niedziela, 30 czerwca 2013

Louis

Prompts: Anonima xd



Schodziłem po schodach z zamiarem, pójścia do i zrobienie sobie jakiegoś w miarę zjadliwego śniadania. Od razu po przekroczeniu progu kuchni do moich uszu dobiegł wesoły śmiech Niall'a.
- Siemka. - Rzuciłem podchodząc do lodówki z zamiarem wyciągnięcia mleka.
- Hej, wiesz za chwilę przyjdzie (t.i.) więc byś się ogarnął. - Powiedział Malik patrząc na mój strój, którymi były szare dresy.
- Jaka (t.i.)? - Spytałem zdziwiony.
- Koleżanka Harry'ego. - Powiedział podejrzliwie Zayn i puścił mi oczko.
- Chłopaki! - Krzyknąłem zirytowany. - Ile razy mam wam powtarzać, że nie potrzebuję żadnych swatek, a tym bardziej was! - Krzyknąłem wstając od stołu z zamiarem skierowania się do mojego pokoju. Po drodze usłyszałem jeszcze krzyk Harry'ego "Ona jest inna i włóż coś ładnego!" Ta inna ostatnia wybekiwała alfabet, jeszcze wcześniejsza nie ma manier przy stole a jeszcze inna jest taka gadatliwa, że aż na sam jej widok uszy więdną. Żadna z nich nie ma tego "czegoś" w czym mógł bym się zauroczyć. Ja potrzebuję dziewczyny do rozmowy, ale nie takiej gdzie tylko ona mówi a mi nie daje dość do słowa. Kogoś kto umie zachować się przy stole, przy uroczystych kolacjach nie siorbie czego osobiście nienawidzę. Czyli wszystkie poprzedni kandydatki odpadały. Stanąłem przed szafą, wyciągając z niej brązowe rurki z opuszczonym krokiem. A na górną część garderoby wybrałem białą koszulkę z długim rękawem, który podwinąłem. Gdy skończyłem układanie włosów, po całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Zrezygnowany zacząłem iść w stronę schodów prowadzących na parter. Za nim minąłem lustro na pół piętrze usłyszałem już głośnie śmiechy chłopaków i jeden damski. Więc mogłem się domyślić, że należy on do nie jakiej (t.i.). Gdy przekroczyłem ostatni schodek zobaczyłem nie za wysoką postać w czerwonych krótkich spodenkach i miętowej zwiewnej bluzce. Zwróciła wzrok ku mojej osobie i się uśmiechnęła. Jej twarz jest przepiękna gdy się uśmiecha, ogólnie cała jest przepiękna.
- No (t.i.) to jest Louis. Louis to jest (t.i.) - Powiedział Harry uśmiechając się do mnie porozumiewawczo na co ja udałem, że tego nie widzę. Podszedłem do dziewczyny i przytuliłem ją na przywitanie.
- Miło Cię poznać (t.i.). - Wyszeptałem, gdy nadal tkwiliśmy w uścisku.
- Mi Ciebie też Louis.
- Proszę mów mi Lou. - Powiedziałem odsuwając się od niej.
- Dobrze Lou. - Powiedziała i się uśmiechnęła.
- Dobra to co nie stójmy tak tu idziemy do salonu! - Krzyknął uradowany Niall i chwycił (t.i.) za rękę prowadząc ją w stronę salonu. Wszyscy usiedliśmy na wielkiej kanapie.
- To co robimy? - Spytała (t.i.). I wszyscy zaczęliśmy się zastanawiać, co możemy robić.
- Może zagramy w butelkę? - Zaproponował Harry.
- Świetny pomysł! - Krzyknęła uradowana dziewczyna.

"Twoimi oczami"

Wszyscy usiedliśmy sobie na miękkim dywanie, czekając jak Liam przyniesie jakąś butelkę. Po chwili się zjawił i dołączył do nas siadając pomiędzy mną a Zayn'em w sposób czego miałam doskonały widok na Louis'a. Nie ma co ukrywać ten chłopak a właściwie mężczyzna mi się straszliwie podoba.
- To kto kręci pierwszy? - Spytał Niall.
- Kobiety mają pierwszeństwo. - Powiedział Liam, podając mi butelkę. Ja położyłam ją na podłodze i zakręciłam, szyjka butelki zatrzymała się na Malik'u.
- Prawda czy wyzwanie? - Spytałam na co on się zamyślił.
- Wyzwanie. - Powiedział po chwili, na co ja się zamyśliłam.
- Zatańcz na kanapie jakiś głupkowaty taniec. - Powiedziałam na co wszyscy się zaśmiali. Malik wstał wrogo się na mnie patrząc i stanął na kanapie i zaczął śmiesznie podrygiwać. Wymachując przy tym nogami i rękami. Wszyscy zaczęliśmy się z niego śmiać, co nakręciło Zayn'a i zaczął co raz bardziej się ruszać. W końcu gdy chciał zrobić piruet wywalił się, przewracając się na podłogę. Co u nas za skutkowało jeszcze większym napadem śmiechu. Lecz ten nie stracił swojej dumy, wstał, ukłonił się i powrócił na swoje miejcie. Chwycił butelkę i nią zakręcił. Wypadło na Louis'a. Mulat złowrogo się uśmiechnął.
- Prawda czy wyzwanie? - Spytał a Louis od razu odpowiedział.
- Prawda. - Wyciągając w stronę Zayn'a język.
- Co myślisz o naszej (t.i.)? - Zapytał.
- Czemu naszej? - Spytałam od razu, na co zostałam uciszona przez Niall'a. Louis popatrzył się w moje oczy i zaczął swój monolog.
- (t.i.) jest piękną dziewczyną, i wydaję się być straszliwie miła. - Zakończył i skierował wzrok w stronę Malik'a.
- Chciałbyś z nią chodzić? - Wypalił Niall.
- Tylko jedno pytanie. - Powiedział Lou i wystawił w jego kierunku język. To co powiedział Louis było takie miłe. Na prawdę, że aż szok. Ale dzięki tym słowom Louis zaczął mi się co raz bardziej podobać. Louis zakręcił i wypadło na Liam'a ten jakoż iż wybrał prawdę miał odpowiedzieć, czy zakochał się kiedyś w fance on powiedział, że tak, ale nie zdradził kto o to. Zakręcił i wypadło na Niall'a. Wybrał wyzwanie i miał otworzyć swoje ulubione żelki na czarną godzinę częstując wszystkich. Z wielkim żalem ale wypełnił żądanie. Kolejny był Harry który za zadanie miał zadzwonić na losowy numer z jego kontaktów i krzyknąć "Jestem ślimakiem bez skorupki" więc jak później stwierdził, że nie będzie odzywał się do Josh'a  przez następne dni. Gdyż właśnie do niego zadzwonił. Kolejno wypadło na mnie.
- Wyzwanie. - Powiedziałam za nim Harry zdążył zadać mi to sławne pytanie "Prawda czy wyzwanie?"
- To masz pocałować Louis'a w dziesięciu miejscach na jego głowie i szyi. - Powiedział, ruszając śmiesznie brwiami. Ja popatrzyłam się w stronę Lou a on miał taki sam wyraz twarzy jak ja czyli Co do cholery?! No ale w końcu to moje zadanie. Wstałam i podeszłam w stronę Lou. Siadłam mu na kolanach, na co chłopcy zaczęli pogwizdywać. Popatrzyłam się w jego oczy w których widziałam iskierki. A wyraz twarzy wskazywała na to, że cieszył się straszliwie z tego, co się za chwilę stanie. Zaczęłam go całować.
Pierwszy - prawy policzek.
Drugi - Lewy policzek.
Trzeci - Nos.
Czwarty - Broda.
Piąty - Czoło
Szósty - Szyja z prawej strony.
Siódmy - Szyja z lewej strony.
Ósmy - Kark.
Dziewiąty -Skroń.
Dziesiąty - Usta.
I w tym momencie posmakowałam tych przepięknych ust. Rozpłynęłam się pod wpływem jego dotyku, co było cudowne. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyłam się jeszcze w jego oczy w których wyraźnie widziałam szczęście i z powrotem siadłam, na swoim miejscu.
- No może skończy tą grę. - Przerwał tą ciszę Liam. - Kto jest głody? - Dodał po chwili, kierując się w stronę kuchni. Wszyscy prawie równo wstaliśmy i zaczęliśmy iść za brunetem.
- To na co macie ochotę? - Spytał, stając przed otwartą lodówką. - Jest spaghetti. - Powiedział wyciągając słoik z sosem i makaronem. Nałożył każdemu porcję na talerz. Chwyciłam sztućce i zaczęłam się zajadać. A za mną reszta. Po skończonym posiłku i rozładowaniu dość napiętej atmosfery znów wróciliśmy na kanapę.
- No może teraz chodźmy na basen! - Krzyknął uradowany Niall.
- Ale ja nie mam stroju. - Powiedziałam.
- To nie ma sprawy zawiozę Cię do domu i weźmiesz wszystko co Ci potrzebne. - Powiedział w moją stronę Louis, na co ja odpowiedziałam uśmiechem.
- No to sprawa załatwiona. - Krzyknął wesoło Niall, widocznie strasznie się nastawił na ten basen.
- No dobra. - Powiedziałam wstając z kanapy a za mną Lou.

Jechaliśmy w ciszy, gdy nagle poczułam jak auto przechyla się mimowolnie troszkę w prawo.
- Louis nie sądzisz, że auto się trochę przechyliło? - Spytałam, gdyż to dziwne na prostej drodze. Louis zmarszczył czoło i zatrzymał auto na poboczu. Wyszedł z auta a ja tuż za nim. Obeszłam auto do okoła i stanęłam przy Lou, który w tym momencie dokładnie analizował wygląd koła.
- Złapaliśmy gumę. - Stwierdził podchodząc do bagażnika samochodu, wyciągając z niego koło i jakieś narzędzia.
- I co będziesz to tak tutaj wymieniać? - Spytałam zdziwiona.
- Nie nie będę/ - Powiedział.
- Jak to? - Spytałam zdziwiona.
- My będziemy. - Powiedział wręczając mi do rąk jakieś narzędzie.  Kucnął przy kole i za pomocą małego podnośnika poniósł auto do góry.

- Przytrzymaj na chwilę podnośnik a ja pójdę po nową śrubkę, bo ta pękła. - Powiedział a ja kucnęłam i zaczęłam przytrzymywać, a Louis poszedł po śrubkę. No i zastała głoga cisza, nie powiem dziwnie się czułam, gdy nagle poczułam jak ktoś mnie klepie po pupie. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam nikogo innego jak Louis'a.
- Masz fajny tyłek.- Powiedział przykręcając ostatnią śrubkę. 
- Idiota. - Powiedziałam i wyprostowałam się.
- Ja Ciebie też. - Powiedział i chwycił wszystkie narzędzia i wrzucił je do bagażnika samochodu. Co za idiota.

- Już jesteśmy! - Krzyknął Louis wchodząc do domu.
- No na reszcie co tak długo? - Powiedział podejrzliwie, Niall.
- Złapaliśmy gumę. - Powiedziałam kończąc rozwiązywać buty. 
- A to tak się teraz nazywa. - Powiedział Hazza, szturchając w ramię Lou, a ja dopiero wtedy zajarzyłam o co chodzi i zrobiło mi się trochę głupio.
- To idziemy na ten basen? - Spytał Niall, przerywając ciszę.
- No pewnie, chodź (t.i.) zaprowadzę Cię do łazienki. - Powiedział chwytając mnie za rękę i prowadząc do łazienki. Gdzie szybko spięłam włosy w koka i przebrałam się w dwu częściowy strój kąpielowy. Swoje rzeczy ładnie złożyłam i zostawiłam na pralce. Wyszłam z łazienki i powolnym krokiem  zaczęłam iść w stronę ogrodu, gdzie znajdował się basen. Gdy poczułam jak moje ciało unosi się do góry. Popatrzyłam się na osobę, która zaczęła mnie nieść, a okazał się mój dobry przyjaciel Harry.
- Dobrze się czujesz? - Spytałam, na co na jego ustach pojawił się wielki uśmiech.
- Ja tak, ale zobaczymy jak ty po tym jak wskoczę z tobą do basenu. - Powiedział a ja nie zdążyłam ni jak zareagować, gdyż wskoczył ze mną do basenu.
- Nie żyjesz  Styles! - Krzyknęłam i tak zaczęła się zabawa w basenie. Po chwili dołączyła do nas reszta i tak spędziliśmy w basenie całe popołudnie.

- Dobra chłopaki, wiecie ja już chyba wychodzę. - Powiedziałam owijając się ręcznikiem i kierując się w stronę łazienki. Po otworzeniu drzwi i zaświeceniu światła zauważyłam, że nie ma moich ubrań. - No nie! - Powiedziałam do siebie i wściekła wróciłam do chłopaków.
- Dobra to nie jest śmieszne! - Krzyknęłam. - Oddajcie mi moje rzeczy!
- A właśnie, że jest! - Krzyknął Harry.
- Nie, nie jest. - Powiedziałam wściekła.
- Dostaniesz rzeczy pod jednym warunkiem. - Powiedział Mulat.
- Możesz jaśniej? 
- Masz pocałować Louis'a. - Gdy to usłyszałam mój wzrok od razu powędrował w stronę bruneta, był troszkę speszony z resztą ja też. Niepewnie podeszłam do niego i popatrzyłam się w jego przepiękne błękitne oczy. Przysunęłam się do niego i złączyłam nasze usta w jedność. Nie trwało to długo ale wystarczająco by posmakować ich całych.
- Nie musiałaś tego robić. - Powiedział Louis.
- Wiem, ale chciałam. - Szepnęłam i odwróciłam się chwytając a ręce moje rzeczy, kierując się w stronę łazienki.

Wróciłam do chłopców,a oni siedzieli z powrotem w swoich dzisiejszych ubraniach, jak by w ogóle nie byli dzisiaj w basenie. 
- To co teraz robimy? - Spytałam.
- No to butelka już była, basen też. - Wyliczał Liam.
- Wiem zagrajmy w chowanego! - Wykrzyknął Horan. - Na co wszyscy się zgodzili.
- No to ja szukam powiedziałam. - I wszyscy się poderwali a ja zakryłam oczy i zaczęłam liczyć.
- ......Siedem.......osiem........dziewięć.........dziesięć! Szukam! - Krzyknęłam i zaczęłam swoje poszukiwania. - Pierwszy odkryty został Harry, który schował się  w wnęce schodów. Drugi  był Niall, który zagnieździł się w kuchni. Zayn swoją kryjówkę wybrał łazienkę a Liam pokój Hazzy. 
- Został tylko Louis. - Powiedziałam wychodząc z pokoju Harry'ego. Zaczęłam szukać po piętrze i półpiętrze, ogród odpadł bo mieli się chować tylko w domu, który i tak jest bardzo duży. Przeszukałam wszystko dosłownie wszystko, gdy zauważyłam drzwi pod schodami. Otworzyłam je i zobaczyłam w nich Lou. Uśmiechnęłam się i do niego podeszłam, gdy usłyszałam dźwięk zamykania się drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam jak zamek się zamyka.
- Ej, chłopaki wypuście nas! - Krzyknęłam, na co oni odpowiedzieli mi niepohamowanym śmiechem.
- To to sobie tutaj posiedzimy. - Stwierdził Louis.
- A nie da się jakoś ich otworzyć od wewnątrz? - Na co Lou pokiwał przecząco głową.
- (t.i.)?
- Tak.
- Wiesz to wszystko co się dzisiaj stało, straszliwe odbiło się na mojej osobie. - Powiedział a ja zmarszczyłam czoło w geście tego, że kompletnie nie rozumiem co on do mnie mówi.
- Jeszcze dzisiaj rano nie chciałem mieć dziewczyny za wszelką cenę, a po tym jak Cię zobaczyłem i poznałem zmieniłem zdanie i jeszcze te pocałunki, coś pięknego. (t.i.) wiem, że znamy się nie długo ale tyle mi wystarczyło byś zamieszała mi w głowie. -Powiedział i zaczął zbliżać się w moją stronę. - Tylko pytanie czy ty czujesz to samo?
- Tak. - Wyszeptałam a nasze usta znalazły wspólną drogę, którą znajdują już do końca życia.


 
Wiem nie użyłam wszystkich twoich przykładów,
ale mam nadzieję, że Ci się podoba.
I innym moim kochanym czytelniczką też.
Proszę o komentarze skarbeczki moje.
 No w końcu dawno nie nie było,
więc zatęskniłam za waszymi komentarzami.

~Gumiżelek~

sobota, 29 czerwca 2013

Liam

Włączcie sobie tą piosenkę.

Oczami Liama:

Chciałem jej dać wszystko. Kochałem ją ponad wszystko. Nadal ją kocham i nie potrafię przestać. Ona tak po prostu odeszła, zostawiła głupi liścik:

Ja już tak dłużej nie mogę, nie chcę kłamać i muszę to skończyć. Nie będę cię oszukiwać. Nie kocham Cię już. Dlatego odchodzę, nie potrafię cię ranić. Mam nadzieję że ułożysz sobie życie z kimś kto jest Ciebie wart, lecz to nie będę ja. Najlepiej będzie jak o tym zapomnimy.
                                                                                         [t.i]
Lecz ja nie potrafię o niej zapomnieć, chodź minęło już tyle czasu. Nie chcę układać sobie życia z kimś innym, ona była idealna dla mnie i w moim sercu nadal jest. Dlaczego to tak cholera, boli? Muszę coś z tym zrobić. Ja nie dam jej tak po prostu odejść. Drzwi otworzyły się, stał w nich jak zawsze ogarnięty Zayn.
- Przyszła Danielle, tak tylko mówię. – Powiedział widząc moją zbolałą minę. Wyszedł szybko, zamykając za sobą drzwi. Właśnie, Danielle. Lubiłem ją, ale to nie była ta którą kocham. Oficjalnie byliśmy parą od jakiegoś czasu o czym wiedział cały świat, lecz nieoficjalnie nic nas nie łączy poza przyjaźnią o czym wiedziała zaledwie kilka osób. Dzisiaj mieliśmy się pokazać na wspólnym spacerze po parku, jakoby że ze sobą zrywamy. Wreszcie, będę mógł skończyć z kłamstwami.  Wstałem z łóżka, spojrzałem na siebie w lustrze, przykleiłem do twarzy uśmiech, który nie był tak do końca szczery i zszedłem na dół, gdzie czekała wysoka dziewczyna. Wyglądała bardzo ładnie, ubrana była w to. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała:
- Cześć, to co idziemy ze sobą zerwać? – powiedziała z uśmiechem na ustach. Ona też się cieszyła że kończymy z tym całym przedstawieniem jakie narzucili na nas producenci.
- Jasne, miejmy to już za sobą.  - Wyszliśmy z domu, napisałem o tym głównemu producentowi aby ten mógł dać cynk do prasy, niech porobią sobie kilka zdjęć i dadzą wpis w gazetach. Doszliśmy do parku, porozmawialiśmy chwilę, bo taki był plan, następnie wziąłem ją za ręce, Danielle płakała na niby, otarła łzy wierzchem dłoni i spojrzała mi w oczu. Powiedziałem to, słysząc dźwięk migawki aparatu, cieszyłem się w duchu jak małe dziecko zamknięte przez przypadek na całą noc Disneylandzie. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, pogłaskałem Danielle po ramieniu po czym odszedłem. Wróciłem do domu zatrzaskując za sobą drzwi. Usiadłem na kanapie i usłyszałem głos Harry’ego:
- I co zrobiliście to? – spytał Hazza.
- Nom, teraz napiszę to na twitterze, żeby nie było wątpliwości. A potem muszę coś zrobić, pomożesz mi?

Oczami [t.i]

Miałam takiego cholernego doła, już od kilku dni, ale co miałam zrobić wiedziałam doskonale jak to się skończy. Byłam  z Liamem już jakiś czas. Ale nie chciałam żyć tak jak on. Cały czas go niema, a jak jest to śledzą o fanki nie dając spokoju. Nie chciałam zwracać na siebie uwagi, bo ludzie od razu rzucali hejtami w moją stronę. W dodatku ich menadżer też na nas krzywo patrzył. Już nie mówiąc o Danielle, jeśli by nas zobaczył ktoś razem i zrobił zdjęcie, w ciągu pięciu minut znalazłoby się ono w internecie a potem ludzie oskarżali by mnie że zepsułam ich związek. Nie chcąc myśleć o sprawie z Liamem poszłam dzisiaj do stadniny, odwiedzić Rahula. Poszłam prosto do stajni. Wcześniej w domu się przebrałam w beżowe spodnie, czarną koszulę, jasną marynarkę i skórzane oficerki, na rękach miałam założone moje ulubione rękawiczki a na głowie kask. Włosy miałam związane w niedbały kłos który zaplotła mi rano moja best friend Patrycja. Ostatnio przebywałam dużo czasu w jej towarzystwie, może dlatego że czas który zwykle poświęcałam Liamowi przepadł, a nie miałam co ze sobą zrobić więc siedziałam u niej. Rozglądałam się po stajni za Rahulem, nigdzie go nie widziałam. Czyżby zmienili mu boks? W końcu na samym końcu zobaczyłam już osiodłanego brązowego z białą plamką na oku konia, co mnie zdziwiło bo nikt prócz mnie na nim nie jeździł. Otworzyłam boks a tam na ziemi siedział sobie Harry Styles, którego wcześniej gdy szłam nie było widać.
- Hej, co ty tu robisz? – spytałam zaniepokojona.
- Ty rzeczywiście seksownie wyglądasz w tym stroju jeździeckim, masz może jakieś koleżanki? A tak w ogóle Liam chce z tobą porozmawiać.
- A ja z nim nie, wszystko mu wyjaśniłam, nie ma o czym gadać.
- No to chyba ty nie wiesz co gadasz, chłopak jest załamany całymi dniami siedzi w pokoju i do nikogo się nie odzywa. Napisałaś mu jakiś głupi liścik. Myślisz że ktokolwiek w to uwierzy. Spotkaj się z nim i powiedz u prosto w oczy że go nie kochasz. Nie dałabyś rady prawda?
- To nie tak, ja nie dam rady dalej się tak ukrywać…
- Nie musisz, Danielle i Liam zerwali ze sobą dzisiaj.  Liam nawet napisał o tym na tt.
- Ale dlaczego?
- Nie wiem, przecież ten związek to i tak była fikcja, ty nawet nie masz pojęcia dziewczyno jak on Cię kocha. Jedź do niego!
- Ale gdzie? – spytałam.

Oczami Harry’ego:

Pomogłem im, kiedyś mi za to podziękują. [t.i] wyjechała przed chwilą ze stajni. Wyciągnąłem telefon i napisałem do Liama sms’a że wszystko załatwione, niech teraz tylko da z siebie wszystko.
Oczami Liama:

Czekałem na nią od pół godziny. Zabrała mnie tu za pierwszym razem, można by powiedzieć że tu ją pierwszy raz pocałowałem. Pamiętam to jakby to było dziś, ale od tej pory minął prawie rok. Stojąc tak spojrzałem w niebo słońce powoli zbliżało się ku ziemi. Uwielbiam zachody słońca. Niebo przecinały niebieskie i różowe pasma, było niesamowite a zarazem piękne. Miejsce tak spokojne i odludne jak to, właśnie tego było mi trzeba. Usłyszałem za sobą tętent kopyt. Odwróciłem się. Na brązowym wierzchowcu zbliżała się do mnie [t.i]. Była ode mnie jakieś 15 metrów gdy zeskoczyła z konia, ściągając toczek przybiegła w moim kierunku.
- Powiedz mi dlaczego! Dlaczego musiałam się w tobie zakochać? – powiedziała zadyszana. Czyli ona jednak mnie kocha! W środku skakałem z radości.
- Bo los tak chciał, chciał żebyśmy byli razem.
- Ale jest tyle przeszkód, cały czas wiatr w oczy i kłody pod nogi, ja nie wiem czy dam radę.
- Dasz, ja ci pomogę. Chcę być zawsze z tobą.- podszedłem nieco bliżej i złapałem ją za wolną rękę.

Oczami [t.i]:

Stałam teraz przed nim i patrzyłam mu prosto w oczy.  Oddychałam szybko zmęczona jazdą. Nie wiedziałam co mam jeszcze mu powiedzieć, spuściłam głowę. Liam uniósł ją  trzymając za podbródek, przy nim zawsze czułam się taka mała, ale bezpieczna. Przy nim było moje miejsce chodź cały czas odpychałam tą myśl od siebie, bojąc się sama nie wiem czego.
- Kocham Cię, kocham cię i nie potrafię przestać.- powiedział. Spojrzałam mu ponownie w oczy. Byliśmy tak blisko siebie. Czułam na skórze jego oddech. Przysunął się jeszcze bliżej i mnie pocałował. To było tak niespodziewane, ale niesamowite uczucie, że nie chciałam tego kończyć. Smak jego ust, był niesamowity, zawsze gdy mnie nimi dotykał zapominałam o wszystkim. Tym razem również, lecz i tak było o wiele lepiej. Przestał mnie całować i wyszeptał:
- Już zawsze będziemy razem.

- Forever and Always.


Hej, ale cieszę się że się wam podobał imagin z Lou,
ten jest z dedykacją dla Lisa S., za świetny komentarz i wgl,
następny zadedykuje również dla kogoś, kto skomentuje i zwróci to moją uwagę!
Ale będzie to tylko dedykacja, imię chłopaka w imaginie to niespodzianka!
Druga sprawa jest taka, że... lajknijcie stronkę na fb:
No więc do dzieła piękne directioners!

Katherine




piątek, 28 czerwca 2013

Zayn part 3

Zgodnie z jego pomysłem, zaczęliśmy spacerować po Warszawie która wieczorem była wyjątkowo urocza i romantyczna. Spacerowało nam się naprawdę miło i równie miło rozmawiało. Zjedliśmy lody w mojej ulubionej kawiarni, potem jeszcze spacerowaliśmy po parku i nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się kompletnie ciemno. Ja chciałam wracać taksówką ale Zayn stwierdził że noc jest zbyt piękna by tłuc się teraz taksówką, a mnie przemknęło przez myśl że może jednak chce spędzić ze mną trochę więcej czasu, taka tam nadzieja. Kolejne półtorej godzinki zajął nam powrót do hotelu. Okazało się że obydwoje mamy rezerwację w tym samym hotelu, tylko na innych piętrach. Gdy winda dojechała na czwarte piętro drzwi się otworzyły, chciałam się z nim pożegnać po prostu mu machając, ale on miała inne plany przyciągnął mnie do siebie i przytulił a ja byłam w siódmym niebie,wtuliłam się w zagłębienie jego szyj i  zaciągnęłam jego zapachem, chcąc go zapamiętać na zawsze w końcu przecież nigdy więcej go nie zobaczę, no może zobaczę ale nigdy nie będę już tak blisko jak w tej chwili, pachniał cudnie mieszaniną drogich perfum, dymu tytoniowego i letniego nocnego powietrza. Usłyszałam że drzwi za mną zaczynają się zamykać, szybko choć nie chętnie wyplątałam się z jego objęć, i cofnęłam się do tyłu aby opuścić windę, Zayn w ostatniej chwili zdążył jeszcze musnąć mój policzek, poczułam na nim delikatne ukłucia jego zarostu i muśnięcie miękkich ciepłych ust. W ostatniej sekundzie zanim drzwi się zamknęły dostrzegłam jeszcze jego boski uśmiech. W wyśmienitym humorze wróciłam do pokoju który na chwilę obecną dzieliłam z Kaśką. Mimo późnej pory nie chciało mi się spać, Kaśka również nie spała czekając na mój powrót. Oczywiście opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami i wręczyłam jej też koszulkę na której każdy z chłopaków strzelił swój autograf z dedykacją. Kaśka oczywiście skakała z radości pod sam sufit i musiałam ją wręcz siłą uspokajać, bo przecież jest środek nocy. Po jakiejś godzinie gadania, zrobiłam się senna, poszłam tylko zmyć eyeliner i prosto do łóżka, Kaśka też już spała więc wreszcie miałam spokój, kładąc się do łóżka sprawdziła jeszcze wyświetlacz telefonu, znajdowała się tam jedna wiadomość przysłana jakieś 2 min temu, odblokowałam telefon i odczytałam jej treść.
Dziękuję za dzisiaj, świetnie się bawiłem.
Słodkich snów 
Zayn xo
Uśmiechnęłam się do wyświetlacza telefonu i szybko odpisałam
Ja też się świetnie bawiłam.
Dobranoc xo
W świetnym humorze zasnęłam.
W takim samy obudziłam się rano, no możne nie rano bo była już 10, ale w końcu są wakacje więc dla mnie 10 to jeszcze rano. Na spokojnie wzięłam prysznic, wysuszyłam i wyprostowałam włosy, założyłam ciemne szorty i bokserkę w czarno białe paski, zrobiłam kreski eyelinerem na powiekach, ubrałam ulubione czerwone conversy, zabrałam torebkę  a na nos wsunęłam ulubione lenonki i razem z Kaśką wyszłyśmy na śniadanie, a potem na miasto powłóczyć się bo to ostatni dzień pobytu w Wawie a potem znów do domu robić plany na resztę wakacji.
Włóczyłyśmy się tak bez celu ciesząc się piękną pogodą, aż w pewnym momencie ktoś podszedł mnie od tyłu zasłonił nagle oczy i wymruczał do ucha.
-Zgadnij kim jestem ?- wcale nie musiałam się wysilać zwłaszcza dlatego że Kaśka, nie panując nad sobą wypiszczała.
-OMG ! OMG ! Ty jesteś Zayn.-Chłopak odsłonił mi oczy i z udawaną wściekłością w oczach powiedział do Kaśki.
-Właśnie zniszczyłaś mi niespodziankę.
-Przepraszam, po prostu to takie zaskoczenie widzieć cię tu. Normalnie uwierzyć nie mogę.- Uśmiechną się do niej a ja zapytałam.
-Co tu tak w ogóle robisz?
- Tak się włóczę.- odparł niewinnie
- Włóczysz? Czy może się zgubiłeś ?- zapytałam patrząc na niego z nad okularów.
-Dobra masz mnie zgubiłem się, chciałem zlokalizować jakiś dobry sklep z alkoholem na dzisiejszą imprezę, na którą was zapraszam, i myślałem że dam radę wrócić ale tak jakoś nie wyszło.- wzruszył ramionami i włożył dłonie do kieszeni.
- I co udało ci się jakiś znaleźć?- zapytała go Kaśka
- No nie bardzo, ten polski to trudny język i ciężko cokolwiek rozszyfrować. A dogadać się jeszcze gorzej.
-Ej nie narzekaj bo cię tu zostawię na pastwę fanek- zagroziłam i zaczęliśmy się śmiać.
-Spaceruję tu już od jakiejś godzinki i jeszcze żadnej nie zauważyłem.
-Tak ale wystarczy cynk na tt lub po prostu krzyknąć i zlecą się ich całe stada.- stwierdziła Kaśka wyciągając telefon.
- Nie proszę, nie rób tego chcę mieć choć chwile spokoju, nie żeby coś, kocham wszystkie swoje fanki, ale czasami chcę od nich odpocząć.
- Rozumiem to tak jak z młodszym rodzeństwem, niby nienawidzę swojego brata ale jak go dłużej nie ma to jednak tęsknię.- mówiła Kaśka
-No może nie do końca ale co w tym stylu.- stwierdził robiąc dziwne śmieszne miny.
-A jeśli chodzi o dobry sklep z alkoholem, to może ten dwie ulice dalej, jest świetny i obsługa zna angielski to na pewno się dogadacie.- powiedziałam.
-No to chodźmy- stwierdził i ruszył we wskazanym kierunku.
Weszliśmy do sklepu, przejrzeliśmy pułki na których stały pięknie wyeksponowane butelki, po czym razem ułożyliśmy listę potrzebnego alkoholu i jego cenę, trzeba było uwzględnić osoby nie pijące wódki i te które wolą whisky. do tego kilka kolorowych wódek na drinki i lista gotowa. Zayn złożył zamówienie opuściliśmy sklep. Powłóczyliśmy się jeszcze trochę po mieście , zjedliśmy obiad w całkiem miłej knajpce, i lody w mojej ulubionej kawiarni. Gdy byliśmy w kawiarni ktoś musiał dać cynk paparazzi bo zaraz obstawili główne wyjście. Więc musieliśmy się wymknąć tylnymi drzwiami i jak najszybciej wrócić do hotelu, tym razem gdy zaproponowałam taksówkę Zayn nie narzekał. My wróciłyśmy do swojego pokoju a Zayn do swojego. Do imprezy pozostało jeszcze kilka godzin więc razem z Kaśką powoli zaczęłyśmy się szykować.

***
Oto jest kolejna i chyba raczej przed ostatnia część tego opowiadania.
Dziękuję za wszystkie kom, jeśli chcecie ostatnia część to ja chcę tu 10 kom.
I tak wgl to udanych wakacji wszystkim :)
~Wampris~


czwartek, 27 czerwca 2013

Louis

Na początek taki cytat, nie wiem kto go napisał ale pasuje do opowiadania.

„Noc ukrywa łzy i smutek. Jest doskonałą kryjówką dla stojących na krawędzi życia i śmierci. Pomóż odnaleźć wiarę, tym którzy ją stracili. Zapal świecę, dla ludzi którzy szepnęli "do widzenia życie" ,aby dostrzegli światełko nadziei, migoczące na ciemnym niebie.”

Włączcie sobie piosenkę dla lepszego efektu 

Od kilku tygodni zastanawiałam, się dlaczego akurat taki los musiał trafić na mnie? Bo otóż kilka tygodni temu miałam wypadek, przez który straciłam wszystko. Jechałam wówczas z przyjaciółmi, z imprezy, spośród nich wszystkich tylko ja i kolega Jace mieliśmy prawo jazdy, więc ustaliliśmy że ja będę prowadziła samochód w drodze na imprezę a on z powrotem, reszta natomiast, czyli moje dwie przyjaciółki Caroline i Sara oraz  mój chłopak Josh, zajmowali miejsca z tyłu i mieli pozwolenie od nas żeby się upić jako że skończyliśmy rok szkolny bez problemów i powitać w ten sposób wakacje. Jednak nie wszystko potoczyło się tak jak chcieliśmy. Jace stwierdził że jeśli wypije trochę to nic mu się nie stanie, a dowiedziałam się o tym gdy sama już gdy sama sporo wypiłam. Jednak to on miał prowadzić i tak było, nie chciałam się kłócić bo ledwo trzymałam się na nogach. Przed nami jechał tir, kierowca był trzeźwy nie to co u nas. Jace ’a oślepiły światła tamtego pojazdu i zamknął na chwilę oczy, bo go strasznie raziło. Więcej ich nie otworzył, tak jak pozostali, oprócz mnie. Samochód gwałtownie skręcił, ponieważ Jace stracił kontrolę nad autem, i mocno uderzył w drzewa od strony kierowcy i tylnego pasażera, niestety drzewo prawdopodobnie już wcześniej było złamane bo przewróciło się wprost na tyły samochodu, przygniatając moich przyjaciół i pozbawiając ich życia. Przez to zdarzenie straciłam nie tylko przyjaciół, ale także wszyscy obwiniali mnie za to że to ja prowadziłam auto i że to ja spowodowałam wypadek, dlatego że byłam pijana a poprzez uderzenie samochód był w totalnej rozsypce i nie wiadomo było gdzie kto siedział. Straciłam zaufanie wszystkich nie tylko obcych czy kolegów ze szkoły, ale także własnej rodziny, która się mnie wyparła. Nikt mi nie wierzy, ludzie odpychają mnie od siebie i obgadują za plecami, jednak nikt mnie nie zapytał jak ja się z tym czuję, miesiąc temu zginęli moi najlepsi przyjaciele i chłopak których kochałam a w dodatku cała wina spada na mnie. Dzisiaj po raz kolejny pokłóciłam się z mamą.
- Miałabyś chociaż trochę przyzwoitości żeby nie zwalać winny na bogu ducha winnego chłopaka który nie żyje! Przestań w końcu nas wszystkich okłamywać, przestań okłamywać jego rodziców, ty nie masz pojęcia jak oni się z tym czują! A przede wszystkim nie okłamuj siebie bo to do niczego nie prowadzi! – wrzeszczała na mnie odkąd wróciłam z zakupów, kilka minut wcześniej dostała telefon ze sądu ponaglający o moich zeznaniach, więc zwróciła mi na to uwagę i spytała czy nadal utrzymuję się przy swoich racjach. Odpowiedziałam to co zwykle, bo ostatnio kłóciłyśmy się codziennie, a nawet kilka razy dziennie. ale jej ta odpowiedź nie zadowoliła, a ja nie zamierzam kłamać, chociaż ona twierdzi że i tak cały czas to robię.
- Przez cały ten czas tylko mnie obwiniasz, jak się obudziłam po wypadku to wiesz co zobaczyłam w twoich oczach? Nic, kompletnie nic. Bo rodzice powinni się chyba cieszyć że ich córka cudem przeżyła wypadek. A w twoich oczach widziałam niechęć i wiesz co wtedy pomyślałam? Że ty tak naprawdę przez te 18 lat nigdy mnie nie kochałaś, to była tylko taka gr przed ludźmi, byłam twoją marionetką z którą można zrobić co się chce. A teraz po tych wszystkich kłótniach tylko utwierdziłaś mnie w tym że żałuję że nie zginęłam wtedy w tym wypadku, bo wiem że tego byś chciała, ale nie martw się niedługo to się zmieni, możesz już zadzwonić i zamówić mi trumnę bo obiecuję ci że już mnie więcej żywej nie zobaczysz, a ja obietnic dotrzymuję! – wreszcie to powiedziałam, i taki właśnie miałam zamiar, zabić się bo co mi innego pozostało i tak nikt mi nie wierzy, więc jaki jest sens żebym dalej żyła?
Wykrzyczałam to i wybiegłam, z domu z nadzieją że już nigdy więcej nie będę musiała jej widzieć. Rozpłakałam się, podczas mojej "przemowy końcowej" że tak to nazwę, po raz pierwszy od bardzo wielu dni zrobiło mi się nieco lepiej. Ciągle przy sobie trzymałam mocno działające tabletki na serce i żyletki, na które przyszedł już czas. Biegłam cały czas ulicami Londynu, który mimo tego że były wakacje i wieczory powinny być przyjemnie ciepłe, to wcześniej padał zimny deszcz a miasto otulała szara mgła, mogłoby się wydawać że pogoda odzwierciedla mój nastrój i to jak się czuję w obecnej chwili. Gdy krzyczałam na matkę, przypomniałam sobie te wszystkie lata kiedy mówiła mi co mam robić, a czego nie, jak zachowywać się w towarzystwie „wyższych sfer” jak się to potocznie określa, a ja się na to zgadzałam bo chciałam żeby była ze mnie dumna. W szkole ja i moi przyjaciele należeliśmy do tych lepszych a teraz ich niema a mnie ludzie nienawidzą. Doskonale wiedziałam dokąd mam iść, zarzuciłam kaptur na głowę i pospieszyłam do miejsca gdzie raczej nikt nie spodziewał by się mnie znaleźć, chodź i tak nikt mnie nie chce szukać. Tym lepiej dla mnie, nikt nie będzie mnie powstrzymywał. Miejsce było nadal w Londynie, lecz na drugim końcu miasta. Był to bar, głównie dla ćpunów, ale byli tam także inni, których gdybym chciała żyć nie chciałabym spotkać. Nikt mnie nie zatrzymywał, weszłam do baru i zamówiłam trzy kolejki wódki, bez przepity. Jak pomieszam alkohol z lekami szybciej umrę. Wzięłam kieliszki i ruszyłam do stolika w koncie, gdzie nikt nie będzie zwracał na mnie uwagi. Postanowiłam, że najpierw wypije wódkę a potem wezmę tabletki. Kończyłam trzeci kieliszek i sięgałam do kieszeni po tabletki gdy przysiadł się do mnie szczupły wysoki chłopak, na oko 202 lata choć mogłam się  mylić. Pomyślałam że jakiś diler pewnie. Położył swoją dłoń na mojej i wyciągnął ją z kieszeni razem z tabletkami.
- Widziałem jak szybko piłaś, stwierdziłem że nie wróży to nic dobrego, zastanów się, tak naprawdę tego nie chcesz zrobić swoim przyjaciołom i rodzinie. – powiedział cicho, z powagą w głosie.
- Nic o mnie nie wiesz, chcę tego od jakiegoś czasu. Przyjaciół nie mam bo zginęli w wypadku miesiąc temu, w którym też brałam udział, a rodzina obwinia mnie za ten wypadek, wyparła się mnie własna matka, nikt mi nie wierzy więc nie mów mi że tego nie chcę bo się grubo mylisz. – odpowiedziałam z irytacją w głosie, próbując wyszarpnąć swoją rękę trzymającą tabletki nadal utkwioną w jego dłoni. Musiałam przyznać że jak na tak chudego człowieka był bardzo silny.
- Jak masz na imię? – spytał nagle, czym zbił mnie z pantałyku.
- [t.i], ale co to w ogóle ma za znaczenie?
- Miło że pytasz, jestem Louis, i chcę zostać twoim przyjacielem, nie zabijaj się dla mnie.
- Serio mówisz czy o drogę pytasz? Bo jeśli chcesz zostać psychologiem to najpierw musisz chyba skończyć studia.
- Mówię serio, a nie chce zostać psychologiem, mam inny zawód, o wiele ciekawszy, jak się zgodzisz żebyśmy zostali przyjaciółmi to ci o nim opowiem.
- No dobra, powiedz mi o co chodzi, w końcu, nie wiem, chcesz mnie wykorzystać a może chcesz żebym się podzieliła się z tobą tabletkami? Rób co chcesz i tak mi nie zależy, tylko daj mi w końcu z tym skończyć, dobra? A może ty jesteś z ośrodka pomocy samobójcom? Mi nic nie pomoże.- Powiedziałam, próbując wyszarpnąć rękę z uścisku chłopaka, lecz ten nie ustępował.
- Wiesz co uparta jesteś. Opowiedz mi wszystko. A ja potem opowiem o sobie, odpowiem szczerze na każde twoje pytanie, tylko zaczekaj z tym jeszcze chwilę. – pokazał na tabletki, po czym wyrwał mi je bez ceremonialnie z ręki. Nie miałam wyjścia, musiałam mu wszystko opowiedzieć, stwierdziłam że i tak pewnie sobie z tego nic nie zrobi i da mi szybko spokój a ja skończę to co zaczęłam choć czułam w głębi siebie że to chyba dobry pomysł żeby mu o tym opowiedzieć. Louis był pierwszą osobą która mnie wysłuchała od początku do końca, nie przerywał mojego monologu, ale słuchał go jak nikt inny od ponad miesiąca, dzisiaj już drugi raz stanęły mi łzy w oczach, więc szybko wytarłam je rękawem. Gdy skończyłam spojrzał na mnie, może to przez wypity alkohol, ale stwierdziłam że ma piękne niesamowicie,  niebieskie oczy.
- Dziękuję. Dziękuję za to że mogłem cię wysłuchać. I chcę ci powiedzieć że wierzę we wszystkie twoje słowa, ja cię nie zostawię jeśli chcesz zostać moją przyjaciółką.
- Ja nie wiem czy powinnam…
- Powinnaś, i ty to dobrze wiesz. Jestem jedyną osobą, która ci wierzy i w dodatku mi to opowiedziałaś z jakiegoś powodu bo przecież mnie nie znasz.
- Serce mi tak podpowiedziało, czułam że muszę choć nie wiedziałam co z tego wyniknie.
- Widzisz? Jest coś co pozwala ci mi zaufać i trzymaj się tego bo jest to być może to ci pomoże w przezwyciężeni najgorszych chwil. – po tych słowach, popatrzyłam mu ponownie w oczy i poczułam że mówi szczerze i że jest osobą, której mogę zaufać. Kiwnęłam głową, na znak zgody a on zaproponował spacer.
Zgodziłam się choć nie miałam kompletnie pojęcia gdzie chce iść. Zadałam mu kilka pytań bo taka była umowa, a gdy mi na nie odpowiadał poczułam że znam go jakby od dawna. Miałam nadzieję że może jakoś z tego wybrnę, że może śmierć nie jest ostatecznym rozwiązaniem. Dowiedziałam się że Louis nie jest z Londynu i że ma na nazwisko Tomlinson. Skądś je skojarzyłam, lecz nie mogłam sobie przypomnieć. Spacerując, stwierdziłam że kierujemy się w stronę mojego domu. Spojrzałam na niego pytająco.
- Zostaw rodzinie kartkę z wiadomością że żyjesz i przynajmniej na razie nie chcesz umierać, wezmę cię na coś w rodzaju odwyku. Możesz to też napisać i zostaw ten numer telefonu. – dał mi kartkę, na której był zapisany rząd cyfr przedstawiający numer komórki, zapewne jego, z tyłu napisałam to co mi powiedział i dorzuciłam kilka słów od siebie, po czym poszłam pod dom i wsunęłam kartkę pod drzwi tak, że znajdowała się w środku. Wróciłam do chłopaka i  spytałam wkładając ręce w kieszenie:
- Co teraz? Nie mam przy sobie nic oprócz dokumentów a do domu raczej nie wejdę.
- Nie martw się mój przyjaciel m dziewczynę która jest bardzo fajna i pomoże ci z tymi wszystkimi kobiecymi rzeczami, ja natomiast pomogę ci w sferze psychicznej.
Poszłam z nim do jego domu w Londynie, był dość spory ale chłopak nie mieszkał w nim sam, mieszkał wraz z czwórką przyjaciół i dziewczynami dwóch z nich. Przedstawił mi ich jako Zayna i Perrie, Liama i Danielle, Niall’a i Harry’ego. Okazało się że Louis wysłał im wcześniej sms'a że przyjdzie z koleżanką która potrzebuje pomocy jak wyjaśnił mi Harry. Wszyscy stali przygotowani  wgl zaskoczyli mnie swoją dobrocią, bo nie wiedziałam że istnieją jeszcze tacy ludzie. Usiedliśmy wszyscy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Louis opowiedział im pokrótce mój historię, przed tym ktoś zrobił gorącą herbatę i podał wszystkim. Słuchali go w milczeniu, było mi trochę nieswojo, bo to trochę dziwne że obcy chłopak zaprasza mnie do siebie do domu i postanawia mi pomóc wraz ze swoimi przyjaciółmi. Spojrzałam po kolei na wszystkich, miałam wrażenie że skądś ich znam. Na końcu była Perrie. Znałam ją! Była dziewczyną z zespołu Little Mix! Otworzyłam usta ze zdziwienia, które utworzyły kształtne, komiczne „o”. Harry właśnie pytał czy nie jesteśmy głodni bo będzie zamawiał pizze. Wszyscy spojrzeli na mnie, Niall zaczął się śmiać w niekontrolowany sposób zobaczywszy moją minę, natomiast Zayn spytał:
- O co chodzi? Pizza Harry’ego wywarła na tobie takie wrażenie?
- Nie, ja wiem kim jest Perrie! Ty jesteś z Little Mix!
- Zna chociaż jedno z nas. – powiedział Louis.
- To ona nie wie? Ale jak ? – spytał Zayn.
- Znasz zespół One Direction?  - spytała Perrie.
- Słyszałam ich kilka piosenek, ale co to ma wspólnego z… - nie no tego to już było za wiele. Siedziałam w pokoju pełnym sław, nieświadoma aż do tej pory, a wcześniej opowiedziałam moją historię Louisowi Tomlinsonowi. Poczekali aż ochłonę i Louis wyjaśnił mi wszystko. Porozmawialiśmy jeszcze trochę a oni wszyscy stwierdzili że wezmą się za mnie, i że mi pomogą stanąć na nogi od nowa i zmienić moje życie. Perrie zaprowadziła mnie do wolnego pokoju i pożyczyła piżamy i kilka ubrań. Potem pokazała mi gdzie jest łazienka. Tej nocy po raz pierwszy od bardzo długie czasu zasnęłam ze świadomością iż moje życie to nie pasmo nieszczęść i da się jakoś je odmienić.

Trzy miesiące później:

A tutaj ta piosenka.

Moje życie się odmieniło i to na dobre. Sprawa w sądzie udowodniła moją niewinność ale nie chciałam utrzymywać kontaktu z ludźmi którzy mi nie ufają a dla pokazania jacy to są dobrzy, nagle zmienią zdanie.
Louis i reszta bardzo mi pomogli, ja i Perrie stałyśmy się najlepszymi  przyjaciółkami. Stanęłam na nogi i poszłam do pracy w czasie wakacji, aby mieć z czego żyć. Nadal mieszkam z nowymi znajomymi, chodź teraz to już mogę nazwać ich starymi znajomymi. Zmieniła się jedna rzecz, teraz dzielę pokój i życie z drugą osobą, którą naprawdę kocham, Louisem Tomlinsonem. Będę mu wdzięczna do końca życia za to że ocalił moje życie, bo czasami warto posłuchać głosu serca.  Poczekali aż ochłonę i Louis wyjaśnił mi wszystko. Porozmawialiśmy jeszcze trochę a oni wszyscy stwierdzili że wezmą się za mnie, i że mi pomogą stanąć na nogi od nowa i zmienić moje życie. Perrie zaprowadziła mnie do wolnego pokoju i pożyczyła piżamy i kilka ubrań. Potem pokazała mi gdzie jest łazienka. Tej nocy po raz pierwszy od bardzo długie czasu zasnęłam ze świadomością iż moje życie to nie pasmo nieszczęść i da się jakoś je odmienić.



Hej, no to napisałam następny, jeśli czytasz to komentuj,
to takie fajne czytać wasze komentarze,
no i podsuwacie mi pomysły.
Cieszę się że podobał się wam imagin z Niall'em
i jeszcze jedna informacja.
Piszę osobnego bloga, jest o Zaynie, a oto i link:
onedirectionsummerloveonedirection.blogspot.com


Katherine 


środa, 26 czerwca 2013

Zayn part 2

Siedziałam z dziewczynami dobrze bawiąc się w ich towarzystwie. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, nawet nie zauważyłam kiedy dołączyli do nas chłopcy.
-Widzę że świetnie się bawicie bez nas- powiedział Lou z miną dziecka któremu ktoś obiecał cukierka i nie dotrzymał słowa.
-Jest spoko, ale to właśnie dla was tu przyszłyśmy- powiedziała Alesia robiąc na kanapie miejsce między sobą a Zuzką. Lou zajął je bez żadnego skrępowania, za to reszta chłopaków podeszła do nas z większym dystansem niż on, całkowicie ich rozumiem w końcu dość często trafiają na zwariowane fanki, na szczęście żadna z nas nie należała do tego grona, więc rozmowa łatwo i szybko się rozkręciła. Po chwili zauważyłam że każda z nas najlepiej dogaduje się z inny chłopakiem, Zuzka, Alesia, Lou i Harry zajęli jedną z kanap i rozmawiali o czymś żywo gestykulując i śmiejąc się głośno. Mnie najlepiej rozmawiało się z Zaynem ponieważ mamy podobny gust muzyczny i zainteresowania.
Niall wciąż zabawiał nas opowiadając śmieszne historie z ich życia w trasie. Właśnie usiłował opowiedzieć ostatnią wtopę Liama, ale gdy tylko Liam zorientował się co Niall próbuje zrobić, szybko wstał i rzucił się w jego kierunku, zaczęli się szarpać i wygłupiać, aż w końcu Zayn podłożył jednemu z nich nogę i ci jacy dłudzy runęli na kanapę na której siedziałam ja i Zayn, w ostatniej chwili zdążyłam odskoczyć ale Niall upadając wymachną ręką i zahaczył o łańcuszek wiszący na mojej szyi zrywając go, ten przeleciał przez całe pomieszczenie i wylądował na bucie Louisa. Chłopak podniósł go i obejrzał z bliska.
-Hej Zayn, czy ty przypadkiem nie miałeś kiedyś takiego samego ?- zapytał przekazując mu łańcuszek z charakterystycznym medalikiem.
- Tak, ale zgubiłem go wieki temu.- mówił, oglądając go z bliska.- Skąd go masz?- zapytał.
- Od ciebie- powiedziałam zgodnie z prawdą, ten wytrzeszczył na mnie oczy.
- Naprawdę? Jakoś nie za bardzo pamiętam, żebym komuś go oddawał- mówił patrząc na mnie z gniewem w oczach.
- Bo...  mówiąc szczerze, tego wieczoru już niezbyt kontaktowałeś- zaczęłam tłumaczyć, on tylko zrobił minę jakby próbował sobie cokolwiek przypomnieć ale nic nie przychodziło mu do głowy.
- To może, opowiem to co sama jeszcze pamiętam.- oświadczyłam zajmując swoje wcześniejsze miejsce na kanapie i zachęcając go do tego samego.
- Może pogadamy na zewnątrz, przy fajce- zaproponował.
- Jak dla mnie spoko- podniosłam się z kanapy i wyszłam za nim na zewnątrz.
Usiedliśmy na szerokim murku za budynkiem Zayn oparł się o ścianę a ja usiadłam naprzeciw niego, wyciągnęłam swoje fajki a on swoje, okazało się że obije palimy te same czerwone Malboro.
- No więc co to była za akcja z tym moim medalikiem. Naprawdę ci go dałem ? - Zayn odpalił swoją fajkę a następnie moją, zaciągnęłam się głęboko, wypuściłam dym i zaczęłam swój monolog z wyjaśnieniami.
 - Naprawdę.- tłumaczyłam, wiem, że to wyglądało tak jakbym go mu ukradła, ale on naprawdę dał mi go kiedyś, w jednym z Londyńskich klubów.-To było gdzieś około rok temu, w jakimś Londyńskim klubie, wtedy jeszcze nie wiedziałam kim jesteś, siedziałeś sam przy barze to zagadałam, bo jesteś w moim typie- przyznałam spuszczając wzrok żeby nie zauważył że się rumienię- byłeś już nieźle wstawiony i przy tym przekomiczny. Gadaliśmy trochę i tańczyliśmy, potem musiałam wracać a ty chciałeś żebym cię zapamiętała i zawiesiłeś mi na szyi właśnie ten łańcuszek z medalikiem- wskazałam na ozdobę znajdującą się w jego dłoni- protestowałam i chciałam ci go oddać, ale ty zdążyłeś zniknąć w tłumie i nie mogłam cię znaleźć, a taksówkarz nie chciał dłużej czekać. Więc musiałam wracać do hotelu. Jeszcze parę razy odwiedzałam ten klub, w nadziei że cię spotkam i oddam ci twoją własność, ale na próżno. Tam też, dowiedziałam się z kim tak właściwie miałam do czynienia i byłam w niezłym szoku, próbowałam się z tobą jakoś skontaktować prze tt choćby, ale na darmo. I to cała historia- zakończyłam swój monolog wyrzuciłam niedopałek i spojrzałam, na twarz chłopaka spodziewając się jakiejkolwiek reakcji, on jednak nic nie mówił tylko wpatrywał się przed siebie z zamyśloną miną.- Możesz mi nie wierzyć ale tak było naprawdę.- dodałam wstałam z miejsca i szykując si do odejścia ale mnie zatrzymał.
- Wierzę ci- powiedział łapiąc mnie za nadgarstek.
- Serio?
- Tak, serio. Wiesz myśląc o tym teraz, mam jakieś przebłyski tego zdarzenia.
-Serio? -zapytałam nieco sarkastycznie, rzucając równie nieco sarkastyczne spojrzenie.
-Nie- przyznał- Ale patrząc na ciebie widzę że nie kłamiesz.
- Nie mam powodu. To co wracamy, do reszty ?- zapytałam zmieniając temat.
- Nie bardzo mam ochotę.-oznajmił
- To co robimy?- Zapytałam kładąc dłonie na kolanach i wymachując nogami w powietrzu.
- Przejdźmy się, chcę trochę pozwiedzać.- zaproponował
- Ok- wstaliśmy i ruszyliśmy powłuczyć się po mieście.
***

Jezu! Na początek dziękuję za wszystkie wasze komentarze, jesteście najlepsi :-* 
Przepraszam że tak długo zwlekałam z wstawieniem kolejnej części ale miałam problemy z netem :-( 
Wstawiam teraz i mam nadzieję że wam się spodoba.
Czy i tym razem mogę liczyć na tak wiele boskich komentarzy ?
~Wampris~
Ps. Sorry za błędy, ten imagin pisałam na tablecie a nie mam wgranego słownika.


wtorek, 25 czerwca 2013

Niall


One Thing z Niallem

Właśnie przyszłam do pracy. Moja praca jest związana z tym czym najbardziej zależy mi w życiu, co najbardziej na świecie kocham. Z muzyką, jestem bowiem DJ-ką, niespotykane wśród dziewczyn, ale bardzo fajne. Pracuję w tym klubie od dwóch lat, przez pierwsze pół roku pracowałam tylko jako barmanką, ale potem DJ się zwolnił i uprosiłam szefa żeby mnie przyjął na zwolnione miejsce. Pracuję w Londynie w którym mieszkam zresztą również dwa lata, a tak w ogóle nazywam się [t.i] i mam 21 lat, skończyłam w marcu. Teraz są wakacje, największy ruch i najwięcej można zarobić, moja o 5 lat młodsza siostra uprosiła mnie żebym załatwiła jej jakąś robotę na wakacje bo chce uzbierać na jakiś koncert jakiegoś durnego zespołu dla nastolatek takich jak moja siostra. Będzie pracowała ze mną w klubie, jako kelnerka, załatwiłam je pod warunkiem, że z tego co zarobi odpali mi dwie stówy.
Przed wyjściem z domu sprawdziłam w grafiku czy jest jakaś dzisiaj konkretnie impreza czy ogólnie wstęp dla wszystkich. Było ogólnie, więc będzie luz, nie lubię tych prywatnych imprez bo ludzie nie mają kurwa umiaru i myślą że wszystko im wolno. Ubrana byłam w to. Moja siostra jako kelnerka przychodziła godzinę później, a ja musiałam jeszcze sprzęt sprawdzić i ułożyć playlistę, a przy okazji coś zjeść, bo puki nie ma kucharzy mam wstęp wolny do kuchni. Zrobiłam sobie dwie bułki, wypchane sałatą, pastą jajeczną, szynką, serem i sosem czosnkowym, wzięłam dużą butelkę wody i położyłam go na stole obok komputera podpiętego do konsoli, po czym poszłam po dodatkowe płyty, które przyszły dzisiaj rano i czekały na mnie na zapleczu. Wychodzą zauważyłam że szef właśnie wpuścił jakichś chłopaków i gada z nimi, wracając stali już przy barze, a Max, drugi barman którego nienawidziłam, nalewał im drinki. Podchodząc do konsoli zauważyłam brak talerza, który wcześniej tam był. Odwróciłam się myśląc że to znowu Max wziął talerz, ale nie on go miał, trzymał go chłopak o blond włosach z czarnymi końcówkami, był mniej więcej w moim wieku, o prócz niego było jeszcze 4 innych, na których nie zwróciłam większej uwagi, i jakiś starszy gościu, którego podobnie jak tamtych nie znałam. Podeszłam więc do niego, z wściekłością na twarzy, bo sory zajebał mi jedzenie cham jeden, nawet się nie spytał, no teraz to mu nawrzucam aż mu skarpety spadną.
- Hej ty, oddawaj moje kanapki, knypku! – powiedziałam, był najniższy więc pasowało, po czym wyrwałam mu bułkę z buzi bo na talerzu już nic nie było. Chłopak zrobił dziwną minę spojrzał na mojego szefa a ten zareagował z małym opóźnieniem był już przyzwyczajony do mojej drażliwości jeśli chodzi o kanapki.
- [t.i], oddaj mu kanapkę chyba nie chcesz, żeby nasz gość źle o klubie pomyślał, - i udepnął moją nogę dając znać, żebym mu oddała nadgryzioną bułkę. Lecz byłam zbyt zbulwersowana i połknęłam ją w całości. Patrząc zdziwionemu blondaskowi proso w oczy, przełknęłam ją szybko, i spojrzałam na niego był pod wrażeniem, bo chłopaki zwykle patrzą na to z odrazą.
- Jesteś zajebista, zostań moją żoną. – powiedział cham wyżerający cudze kanapki, czym zbił mnie z pantałyku.
- A ty jesteś cham, zrób se sam kanapki a nie będziesz komuś wyżerał. – powiedziałam, po czym odeszłam do kuchni żeby ponownie zrobić sobie jedzenie. Wchodząc zauważyłam moją siostrę przebraną w strój roboczy. Robiła sobie sałatkę. Ona nie miała tyle szczęścia co ja, ja mogę jeść ile chcę a nie tyję a ona musi o siebie dbać bo zaraz się gruba robi, więc zdrowo się odżywia i tańczy.
- HEJ, ty czaisz że jakiś głupi idiota zeżarł mi kanapki! - powiedziałam.
- Uuu, ma przesrane, mojej siostrze się nie zżera kanapek, ani nic innego, bo może się to źle skończyć.
- Ta, ja na niego nawrzeszczałam a ten się mi oświadczył, czaisz?
- Hahaha, takie rzeczy to tylko chłopcy z 1D mogliby zrobić.
- Kto mógłby zrobić?
- NO TEN MÓJ ULUBIONY … -nie dokończyła bo właśnie wychodziłyśmy na salę z kuchni i szczęka jej opadła. Patrzyła właśnie na chama i resztę.
- Co jest młoda, aż taki debil że po nim widać? – spytałam cicho.
- Nie to ONE DIRECTION, o kurwa kocham ich, ja pierdole nie mogę uwierzyć… - zaczęła paplać, więc poszłam do swojego miejsca. Jadłam kanapki i szukałam jednej z piosenek, American Idiot żeby ją puścić, gdy poczułam że ktoś nade mną stoi, była to moja siostra z chamem.
- Cooo?! – spytałam, że też musiałam go jeszcze na oczy widzieć.
- No więc, gadałam z chłopakami i Niall zaproponował że dadzą mi 2 bilety na koncert z wejściówkami dla vip, ale pod jednym warunkiem, musisz się z nim umówić.
- A w życiu!
- No weź, o nic więcej cię nigdy nie poproszę! Nie będę musiała już pracować i wrócę do domu.
- Nie –e.
- No proszeeeeee. - jęczała mi do ucha.
- Umów się ze mną, a jak ci się nie będzie podobało to się od ciebie odczepię.
- Ok, ale jak jeszcze raz zeżresz mi kanapkę to cię włosów pozbawię.
- Dobra, no to chodźmy teraz.
- Teraz? Ja mam prace, jestem Dj-em, jeśli jeszcze nie zauważyłeś bystrzaku.
- Spoko, Zayn się wszystkim zajmie pod twoją nieobecność – wskazał na chłopaka z włosami czarnymi ułożonymi w nartę.
- No to dobra, gdzie idziemy?
- Do Nandoos! To moja…
- …ulubiona knajpa! – powiedziałam w tym samym momencie co Niall, jednak mamy może coś wspólnego, spojrzałam na niego jeszcze raz, i stwierdziłam że ma niesamowite oczy. Wyszliśmy z klubu i poszliśmy na „randkę”. Usiedliśmy i zamówiliśmy te same szejki, zaczęliśmy gadać i wgl, fajnie było, nawet nie myślałam że mamy tyle wspólnego. Wychodząc zadzwonił mu telefon, odebrał, pogadał z kimś krócej niż minutę po czym włożył urządzenie do kieszeni spodni.
- Fajny dzwonek, kto to śpiewa? – spytałam.
- Ja. – powiedział krótko chłopak.
- Ta, jasne, może i macie zespół ale aż tak dobrzy na pewno nie jesteście.
- Chodź, udowodnię ci to. – pociągną mnie za sobą do klubu w którym pracowałam, było już sporo ludzi, podeszliśmy pod sam podest nazywany sceną chodź służył tylko do karaoke, stali na nim jego koledzy i śpiewali tą samą piosenkę którą Niall miał ustawioną jako dzwonek w swoim telefonie. Puścił moją rękę i wszedł na scenę, chłopak z kręconymi włosami podał mu drugi mikrofon który wcześniej w ręce, a Niall zaczął śpiewać utwór, mi opadła szczęka podobnie jak wcześniej mojej siostrze, patrzył mi prosto w oczy.
-„ Now I'm climbing the walls
But you don't notice at all
That I'm going out of my mind
All day and all night’ – zaśpiewał, i wyciągną do mnie rękę, stwierdziłam że kocham tego chama. – zostań moją dziewczyną – wyszeptał mi do ucha a ja kiwnęłam głową nie mogąc wykrztusić z siebie słowa, a on mnie pocałował, trwało to krótko, bo musiał zaśpiewać refren, ale była to najcudowniejsza chwila w moim życiu.
- „So get out, get out, get out of my head
And fall into my arms instead
I don't, I don't, don't know what it is
But I need that one thing.
So get out, get out, get out of my mind
And come on, come into my life
I don't, I don't, don't know what it is
But I need that one thing
And you've got that one thing”.




No hej, jestem nową współadminką, mam nadzieję że moje imaginy się spodobają,
będę się podpisywać Katherine, na początek jeśli się ktoś przeczyta ten imagin o Niallu który,
jest wyżej to niech da komentarz.

Katherine

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Slender Men cz. V

podkład muzyczny*

Otworzyłam mosiężne drzwi i powoli zaczęłam kroczyć na przód. Każda część tego domku jest mi doskonale znana. Każdy zakamarek, każda deska, każdy najmniejszy kłębek kurzu.
- Już jesteś! - Usłyszałam za sobą dobrze znany mi męski głos.
- No tak jakoś wyszło. - Powiedziałam obojętnie, wiedząc co się stanie za chwilę.
- No to co tam u Ciebie? - Spytał jak zawsze.
- Wiesz czemu zawsze zadajesz te pytanie, jeśli i tak będę się z tego spowiadałam? - Spytałam. Zawsze mnie to nurtowało. Przecież zawsze tak jest.
- Wiesz tak chyba z grzeczności. - Odparł. - To co podejdź do fontanny i miejmy już to za sobą. - Wypełniłam jego prośbę i niepewnym krokiem podeszłam do dobrze znanego mi miejsca. Oparłam się rękami o kamienną fontannę, spojrzałam w jej taflę wody w sposób czego poziom mojej adrenaliny znacznie podskoczył. Czuję, że serce wybija nie regularny rytm. Gdybym nie byłam oparta o zimny kamień moje ręce na pewno trzęsły by się nie miłosiernie. Moje odbicie nie wskazywało jak na razie o zmianie w moich uczuciach. Jak na razie.

Druga muzyka*

- Czy ty (t.i.) (t.n.) jesteś w kimś zakochana? - Usłyszałam dobrze znane mi pytanie. Przełknęłam ślinę, czułam się sparaliżowana. Nie mogłam ani się ruszyć ani nic powiedzieć. Co u dawnego Mark'a Filon'a wywołało nie pokój. Zawsze, powtarzam zawsze było tak, że odpowiedź pojawiała się natychmiastowo. A tym razem, było całkowicie inaczej. Czułam jak serce przez wybijania nie regularnego rytmu chce wyjść z klatki piersiowej.
- Czy ty (t.i.) (t.n.) jesteś w kimś zakochana? - Ponowił pytanie, z lekkim zirytowaniem. Raz kosie śmierć. - Powiedziałam sobie w myślach.
- Ja (t.i.) (t.n.) nie jestem w nikim zakochana. Moje serce jest czyste i wolne od wszelakiej miłości do płci przeciwnej ani do tej samej płci. Moje serce jest czyste i gotowe i przyszłości zastąpić najjaśniejszą z  Bogiń tego świata. - Wypowiedziałam z strachem, nie ruszając się z miejsca.
- No to........ - Zaczął Slender Men podchodząc do mnie ale przerwał swój monolog widząc, że moje odbicie przybrało inny kształt niż zawsze. Czerwień, to to co było widać.
- Coś ty zrobiła? - Spytał zdesperowany a ja nie słuchając do końca jego słów zacisnęłam powieki i wykrzyknęłam na cały głos. Już! 
W ten drzwi do chaty się otworzyły i w nich pojawił się Harry. Widziałam strach jak i determinacje w tym co ma za chwilę zrobić. Przeleciał wzrokiem po całym pomieszczeniu, gdy nagle jego wzrok zatrzymał się na nie ludzkiej postaci stojącej nie cały metr ode mnie. Brunet przełknął ślinę, co było widać przez drgania skóry jego szyi. Podniósł prawą rękę do góry gdzie znajdował się nóż i zrobił kilka szybkich kroków na przód i już stał obok nas. Zdziwiony Slender Men ani drgnął. Co Styles to wykorzystał i pchnął go z całej siły w sposób czego on gwałtownie upadł na podłogę. W ten starszy się ocknął potrząsając głową, a w jego oczach pojawiła się nienawiść. Czysty gniew i nienawiść. Podniósł się z podłogi i już miał wycelować pięścią w twarz młodszego lecz ten się odsunął na bezpieczną odległość.
- Pożałujesz tego młody. - Wysyczał i chwycił do rąk drewniane krzesło, które od razu uderzyło w prawy bok bruneta.
- Idź stąd póki jeszcze nie jest za późno. - Wysyczał po dobroci Slender Men.
- Po moim trupie. - Powiedział napalony i znów powalił na podłogę starszego. I tak jak na słowa Slender Men'a z fontanny wyłoniła się biała postać.
- Harry szybko! - Krzyknęłam zrozpaczona. A ten jak na zawołanie wbił osty nóż w klatkę piersiową sławnego Slender Men'a.  Z rany ciurkiem zaczęła wylewać się krew.
- (t.i.)! - Krzyknął tym razem brunet a ja z swojej bluzy wyjęłam malutki puchar i odwróciłam się do fontanny z zamiarem nabrania wody, lecz to co zobaczyłam zszokowało mnie totalnie Kamienna Fontanna Miłości Wyschła. Dalej oszołomiona całym wydarzeniem jak i tym, że zabrakło wody odwróciłam się w i dopiero to co teraz ujrzałam przerosło moją wyobraźnię. Piękna kobieta która przedtem znajdowała się w fontannie wlewała do ust Slender Men'a wodę z niej. Pod wpływem magicznej Cieczy w organizmie Slender Men'a zaczął się unosić pod sam sufit a gdy już się tam znalazł, fala ostrego światła oślepiła nas wszystkich. Przymrużyłam oczy, a gdy światło przestało oślepiać znów otworzyłam oczy i zobaczyłam, że na podłodze za miast Slender Men'a leży najzwyklejszy mężczyzna około czterdziestki. Popatrzyłam się ze zdziwieniem na Harry'ego, który też ledwo może pojąć co się dzieje. Kolejno moje oczy skierowały się na kobietę, mój wzrok mówił o jednym. Co tu się do cholery dzieje?
- Jestem Ci nie zmiennie wdzięczna. - Powiedziała i mocno mnie przytuliła a ja stałam tam jak słup soli.
- Ale o co chodzi? - Wydukałam.
- A no tak ty nic nie rozumiesz. - Powiedziała i spojrzała na mnie z uśmiechem. - Pokonaliście klątwę, która Ciążyła na mnie przez ponad tysiąc lat. - Powiedziała szczęśliwa i ponownie objęła mnie. Jej słowa wywołały na mojej twarzy szeroki uśmiech, uświadamiając sobie co to oznacza.
- Czyli, że będziemy mogli być razem? - Spytałam z nadzieją, na co kobieta odpowiedział mi szczerym uśmiechem.
- Oczywiście, że..................nie! - Krzyknęła jej biała jak do tond sukienka zmieniła się w kruczo czarną. - Szczerze wierzyliście, że ta buda o tej całej miłości jest prawdziwa?! No to jeśli tak to byliście w błędzie. Potrzebowałam tylko jakiejś naiwnej dziewczyny i ślepo zakochanego w niej chłopaczka. Więc potrzebowałam jakiegoś idiotę który by w tym przypadku Ciebie tu przyprowadził. A sprawa jego wyglądu to jest mój kaprys. - Powiedziała i się zaśmiała. - Więc droga (t.i.) witaj w nieskończonej otchłani. - Powiedziała i swoją mocą przeniosła mnie do fontanny, w której woda pojawiła się niezmiernie szybko. Byłam w jej środku, za miast odbicia tego co się w niej przegląda widać mnie.
- Nie! - Krzyknął zdesperowany Harry. Podniósł się natychmiast podbiegł do fontanny.

"Oczami Harry'ego"

- Coś ty jej zrobiła?! - Krzyknąłem z łzami w oczach, ta tylko chytrze się uśmiechnęła i pogładziła mnie po policzku. Ja zepchnąłem jej rękę i popatrzyłem się w stronę odbicia mojej ukochanej (t.i.).
- Musisz się przyzwyczaić do tego, że jestem teraz twoją dziewczyną, skarbie. - Powiedziała i zaczęła zbliżać swoją twarz do mojej ale ja os razu się od niej odsunąłem w sposób czego jej usta spotkały się z powietrzem.
- Co ty sobie teraz wyobrażasz? - Krzyknąłem na nią. - Pojawiasz się znikąd i udajesz taką super miłą, odczyniasz klątwę Slender Men'a, wszystko jest takie super, hiper, fajnie aż tu nagle zmieniasz się w straszną jędzę. - Moje nerwy górowały. - Uwięziłaś dziewczynę, dla której ryzykowałem swoje życie i dalej ryzykuję bo nie wiem czy znowu się nie zmienisz i mnie nie zabijesz. I co oczekujesz, że po tym jak skrzywdziłaś tego człowieka. - Wskazałem palcem na Mark'a. - I moją ukochaną ja od ta będę z tobą w związku?! Jeśli tak to się grubo mylisz! - Wykrzyczałem to wszystko co leżało mi na sercu i w pewien sposób poczułem się lepiej i to znacznie lepiej. - Nagle kobieta do której żywiłem tak wielką urazę zaczęła się świecić. Biło od niej białe jaskrawe światło. Wykrzyczała jeszcze.
- Nienawidzę Was a szczególnie Ciebie Harry! - I wybuchła. Pozostawiając po sobie tylko złe spojrzenia. Podszedłem do kamiennej fontanny a w niej już nic nie było, zupełnie nic. Nawet jednej głupiej kropli wody. Opadłem na podłogę i zacząłem płakać. Straciłem już wszystko co wierzyłem. Teraz znów będę musiał powrócić do swojego marnego życia w zgiełku sławy. Gdy nagle poczułem na ramieniu czyjąś ciepłą dłoń. Podniosłem głowę i ujrzałem ją.

"Twoimi Oczami"

- (t.i.)! - Krzyknął uradowany i rzucił mi się na szyję. - Myślałem, że odeszłaś razem z tą jędzą! - Wyszeptał w moje włosy.
- Po tym jak wykrzyczałeś jej co do niej czujesz to znikła a ja pojawiłam się na twoim miejscu, bo okazało się, że to nie ja byłam wybranką tylko ty! - Powiedziałam radośnie.
- Ja? - Zapytał zdziwiony.
- Tak, no pomyśl. Po tym jak wbiłeś z miłości nóż w serce Slender Men'a pojawiła się a jak kipiałeś nienawiścią zniknęła. A według tego co mówiła to tak właśnie miało wyglądać. - Powiedziałam z uśmiechem.
- No właściwie to wszystko się zgadza. - Przyznał. - Ale w tym momencie to się nie liczy. - Powiedział i popatrzył się prosto w moje oczy. - Wiesz zawsze robiłem to w bardziej romantyczniejszy sposób, ale tak czy ty (t.i.) (t.n.) chcesz zostać moją dziewczyną? - Spytał a ja pokiwałam twierdząco głową i zbliżyłam nasze usta ze sobą, mogę przyznać, że ten pocałunek jest jednym z najbardziej niezapomnianym w moim życiu.
- I żyli długo i szczęśliwie. - Usłyszeliśmy za sobą, odwróciliśmy i zobaczyliśmy stojącego Mark'a bijącego nam brawa. My tylko się zaśmialiśmy i znów złączyliśmy nasze usta w jedność. 

I tak oto skończyła się historia o tym jak z miłości można poświęcić wszystko, nawet swoje życie. Nie liczyć się z tym, że trzeba pokonać wielkiego stwora, by zyskać miłość. Jak w bajkach, nie? Wszystko to całe jest takie nie możliwie. Slender Men, na którego są jakieś historie, że istnieje. Wróżka, w którą wierzyli ludzie z średniowiecza. Magiczna fontannę, która może też gdzieś istnieje? Raczej mało osób wie czy to na prawdę istnieje, ale chodzi tu o to czy Wy w to wierzycie. Tak jak Harry uwierzył w swoją miłość i uratował ich miłość. Więc jak wierzycie czy nie? Bo ja osobiście tak.

 

Piękny obrazek nadesłany od Anonima.
Wieeeeeklie dzięki!
No to jest ostatnia część ;'( 
myślałam, że to opowiadanie będzie dłuższe ale jednak
wyszło jak wyszło.
No to teraz czekam na komentarze.
Niech będzie ich meeega dużo.
O wiem!
Niech każdy, KAŻDY!
Kto przeczytał, niech skomentuje!
Nie trzeba mieć konta można z anonima
ale ważne, żeby był szczery!
Nie trzeba przepisywać nic z obrazka,
żadnego sprawdzania czy jesteś robotem czy coś
nie ma he he he/
To jak?

~Gumiżelek~