czwartek, 27 czerwca 2013

Louis

Na początek taki cytat, nie wiem kto go napisał ale pasuje do opowiadania.

„Noc ukrywa łzy i smutek. Jest doskonałą kryjówką dla stojących na krawędzi życia i śmierci. Pomóż odnaleźć wiarę, tym którzy ją stracili. Zapal świecę, dla ludzi którzy szepnęli "do widzenia życie" ,aby dostrzegli światełko nadziei, migoczące na ciemnym niebie.”

Włączcie sobie piosenkę dla lepszego efektu 

Od kilku tygodni zastanawiałam, się dlaczego akurat taki los musiał trafić na mnie? Bo otóż kilka tygodni temu miałam wypadek, przez który straciłam wszystko. Jechałam wówczas z przyjaciółmi, z imprezy, spośród nich wszystkich tylko ja i kolega Jace mieliśmy prawo jazdy, więc ustaliliśmy że ja będę prowadziła samochód w drodze na imprezę a on z powrotem, reszta natomiast, czyli moje dwie przyjaciółki Caroline i Sara oraz  mój chłopak Josh, zajmowali miejsca z tyłu i mieli pozwolenie od nas żeby się upić jako że skończyliśmy rok szkolny bez problemów i powitać w ten sposób wakacje. Jednak nie wszystko potoczyło się tak jak chcieliśmy. Jace stwierdził że jeśli wypije trochę to nic mu się nie stanie, a dowiedziałam się o tym gdy sama już gdy sama sporo wypiłam. Jednak to on miał prowadzić i tak było, nie chciałam się kłócić bo ledwo trzymałam się na nogach. Przed nami jechał tir, kierowca był trzeźwy nie to co u nas. Jace ’a oślepiły światła tamtego pojazdu i zamknął na chwilę oczy, bo go strasznie raziło. Więcej ich nie otworzył, tak jak pozostali, oprócz mnie. Samochód gwałtownie skręcił, ponieważ Jace stracił kontrolę nad autem, i mocno uderzył w drzewa od strony kierowcy i tylnego pasażera, niestety drzewo prawdopodobnie już wcześniej było złamane bo przewróciło się wprost na tyły samochodu, przygniatając moich przyjaciół i pozbawiając ich życia. Przez to zdarzenie straciłam nie tylko przyjaciół, ale także wszyscy obwiniali mnie za to że to ja prowadziłam auto i że to ja spowodowałam wypadek, dlatego że byłam pijana a poprzez uderzenie samochód był w totalnej rozsypce i nie wiadomo było gdzie kto siedział. Straciłam zaufanie wszystkich nie tylko obcych czy kolegów ze szkoły, ale także własnej rodziny, która się mnie wyparła. Nikt mi nie wierzy, ludzie odpychają mnie od siebie i obgadują za plecami, jednak nikt mnie nie zapytał jak ja się z tym czuję, miesiąc temu zginęli moi najlepsi przyjaciele i chłopak których kochałam a w dodatku cała wina spada na mnie. Dzisiaj po raz kolejny pokłóciłam się z mamą.
- Miałabyś chociaż trochę przyzwoitości żeby nie zwalać winny na bogu ducha winnego chłopaka który nie żyje! Przestań w końcu nas wszystkich okłamywać, przestań okłamywać jego rodziców, ty nie masz pojęcia jak oni się z tym czują! A przede wszystkim nie okłamuj siebie bo to do niczego nie prowadzi! – wrzeszczała na mnie odkąd wróciłam z zakupów, kilka minut wcześniej dostała telefon ze sądu ponaglający o moich zeznaniach, więc zwróciła mi na to uwagę i spytała czy nadal utrzymuję się przy swoich racjach. Odpowiedziałam to co zwykle, bo ostatnio kłóciłyśmy się codziennie, a nawet kilka razy dziennie. ale jej ta odpowiedź nie zadowoliła, a ja nie zamierzam kłamać, chociaż ona twierdzi że i tak cały czas to robię.
- Przez cały ten czas tylko mnie obwiniasz, jak się obudziłam po wypadku to wiesz co zobaczyłam w twoich oczach? Nic, kompletnie nic. Bo rodzice powinni się chyba cieszyć że ich córka cudem przeżyła wypadek. A w twoich oczach widziałam niechęć i wiesz co wtedy pomyślałam? Że ty tak naprawdę przez te 18 lat nigdy mnie nie kochałaś, to była tylko taka gr przed ludźmi, byłam twoją marionetką z którą można zrobić co się chce. A teraz po tych wszystkich kłótniach tylko utwierdziłaś mnie w tym że żałuję że nie zginęłam wtedy w tym wypadku, bo wiem że tego byś chciała, ale nie martw się niedługo to się zmieni, możesz już zadzwonić i zamówić mi trumnę bo obiecuję ci że już mnie więcej żywej nie zobaczysz, a ja obietnic dotrzymuję! – wreszcie to powiedziałam, i taki właśnie miałam zamiar, zabić się bo co mi innego pozostało i tak nikt mi nie wierzy, więc jaki jest sens żebym dalej żyła?
Wykrzyczałam to i wybiegłam, z domu z nadzieją że już nigdy więcej nie będę musiała jej widzieć. Rozpłakałam się, podczas mojej "przemowy końcowej" że tak to nazwę, po raz pierwszy od bardzo wielu dni zrobiło mi się nieco lepiej. Ciągle przy sobie trzymałam mocno działające tabletki na serce i żyletki, na które przyszedł już czas. Biegłam cały czas ulicami Londynu, który mimo tego że były wakacje i wieczory powinny być przyjemnie ciepłe, to wcześniej padał zimny deszcz a miasto otulała szara mgła, mogłoby się wydawać że pogoda odzwierciedla mój nastrój i to jak się czuję w obecnej chwili. Gdy krzyczałam na matkę, przypomniałam sobie te wszystkie lata kiedy mówiła mi co mam robić, a czego nie, jak zachowywać się w towarzystwie „wyższych sfer” jak się to potocznie określa, a ja się na to zgadzałam bo chciałam żeby była ze mnie dumna. W szkole ja i moi przyjaciele należeliśmy do tych lepszych a teraz ich niema a mnie ludzie nienawidzą. Doskonale wiedziałam dokąd mam iść, zarzuciłam kaptur na głowę i pospieszyłam do miejsca gdzie raczej nikt nie spodziewał by się mnie znaleźć, chodź i tak nikt mnie nie chce szukać. Tym lepiej dla mnie, nikt nie będzie mnie powstrzymywał. Miejsce było nadal w Londynie, lecz na drugim końcu miasta. Był to bar, głównie dla ćpunów, ale byli tam także inni, których gdybym chciała żyć nie chciałabym spotkać. Nikt mnie nie zatrzymywał, weszłam do baru i zamówiłam trzy kolejki wódki, bez przepity. Jak pomieszam alkohol z lekami szybciej umrę. Wzięłam kieliszki i ruszyłam do stolika w koncie, gdzie nikt nie będzie zwracał na mnie uwagi. Postanowiłam, że najpierw wypije wódkę a potem wezmę tabletki. Kończyłam trzeci kieliszek i sięgałam do kieszeni po tabletki gdy przysiadł się do mnie szczupły wysoki chłopak, na oko 202 lata choć mogłam się  mylić. Pomyślałam że jakiś diler pewnie. Położył swoją dłoń na mojej i wyciągnął ją z kieszeni razem z tabletkami.
- Widziałem jak szybko piłaś, stwierdziłem że nie wróży to nic dobrego, zastanów się, tak naprawdę tego nie chcesz zrobić swoim przyjaciołom i rodzinie. – powiedział cicho, z powagą w głosie.
- Nic o mnie nie wiesz, chcę tego od jakiegoś czasu. Przyjaciół nie mam bo zginęli w wypadku miesiąc temu, w którym też brałam udział, a rodzina obwinia mnie za ten wypadek, wyparła się mnie własna matka, nikt mi nie wierzy więc nie mów mi że tego nie chcę bo się grubo mylisz. – odpowiedziałam z irytacją w głosie, próbując wyszarpnąć swoją rękę trzymającą tabletki nadal utkwioną w jego dłoni. Musiałam przyznać że jak na tak chudego człowieka był bardzo silny.
- Jak masz na imię? – spytał nagle, czym zbił mnie z pantałyku.
- [t.i], ale co to w ogóle ma za znaczenie?
- Miło że pytasz, jestem Louis, i chcę zostać twoim przyjacielem, nie zabijaj się dla mnie.
- Serio mówisz czy o drogę pytasz? Bo jeśli chcesz zostać psychologiem to najpierw musisz chyba skończyć studia.
- Mówię serio, a nie chce zostać psychologiem, mam inny zawód, o wiele ciekawszy, jak się zgodzisz żebyśmy zostali przyjaciółmi to ci o nim opowiem.
- No dobra, powiedz mi o co chodzi, w końcu, nie wiem, chcesz mnie wykorzystać a może chcesz żebym się podzieliła się z tobą tabletkami? Rób co chcesz i tak mi nie zależy, tylko daj mi w końcu z tym skończyć, dobra? A może ty jesteś z ośrodka pomocy samobójcom? Mi nic nie pomoże.- Powiedziałam, próbując wyszarpnąć rękę z uścisku chłopaka, lecz ten nie ustępował.
- Wiesz co uparta jesteś. Opowiedz mi wszystko. A ja potem opowiem o sobie, odpowiem szczerze na każde twoje pytanie, tylko zaczekaj z tym jeszcze chwilę. – pokazał na tabletki, po czym wyrwał mi je bez ceremonialnie z ręki. Nie miałam wyjścia, musiałam mu wszystko opowiedzieć, stwierdziłam że i tak pewnie sobie z tego nic nie zrobi i da mi szybko spokój a ja skończę to co zaczęłam choć czułam w głębi siebie że to chyba dobry pomysł żeby mu o tym opowiedzieć. Louis był pierwszą osobą która mnie wysłuchała od początku do końca, nie przerywał mojego monologu, ale słuchał go jak nikt inny od ponad miesiąca, dzisiaj już drugi raz stanęły mi łzy w oczach, więc szybko wytarłam je rękawem. Gdy skończyłam spojrzał na mnie, może to przez wypity alkohol, ale stwierdziłam że ma piękne niesamowicie,  niebieskie oczy.
- Dziękuję. Dziękuję za to że mogłem cię wysłuchać. I chcę ci powiedzieć że wierzę we wszystkie twoje słowa, ja cię nie zostawię jeśli chcesz zostać moją przyjaciółką.
- Ja nie wiem czy powinnam…
- Powinnaś, i ty to dobrze wiesz. Jestem jedyną osobą, która ci wierzy i w dodatku mi to opowiedziałaś z jakiegoś powodu bo przecież mnie nie znasz.
- Serce mi tak podpowiedziało, czułam że muszę choć nie wiedziałam co z tego wyniknie.
- Widzisz? Jest coś co pozwala ci mi zaufać i trzymaj się tego bo jest to być może to ci pomoże w przezwyciężeni najgorszych chwil. – po tych słowach, popatrzyłam mu ponownie w oczy i poczułam że mówi szczerze i że jest osobą, której mogę zaufać. Kiwnęłam głową, na znak zgody a on zaproponował spacer.
Zgodziłam się choć nie miałam kompletnie pojęcia gdzie chce iść. Zadałam mu kilka pytań bo taka była umowa, a gdy mi na nie odpowiadał poczułam że znam go jakby od dawna. Miałam nadzieję że może jakoś z tego wybrnę, że może śmierć nie jest ostatecznym rozwiązaniem. Dowiedziałam się że Louis nie jest z Londynu i że ma na nazwisko Tomlinson. Skądś je skojarzyłam, lecz nie mogłam sobie przypomnieć. Spacerując, stwierdziłam że kierujemy się w stronę mojego domu. Spojrzałam na niego pytająco.
- Zostaw rodzinie kartkę z wiadomością że żyjesz i przynajmniej na razie nie chcesz umierać, wezmę cię na coś w rodzaju odwyku. Możesz to też napisać i zostaw ten numer telefonu. – dał mi kartkę, na której był zapisany rząd cyfr przedstawiający numer komórki, zapewne jego, z tyłu napisałam to co mi powiedział i dorzuciłam kilka słów od siebie, po czym poszłam pod dom i wsunęłam kartkę pod drzwi tak, że znajdowała się w środku. Wróciłam do chłopaka i  spytałam wkładając ręce w kieszenie:
- Co teraz? Nie mam przy sobie nic oprócz dokumentów a do domu raczej nie wejdę.
- Nie martw się mój przyjaciel m dziewczynę która jest bardzo fajna i pomoże ci z tymi wszystkimi kobiecymi rzeczami, ja natomiast pomogę ci w sferze psychicznej.
Poszłam z nim do jego domu w Londynie, był dość spory ale chłopak nie mieszkał w nim sam, mieszkał wraz z czwórką przyjaciół i dziewczynami dwóch z nich. Przedstawił mi ich jako Zayna i Perrie, Liama i Danielle, Niall’a i Harry’ego. Okazało się że Louis wysłał im wcześniej sms'a że przyjdzie z koleżanką która potrzebuje pomocy jak wyjaśnił mi Harry. Wszyscy stali przygotowani  wgl zaskoczyli mnie swoją dobrocią, bo nie wiedziałam że istnieją jeszcze tacy ludzie. Usiedliśmy wszyscy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Louis opowiedział im pokrótce mój historię, przed tym ktoś zrobił gorącą herbatę i podał wszystkim. Słuchali go w milczeniu, było mi trochę nieswojo, bo to trochę dziwne że obcy chłopak zaprasza mnie do siebie do domu i postanawia mi pomóc wraz ze swoimi przyjaciółmi. Spojrzałam po kolei na wszystkich, miałam wrażenie że skądś ich znam. Na końcu była Perrie. Znałam ją! Była dziewczyną z zespołu Little Mix! Otworzyłam usta ze zdziwienia, które utworzyły kształtne, komiczne „o”. Harry właśnie pytał czy nie jesteśmy głodni bo będzie zamawiał pizze. Wszyscy spojrzeli na mnie, Niall zaczął się śmiać w niekontrolowany sposób zobaczywszy moją minę, natomiast Zayn spytał:
- O co chodzi? Pizza Harry’ego wywarła na tobie takie wrażenie?
- Nie, ja wiem kim jest Perrie! Ty jesteś z Little Mix!
- Zna chociaż jedno z nas. – powiedział Louis.
- To ona nie wie? Ale jak ? – spytał Zayn.
- Znasz zespół One Direction?  - spytała Perrie.
- Słyszałam ich kilka piosenek, ale co to ma wspólnego z… - nie no tego to już było za wiele. Siedziałam w pokoju pełnym sław, nieświadoma aż do tej pory, a wcześniej opowiedziałam moją historię Louisowi Tomlinsonowi. Poczekali aż ochłonę i Louis wyjaśnił mi wszystko. Porozmawialiśmy jeszcze trochę a oni wszyscy stwierdzili że wezmą się za mnie, i że mi pomogą stanąć na nogi od nowa i zmienić moje życie. Perrie zaprowadziła mnie do wolnego pokoju i pożyczyła piżamy i kilka ubrań. Potem pokazała mi gdzie jest łazienka. Tej nocy po raz pierwszy od bardzo długie czasu zasnęłam ze świadomością iż moje życie to nie pasmo nieszczęść i da się jakoś je odmienić.

Trzy miesiące później:

A tutaj ta piosenka.

Moje życie się odmieniło i to na dobre. Sprawa w sądzie udowodniła moją niewinność ale nie chciałam utrzymywać kontaktu z ludźmi którzy mi nie ufają a dla pokazania jacy to są dobrzy, nagle zmienią zdanie.
Louis i reszta bardzo mi pomogli, ja i Perrie stałyśmy się najlepszymi  przyjaciółkami. Stanęłam na nogi i poszłam do pracy w czasie wakacji, aby mieć z czego żyć. Nadal mieszkam z nowymi znajomymi, chodź teraz to już mogę nazwać ich starymi znajomymi. Zmieniła się jedna rzecz, teraz dzielę pokój i życie z drugą osobą, którą naprawdę kocham, Louisem Tomlinsonem. Będę mu wdzięczna do końca życia za to że ocalił moje życie, bo czasami warto posłuchać głosu serca.  Poczekali aż ochłonę i Louis wyjaśnił mi wszystko. Porozmawialiśmy jeszcze trochę a oni wszyscy stwierdzili że wezmą się za mnie, i że mi pomogą stanąć na nogi od nowa i zmienić moje życie. Perrie zaprowadziła mnie do wolnego pokoju i pożyczyła piżamy i kilka ubrań. Potem pokazała mi gdzie jest łazienka. Tej nocy po raz pierwszy od bardzo długie czasu zasnęłam ze świadomością iż moje życie to nie pasmo nieszczęść i da się jakoś je odmienić.



Hej, no to napisałam następny, jeśli czytasz to komentuj,
to takie fajne czytać wasze komentarze,
no i podsuwacie mi pomysły.
Cieszę się że podobał się wam imagin z Niall'em
i jeszcze jedna informacja.
Piszę osobnego bloga, jest o Zaynie, a oto i link:
onedirectionsummerloveonedirection.blogspot.com


Katherine 


12 komentarzy:

  1. skąd wzięłaś ten cytat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem, z jakiejś stronki, teraz już nie pamiętam, ale bardzo fajny:P

      Usuń
  2. Genialny. Czekam na kolejny<3 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny :) Moze dla mnie jakis homo XD? Nie no na serio super.
    Larreh

    OdpowiedzUsuń
  4. Imagin wzruszający. SUPER PISZESZ.

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boooże!
    Popłakałam się ;(
    Piszesz tak wspaniale, że nie można powstrzymać emocji!!!
    Kochjam Cieee ;*
    Czekam na następny
    Weny życzę ;*
    Byłabym wdzięczna za komentarz u mnie
    Dopiero zaczynam ;(
    http://pfilialove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie podobają mi się twoje imaginy. Są bardzo ciekawe,a co najwazniejsze wyciągajace. Czekam na kolejne opowiadania z niecierpliwoscia || pozdrawiam Wiki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. jejku piękne,aż się wzruszyłam...jestem po porostu zakochana w tym imaginie♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Hahaha przyznaje ze to dosc pozytywnie zabawna pomyłka :3 Pozdrawiam ;)

      Usuń