poniedziałek, 31 grudnia 2012

Harry

No tak kolejny dzień marnego  żywota. Chociaż dzisiaj jest Sylwester, jutro Nowy rok. Nie którzy mówią, że to początek nowego rozdziału w ich życiu. No ale czy w moim też taki będzie? Raczej nie. Nowym rozdziałem w moim życiu mogła bym nazwać jedynie jak mężczyzna mojego serca wyznał by mi miłość. Ale czy ten, przystojny, zabawny bożyszcz nastolatek który może mieć każdą zainteresuję się mną ? Szarą myszką.

Wstałam z łóżka i od razu udałam się na dół na śniadanie.
- Hej chłopcy! - przywitałam ich siadając przy stole.
- Cześć - odpowiedzieli chórkiem.
- Masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytał Zayn. I wtedy poczułam oczy wszystkich na mojej osobie. Trochę głupio mi w tym momencie było powiedzieć, że nie. Ale na szczęście byłam zaproszona na bal maskowy.
- Tak idę na bal - powiedziałam dumnie.
- Z kim i o której ? - Spytał mój nadopiekuńczy starszy braciszek Liam.
- A co Cię to przecież za kilka godzin będę już pełnoletnia - próbowałam wybrnąć z tej sytuacji gdyż przecież przed chwilą pojęłam decyzję nad tym, że idę jednak na ten bal. 
- Ale ja i tak zawsze będę Twoim kochającym starszym bratem więc mam prawo i w pewien sposób obowiązek wiedzieć takie rzeczy -  odpowiedział. No wypadało teraz coś powiedzieć ale co? 
- Weź się nie katuj dziewczyny - odezwał się ten na którym zależało mi najbardziej na świecie.
- Dzięki Harry - na tylko tyle było mnie stać. - A wy macie jakieś plany na dzisiaj ?
- No najpierw mamy wszyscy wywiad a potem każdy w inną stronę - powiedział z pełnym i ustami Niall.
- Czyli? - Dopytywałam się w sumie to chodziło mi tylko jak ten wieczór spędzi Harry ale nie wypadało się tak zapytać w prost.
- Ja idę razem z Danielle, Zayn'em, Perrie, Lo i Eleanor na imprezę do Josh'a. Myślałem, że pójdziesz z nami ale jak widzę masz inne plany - powiedział Li.
- Ja od razu po wywiadzie wsiadam w samolot i lecę do Irlandii i tam spędzę Sylwka.
- A ty Harry? - Zwróciłam się do zielonookiego by w końcu dowiedzieć się o jego planach.
- Ja idę no na taki.....
- Idzie na bal maskowy - dokończył za niego Lou.
- O to może na ten sam co (t.i.). - Powiedział Niall.
- Tak może - powiedziałam sama do siebie. W głębi chciała bym byś my poszli na ten sam bal.
- Dobra my tu gadu, gadu a musimy się zbierać. - Ogłosił, wstając Li podnosząc przy tym swój talerz, by później najprawdopodobniej zanieść go do kuchni ale ja opuściłam jego talerz z  powrotem na stół.
- Zostaw ja wszystko posprzątam - zadeklarowałam - a wy idźcie bo się spóźnicie. - I tak jak chciałam tak też się stało. Chłopcy szybko ostatnie poprawki nad swoim wyglądem i wyszli. No tak i po raz kolejny zostałam sama. Szybko uporałam się z naczyniami po śniadaniu i popatrzyłam się na zegarek ścienny wiszący w kuchni. Wskazywał on 11:35. Następnie mój wzrok skierował się na mój ubiór, którym była piżama w kotki którą dostałam od Hazzy na swoje ostatnie urodziny. Kocham w niej chodzić. No ale chyba wypada się przebrać. Szybko udałam się do swojego pokoju gdzie przebrałam się w kremowe rurki i granatową bluzkę. Włosy upięłam w koka i byłam gotowa. Spojrzałam na wyświetlać mojego telefonu który pokazywał 14 minut po 12. Ogromna nuda. To stwierdzeniu krążyło po mojej głowie. Postanowiłam coś z tym zrobić wejść na laptopa. No i jak zawsze przy kompie czas minął niemiłosiernie szybko już chłopcy zdążyli przyjść i wyjść a ja dalej tkwiłam w ekranie laptopa. Gdyż w reszcie opamiętałam się trochę i popatrzyłam na zegarek była 18:32. Szybko pozamykałam wszystkie strony które miałam aktualnie otwarte i wyłączyłam samego laptopa. Szybko ruszyłam do kuchni wziąć szybko coś do jedzenia i weszłam do łazienki. Jak tylko szybko dałam radę umyłam całe ciało gorącą wodą oraz popieściłam moje włosy ulubionym owocowym szamponem. Wyszłam w końcu z łazienki w samej bieliźnie i ręczniku na głowie, nie było to krępujące gdyż nikogo oprócz mnie nie było w domu a nawet jak by był to i tak oni nie jeden raz widzieli mnie w takiej postaci. Rozczesałam moje włosy które wysuszyłam i potraktowałam lokówką. Ubrałam się w sukienkę którą dostałam od rodziców na święta. Wzięłam, wcześniej przygotowaną torebkę do której wsadziłam jeszcze moją maskę i byłam gotowa. Przejrzałam się jeszcze w lustrze by zobaczyć efekt końcowy. Skromnie mówiąc jest wspaniale. Zamknęłam drzwi i wsiadłam do wcześniej zamówionej taksówki. Gdy dotarliśmy na miejsce po półgodzinnej jeździe podziękowałam i zapłaciłam kierowcy. Ubrałam maskę na nos i wyszłam z pojazdu. Przez chwilę stałam w miejscu wpatrując się w przepiękny budynek. Otrząsnęłam się po chwili znajdował się już w przeogromnej sali gdzie bawili się  już ludzie. Ja jednak postanowiłam najpierw znaleźć sobie miejsce do siedzenia. Rozglądałam się po sali gdy zobaczyłam wolne miejsce obok jakiegoś chłopaka w lokach. Pierwsza myśl jaka przyszłam mi do głowy to był Harry. Podeszłam do niego i miło zapytałam.
- Przepraszam czy to miejsce jest wolne? 
- Tak oczywiście - odpowiedział. A ja usiadłam na krześle lecz nie na długo.
- Uwaga! Teraz wszyscy wstajemy z miejsc i ruszamy na parkiet troszkę się po gibać - powiedział DJ do mikrofonu.
- Zatańczysz? - zapytał tajemniczy ale tak jak by znajomy chłopak.
- Oczywiście -  odparłam.

- Trzy! Dwa! Jeden! Nowy Rok! - Krzyczeli wszyscy zgromadzeni. Nad naszymi głowami rozbłysły różnokolorowe fajerwerki. Każdy zdjął maskę każdy oprócz mnie. Tak jak myślałam a właściwie byłam przekonana moim towarzyszem na tym balu był Harry. Teraz on patrzył się na mnie i czekał na mój ruch. Przybliżył się do mnie. Na początku myślałam, że chce ściągnąć mi maskę ale on szepnął mi do ucha.
- No dalej (t.i.) ściągaj tą maskę - oniemiałam. Jak on mnie rozpoznał jak moja maska zasłaniała całą moją twarz? W końcu ściągnęłam maskę i odkryłam swoją twarz która teraz przebrała zdziwienie.
- Jak ty przecież.... 
- Ciiiii - uciszył mnie swoim seksownym głosem. - Niby jak miał bym nie poznać dziewczyny która wkradła się w moje serce już dawno?
- Nie wiem co powiedzieć...
- Najlepiej nic nie mów. - Powiedział i złączył nasze usta w jedność. Jego ciepłe usta pieściły moje. Dając mi uczucie nie do opisania.
- Więc teraz pytanie czy zostaniesz moją dziewczyną?
- A jak myślisz? - Odpowiedziałam zawieszona na jego szyi, złączyłam nasze usta znowu.

Więc jednak ten Sylwester odtworzył przede mną nowy świat. A właściwe to rozdział. Nowy rozdział w życiu które dziele teraz z moim ukochanym loczkiem./Gumiżelek


Więc to niestety ostatni 
mój imagin w tym roku ;(
 Więc tak postanowił dodać coś 
jeszcze na koniec
roku. Mam nadzieje, że
go docenicie;)
http://us.123rf.com/400wm/400/400/lhfgraphics/lhfgraphics1207/lhfgraphics120700127/14590496-doodle-styl-2013-nowych-ilustracji-roku-z-retro-w-formacie-1970-shooting-stars-pop-tla.jpg 
Więc tak chciała bym jeszcze 
raz złożyć wam życzenia
z okazji nowego roku.
Byście spotkali
chłopców i spełniły swoje
najskrytsze marzenia bo to jest 
najważniejsze.

piątek, 28 grudnia 2012

Niall

No i jest kolejna praca naszej zwyciężczyni ;)



'One Direction wraca do Londynu! Zagrają charytatywny koncert' - wielkimi literami ogłaszał nagłówek mojej porannej gazety, a tuż pod nim widniał szereg dokładniejszych informacji. A kogo to obchodzi, z irytacją przewróciłam kartkę. Ojojoj piątka cudownych chłopaków wraca do miasta, gówno prawda, jeden z nich nie jest cudowny, a o reszcie nic nie wiem, ale to pewnie takie same egoistyczne dzi*ki.
Niestety krótko po  fali złości nastąpił smutek i pustka, z którymi żyje już od dłuższego czasu. Spojrzałam na tatuaż znajdujący się na  zewnętrznej stronie mojej dłoni, tuż pod małym palcem. Pomimo całego zła, które mi wyrządził nadal był dla mnie ważny, nadal mi zależało. "słowa" Goo-Goo miały symbolizować nasze pierwsze słowa, które do siebie wypowiedzieliśmy, wiecie byliśmy bobaskami, w sumie to ja byłam, bo on już miał trzy lata. Nie wiem czemu je zatytułowałam, ale z nimi czułam się kompletniej.
Jak się domyślacie mam 16 lat, ale mimo to jestem już pełnoletnie, można takie papiery uzyskać jak się udowodni swoją " dojrzałość ". Ta, tak jakby wszyscy, którzy dobili 18 byli dojrzali. Wracając do mnie uzyskałam papiery i teraz mieszkam tu, w Londynie, zawsze o tym marzyłam i teraz to marzenie się spełniło. Po rodzicach odziedziczyłam pokaźny majątek, więc mam za co żyć, ale mam też pracę, którą ubóstwiam, kocham, uwielbiam. Mianowicie jestem asystentką projektantów w Domu Mody Gorgia Armaniego w Londynie. Kiedyś będę prawdziwą projektantką, ale na razie szyje ubrania tylko i wyłącznie dla siebie. Skończyłam śniadanie, ubrałam się w czarna koronkową sukienkę, własnego projektu i wykonania i czarne conversy z kolorowymi napisami, dość zniszczone, ale moje ukochane. Włosy upięłam w luźnego, roztrzepanego koka. Do torebki wrzuciłam portfel, komórkę i komplet agrafek z małymi, ale solidnymi nożyczkami. Chwyciłam klucze. Wychodząc zamknęłam za sobą drzwi. Powoli ruszyłam ulicami tego historycznego miasta, rozkoszując się świeżym powietrzem. Dziesięć minut później doszłam do wysokiego budynku i zobaczyłam zabieganych ludzi. Wjechałam na swoje piętro i rzucając szybkie powitania, odłożyłam swoje rzeczy i rzuciłam się w wir pracy. O godzinie 14 wyszłam z pracy. Był piątek, więc kończyłam wcześniej. Miałam jeszcze w planach zakupy spożywcze, ale wcześniej udałam się do przytulnej knajpki na obiad. Gdy siedziałam już przy stoliku podeszła do mnie uśmiechnięta kelnerka.
Kelnerka: Mogę przyjąć pani zmówienie?
Ty: A co pani poleca?
K: Danie dzisiejszego dnia to Spaghetti Carbonara. Więc może to.
T: To poproszę spaghetti i wodę mineralną z cytryną.
K: Dobrze - odeszła, a ja wyciągnęłam szkicownik i zaczęłam szkicować nowy projekt. Czarną sukienkę z baskinką i białym kołnierzykiem. W spokoju zjadłam posiłek. Niestety gdy

wychodziłam z lokalu zobaczyłam piątkę chłopaków i jednego z nich poznałam momentalnie. I choć starałam się wyjść tak by mnie nie zauważył, po chwili, gdy już prawie byłam przy wyjściu usłyszałam krzyk
Niall: (t.i.)! - odwróciłam się niechętnie. Gdy go zobaczyłam do oczu napłynęły mi łzy smutku i wściekłości.
N: Dawno się nie widzieliśmy - uśmiechał się jakby nic się nie stało - mieszkasz w Londynie? Ostatni raz chyba. . . - nie wytrzymałam i uderzyłam go z otwartej dłoni w twarz. Zdezorientowany chłopak od razu ucichł.
T: Ostatni raz widzieliśmy jakieś trzy lata temu. Kiedy zachowałeś się jak ostatnia dziwka i olałeś mnie dla kariery. Rozumiem chciałeś śpiewać.. Super, ale nie udawaj, że nic się nie stało. Straciłam wszystko co kochałam mamę, tatę, brat i przyjaciółkę. A mój najlepszy przyjaciel wolał wymachiwać mikrofonem i wyrywać dupy niż mi pomóc. - łzy zaczęły spływać po moich policzkach. - i być dla mnie. Więc się odpierdol, bo na prawdę nie mam najmniejszej ochoty z tobą gadać. Ani udawać, że nic się kurwa nie stało. Bo się stało.
Chłopak nadal nic nie mówił, nawet się nie poruszał. Szybko wytarłam łzy wierzchem dłoni. Wyszłam z restauracji i jak najszybszym krokiem udałam się do mojego mieszkanka.
Już miałam na sobie wygodny dres, gdy dopadła mnie lekka depresja. Z jednej strony czułam ulgę, że w końcu mu to wszystko wygarnęłam. Ale było mi przykro patrzeć na jego smutek, nadal go kochałam, tak samo jak trzy, a w sumie dwa lata temu.
Oczami (t.i.)
Cały tydzień przeminął mi tak samo: śniadanie, praca, lunch,praca,obiad, oglądanie telewizji, kolacja, płacz, sen. W sobotę, gdy wstałam postanowiłam wziąć się za siebie. Ubrałam się w białą sukienkę, najprostszą z bawełny sięgającą połowy uda. Te same zniszczone conversy i jeansową koszulę należącą do Nialla, którą mimo wszystko nadal nosiłam i nadal kochałam, tak samo jak jego. Podwinęłam rękawy i wyszłam na ulicę. Jedynie w ręku trzymałam telefon i klucz do domu. Spacerowałam po parku zastanawiając się co by było, gdyby mnie nie zostawił. Bylibyśmy razem? Chodziliśmy za ręce, przytulaliśmy się i tak dalej. W sumie do bycia parą brakowało nam tylko pocałunku i 'kocham cię' wypowiedzianego w romantyczny sposób. W tych rozmyślaniach przerwał mi wysoki chłopak w koszuli w kratę, który siadł obok mnie na ławce.
Liam: Ty jesteś (t.i.)?
T: Tak, w czym mogę pomóc?



L: Jest taka sprawa. Chodzi o Nialla. - Nie zareagowałam w żaden sposób, ale chłopak wziął moje milczenie za zgodę do mówienia i kontynuował. - Od tego wydarzenia w restauracji nie wychodzi z pokoju, z nikim nie gada i prawie nic nie je. Ciągle tylko płacze i mamrocze 'ona mi nie wybaczy'. Martwimy się, że zaczyna szaleć. - Chłopak popatrzył na mnie czekając na jaką kol wiek reakcje. Chwilę milczałam, ale w końcu się odezwałam.
T: Mógłbyś mnie do niego zabrać? - Chciałam mieć to gdzieś, ale nie potrafiłam. Spojrzałam na tatuaż i przejechałam po nim palcem.
L: Pewnie. Możemy jechać nawet teraz.
T: Ok. Tylko jeszcze wstąpimy do sklepu, możemy?
L: To chodźmy.
Poszłam z chłopakiem najpierw do samochodu, później do sklepu i znowu do samochodu. Przez cała drogę opowiadałam Liamowi zabawne historie związane z jego kolegą. Gdy już prawie dojechaliśmy do ich domu chłopak odważył się zadać pytanie, które nurtowało go już dłuższą chwilę
L: O co chodzi z 'goo-goo'?
T: Kiedyś z Niallem - twoje oczy zaszły łzami.
Dwoje nastolatków siedziało nad jeziorem na trawie, dziewczyna opiera głowę o jego ramię, panuje przyjemna cisza.
N: Kiedyś zrobimy sobie takie bliźniacze tatuaże.
T: Szkoda, że nie znamy swoich pierwszych słów do siebie. To by było extra.
N: Chyba moich pierwszych słów, ty byłaś takim bobasem, który nawet nie umiałaś siedzieć. Poza tym zawsze można sobie wytatuować 'goo-goo' albo coś takiego. Wiesz, że cię kocham?
T: Wiem, też cię kocham, głodomorku - pocałowała go w policzek.
T: I tak wyszło, że 'goo-goo' stało się takim moim osobistym Stay Strong. On mnie zostawił, ale jego wspomnienie mi pomagało.
L: A więc co się stało?
N: Kiedy miałam ok 14 lat. Mieszkałam w Irlandii z bratem i rodzicami. I przyjaźniłam się z Niallem. Byliśmy nierozłączni, do dziś zastanawiam się czy gdyby mnie nie zostawił, czy bylibyśmy razem. Ja gotowałam, on jadł. Układ idealny. Ja namówiłam go do pójścia do xfactora. I wtedy
zdarzył się wypadek. Zginęli wszyscy moi bliscy. Wszyscy byli w tym przeklętym samochodzie. Moja mama, tata, a z tyłu mój brat ze swoją dziewczyną, moją przyjaciółką. Jak się domyślasz wpadłam w depresje, a Niall w tym czasie wymachiwał mikrofonem przed milionami i tylko dzięki mnie. Ile razy ja potem tego żałowałam. Z miliard. Ale teraz nie żałuje. Nialler jest szczęśliwy, ja w sumie też - chłopak się uśmiechnął, ja też.
L: Jesteśmy na miejscu.
Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się w stronę drzwi wejściowych. Gdy weszłam do salonu podniosły się na mnie trzy pary zdziwionych oczu.
T: Cześć, jestem (t.i.). Nie mieliśmy za dobrego startu - uśmiechnęłam się nieśmiało.
Wszyscy: Hejka.
Harry: Jakim cudem ją znalazłeś?
L: Siedziała w parku.
T: Gdzie jest kuchnia? - Liam pokazał ręką drzwi, a ja wciąż trzymając w ręku torbę z zakupami udałam się wskazanym kierunku.
H: Rozumiem czemu przyjaźni się z Niallem.
L: Ona gotuje, on je - usłyszałam ciche śmiechy.
Wyciągnęłam z torby jajka,masło, szynkę z indyka i konfiturę porzeczkową. Zapiekłam jajka w placka z szynką na wierzchu. Położyłam na talerzyku, a obok dwie łyżeczki konfitury, na którą nasypałam trochę szczypiorku. Wyszłam z kuchni i weszłam do salonu.
T: Gdzie on jest?
L: Po schodach na górę, drugie drzwi na lewo. Wyczarowałaś to w 10 minut?
T: To tylko jajecznica.
Poszłam do wskazanego pokoju. Chłopak leżał na łóżku z zamkniętymi oczami, nie otworzył ich nawet, gdy weszłam do pokoju. Położyłam talerz obok jego głowy i usiadłam w nogach łóżka. Wiedziałam, że zaraz sprawdzi co pachnie koło jego głowy.
N: Liam, z kąt to masz? Takie same robiła mi...
T: (t.i.). A więc Niall, co się z tobą dzieje? - wstałam.
N: (t.i.), ja ciebie tak bardzo przepraszam - wstał. - Ja, ja nie mam nic co mnie wytłumaczy. Po prostu zachowałem się jak ostatnia ciota. Ja rozumiem, jak mi nie wybaczysz. Tak bardzo ci zraniłem... - rzuciłam mu się na szyję, co sprawiło, że przestał mówić.
T: Tęskniłam za tym.
N: Wybaczasz mi?
T: Już dawno to zrobiłam. Przepraszam za tą scena w knajpce.
N: Rozumiem.
Owinęłam nogi na około jego bioder, a chłopak objął ją ramionami pod tyłkiem i wyszedł z pokoju. Nadal wtulałam się w jego ramię. Weszliśmy do salonu. Chłopak posadził swój tyłek na sofie, a mnie na swoich kolanach. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Chłopaki patrzyli na to ze zdziwieniem.
Zayn: Chcecie nam coś powiedzieć?
N: Tak.
Z: Co?
N: Mam dziewczynę.
Popatrzyłam na niego równie zdziwiona co chłopacy. Wtedy Niall chwycił mnie jedną ręką w tali, a drugą położył na policzku. Powoli przyciągnął do siebie i złożył na moich ustach najsłodszy pocałunek mojego życia.






Cześć ludziska jak wiecie mam na imię Mary. 
Przez jakiś czas będę wysyłać dziewczyną swoje imaginy, 
które one będę publikować. A potem jak mnie zechcą 
może dołączę do ekipy i też wymyślę
 sobie tajniacką ksywkę.
Co to tego imagina. Nie tak miał wyglądać, ale trudno. 
Mam nadzieję, że choć troszeczkę
 wam się spodoba.


czwartek, 27 grudnia 2012

Louis konkursowy ;)

No i kolejny imagin tym razem jest to praca która zajęła drugie miejsce. Jest ona zarówna zajebista jak pierwsza.


"Wrzesień.. znowu wrzesień.. kolejny rok spędzony z debilami. Kurwa za co?! Po co ja się zapisałam do szkoły katolickiej ;o? teraz muszę siedzieć 2 godziny w kościele, bo rozpoczęcie roku.." myślałaś idąc do Kościoła na rozpoczęcie męczarni. Prawda jest taka, że nie chciałaś iść do szkoły katolickiej.. Żeby tylko katolickiej.. to jeszcze idzie przegryźć, ale to że jest z internatem?! Tsaa rodzice mieli cię dosyć więc wysłali Cię do internatu. W dodatku, w nadziei, że to cię "poprawi". Twierdzili, że zachowujesz się jak?.. Hmm czekaj jak to było... O mam! Cytuję "<t.i> nie jesteśmy zadowoleni z Cb. Przynosisz nam wstyd. Wykazujesz kompletny brak szacunku dla czystości... (W tym momencie Tw tata przerwał mamię) - Kurwa! Nie drocz się z nią! Zachowujesz się jak.. jak młodociana dziwka. Dlatego wysyłamy Cię do szkoły w której Cię zmienią.. (tym razem mama przerwała tacie) - to dlatego, że Cię kochamy.." 

T: Nie pierdol..
Wypowiedziałaś te same słowa, które przyplątały Ci się na język w tamtej chwili. To nie było prawda w 100%.. Nie zachowywałaś się jak dziwka. Po prostu Tw rodzice to jacyś maniacy świętości. No i co z tego, że spałaś ze sw chłopakiem? I paroma innymi.. Nie jesteś w ciąży więc gdzie kłopot? - taka była Twoja opinia. Co do tej prawdziwiej części.. Jesteś zepsuta. W cholerą jesteś strasznie zepsuta pod względem moralnym. 
T: I co z tego? Tak jest w życiu łatwiej.
Znowu puściłaś słowa na wiatr, który wiał Ci w twarz. 
T: No cóż czas pokarzę im. Prędzej to ja zepsuję tą pieprzoną szkołę, niż ona poprawi mnie! 
Były to ostatnie słowa, które wypowiedziałaś jeszcze wolna. JESZCZE. Już widzisz bramę do szkoły. Gdy ją przekroczysz, bd chcieli Cię zniewolić. Nie uda im się. Wiedziałaś to z góry. Gdy przekroczyłaś bramę wędrując po wiatr tw długie blond włosy powiewały za Tb. Szłaś pewnym krokiem w sw małej czarne i 14 centymetrowych czerwonych szpilkach w ćwiekami od wewnątrz obcasa. Nie powiem krocząc tak dziedzińcem pełnym ludzi przyglądającym się Tb wyglądałaś imponująco. Większość chłopaków patrzyła na Cb jakby mieli Cię zjeść, dziewczyny zaś + kujony i nauczyciele mierzyli Tw strój z niesmakiem. No cóż nie masz tu znajomych. Stanęłaś więc sama. Jakie to dziwne.. W gimnazjum byłaś centrum wszechświata rocznika, a przychodzisz do liceum i co? Dupa. nie masz nikogo. Czyta karta. No, ale poradzisz sobie. Wyjęłaś blackberry z kopertówki, po czym włożyłaś ją pod pachę, przykładając rękę do ciała, żeby nie spadła (torebka) podczas użalania się przez smsy Kate. Kate to Tw "przyjaciółka". Bardzo dobrze wiesz, że teraz gdy wyjechałaś do Anglii nie masz szans. Tw chłopak zerwał jak tylko dowiedział się  o wyjeździe.. "Przyjaciółka" już pewnie siedzi Mattowi  ( tak się nazywa Tw chłopak) w łóżku. Żmije. Żmijami się otaczałaś. Ale zawsze twierdziałaś, że lepsze żmije niż nic. 
- Hej.. Jesteś nowa?
T: Siemaa, nikt Cię nie nauczył, że jak laska pisze smsa to japa w kubeł? 
-2 UUU ostra sztuka! -powiedział kolega gościa w szelkach.
T: Taa jestem nowa w tym beznadziejstwie.
-2 <wyciągając rękę> Ja jestem Harry. Doszliśmy tu w zeszłym roku..
T : T.I <uścisnęłaś jego rękę>
H: A więc nówka.. To jeste L..
- Wybacz, ale sam umiem się przedstawić? Louis, ale możesz mówić mi Lou.
T: Miło mi Lou. <wyciągnęłaś rękę, aby się przywitać, a on ją złapał i pociągnął w rezultacie byłaś w jego raminach<
H: UUU Lou! Widzę, że ktoś tu na Cb leci!
T: A żebyś wiedział loczku.
L: Serio?!
T: Sorry, już tak mam jestem bezpośrednia.
L: Wow. Podobam się lasce :o! - powiedział ze zdziwieniem>
H: Hahaha. Wybacz jego zachowanie, ale tu są same pasztety i kujony, które są tu od podstawówki... Ale doszłaś Ty, więc może utworzymy taką jakby paczkę?
T: Noo oook...
H: .Misiak?!..
L: Nie rób wiochy..
T: No właśnie..
H: Proszę..
t: OOK. 
Podczas misiaka poczułaś czyjąś rękę na pupie. Spodziewałaś się Harrego, bo się wydawał śmielszy, ale niee... To ręka Lou.. "Może, jednak bd ciekawie.. Coś się wydarzy.." No cóż wydarzenia toczą się dobrze.. Masz już potencjalnego przyjaciela i potencjalnego chłopaka...
Patrzysz na zegarek. O jacie.. Nadszedł czas na mszę..
L: Nie bd tak źle jak ostatnio.. chyba..
H: Proszę Cię! W trójkę rozniesiemy ten kościół!
Wcale tak nie było wszyscy siedzieli w grzecznie w ławkach.. Długość spódnic dziewczyn cię przerażała..
T: Lou?? - powiedziałaś szeptem.
L: Hm?
T: Czy one mają spódnice do ko- ko - kostek??
L: No taaa, ale wiesz one tu są od początku.. Słuchają się sióstr jak pies pana..
H: Wgl to one chyba idą na zakonnice..
Pod koniec mszy, która była no cóż powiedzmy, że nie był to film akcji... Dyrektor-ksiądz poprosił Cię na Ambonę i przedstawił na forum...
K: Moi drodzy.. W tym roku także dochodzi do nas nowy członek (Hazza zaczął hihotać) naszej wspólnoty.. To jest TI. i T.N...
T: Siema frajerzy!
Po czym wyszłaś  krokiem modelki razem z Lou i Hazzą z budynku co najmniej jak jakiś mini gang.. TY szłaś pierwsza, a oni we dwójkę za Tb..
T: Ten rok zapowiada się ciekawie!- rzuciłaś przez ramię do chłopaków.
Wyszliście z budynku trzaskając drzwiami starego gotyckiego kościoła jak najmocniej chłopaki umieli. Oddalając się od Kościoła słyszeliście jakieś tłumaczenia księdza, żeby się nie przejmowali "bo jesteśmy ususzonymi kwiatkami, które trzeba podlać wiarą i nadzieją, aby znów był zdrowe i zielone.."  
Po miesiącu chodzenia do tej szkoły wcale się nie zmieniłaś na lepsze. Co
najwyżej bardziej się buntowałaś przeciwko nim. Wasza paczka strasznie się zżyła. Jednak Ty kochałaś Lou i nie chciałaś go mieć jako przyjaciela..
H: Ucieknijmy z tond.
TiL: Gdzie?
H: Hahaha... Powinniście być razem..
Załapałaś buraka.. Louis też..
L: Dobra, dobra, ale gdzie?
T: Ucieknijmy dzisiaj wieczorem.
L: No, ale gdzie?!
T: Jak to gdzie? Gdzie nas nogi poniosą.
H: Jesteśmy młodzi silni i obrzydliwie bogaci haha..
T: Dawaj Lou..
L: Dobraa.. aby dojść do miasta, a potem na lotnisko.
T: ĆĆĆŚŚŚŚŚ Lou... nie planuj.
H: Wiesz.. to ma być taki spontan..
Spakowałaś się i z powrotem powędrowałaś do pokoju chłopaków. Uciekliście ze szkoły przez dziurę w płocie. Ledwo wam się to udało z tymi wielkimi walizami. Gdy byliście już kawałek od szkoły na łące  Lou powiedział, że chciałby z Tb porozmawiać. Właśnie ta ucieczka, atmosfera strachu i adrenaliny skłoniła go  do podjęcia decyzji... W nocy na łące porośniętej stokrotkami Louis wyznał Ci miłość. Do Hazzy "ze strony" wróciliście już jako para, całując się co jakiś czas, co z kolei doprowadzało Haroldzika do szału. Mianowicie dlatego, że on sam w tedy pozostawał bez towarzystwa. Wasze drogi już zawszę pozostały złączone. Wspierałaś Lou i Hazzę podczas ich drogi w x factorze, potem także resztę chłopaków. Byliście z Lou nierozłączni.. Teraz siedzisz w Twoim i chłopaków domu nad katalogiem sukni ślubnych. Naglę usłyszałaś trzask drzwi.
L: Hej kochanie!
Radosny krzyk narzeczone rozniósł się po całym domu. Zamknęłaś katalog i utonęłaś w jego objęciach.. Za miesiąc bd to częścią codziennej rutyny, aż do końca życia... . 
T: Gdy teraz o tym myślę.. to wysłanie mnie do tej szkoły to, najlepsze co moi rodzice mi podarowali..
L: Dlaczego?
T: Bo w pewnym sensie, przez to podarowali mi piękną przyszłość z Tb <3. Kocham Cie Louis..
L: Ja Ciebie też..
Po tych słowach zatopił się zmarznięty w tw ciepłych wargach..

teen Haircuts
 Ten imagin mogłyście już wcześniej przeczytać bo był on na blogu autorki http://siemaaaaa.blogspot.com/
A tu takie małe info o niej:
No to nazywam się Julia, jestem z Bydgoszczy, a to mój tt : 

@CzaplinskaJulia

Harry konkursowy ;)

To jest imagin który zajął pierwsze miejsce w naszym konkursie.



Jestem z Percym od 2 miesięcy. Jesteśmy szczęśliwi. Mieszkam w Londynie, ale pochodzę z Polski, jestem tu na wymianie. Mieszkam z rodziną, którą poznałam gdy przyjechałam tu pierwszy raz na tygodniowy wyjazd ze szkołą, w gimnazjum. Chodziłam do klasy z profilem angielskim. Pod koniec trzeciej gimnazjum zdałam wszystkie egzaminy i dzień po zakończeniu gimnazjum byłam w swoim wymarzonym mieście, rozpakowując torby w swoim nowym pokoju. Podczas jednego spaceru po Londynie spotkałaś chłopaka. Przystojny, zabawny, inteligentny. . . Ideał.
W weekend umówiłam się ze swoim kochaniem i przez cały wieczór szykowałam się do wyjścia. Masywne buty na wysokim obcasie, obcisła spódnica sięgająca od tali do ud i luźną lekko prześwitującą czarną bluzkę z małymi ćwiekami na kołnierzyku podkreślały twoją figurę. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze, nie miałam na sobie prawie makijażu. Od dziecka miałam czystą cerę, jedyną ozdobą mojej twarzy był czarny tusz na rzęsach. W mojej torebce zadźwięczał sygnał smsa. ` Kochanie, nie mogę się dziś z tobą spotkać. Przepraszam. Kocham, Percy`. Posmutniałam, ale postanowiłam, że to nie zepsuje mi humoru. Chwyciłam torebkę, pożegnałam się z `rodzicami` i wyszłam na zewnątrz. Mieszkałam w centrum i od momentu wyjścia za drzwi otoczył minę londyński zgiełek. Przeszłam dwie dzielnice i zobaczyłam Starbucksa. Było chłodno wiec postanowiłam kupić sobie kawę na wynos. Weszłam do kawiarni zamówiłam Irish Coffee, czekając na kawę, zaczęłam oglądać ludzi na około. W rogu lokalu spostrzegłam swojego chłopaka z jakąś blondi z głupiutkim wyrazem twarzy. Otworzyłam szerzej oczy. Chłopak, za którego dwadzieścia minut temu dałabym sobie obciąć rękę pochylił się nad stolikiem i szepcząc coś do ucha innej dziewczyny, zaczął namiętnie ją całować. Zagotowało się w mnie. Podeszłam do chłopaka, zaskoczony oderwała się od blondi.
P: Co tu robisz?
T: Co ja tu robię? – byłam tak wściekła, że nie przeszkadzało mi, że cała kawiarnie się na mnie gapi, krzyczałam. - Mi piszesz, że nie możesz się ze mną spotkać, a potem obściskujesz się z jakąś laską dwie przecznice od mojego domu. Spróbuj się tylko do mnie odezwać.
Wściekła natychmiast wyszłam z kawiarni i ruszyłam w stronę parku, nie pamiętając nawet, żeby zabrać swoją kawę. Natomiast Percy wybiegł zaraz za mną.
P: Nie rozumiesz.
T: Masz racje nie rozumiem i nie chcę rozumieć, mam to głęboko w dupie. – Ludzie zaczęli zatrzymywać się, bo staliśmy na środku placu i krzyczeliśmy. Chłopak próbował złapać cię za rękę.
T: Nawet nie waż się mnie dotykać. – wyrywałam rękę z jego uścisku i odwróciłam się z zamiarem odejścia. Jednak on złapał za pasek od mojej torebki. Wyrwałam się i usłyszałam prucie materiału i moja torebka upadła na ziemię. Szybko ją podniosłam i ostatni raz odezwałaś się do chłopaka.
T: To była moja ulubiona torebka.
P: Ale . . .
Zaczęłam biec w stronę parku po dziesięciu minutach dobiegłam do celu, siadłam na pierwszej ławce podciągnęłam kolana pod brodę i chowając w nich twarz zaczęłam płakać.  Po chwili ktoś dosiadł się do mnie. Nie zwróciłam na to uwagi, płakałam dalej. Nagle chłopak się odezwał.
Ch: Twoja kawa – wyciągnął rękę z kubkiem. Powoli podniosłam głowę. Wzięłam kubek.



T: Dzięki. Co tu robisz?
Ch: Aktualnie daję ci swoją bluzę. – To powiedziawszy okrył mnie ciepłym materiałem, widział że trzęsłam się z zimna.
T: Ale czemu za mną poszedłeś?
Ch: Nie chciałem, że by coś stało się tak pięknej dziewczynie. Robi się ciemno. Jestem Harry.
T: Aktualnie lekko załamana (t.i.) – chłopak lekko się uśmiechnął.
H:  Widziałem co się stało. –  Jego lekki uśmiech pragnął ją pocieszyć.
T: Super. – Odpowiedziałam krótko i sarkastycznie.
H: Masz ochotę do mnie wpaść zawsze możemy pogadać, czy coś.
T: A masz wino? Mam ochotę na wino. – Gdy kiwnął głową powiedziałam. - Jasne czemu nie.
Wstałam i zaczęłam iść, ale parę kroków dalej krzywo stanęłam i lekko krzyknęłam. Chłopak bez słowa wziął mnie na ręce i szedł dalej.
T Naprawdę dam radę sama.
H: Ale nie ma problemu.
Dziesięć lub piętnaście minut później doszliśmy do schludnie wyglądającego pięciopiętrowego bloku. Harry otworzył pierwszy zamek i ujrzałam pierwsze drzwi z podobizną ciemnowłosego chłopaka z opadającą na czoło grzywką .
T: Wszyscy twoi sąsiedzi mają na swoich drzwiach zdjęcia ? To dziwne, na przykład była zazdrosna dziewczyna mogła by się tu wedrzeć i dorysować wam wąsy. Albo wampirze ząbki.
Ch: Coś takiego jeszcze się nie zdarzyło. Cały budynek należy do mojego zespołu. A ten przystojniak na drzwiach to Louis.
T: Boże, ile ty zarabiasz? Chciała bym mieć cały blok dla mnie i dla przyjaciół.
Ch: A ja mam najlepiej, mieszkam na ostatnim piętrze i mam najlepszy widok.
Nic nie odpowiedziałam, chłopak wszedł do windy i przycisnął przycisk ze swoim zdjęciem.
T: Naprawdę musicie się kochać, wszędzie wasze zdjęcia.
Tym razem to on nie odpowiedział. Wyszedł na odpowiednim piętrze otworzył drzwi. Wchodząc do mieszkania zapalił światło. Mieszkanie było schludnie urządzone, na jednej ze ścian wisiało wielkie zdjęcie pięciu chłopaków. Chłopak posadził mnie a kanapie, a sam ruszył do kuchni. Siedząc na kanapie ściągnęłam buty i włączyłam telewizor. Leciała jakaś komedia romantyczna. Lekko poddenerwowana przełączyłam program, usłyszałam muzykę przewodnią z Harrego  Potttera. O tak to jest odpowiedni film. Wrócił Harry niosąc butelkę z czerwonym płynem. I tylko jeden kieliszek.
T: A ty nie pijesz?



H: Nie mam ochoty. Więc będziemy oglądać Harrego. – Powiedział z lekkim przekąsem.
T: Masz jakiś problem z Harrym? Zanim odpowiesz musisz wiedzieć, że Harry Potter jest moją jedyną prawdziwą miłością, która nigdy mnie nie zawiodła.
H: Nie, kocham Harrego tylko jeszcze nigdy nie spotkałem osoby która była by w stanie pobić się za film.
T: Ja wierze w magie, ty brudny mugolu. – Harry się zaśmiał. To powiedziawszy nalałam sobie wino. Pociągnęłam łyk. – Dobre.
H: Bo ode mnie.
Spędziliśmy tak z dwie godzinny, ciągle zmieniając pozycje. Aż w końcu ja leżałam z głową na kolanach chłopaka , a on bawił się moimi włosami.
T: Nie ogarniam jak można zdradzać. Jak się z kimś nie chce być to się zrywa i dopiero leci do innej. W dodatku jak można polecieć na laskę 100% sylikonu, do której trzeba iść ze szpachelką, żeby popatrzeć jej w oczy. Czy wy nie widzicie, że są dziewczyny bardziej wartościowe.
H: Mogłabyś mnie nie utożsamiać mnie z nim, serio?
T: Masz racje. Zjadłabym krakersy z nutellą. A ty?
H: A wiesz, że chyba mam krakersy. Bo nutellę to ja mam na pewno.
Poszedł do kuchni. A ja wstałam i wyszłam na balkon. Czułam się trochę jak w zamku bo 'balustrada' balkonu zrobiona była z grubego muru. Stałam tak chwilę i myślałam, czułam, że rano będę miała kaca, ale co tam. Popatrzyłam w dół. Tu nie może przecież być aż tak wysoko.
Oczami Harrego:
Wyciągałem z szafki krakersy kiedy usłyszałem krzyk. W pierwszym momencie nie zrozumiałam co znaczą skupiłem się chwilę i usłyszałem ponowny krzyk Nialla
N: Harry, ona zaraz spadnie!
Momentalnie rzuciłem wszystko co miałem w rękach i pobiegłem na balkon. (t.i) stała na murku ogradzającym balkon. Z wyciągniętymi rękami jakby wykonywała jakąś sztuczkę akrobatyczną. Nie miałem pojęcia co tam robiła. Natychmiast podbiegłem do niej i łapiąc ją za nogi przerzuciłem ją sobie przez ramię. Wszedłem do domu i po raz drugi tego dnia położyłem ją na sofę.
H: Siedzisz tu i się nie ruszasz.
Ona tylko pokiwała głową jak skrzywdzone dziecko. Wychodząc chwyciłem butelkę. Popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, ale ja pokiwałem hardo głową na nie.
Oczami (t.i.)
Obudziłam się w obcym pokoju, podnosząc się złapałam się za głowę. Bardzo bolała, klasyczny kac. W głowie miałam pustkę. Pamiętałam chłopaka w lokach. Harrego? Tak Harrego . Był miły i ci pomógł,
ale nic więcej nie pamiętałaś. Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę salonu. Usłyszałam dźwięki telewizora. Gdy weszłam do pokoju do razu poczułam ostry ból głowy, tak mocny, że zgięłam się w pół. To zwróciło uwagę dwóch chłopaków siedzących na sofie. Chłopak, który wczoraj ci pomógł podniósł się i chwytając się za rękę do kuchni. Nie miałam na nic siły więc poddałam się dotykowi chłopaka. Posadził mnie przy stole, a przed mną położył tabletki i wodę. Popatrzyłam na niego wdzięcznym wzrokiem, po czym połknęłam leki i popiłam je wodą.
T: A więc co się wczoraj stało?
H: Pomijając to, że  trochę za dużo wypiłaś, chodziłaś po balustradzie mojego balkony i robiłaś parę innych zabawnych rzeczy. To nic.
T: Boże, ale my nic ten tego? – Popatrzyłam na niego wymownie.
H: Całowaliśmy się albo coś więcej? Nie nic z tych rzeczy po prostu zasnęłaś w czasie filmu i zaniosłem cię do sypialni.
 T: To dobrze. – Nie zauważyłam, że jego twarz trochę posmutniała.
H: Masz ochotę na naleśniki, powinny być w lodówce.
T: Na jedzenie zawsze mam ochotę. – W odpowiedzi Harry się zaśmiał. ' Już ją lubię' usłszeli krzyk Nialla. Otworzył lodówkę i po chwili przeglądania zawartości krzyknął
H: Nialllllll !!!!!!!!!!!! – Zwrócił się do mnie. – Niestety mój wiecznie głodny współlokator je zżarł – zaśmiałam się -  Mogą być zwykłe kanapki?
T: Pewnie. Byleby nie z żółtym serem. Nienawidzę żółtego sera.
H: Ok.
Zrobił mi kanapki z białym serem i pomidorem. Od razu zaczęłam jeść , ale Harry się patrzył jak jem, co bardzo mnie zawstydzało.
T: Nie patrz.
H: Czemu?
T: Bo mnie zawstydzasz.
H: Lubię zawstydzać kobiety.
Postanowiłam podjąć nikłą walkę.
T: Ciekawe ile było tych kobiet? - Po chwili zdałam sobie sprawę co powiedziałam, moje policzki poróżowiały. - Przepraszam, nie powinnam.
H: Nic nie szkodzi. Wcale nie było ich tak dużo jak się wszystkim wydaje.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc zajęłam się swoimi kanapkami. Resztę śniadania spędziliśmy w milczeniu. Kiedy skończyłam, popatrzałam na chłopaka. Uśmiechnął się, nie wiedziałam o co chodzi, więc zrobiłam zdziwioną minę.



H: Masz twaróg na twarzy - wytłumaczył. Sięgnął po chusteczkę i wytarł mi twarz. - Masz może ochotę na spacer?
Popatrzyłam na swój ubiór.
T: Najpierw musiałabym iść do domu się przebrać, albo coś.
H: Jak chcesz to mogę ci coś pożyczyć. A potem idziemy. - Uśmiechnął się. Miał taki piękny uśmiech, ty też się uśmiechnęłam.
T: Pewnie. - Wstaliśmy od stołu i chłopak wsadził mój talerz do zlewu. Ręką wskazał drzwi. Ruszyłam przed chłopakiem, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że chłopak patrzy się na mój tyłek. Zaprowadził mnie do pokoju na końcu korytarza.
H: Zapraszam. - szarmanckim ruchem ręku wskazał na pokój jednocześnie otwierając drzwi. Gdy weszliśmy do środka, odezwałam się:
T: Mógłbyś mi po prostu dać jakieś stare dresy i bluzkę, wiesz takie na zniszczenie, żebym nie musiała ich oddawać. No i nożyczki.
H: Nie ma sprawy. Co planujesz?
T: Zobaczysz i miejmy nadzieje, że ci się spodoba.
Po chwili wyciągnął z szafy szare luźne dresy i czarną zwykłą koszulkę. Podał mi je.
H: Łazienka jest za tymi drzwiami.
Uśmiechnęłam się i weszłam do małego pokoju przylegającego do sypialni chłopaka. Spojrzałam na swoje odbicie pokiwałam z żalem nad sobą. Aż dziwo, że chłopak nie zadzwonił po pogotowie. Weszłam pod ciepły prysznic. Po wyjściu zmyłam makijaż i rozczesałam długie włosy. W torebce znalazłam tusz do rzęs nałożyłam go, ale zanim to zrobiłam przemyłam twarz najpierw zimną potem ciepłą wodą by twarz nabrała rumieńców. Założył rzeczy Harrego i chwyciłam do ręki nożyczki. Pora się zabawić.
Oczami Harrego
Gdy (t.i.) brała do domu wpadli Liam, Zayn, Niall i Louis. Niall powiedział im, że jest u mnie dziewczyna i reszta uznała, że muszą ją poznać. Nie przyprowadziłem żadnej dziewczyny do domu od czasów Kate i chłopcy cieszyli się, że w końcu coś ze sobą robię. Gadaliśmy w salonie, opowiedziałem im jak się poznaliśmy, radzili mi, żebym uważał bo niewiadomo jak ważny był dla niej jej były. Później gadaliśmy na luźniejsze tematy. Gdy Louis opowiadał nam o wczorajszych zakupach usłyszeliśmy kroki na schodach. Oczom wszystkich ukazała się (t.i.). Wyglądała znacznie lepiej niż o poranku. Jej twarz była rumiana po prysznicu. Spojrzałem w dół na coś co kiedyś było starą koszulką i dresem. Dziewczyna ucięła nogawki spodni i teraz odsłaniały jej długie i zgrabne nogi górna część spodni sięgała tali. Sznurki były mocno zawiązane by nie spadły z jej wąskiej tali. Z bluzki został tylko urywek, teraz bluzeczka na ramiączkach również sięgała tali. Oczy piątki chłopaków zwróciły się w jej stronę. Niall, który jedyny z pozostałych był wolny, oprócz mnie oczywiście, pozwolił sobie na krótkie 'wow'. Dziewczyna zaczęła powoli schodzić ze schodów, rumieniąc się pod spojrzeniami chłopaków.



T: I jak ci się podoba twój dres?
H: Wyglądasz przepięknie. - Jej policzki jeszcze bardziej poczerwieniały.

T: Czyli wybaczasz mi zniszczenia?

H: Pewnie - uśmiechnąłem się szeroko i wystawiłem rękę, całkowicie zapominając, że chłopaki nadal są w pokoju - Idziemy?

L: To my już idziemy może później się jakoś zgadamy - Liam pierwszy ogarnął się i wypchnął resztę z mieszkania zanim którykolwiek z nich zdążył zaprotestować. Dziewczyna była lekko zdezorientowana, ale chwyciła mnie za rękę.

Oczami (t.i.)

Chwyciłam Harrego za rękę. Znałam go niecały dzień, a mimo to czułam się przy nim bezpiecznie. Podeszliśmy w stronę drzwi, a nasze złączone dłonie bujały się między nami. Ruszyliśmy w stronę parku, rozmawiając na luźne tematy, cały czas trzymając ręce splecione. On usiadł na ławce, a ja położyłam mu głowę na kolanach, gest był dla nas naturalny. Dobrze się ze sobą czuliśmy.

T: Wiesz Harry, chciałabym ci podziękować za wszystko. Zrobiłeś dla mnie tyle, a jestem dla ciebie prawie obca. Dziękuję ci - podniosłam się i pocałowałam go w policzek. Pod wpływem moich ust chłopak lekko się uśmiechnął.

 H: Nie ma za co. Naprawdę - uśmiechnął się szerzej. - Zrobiłem to z czystą przyjemnością. Ale jak bardzo chcesz mi to wynagrodzić to mogę dostać jeszcze jednego całusa - zaśmiałam się i znowu podniosłam. Gdy już prawie moje usta dotykały jego policzka chłopak odwrócił głowę i czule mnie pocałował. W pierwszej chwili nie wiedziałam co się dzieje, ale zaczęłam oddawać pocałunek. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, chłopak zaczerwienił się

H: Przepraszam. Nie powinienem, ty dopiero co. . . - przerwałam mu kolejnym pocałunkiem, trochę śmielszym niż pierwszy.

T: Dopiero co, co?

H: Nic - tym razem on złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

 A tu kilka informacji o autorce imagina
 Mam na imię Mary i mieszkam w Szczecinie. Mój tt to      @OneTinyPerson.


Best of the best wyniki!

Więc tak stworzyło się małe zamieszanie z tym konkursem ale już ogarnęłyśmy wszystko i jest wynik.

Pierwsze miejsce Mary
Z cudownym imaginem o Hazzie.  Który zostanie dodany za chwilę.
                 !!! G R A T U L U J E  M Y !!!
Dziękujemy wszystkim za udział w konkursie. Chociaż zgłosiło się mało osób bo tylko dwie no trzy właśnie.  Andziaa prosimy,  że jeśli chcesz dokończyć tego imagina to go skacz ale on już nie będzie się niestety liczył bo nie zostało on dokończony do końca. Więc nie wiem jak tam chcesz. Jak go skończysz i on do nas dojdzie to możemy go opublikować ale to musi zostać jak najszybciej
wykonane.

 Dziękujemy wam za to, że kto ktokolwiek się zgłosił. Nie martwcie się będą jeszcze inne konkursy w przyszłości ;D


 Gumiżelek i Ludwiczek ;***

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Życzenia

Więc tak dzisiaj jest Wigila.
Z tej okazji ja Gumiżelek chce wam złożyć w imieniu
wszystkich adminek na naszym blogu najserdeczniejsze
życzenia. Zdrowia, szczęścia spełnienia marzeń. Nawet
 tych najbardziej szalonych. No i oczywiście byś Cię spotkali
 1D rozkochali ich w sobie. Szalonego sylwestra (tylko nie
 za szalonego byś Cię się nie obudziły następnego dnia w
krzakach). No i oczywiście czego sobie jeszcze wymażcie.


                                       Merry Chrismas
                                                               

                                             Administratorki ;***


sobota, 22 grudnia 2012

Harry

Jestem jedną z żołnierek Brytyjskiej Armi Narodowej. Właśnie zbliżają się Święta Narodzenia. Na ten czas aż do odwołania masz wolne i nie musisz wracać do tej piekielnej bitwy, ponieważ nie dawno bo cztery dni temu skończyła się wojna w Afganistanie. Ja oczywiście jako jedna z najlepszych brałam w niej udział. Jako jedna z nielicznych przeżyłam. Teraz jedynie o czym mażę to znaleźć się w pełnym bezpieczeństwa objęciach i znaleźć się z nim w pocałunku. Już wtedy nie będzie się liczyć czy za chwilę ktoś może mnie rozstrzelić czy podłożyć bombę od której za raz zginę. Będzie liczyć się tylko on Harry. Postanowiłam napisać do niego list, że przyjeżdżam i co najważniejsze, że przeżyłam.
"Oczami Harry'ego"
Znowu nie przespałem dobrze nocy bo non stop myślę o mojej (t.i.). Co u niej jest? Czy jest bezpieczna? Co ja pieprze na wojnie nie można czuć się bezpiecznie. Już nigdy, nigdy jej samej nie puszczę.
Zwlokłem się z łóżka i nie zważając na mój ubiór czyli rozciągniętą bluzkę i szerokie spodnie szybkim krokiem wyszedłem na pole zobaczyć do skrzynki na listy czy tym razem coś będzie. Z wielką nadzieją otworzyłem ją i zaglądnąłem do środka ale niestety nic tam nie znalazłem. Odwróciłem się i już zrobiłem pierwszy krok gdy usłyszałem wołanie za mną odwróciłem się i ujrzałem zdyszanego listonosza wołającego moje nazwisko.
L: Panie Styles! Niech pan zaczeka! - krzyczał staruszek biegnąc za mną. Ja przystanąłem i czekałem jak zziajany listonosz podejdzie do mnie.
L: Proszę to dla pana  od ukochanej - powiedział i podał mi biały prostokąt zaadresowany do mnie.
J: Dziękuje panie Zdzisiu (nie no musiałam) - powiedziałem z wielkim bananem na twarzy.
L: Niech pan pozdrowi swoją ukochaną jak przyjedzie.
J: Dobrze pozdrowię ją - powiedziałem przez śmiech. A ten już szedł w stronę sąsiedniego domu. Ja szybko wbiegłem do domu i siadłem na kanapie. Trochę boję się otworzyć i przeczytać co mi napisała. Ale w końcu przezwyciężyłem strach i otworzyłem kopertę wyciągając z niej białą kartkę. Zacząłem czytać.
J: "Kochany..."
"Kochany Harry!
Żyję!! Może dziwnie to brzmi ale żyję, przeżyłam tą męczarnie z żywiołem. Ale już się skończyło. Wracam do domu dzień przed lub w Wigilię. Tęsknie strasznie już nie mogę się doczekać kiedy się będę mogła beztrosko się do Ciebie przytulić.
                               Kocham Cię (t.i.)"
Na prawdę już nie mogę się doczekać kiedy moje kochanie przyjedzie do mnie.

*Dzień Wigili*
  Sedzeprzed telewizorem z mężem mojej siostry i naszym ojczymem. Mama z Gemmą wykańczają Wigilijne potrawy. A ja z niecierpliwieniem wyczekiwałem na telefon od (t.i.) by przyjechać po nią na lotnisko. No i czekałem z telefonem w ręku. Patrząc non stop w jego czarny wyświetlacz, odblokowując go co chwile sprawdzając czy jakim cudem się nie wyłączył czy nie wyładował.
I tak mijało pół godziny, godzina, półtorej i nic. Nie zadzwonię do niej bo jak jest w samolocie to nie można do niej dzwonić bo są jakieś zakłócenia lotu czy jakieś inne bzdety. A jeśli była by na lotnisku to by do mnie na pewno zadzwoniła. A może jej się coś stało? Nie gadaj głupot Styles! Ona żyje i ma się wspaniale! - skarciłem się w myślach. Moje przemyślenia przerwał głos mojej mamy.
M: Harry kiedy przyjedzie (t.i.) bo pora już zaczynać a nie za bardzo wypada zaczynać bez niej? - zapytała moja mama.
J: Szczerze to nie wiem ale mam nadzieje, że szybko. - powiedziałem gdy nagle usłyszałem.

Gdy nagle usłyszałem jak mój telefon dzwoni. Szybko z zamiarem odebrania ruszyłem w miejsce gdzie go  najprawdopodobniej zostawiłem, czyli na kanapę. Szybko grzebałem po między poduszkami przeklinając w myślach gdzie jest ten telefon. W końcu go mam. Szybko przycisnąłem zieloną słuchawkę na wyświetlaczu i zacząłem rozmowę.
F: Dobry wieczór czy to pan Harry Styles? - zapytał się jakiś facet.
J: Tak to ja, a o co chodzi? - zapytałem.
F: Samolot którym leciała pana dziewczyny ma problemy z lądowaniem krąży nad lotniskiem od ponad dziesięciu minut.
J: Ale co....jak.... - nie mogłem nic wykrztusić.
F: Niech pan przyjedzie na lotnisko i się wszystkiego dowie. - powiedział głos w telefonie i się rozłączył. Ja szybko bez słowa ubrałem się i pojechałem na lotnisko jak najszybciej mogłem.
*Twoimi oczami*
Samolot nie może wylądować. Na szczęście w samolocie są sami doświadczeni żołnierze i żołnierki. Wszyscy teraz grubymi markerami wypisywali na swoich rękach lub nogach swoje imiona, nazwiska bądź osób spokrewnionych. Ja na jednej napisałam swoje imię i nazwisko a na drugiej napisałam Harry.
K: Uwaga tu kapitan lotu postanowiliśmy spróbować lądować. Prosimy zapiąć pasy. Mogą państwo odczuwać dość duże turbulencje ale proszę się nie obawiać. Dziękuję. - Powiedział kapitan. Wszyscy pozapinali pasy i zaczął się prawdziwy horror na kółkach.
*oczami Harry'ego*
Wbiegłem na lotnisko jak poparzony. Podbiegłem do rejestracji by dowiedzieć się coś więcej na temat samolotu w którym leci moja  ukochana.
J: Przepraszam co z samolotem lecącym do Londynu z Afganistanu? - Zapytałem na jednym wdechu.
Recepcjonistka: Ma próbę lądowania, proszę poczekać w poczekalni - powiedziała pani w średnim wieku. Podziękowałem jej za informację i pobiegłem do wyznaczonego przez nią miejsca.
*Twoimi Oczami*
Samolot już prawie lądował. Wszyscy razem mieliśmy ogromną nadzieje na to, że wyląduje i wszyscy będziemy zdrowi i bezpieczni. I jest koła samolotu dotknęły asfaltu. Wylądował. Wszyscy po woli udaliśmy się w stronę wyjścia z samolotu. Wszyscy po kolej zjechaliśmy po "zjeżdżalni" a potem weszliśmy do budynku lotniska. Wzięłam bagaż a potem ruszyłam w stronę wyjścia.
*Oczami Harry'ego*
Jest udało się! Wylądowali! Jestem teraz taki szczęśliwy. Całe zdenerwowanie pękło i już nie ma nic. Tylko jest szczęście. Udałem się w stronę wyjścia gdzie wychodzą teraz wszyscy pasażerowie samolotu. I w tym mój skarb.
*Twoimi oczami*
Szybko szłam w stronę wyjścia gdy zobaczyłam tą przepiękną sylwetkę w garniturze i z burzą jeszcze piękniejszych kasztanowych loków na głowie. Zauważył mnie. Zaczęliśmy biec do siebie. Dwa metry od siebie puściłam wszystko by mieć większą swobodę. W końcu moje ciało dotknęło JEGO ciała. Ten podniósł mnie leciutko i namiętnie pocałował. Po czym postawił mnie na ziemi i mocniej przycisnął do siebie.
H: Już nigdy Cię nigdzie samej nie puszczę - szepnął mi na ucho.
J: Ja już nigdzie nie pojadę.
H:Obiecaj.
J: Obiecuję.
H: To obiecaj mi to jeszcze raz tylko poczekaj -  powiedział i zaczął grzebać coś po marynarce. Mimowolnie zachichotałam. Gdy już najwyraźniej znalazł to co szukał. Uklęknął i złapał mnie z rękę.
H: Proszę obiecaj mi, że już zostaniesz ze mną do końca życia ale już nie jako (t.n.) tylko jako (t.i.) Styles. Więc czy wyjdziesz za mnie? - zapytał.
J: Obiecuję i tak - powiedziałam. A mój narzeczony wstał i przytulił jeszcze raz całując przy tym namiętnie w usta. A ludzie na lotnisku zaczęli klaskać.
My powróciliśmy do naszego domu by podzielić się z rodziną wspaniałą wiadomością.

Wszystko się ułożyło. Wzięliście ślub i macie córeczkę. A ty już nie wróciłaś na pole wojny. Tylko zostałaś jedną z zasłużonych obywateli Księstwa Brytyjskiego.

No i jest pierwszy taki świąteczny
na naszym blogu.
W najbliższym czasie to będę
pisała tylko takie.
I jeszcze takie info ja razem z Ludwiczkiem
postanowiliśmy przedłużyć termin
konkursu do uwaga uwaga
27.12.2012 roku.
Więc mamy nadzieje, że więcej osób się
zgłosi.
A tu link do konkursu

piątek, 21 grudnia 2012

Harry #4

 Przestraszyły cię walenie w drzwi otworzyłaś zobaczyłaś swojego byłego wepchał się i zamknął drzwi a ty zaczęłaś krzyczeć.
T: Czego chcesz?
[i.t.b]: Zamknij się suko. Krzyknął Zaczął cie bić wziął nóż i zrobił kilka cięć na twojej ręce.
T: Przestań!!!. Przyłożył ci jeszcze raz i poszedł. Leżałaś na podłodze udało ci się wstać otworzyłaś drzwi i zmierzałaś do domu Harrego. Po 10 min byłaś już otworzyłaś drzwi o od razu upadłaś Harry szybko do cb podbiegł  i zadzwonił po karetkę. Obudziłaś się w białym pokoju obok cb siedział Harry i gadał chłopakami.
H: [t.i] obudziła się!, jak się czujesz? W tej chwili wszedł do pokoju lekarz
L: Proszę na razie dać pani [t.i] spokój jest w ciężkim stanie ale jest możliwość że jak stan się poprawi pojedzie jutro do  domu.
H: Dobrze  do widzenia.
Oczami Harrego.
 H: To na pewno ten dupek
Z:  Czyli kto?
H: Jej były 3 tygodnie temu byliśmy na kolacji i kiedy skończyliśmy Louis zadzwonił żebym przyszedł kiedy już trochę poszedłem to usłyszałem krzyki podbiegłem i zobaczyłem to co on jej robi, on ją prawie zgwałcił!!!
 Z: Co zgwałcił?  A jak ją jeszcze kiedyś zgwałcił?
H: Nie wiem ale jak go spotkam to obiecuje że go zabije!!! Następnego dnia do Harrego zadzwonił lekarz i powiedział że można przyjść po ciebie. Harry szybko się zerwał wziął kluczyki i pojechał. Po 10 min był na miejscu, wszedł do pokoju  w którym byłaś.
H: Cześć [t.i] pomogę ci w pakowaniu.
T: Harry! Podbiegłaś do niego i z całych sił przytuliłaś.
 H: Bałem się o ciebie. Ty spojrzałaś mu w oczy, wasze usta się zbliżały i stało się, pocałowaliście się. W tej chwili do pokoju wszedł lekarz.
L: O przepraszam tylko leki przyniosłem.
T:yyy... a tak.
 H: To my już idziemy. I wyszliście ze szpitala wsiedliście do auta i pojechaliście przez całą drogę nie rozmawialiście. Kiedy przyjechaliście do domu chłopaków zastaliście Louisa Zayna Niala Lima rzucając się popcornem.
N: [t.i] przyjechała!!!!!
T: Cześć Nagle wszyscy się na cb rzucili i przytulali.
Z: To może z tej okazji jakiś horror oglądniemy?
T: Nie proszę  tylko nie horror!
H: Jak się będziesz bać to możesz się do mnie przytulić
T: No dobra. Wszyscy siedliście na kanapie a Lim włączył film a Niall przyniósł rożne przysmaki. Przez cały film przytulałaś się do Harrego. Pod koniec filmu zasnęłaś. Obudziłaś się w pokoju Harrego, popatrzyłaś na zegarek była 3:00 w nocy, wstałaś z łóżka i wyszłaś z pokoju przechodząc koło pokoju Louis a usłyszałaś że Harry wymówił twoje imię
H: Ale jak to [t.i] powiedzieć? Przecież jej nie powiem [t.i] sorry ale nie możemy się przyjaźnić.
Lo: Nie wiem wymyśli się coś,  a teraz idź spać
H: Ok
Oczami Harrego:
Wychodzą z pokoju  Louisa zobaczyłem [t.i]
H: O yyy... Hej nie śpisz?
T: Nie, wstałam przed chwilą i idę po sok a co?
H: Aha no dobra dobranoc
T: Pa. Wróciłem do pokoju położyłem się na łóżku i zasnąłem, obudziły mnie krzyki zeszłem na dół i zobaczyłem [t.i] kłócąca się z nią.
Dziewczyna Harrego: Zostaw go suko!!!!!
T: O co ci chodzi?
 DH: Odpierdol się od Harrego!!!!!
T: Ale.... Nie zdążyła dokończyć bo została uderzona w sposób czego bezwładnie upadła na ziemię.
H: [t.i]!!!! Podbiegłem do niej.
H: Co ty zrobiłaś? Mogłaś jej coś zrobić
DH: Harry przepraszam ale te  zdjęcia kiedy się pocałowaliście nie dają mi spokoju.
H: Jakie zdjecia? A te to nic..... Nie znaczy.
DH: Nie to dlaczego się pocałowaliście? Powiedziała przez płacz.
 H: To jakiś fotomontaż, kochanie jak  bym mógł z nią proszę cię to jakiś żart.
Twojimi oczami:
Wstałaś i pobiegłaś do łazienki zamknęłaś się. Po jakiś 5 min ktoś zapukał do drzwi był to Zayn.
Z: Otwórz [t.i] proszę. Wstałaś i otworzyłaś drzwi.
Z: To nie prawda co ona mówiła.
T: wiem jestem zwykłą suką tak jak ona mówiła
Z: Ale dlaczego tak myślisz?
T: Zayn ja się w nim zakochałam- Nie mogłaś pohamować łez wtuliłaś się w Zayna.
Z: Już dobrze chodź ubierz się i przejdziemy się ok?
T: Nie mam ochoty.
Z: A mnie to nie obchodzi ruszaj się idziemy. Zayn wziął cię za rękę i przyprowadził do pokoju.
Z: No to teraz się przebieraj i idziemy.
T: No dobra. Ubrałaś czarne rurki luźną bluzkę i sweter zrobiłaś koka i zeszłaś na dół do Zayna.
T: A gdzie wszyscy?
 Z: Louis poszedł do Elenor Lim do Daniell a Harry wyszedł z Kate.
T: Czyli ona się nazywa Katy.
 Z: Dobra nie myśl o nich teraz idziemy do KFC coś zjeść bo w domu nic nie ma a Niall poszedł na zakupy i nie zapowiada się żeby szybko przyszedł T: Aha no dobra. Przez całą drogę rozmawialiście o ty co zdarzyło się w domu.
 Przepraszam, że nic nie dodawałam.
Ale postaram się to odrobić.
A i jeszcze tak od Gumiżelka czy ma ona 
przedłużyć termin konkursu