Na
początek taki cytat, nie wiem kto go napisał ale pasuje do opowiadania.
„Noc
ukrywa łzy i smutek. Jest doskonałą kryjówką dla stojących na krawędzi życia i
śmierci. Pomóż odnaleźć wiarę, tym którzy ją stracili. Zapal świecę, dla ludzi
którzy szepnęli "do widzenia życie" ,aby dostrzegli światełko
nadziei, migoczące na ciemnym niebie.”
Od kilku tygodni zastanawiałam, się dlaczego akurat
taki los musiał trafić na mnie? Bo otóż kilka tygodni temu miałam wypadek,
przez który straciłam wszystko. Jechałam wówczas z przyjaciółmi, z imprezy,
spośród nich wszystkich tylko ja i kolega Jace mieliśmy prawo jazdy, więc
ustaliliśmy że ja będę prowadziła samochód w drodze na imprezę a on z powrotem,
reszta natomiast, czyli moje dwie przyjaciółki Caroline i Sara oraz mój chłopak Josh, zajmowali miejsca z tyłu i
mieli pozwolenie od nas żeby się upić jako że skończyliśmy rok szkolny bez
problemów i powitać w ten sposób wakacje. Jednak nie wszystko potoczyło się tak
jak chcieliśmy. Jace stwierdził że jeśli wypije trochę to nic mu się nie
stanie, a dowiedziałam się o tym gdy sama już gdy sama sporo wypiłam. Jednak to
on miał prowadzić i tak było, nie chciałam się kłócić bo ledwo trzymałam się na
nogach. Przed nami jechał tir, kierowca był trzeźwy nie to co u nas. Jace ’a
oślepiły światła tamtego pojazdu i zamknął na chwilę oczy, bo go strasznie
raziło. Więcej ich nie otworzył, tak jak pozostali, oprócz mnie. Samochód
gwałtownie skręcił, ponieważ Jace stracił kontrolę nad autem, i mocno uderzył w
drzewa od strony kierowcy i tylnego pasażera, niestety drzewo prawdopodobnie
już wcześniej było złamane bo przewróciło się wprost na tyły samochodu,
przygniatając moich przyjaciół i pozbawiając ich życia. Przez to zdarzenie
straciłam nie tylko przyjaciół, ale także wszyscy obwiniali mnie za to że to ja
prowadziłam auto i że to ja spowodowałam wypadek, dlatego że byłam pijana a
poprzez uderzenie samochód był w totalnej rozsypce i nie wiadomo było gdzie kto
siedział. Straciłam zaufanie wszystkich nie tylko obcych czy kolegów ze szkoły,
ale także własnej rodziny, która się mnie wyparła. Nikt mi nie wierzy, ludzie
odpychają mnie od siebie i obgadują za plecami, jednak nikt mnie nie zapytał
jak ja się z tym czuję, miesiąc temu zginęli moi najlepsi przyjaciele i chłopak
których kochałam a w dodatku cała wina spada na mnie. Dzisiaj po raz kolejny
pokłóciłam się z mamą.
- Miałabyś chociaż trochę przyzwoitości żeby nie
zwalać winny na bogu ducha winnego chłopaka który nie żyje! Przestań w końcu
nas wszystkich okłamywać, przestań okłamywać jego rodziców, ty nie masz pojęcia
jak oni się z tym czują! A przede wszystkim nie okłamuj siebie bo to do niczego
nie prowadzi! – wrzeszczała na mnie odkąd wróciłam z zakupów, kilka minut
wcześniej dostała telefon ze sądu ponaglający o moich zeznaniach, więc zwróciła
mi na to uwagę i spytała czy nadal utrzymuję się przy swoich racjach.
Odpowiedziałam to co zwykle, bo ostatnio kłóciłyśmy się codziennie, a nawet
kilka razy dziennie. ale jej ta odpowiedź nie zadowoliła, a ja nie zamierzam
kłamać, chociaż ona twierdzi że i tak cały czas to robię.
- Przez cały ten czas tylko mnie obwiniasz, jak się
obudziłam po wypadku to wiesz co zobaczyłam w twoich oczach? Nic, kompletnie
nic. Bo rodzice powinni się chyba cieszyć że ich córka cudem przeżyła wypadek.
A w twoich oczach widziałam niechęć i wiesz co wtedy pomyślałam? Że ty tak
naprawdę przez te 18 lat nigdy mnie nie kochałaś, to była tylko taka gr przed
ludźmi, byłam twoją marionetką z którą można zrobić co się chce. A teraz po
tych wszystkich kłótniach tylko utwierdziłaś mnie w tym że żałuję że nie
zginęłam wtedy w tym wypadku, bo wiem że tego byś chciała, ale nie martw się
niedługo to się zmieni, możesz już zadzwonić i zamówić mi trumnę bo obiecuję ci
że już mnie więcej żywej nie zobaczysz, a ja obietnic dotrzymuję! – wreszcie to
powiedziałam, i taki właśnie miałam zamiar, zabić się bo co mi innego pozostało
i tak nikt mi nie wierzy, więc jaki jest sens żebym dalej żyła?
Wykrzyczałam to i wybiegłam, z domu z nadzieją że
już nigdy więcej nie będę musiała jej widzieć. Rozpłakałam się, podczas mojej "przemowy końcowej" że tak to nazwę, po raz pierwszy od bardzo wielu dni zrobiło mi się nieco
lepiej. Ciągle przy sobie trzymałam mocno działające tabletki na serce i
żyletki, na które przyszedł już czas. Biegłam cały czas ulicami Londynu, który
mimo tego że były wakacje i wieczory powinny być przyjemnie ciepłe, to
wcześniej padał zimny deszcz a miasto otulała szara mgła, mogłoby się wydawać
że pogoda odzwierciedla mój nastrój i to jak się czuję w obecnej chwili. Gdy krzyczałam na matkę, przypomniałam
sobie te wszystkie lata kiedy mówiła mi co mam robić, a czego nie, jak
zachowywać się w towarzystwie „wyższych sfer” jak się to potocznie określa, a
ja się na to zgadzałam bo chciałam żeby była ze mnie dumna. W szkole ja i moi
przyjaciele należeliśmy do tych lepszych a teraz ich niema a mnie ludzie
nienawidzą. Doskonale wiedziałam dokąd mam iść, zarzuciłam kaptur na głowę i
pospieszyłam do miejsca gdzie raczej nikt nie spodziewał by się mnie znaleźć,
chodź i tak nikt mnie nie chce szukać. Tym lepiej dla mnie, nikt nie będzie
mnie powstrzymywał. Miejsce było nadal w Londynie, lecz na drugim końcu miasta.
Był to bar, głównie dla ćpunów, ale byli tam także inni, których gdybym chciała
żyć nie chciałabym spotkać. Nikt mnie nie zatrzymywał, weszłam do baru i
zamówiłam trzy kolejki wódki, bez przepity. Jak pomieszam alkohol z lekami
szybciej umrę. Wzięłam kieliszki i ruszyłam do stolika w koncie, gdzie nikt nie
będzie zwracał na mnie uwagi. Postanowiłam, że najpierw wypije wódkę a potem
wezmę tabletki. Kończyłam trzeci kieliszek i sięgałam do kieszeni po tabletki
gdy przysiadł się do mnie szczupły wysoki chłopak, na oko 202 lata choć mogłam
się mylić. Pomyślałam że jakiś diler
pewnie. Położył swoją dłoń na mojej i wyciągnął ją z kieszeni razem z
tabletkami.
- Widziałem jak szybko piłaś, stwierdziłem że nie wróży
to nic dobrego, zastanów się, tak naprawdę tego nie chcesz zrobić swoim
przyjaciołom i rodzinie. – powiedział cicho, z powagą w głosie.
- Nic o mnie nie wiesz, chcę tego od jakiegoś czasu.
Przyjaciół nie mam bo zginęli w wypadku miesiąc temu, w którym też brałam
udział, a rodzina obwinia mnie za ten wypadek, wyparła się mnie własna matka,
nikt mi nie wierzy więc nie mów mi że tego nie chcę bo się grubo mylisz. –
odpowiedziałam z irytacją w głosie, próbując wyszarpnąć swoją rękę trzymającą
tabletki nadal utkwioną w jego dłoni. Musiałam przyznać że jak na tak chudego
człowieka był bardzo silny.
- Jak masz na imię? – spytał nagle, czym zbił mnie z
pantałyku.
- [t.i], ale co to w ogóle ma za znaczenie?
- Miło że pytasz, jestem Louis, i chcę zostać twoim przyjacielem,
nie zabijaj się dla mnie.
- Serio mówisz czy o drogę pytasz? Bo jeśli chcesz
zostać psychologiem to najpierw musisz chyba skończyć studia.
- Mówię serio, a nie chce zostać psychologiem, mam
inny zawód, o wiele ciekawszy, jak się zgodzisz żebyśmy zostali przyjaciółmi to
ci o nim opowiem.
- No dobra, powiedz mi o co chodzi, w końcu, nie
wiem, chcesz mnie wykorzystać a może chcesz żebym się podzieliła się z tobą
tabletkami? Rób co chcesz i tak mi nie zależy, tylko daj mi w końcu z tym
skończyć, dobra? A może ty jesteś z ośrodka pomocy samobójcom? Mi nic nie pomoże.-
Powiedziałam, próbując wyszarpnąć rękę z uścisku chłopaka, lecz ten nie
ustępował.
- Wiesz co uparta jesteś. Opowiedz mi wszystko. A ja
potem opowiem o sobie, odpowiem szczerze na każde twoje pytanie, tylko zaczekaj
z tym jeszcze chwilę. – pokazał na tabletki, po czym wyrwał mi je bez
ceremonialnie z ręki. Nie miałam wyjścia, musiałam mu wszystko opowiedzieć,
stwierdziłam że i tak pewnie sobie z tego nic nie zrobi i da mi szybko spokój a
ja skończę to co zaczęłam choć czułam w głębi siebie że to chyba dobry pomysł
żeby mu o tym opowiedzieć. Louis był pierwszą osobą która mnie wysłuchała od
początku do końca, nie przerywał mojego monologu, ale słuchał go jak nikt inny
od ponad miesiąca, dzisiaj już drugi raz stanęły mi łzy w oczach, więc szybko
wytarłam je rękawem. Gdy skończyłam spojrzał na mnie, może to przez wypity
alkohol, ale stwierdziłam że ma piękne niesamowicie, niebieskie oczy.
- Dziękuję. Dziękuję za to że mogłem cię wysłuchać.
I chcę ci powiedzieć że wierzę we wszystkie twoje słowa, ja cię nie zostawię
jeśli chcesz zostać moją przyjaciółką.
- Ja nie wiem czy powinnam…
- Powinnaś, i ty to dobrze wiesz. Jestem jedyną
osobą, która ci wierzy i w dodatku mi to opowiedziałaś z jakiegoś powodu bo
przecież mnie nie znasz.
- Serce mi tak podpowiedziało, czułam że muszę choć
nie wiedziałam co z tego wyniknie.
- Widzisz? Jest coś co pozwala ci mi zaufać i
trzymaj się tego bo jest to być może to ci pomoże w przezwyciężeni najgorszych
chwil. – po tych słowach, popatrzyłam mu ponownie w oczy i poczułam że mówi
szczerze i że jest osobą, której mogę zaufać. Kiwnęłam głową, na znak zgody a
on zaproponował spacer.
Zgodziłam się choć nie miałam kompletnie pojęcia
gdzie chce iść. Zadałam mu kilka pytań bo taka była umowa, a gdy mi na nie
odpowiadał poczułam że znam go jakby od dawna. Miałam nadzieję że może jakoś z
tego wybrnę, że może śmierć nie jest ostatecznym rozwiązaniem. Dowiedziałam się
że Louis nie jest z Londynu i że ma na nazwisko Tomlinson. Skądś je
skojarzyłam, lecz nie mogłam sobie przypomnieć. Spacerując, stwierdziłam że
kierujemy się w stronę mojego domu. Spojrzałam na niego pytająco.
- Zostaw rodzinie kartkę z wiadomością że żyjesz i
przynajmniej na razie nie chcesz umierać, wezmę cię na coś w rodzaju odwyku.
Możesz to też napisać i zostaw ten numer telefonu. – dał mi kartkę, na której
był zapisany rząd cyfr przedstawiający numer komórki, zapewne jego, z tyłu
napisałam to co mi powiedział i dorzuciłam kilka słów od siebie, po czym poszłam
pod dom i wsunęłam kartkę pod drzwi tak, że znajdowała się w środku. Wróciłam
do chłopaka i spytałam wkładając ręce w
kieszenie:
- Co teraz? Nie mam przy sobie nic oprócz
dokumentów a do domu raczej nie wejdę.
- Nie martw się mój przyjaciel m dziewczynę która
jest bardzo fajna i pomoże ci z tymi wszystkimi kobiecymi rzeczami, ja
natomiast pomogę ci w sferze psychicznej.
Poszłam z nim do jego domu w Londynie, był dość
spory ale chłopak nie mieszkał w nim sam, mieszkał wraz z czwórką przyjaciół i
dziewczynami dwóch z nich. Przedstawił mi ich jako Zayna i Perrie, Liama i
Danielle, Niall’a i Harry’ego. Okazało się że Louis wysłał im wcześniej sms'a że
przyjdzie z koleżanką która potrzebuje pomocy jak wyjaśnił mi Harry. Wszyscy
stali przygotowani wgl zaskoczyli mnie
swoją dobrocią, bo nie wiedziałam że istnieją jeszcze tacy ludzie. Usiedliśmy
wszyscy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Louis opowiedział im pokrótce mój
historię, przed tym ktoś zrobił gorącą herbatę i podał wszystkim. Słuchali go w
milczeniu, było mi trochę nieswojo, bo to trochę dziwne że obcy chłopak
zaprasza mnie do siebie do domu i postanawia mi pomóc wraz ze swoimi
przyjaciółmi. Spojrzałam po kolei na wszystkich, miałam wrażenie że skądś ich
znam. Na końcu była Perrie. Znałam ją! Była dziewczyną z zespołu Little Mix!
Otworzyłam usta ze zdziwienia, które utworzyły kształtne, komiczne „o”. Harry
właśnie pytał czy nie jesteśmy głodni bo będzie zamawiał pizze. Wszyscy
spojrzeli na mnie, Niall zaczął się śmiać w niekontrolowany sposób zobaczywszy
moją minę, natomiast Zayn spytał:
- O co chodzi? Pizza Harry’ego wywarła na tobie
takie wrażenie?
- Nie, ja wiem kim jest Perrie! Ty jesteś z Little
Mix!
- Zna chociaż jedno z nas. – powiedział Louis.
- To ona nie wie? Ale jak ? – spytał Zayn.
- Znasz zespół One Direction? - spytała Perrie.
- Słyszałam ich kilka piosenek, ale co to ma
wspólnego z… - nie no tego to już było za wiele. Siedziałam w pokoju pełnym
sław, nieświadoma aż do tej pory, a wcześniej opowiedziałam moją historię
Louisowi Tomlinsonowi. Poczekali aż ochłonę i Louis wyjaśnił mi wszystko.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę a oni wszyscy stwierdzili że wezmą się za mnie,
i że mi pomogą stanąć na nogi od nowa i zmienić moje życie. Perrie zaprowadziła
mnie do wolnego pokoju i pożyczyła piżamy i kilka ubrań. Potem pokazała mi
gdzie jest łazienka. Tej nocy po raz pierwszy od bardzo długie czasu zasnęłam
ze świadomością iż moje życie to nie pasmo nieszczęść i da się jakoś je
odmienić.
Trzy miesiące później:
A tutaj ta piosenka.
Moje życie się odmieniło i to na dobre. Sprawa w
sądzie udowodniła moją niewinność ale nie chciałam utrzymywać kontaktu z ludźmi
którzy mi nie ufają a dla pokazania jacy to są dobrzy, nagle zmienią zdanie.
Louis i reszta bardzo mi pomogli, ja i Perrie
stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami.
Stanęłam na nogi i poszłam do pracy w czasie wakacji, aby mieć z czego żyć. Nadal
mieszkam z nowymi znajomymi, chodź teraz to już mogę nazwać ich starymi
znajomymi. Zmieniła się jedna rzecz, teraz dzielę pokój i życie z drugą osobą,
którą naprawdę kocham, Louisem Tomlinsonem. Będę mu wdzięczna do końca życia za
to że ocalił moje życie, bo czasami warto posłuchać głosu serca. Poczekali aż ochłonę i Louis wyjaśnił mi wszystko.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę a oni wszyscy stwierdzili że wezmą się za mnie,
i że mi pomogą stanąć na nogi od nowa i zmienić moje życie. Perrie zaprowadziła
mnie do wolnego pokoju i pożyczyła piżamy i kilka ubrań. Potem pokazała mi
gdzie jest łazienka. Tej nocy po raz pierwszy od bardzo długie czasu zasnęłam
ze świadomością iż moje życie to nie pasmo nieszczęść i da się jakoś je
odmienić.
Hej, no to napisałam następny, jeśli czytasz to komentuj,
to takie fajne czytać wasze komentarze,
no i podsuwacie mi pomysły.
Cieszę się że podobał się wam imagin z Niall'em
i jeszcze jedna informacja.
Piszę osobnego bloga, jest o Zaynie, a oto i link:
onedirectionsummerloveonedirection.blogspot.com
Katherine
skąd wzięłaś ten cytat?
OdpowiedzUsuńnie wiem, z jakiejś stronki, teraz już nie pamiętam, ale bardzo fajny:P
UsuńGenialny. Czekam na kolejny<3 :*
OdpowiedzUsuńI love it !
OdpowiedzUsuńBardzo fajny :) Moze dla mnie jakis homo XD? Nie no na serio super.
OdpowiedzUsuńLarreh
Zajebisty. :3
OdpowiedzUsuńImagin wzruszający. SUPER PISZESZ.
OdpowiedzUsuńO Boooże!
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ;(
Piszesz tak wspaniale, że nie można powstrzymać emocji!!!
Kochjam Cieee ;*
Czekam na następny
Weny życzę ;*
Byłabym wdzięczna za komentarz u mnie
Dopiero zaczynam ;(
http://pfilialove.blogspot.com/
Strasznie podobają mi się twoje imaginy. Są bardzo ciekawe,a co najwazniejsze wyciągajace. Czekam na kolejne opowiadania z niecierpliwoscia || pozdrawiam Wiki :*
OdpowiedzUsuńjejku piękne,aż się wzruszyłam...jestem po porostu zakochana w tym imaginie♥
OdpowiedzUsuńMiał 202 lata ?
OdpowiedzUsuńHahaha przyznaje ze to dosc pozytywnie zabawna pomyłka :3 Pozdrawiam ;)
Usuń