdziwiony Dawid
-Mam  trochę inne plany, zdzwonimy się później- powiedziałam i wróciłam do mojego przystojniaka, „ mojego” nawet nie wiem jak ma na imię a już go sobie przywłaszczyłam, spoko.
Wróciłam do „mojego „ przystojniaka i razem ruszyliśmy do wyjścia.
-Wiesz tak w ogóle to nie wiem jak masz na imię- zagadnął zanim ja zdążyłam to zrobić
-Jestem (t.i.n.)
-Ładnie -odparł i najwyraźniej nie zamierzał się przedstawią więc rzuciłam mu ponaglające spojrzenie
- A tak- powiedział po chwili- Jestem Louis- znów wyszczerzył swoje równe ząbki w ślicznym uśmiechu.
Ruszyliśmy w stronę wyjścia a potem do jego samochodu, przez całą drogę gadaliśmy jakbyśmy znali się od wieków, musze przyznać że Lou, tak kazał się nazywać, jest naprawdę miłym i zabawnym facetem, przy okazji dowiedział się o nim wielu ciekawych rzeczy a on o mnie. W końcu znaleźliśmy miłą, spokojną restaurację, musiałam oczywiście przetłumaczyć mu całe menu ,i dopiero potem coś zamówiliśmy.
-Czyli mówisz że śpiewasz-zagadnął gdy kelnerka postawiła przed nami nasze dania
- Tak trochę amatorsko, dla zabicia czasu
-Amatorsko i macie już 80 tys. wyświetleń, w takim razie musisz być świetną amatorką.
-Nie przesadzaj może jestem, nawet dobra ale nie świetna
-Pozwól że sam ocenię- powiedział i nie oczekiwanie wstał od stolika.
Skierował się w stronę środka restauracji, gdzie na podwyższeniu stał czarny fortepian, usiadł przy nim po czym gestem dłoni przywołał mnie do siebie, nieśmiało podeszłam , wszyscy w lokalu skupili na nas wzrok.
-co ty kombinujesz ?- zapytałam szeptem
- chcę usłyszeć jak śpiewasz – uśmiechnął się zawadiacko – znasz może piosenkę Rihanny Diamonds ?
- Tak a bo co ?- zapytałam a w odpowiedzi on zaczął grać ją na fortepianie, nie chciałam wyjść na głupią więc gdy tylko skończył grać intro zaczęłam śpiewać.
Nie wiem czy dobrze mi wychodziło ale nikt z obsługi nie próbował nas przegonić więc chyba nie było tak źle, gdy skończyłam, przez chwilę na Sali panowała grobowa cisz po czym rozległ się głośny aplauz.
-Panie i panowie ( t i.n.) – oświadczył głośno Lou a ludzie zaczęli jeszcze głośniej bić brawo. Gdy wreszcie przestali wróciliśmy do stolika, żeby dokończyć obiad.
-To było świetne – podsumował Lou
-Może i było ale nigdy więcej tego nie rób
- „Nigdy więcej”. Czyli że może być następny raz?- zapytał z nadzieją
-Nie jeśli spróbujesz wywinąć taki numer jeszcze raz- odpowiedziałam trochę wkurzona gdyż wciąż ktoś się na nas gapił.
Po obiedzie, za który zapłacił on bo tak się uparł, poszliśmy trochę pozwiedzać Tokio, jest to niezwykle piękne choć zatoczone miasto, chodziliśmy wąskimi uliczkami trzymając się za ręce, z czego zdałam sobie sprawę dopiero po chwili. Tak dobrze mi się z nim gadało i milczało że nie miałam ochoty wracać do hotelu. Sarka dzwoniła parę razy ale to zignorowała wiem straszna ze mnie przyjaciółka ale nie chciałam tego przerywać, postanowiłam odebrać jedynie telefon od mamy, uzgodniłam z nią że wrócę późno i że nic mi nie jest, nie pytając o szczegóły pozwoliła mi na to, jak zwykle z resztą. Gdy już zbliżał się wieczór a na ulicach zaczynało sie naprawdę barwne i głośne nocne życie, poszliśmy do parku, przez chwilę przechadzaliśmy się alejkami , aż w końcu dostrzegłam staw w którym pięknie odbijał się księżyc.
- Chodź  tam- pociągnęłam go za sobą przez trawnik  w stronę stawu, nie zaprotestował.
Usiedliśmy pod drzewem on oparł się o pień a ja położyłam się tak, że moja głowa leżała na jego kolanach, bawił się moimi włosami wpatrując w oczy i delikatnie uśmiechając.
-Naprawdę musiałem przelecieć pół świata żeby spotkać cię tutaj.- powiedział a ja zaczęłam się śmiać , on najwyraźniej nie skojarzył o co chodzi.
- To co powiedziałeś zabrzmiało trochę dwuznacznie- wytłumaczyłam on tylko się zarumienił
- nie o to mi chodziło
-Och no wiem, przepraszam nie powinnam się śmiać
- Nie masz piękny śmiech a ja rzeczywiście palnąłem głupotę.- przyznał po chwili- a miało być tak romantycznie.
-Dalej jest- uśmiechnęłam się a on to odwzajemnił, potem zapadła trochę krepująca cisza, która przerwał łaskocząc mnie. Zaczęliśmy się tarzać po trawie, aż zabrakło nam sił, w końcu wyszło na to że leżeliśmy tylko paręnaście centymetrów od brzegu i mało brakowało a byśmy w padli.
–Mogę cie pocałować?- zapytał nagle, a jego twarz znajdowała sie tylko kilka centymetrów od mojej.
- Nie powinieneś pytać to psuje atmosferę
-Mój błąd , zaraz go naprawię- podniósł się poczym zawisł nade mną opierając dłonie obok moich ramion, powoli się pochylił i wreszcie jego usta spotkały się z moimi , całował delikatnie z pasją. Było to cholernie przyjemne, przyciągnęłam go bliżej , obejmując go ramionami, i wplatając dłonie jego włosy.
-Bądź moja – powiedział gdy nasze usta się rozdzieliły
-Jeżeli tylko ty będziesz mój
-Więc teraz należymy do siebie –  oświadczył z uśmiechem i jeszcze raz złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Kto by pomyślał że, wyjazd z rodzicami się opłaci. I kto by pomyślał że będę musiała, przelecieć pól świata żeby znaleźć miłość.


***
Dziękuję za  te miłe kom pod ostatnią częścią :) :*
Ta część jest ostatnia bo, że tak powiem "wryłam" się jednej z adminek w opowiadanie, za co przepraszam, po prostu wcześniej nie znałam regulaminu.
Myślę, że ta cześć również przypadnie wam do gustu.
Piszcie też z kim chcecie imagina a ja postaram się taki napisać.
Wampris

5 komentarzy:

  1. I love it!! cudo, naprawdę bardzo mi się podoba, taki romantyczny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Smieszny z LOU !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Lou już był teraz pora na resztę chłopaków :)

      Usuń
  3. Hello to all, how is all, I think every one is getting
    more from this site, and your views are fastidious
    designed for new people.

    my homepage raspberry ketone reviews

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu!!! :D boskie! napisz coś jeszcze z Lou. plisss...!! ;)
    Mrs. Tomlinson

    OdpowiedzUsuń