poniedziałek, 3 marca 2014

Uleczony Anioł

- Już nie mogę się doczekać- (i.t.p.) pisnęła znowu podskakując na hotelowym łóżku.- zostało jeszcze dokładnie 8 godzin 35 minut i 10, 9, 8....
- Zamknij się wreszcie chcę spać- warknęłam do niej z sąsiedniego łóżka.
- Ale kiedy ja jestem taka nakręcona, tym spotkaniem- pisnęła znowu.
- Za to jutro będziesz wyglądać jak niewyspane zombi i odstraszysz tych swoich... no jak im tam...
- One Direction!- prawie krzyknęła nazwę swojego ulubionego zespołu. Do nich nic nie mam, ale za ich muzyką nie przepadam. Wolę raczej cięższe rockowe brzmienie, ale czego się nie robi dla przyjaciół.- poza tym spotkanie jest już dzisiaj, bo jest już 3:23.
- Dlatego tym bardziej powinnaś iść spać.- wybełkotałam z pod poduszki którą nakryłam twarz.
- No chyba masz rację.
- Nie chyba, tylko na pewno- warknęłam ostrym tonem.
- No dobra, już idę spać nie wściekaj się. Dobranoc, jedno kierunkowych.- pisnęła jeszcze i opadła na poduszki przykrywając się kołdrą.
- Tobie też.- mruknęłam i odwróciłam się na drugi bok.
- Hazzowych- usłyszałam jeszcze jej szept.
- Uduszę cię poduszką!- szczeknęłam naprawdę wściekła. Zadziałało. W naszym pokoju nareszcie zapadła cisza. Wreszcie mogłam pogrążyć się w moich koszmarach, ponieważ mi nigdy nie śni się nic przyjemnego.
***
Obudziłam się zlana potem i ze łzami w oczach. Znów ten sam koszmar.
Rodzice wiozą mnie z imprezy, ciągle wrzeszczą na mnie o coś. Ale ja jestem zbyt zjarana żeby cokolwiek zrozumieć. Więc tylko się z nich śmieję, i bełkoczę jakieś głupoty w odpowiedzi. To tylko jeszcze bardziej ich wkurza. Ojciec nie wytrzymuje, odwraca się do tyłu, krzyczy na mnie tak że aż twarz staje mu się cała czerwona ze złości. Wtedy zmienia się cała sytuacja, kierownica wymyka mu się z rąk, traci kontrole nad pojazdem. Samochód wjeżdża na drugi pas, prosto po koła ciężarówki. Słyszę natrętne trąbienie tamtego pojazdu, ale jest już za późno. Następnie wszystko toczy się błyskawicznie, krzyki, trzaski metalu i zbitego szkła. Jeden wielki kocioł nie wiem gdzie jest góra a gdzie dół. W końcu wszystko milknie, i już wcale nie jest mi do śmiechu, jestem przerażona i czuję przenikliwy ból, tak silny że mdleję. Następnie przenoszę się w czarną pustkę w której pojawiają się straszne powykrzywiane twarze. Osaczają mnie. Wrzeszczą że jestem morderczynią i że to wszystko moja wina.Jak bym tego nie wiedziała. Na końcu pojawiają się moi rodzice cali zakrwawieni i pokiereszowani, chcę do nich podbiec i przeprosić, ale oni nie chcą mnie słuchać. Rzucają się na mnie i próbują skrzywdzić. Wtedy się budzę.
Znowu to samo, myślę, tłumiąc płacz, żeby nie obudzić przyjaciółki. Wymykam się do łazienki. W kosmetyczce znajduję niewielkie pudełeczko z żyletkami, wyjmuję jedną odwijam z papierka który ją ochrania. Siadam na podłodze plecami oparta o wannę. Przyciskam żyletkę do mojego chudego bladego nadgarstka, na którym jest już wiele śladów po podobnych incydentach. Wykonuję cięcia puki ból fizyczny nie przyćmi tego emocjonalnego. Z każdym kolejnym razem potrzebuję ich coraz więcej, ale tylko to potrafi mi pomóc. Gdy jest mi już lepiej, usuwam wszelkie ślady tego zajścia i wracam spać.
***
- Co ty jesteś taka smutna?- zapytała (i.t.p.) gdy szykowałyśmy się do wyjścia.
- Bo się nie wyspałam.
- Przepraszam- mruknęła skruszonym tonem.
- To nie twoja wina, po prostu jak zwykle śnił mi się koszmar.- powiedziałam naciągając rękaw bluzy tak aby nic nie zauważyła.
- Znowu ten sam?- zapytała z troską w głosie. Skinęłam głową, a ona bez słowa mnie przytuliła. Nie rzucała żadnych gadek w stylu ,, to nie twoja wina'' i za to byłam jej najbardziej wdzięczna.- Lepiej ci już.
- Tak- mruknęłam, pociągając nosem- dobra skończmy to bo jeszcze się rozmaże a przecież wiesz jak trudno zrobić takie perfekcyjne kreski.- powachlowałam dłonią przed oczami żeby wysuszyć cisnące się łzy. Przyjaciółka wywróciła oczami i wróciła do tuszowania rzęs.
- Okej, chyba wszystko mam. Płyta, książka koszulka, drobne upominki dla każdego z nich, twój aparat.- wyliczała grzebiąc w swojej przepastnej torebce.
- Czy ja naprawdę muszę tam z tobą iść, wiesz że kilka godzin w towarzystwie rozwrzeszczanych dziewczyn to nie moje klimaty.- mówiłam mając nadzieję że może jednak mi odpuści.
- Ja wytrzymałam trzy dni na tym twoim mordo wyjcowym festiwalu, więc ty możesz wytrzymać te kilka godzin wśród piszczących dziewczyn.- skwitowała pociągając jeszcze raz usta błyszczykiem i kierując się do drzwi.- a teraz lepiej się rusz bo się spóźnimy.
Niechętnie wstałam i ruszyłam za nią.
- Ty serio idziesz w tych bytach?- zapytała patrząc na moje nowe glany.
- Co z nimi nie tak?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Nic, tylko choć raz mogła byś założyć jakieś szpilki.
- Tak, do tego różową sukieneczkę w kwiatuszki i przefarbuję się na blond. Po moim trupie, a teraz idź bo jeszcze nie zdążysz.- wypchnęłam ją za drzwi i zamknęłam je za nami.
Spotkanie z fanami miało się odbyć w ekskluzywnym hotelu May Fair, tylko kilkanaście minut drogi piechotą od naszego hotelu.
- A tak w ogóle to ja jak ty chcesz się tam dostać? Przecież nie wejdziemy tak po prostu.
- A tak- wyciągnęła z torebki dwie za laminowane przepustki.
Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę gościa ubranego w uniform hotelu. Pomachała mu przepustami przed twarzą. Wziął je zeskanował czytnikiem, sprawdził czy są prawdziwe, po czym poprowadził nas do jakiegoś pomieszczenia. Wszędzie na ścianach wisiały plakaty, zdjęcia i płyty różnych wykonawców, do tego kilka gitar, perkusja i klawisze. Na kanapach rozłożyło się już kila osób, jak najęte gadały tylko i wyłącznie o swoich idolach. (i.t.p.) dołączyła do nich a ja zaczęłam się rozglądać po ścianach wyszukując swoich ulubionych wykonawców. Linkin Park, Guns N' Roses, Metalica i wiele, wiele innych. Nagle mój wzrok spoczął na gitarze, ale nie takiej zwykłej tylko na złotej Les Paul jednej z ulubionych gitar Slash'a i w dodatku była z jego autografem. Normalnie cudo, już sięgałam żeby jej dotknąć gdy za mną otworzyły się drzwi. Wszedł napakowany łysy gość ubrany na czarno i powiedział że mamy z nim iść. Wszystkie dziewczyny i jeden chłopak rzucili się do drzwi przepychając w nich. Przez ten czas gdy ja podziwiałam plakaty trochę ich przybyło. Poczekałam aż przestaną się przepychać, i powoli powlekłam się w za nimi, zabierając po drodze torebkę którą zostawiła na kanapie moja przyjaciółka.
- Widzę że bardzo entuzjastycznie podchodzisz do spotkania ze swoim ulubionym zespołem.- zagadnął ze śmiechem jeden z ochroniarzy, wyglądał na niewiele starszego ode mnie.
- Oni nie są moim ulubionym zespołem. Gdyby nie moja przyjaciółka to w ogóle bym tu nie musiała być.
- Od początku nie wyglądałaś mi na fankę boysbandów.- uśmiechnął się do mnie. W sumie jest nawet przystojny więc mogę z nim trochę poflirtować.
- Wiesz wolę ostrzejsze rockowe brzmienie, niż takie brzdękolenie.- Powiedziałam odwzajemniając uśmiech.
- Ja też. W przyszłym tygodniu jest koncert My Chemical Romance, wybierasz się może?
- No oczywiście. Już parę miesięcy temu zarezerwowałam bilet. Miejsce A24 tuż przy scenie, pewnie ogłuchnę ale co tam.
- Masz miejsce A24?- zapytał ożywiony
- Tak a co?
- To że ja mam miejsce A25.- odpowiedział ze szczerą radością w głosie.- Może zapiszę ci swój numer i zgadamy się przed koncertem gdybyś chciała.
- Jasne, czemu nie- zgodziłam się z uśmiechem.
Złapał mnie za rękę i spróbował podciągnąć rękaw. Wyrwałam mu ją natychmiast, rozdzierają świeżo zasklepione rany, zagryzłam zęby z bólu aby się nie skrzywić. Nie chciałam żeby je zobaczył.
- Wiesz może ja zapiszę ci swój numer- wyciągnęłam pisak z jego dłoni, podciągnęłam rękaw jego czarnej bluzy i w pośpiechu nabazgrałam te kilka liczb.- Musze lecieć, bo przyjaciółka mnie zabije jak nie zrobię jej zdjęcia z tymi tam.- oddałam mu pisak i potruchtałam w kierunku drzwi za którymi sekundę temu zniknęła reszta. W drodze ukradkiem sprawdziłam stan przed ramienia, tylko na trzech pojawiło się kilka niewielkich kropelek krwi. Później się tym zajmę, pomyślałam. Naciągnęłam rękaw i pchnęłam drzwi. W pomieszczeniu panował hałas, grała muzyka, ciągle było słychać śmiechy i piski.
- Tu jesteś!- (i.t.p.) złapała mnie za rękę, i pociągnęła w stronę największego zgiełku, zagryzła, zęby i zignorowałam ból. Ścisnęła naprawdę mocno.
- Jest i nasza zguba- lokaty o zielonych oczach uśmiechnął się szeroko.
- Hej- powiedziałam odwzajemniając uśmiech.
Wyciągnęłam z torebki przyjaciółki swój aparat i machnęłam ręką żeby wreszcie mnie puściła, poczułam jak kolejne rany zaczynają krwawić. Teraz płacę za swoją głupotę, pomyślałam krzywiąc się.
- Idź już- warknęłam cicho przez zęby, ucinając jej słowotok. Chciałam jak najszybciej mieć to za sobą. Ona w podskokach odwróciła się i wepchnęła pomiędzy blondyna i tego co jak arab wygląda. Kurczę tyle się o nich nasłuchałam a nawet nie wiem który jest który, aż trochę głupio.
- A ty?- zapytał czarująco uśmiechnięty loczek.
- Ja jestem tylko fotografem- odparłam z uśmiechem którego nie potrafiłam powstrzymać patrząc na niego. Jest przystojny, nawet bardzo, trzeba mu to przyznać.
- Och no weź nie daj się prosić- ciągnął z tym swoim czarującym uśmiechem.
Nagle jakaś laska wyciągnęła mi aparat z rąk i nim zdążyłam cokolwiek zrobić popchnęła do przodu. Odwróciłam się żeby na nią wrzasnąć, bo nikt ale to nikt oprócz mnie nie może dotykać mojego aparatu. Silna dłoń mocno zacisnęła się na moim lewym przedramieniu, odwróciłam się z grymasem bólu i napływającymi do oczu łzami, zamrugałam by się ich pozbyć. Loczek, niczego nie zauważając, pociągną mnie w swoim kierunku, dlaczego wszyscy uparli się akurat dzisiaj szarpać mnie za lewą rękę. Widziałam jak blondyn i wyższy szatyn o brązowych oczach wymieniają dziwne spojrzenia i kilka słów, po czym obaj zmierzyli mnie lodowatym wzrokiem. Wiedzieli, pomyślałam, albo przynajmniej się domyślali. Chciałam stanąć skraju z dala od nich, ale niestety loczek wpakował mnie między siebie a wysokiego szatyna. On za plecami chwycił moje przedramię i pociągnął za swoje plecy, a blondyn podwinął mi rękaw ukazując krwawiące rany. Nasze spojrzenia się spotkały. Jeszcze w niczyich oczach nie widziałam takiej wściekłości do mojej osoby. Jego niebieskie oczy płonęły, byłam nieprawdę przestraszona. Sytuacja trwała zaledwie ułamek sekundy, ale mnie wydawało się że całe wieki. Potem sztucznie uśmiechnęłam się do obiektywu i odczekałam aż ta durna dziewczyna zrobi wreszcie to głupie zdjęcie.
- I co? Chyba nie było aż tak źle?- zapytał loczek gdy było już po wszystkim.
- Nie licząc tego że banda napalonych nastolatek właśnie niszczy mój mega drogi aparat, to w sumie było okej- odpowiedziałam nieco bardziej opryskliwie niż zamierzałam, ale wciąż byłam zdenerwowana tym że tamci dwaj zauważyli moje cięcia. Kontem oka obserwowałam ich, rozmawiali właśnie z jednym z ochroniarzy.
- Jeżeli go zepsuły, pokryję wszelkie koszty- powiedział skruszonym tonem.
- Mam nadzieję, że to nie będzie konieczne- rzuciłam i podeszłam do grupki dziewczyn grzebiących w pamięci mojego ukochanego aparatu.- Łapy precz- warknęłam odbierając im mój sprzęt.
- Jesteś naprawdę świetna!- pisnęła jedna z nich.
- No normalnie mega- dodała kolejna
- Robisz naprawdę niesamowite zdjęcia.
- Można się z tobą umówić na sesję, plis plis plis- piszczała kolejna.
- Tak, można, macie kilka wizytówek a ja muszę lecieć- podałam im kilka swoich wizytówek wygrzebanych z kieszeni spodni. I odeszłam by jak najszybciej się stąd ulotnić, miałam już dość tego przytłaczającego zgiełku. I jeszcze wyraz twarzy tego blondyna, ciągle miałam go przed oczami. Obiecałam (i.t.p.) zostać z nią do końca, ale to jednak jest ponad moje nadwyrężone zdrowie psychiczne. Później ją za to przeproszę. A teraz muszę stąd jak najszybciej wyjść.
- A panienka to gdzie się wybiera?- jeden z ochroniarzy zagrodził mi wyjście z pomieszczenia.
- Na zewnątrz, muszę odetchnąć świeżym powietrzem- wytłumaczyłam próbując go ominąć.
- Niestety nie mogę cię wypuścić- oznajmił poważnym tonem.
- Co!? Ale dlaczego?- zapytałam zdezorientowana.
- Panowie Niall i Liam zażyczyli sobie aby panienkę zatrzymać. Mówi że to bardzo ważne, chcą z panienką porozmawiać.- wytłumaczył spokojnie.
- Nie doczekanie ich- mruknęłam pod nosem, patrząc jak pozują do kolejnych zdjęć uśmiechając się sztucznie. Wykonałam zwód, jak podczas meczu koszykówki i wybiegłam na korytarz. (i.t.p.) miała rację, mogłam założyć inne buty w glanach szybko się zmęczyłam i ochroniarz dogonił mnie, złapał za ramie odwrócił przodem w swoim kierunku i szybko przewiesił sobie przez ramie. Darłam się i okładałam go pięściami po plecach ale on zdawał się być na to niewzruszony. W końcu postawił mnie na nogi, mruknął coś o tym że powinni mu więcej płacić i wepchnął mnie do jakiegoś pomieszczenia zamykając drzwi na klucz.
- Nie może mnie pan tu zamykać!- krzyczałam waląc pięścią w drzwi- To nie zgodne z prawem!- żadnej reakcji- Dzwonie na policje!- oznajmiłam wyciągając telefon, na moje nieszczęście okazało się że tutaj nie mam zasięgu. Jakże to typowe w takiej sytuacji. Wkurzona jeszcze bardziej z całej pety kopnęłam w drzwi robiąc w nich niezłe wgniecenie. Chwilę później usłyszałam zgrzyt klucza w zamku i drzwi się otwarły. Zobaczyłam znajomą twarz chłopaka z którym mam iść na koncert MCR.
- Jak dobrze cię widzieć- rzuciłam mu się na szyję, w głowie układając już plan mojej ucieczki w którym on mi pomoże.
- Co się stało?- zapytał troskliwie gładząc mnie po plecach.
- Jakiś gość mnie tu zamknął gdy chciałam wyjść na zewnątrz.- powiedziałam odrywając się od niego.
- Dlaczego?
- Nie wiem dokładnie, ale mówił że mam szczęście bo im się spodobałam i że oni zawsze dostają to co chcą- kłamałam jak z nut, po paru latach oszukiwania rodziców wyrobiłam sobie w tym naprawdę niezłą wprawę.
- Nie wierzę, co za...- był naprawdę zły i nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa.
- Sława uderzyła do głowy i myślą że mogą nie wiadomo co. Idioci.
- Dokładnie. A teraz chodź wyprowadzę cię stąd- wziął mnie za rękę i poprowadził do wyjścia.- Ja muszę zostać, ale ty idź. Mam nadzieję że spotkamy się na koncercie.
- I nie tylko, w końcu muszę się odwdzięczyć za ratunek- uśmiechnęłam się do niego i odeszłam w stronę ruchliwej ulicy.

Perspektywa Nialla:
- Ej, sorry, wiesz może gdzie jest, ta dziewczyna która miała zostać?- zapytałem jednego z ochroniarzy.
- Tutaj jej nie ma- odpowiedział opryskliwym tonem.
- To widzę.
- To po co się głupio pytasz?- czułem że ta rozmowa nie będzie przyjemna.
- Bo to ważne. Wiesz gdzie jest czy nie?- zapytałem starając się zachować spokój, co było trudne przy tym cwaniaku.
- Wyszła.
- Wyszła, ale jak to wyszła?
- Normalnie na dwóch nogach.- powiedział a we mnie się zagotowało, chciałem nim potrząsnąć i nawrzeszczeć, ale się powstrzymałem.
- Przecież wyraźnie prosiłem żeby ją zatrzymać.- mówiłem zaciskając zęby.
- Sorry, tym razem nie poruchasz- powiedział z złośliwym cwaniackim uśmiechem na gębie i odszedł.
W pierwszej chwili chciałem go dogonić i mu przywalić, ale byłem zbyt zszokowany jego słowami. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Liama.
- Masz ją?- zapytał zaraz po odebraniu.
- Uciekła.- odpowiedziałem krótko.
- Co!? Ale jak!?- Liam był równie zdenerwowany jak ja.
- Okłamała jednego ze strażników.- słyszałem jak klnie odsuwając słuchawkę od twarzy.
- Musimy ją znaleźć.- oznajmił stanowczo.
- Niby jak? To miasto jest ogromne a my w ogóle go nie znamy.
- Nie wiem jak to zrobimy, ale musimy. Widziałeś jej ręce, blizna na bliźnie, jeśli jej nie pomożemy to się wykończy. Niall nie wiem jak ale ją znajdziemy.
- Musimy- powiedziałem twardo, a przed oczami miałem obraz jej blizn.

Perspektywa (t.i.)
Siedziałam na jakiejś ławce przy stawie w jakimś pustym parku i pociągając nosem ścierałam krew z ręki.
- Jesteś aniołem?- zapytał nagle piskliwy głosik.
Podniosłam wzrok, przede mną stał mały chłopczyk. Wpatrywał  się we mnie swoimi wielkimi zielonymi oczami, czekając na odpowiedź.
- Skąd ci to przyszło do głowy?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Chłopiec wspiął się na ławkę obok mnie
- Mama mówiła, ze ci co mają skalecone nadgalstki są aniołami.- wytłumaczył.
- Rozczaruję cię, nie jestem aniołem.
- Alez jesteś- uparł się- mama mówiła ze tylko anioły się okalecają. Bo są smutne i nie lubią zycia na ziemi. Moja siostla tez jest aniołem, tylko ze ona jest juz tam- wskazał na niebo.- A pani w psedskolu mówiła, ze anioły są nam potrzebne, więc mas- wyciągną rączkę w której trzymał duży kolorowy lizak, wręczył mi go i przytulił się do mnie-i nie bądź juz smutnym aniołem i zostań tu bo jesteś mi potsebna.- powiedział, patrząc na mnie tymi pięknymi oczami, tak podobnymi do oczu tego lokatego. Aż zaczęłam żałować, tych głupot które powiedziałam.- to jak nie będzies już smutna i zostanies?
- Zostanę- obiecałam łamiącym się głosem, a po policzku spłynęła mi łza, jednak mimo to uśmiechałam się, pierwszy raz od dawna, tak szczerze i prawdziwie.
- Ale płaces.- zauważył.
- Tak ale to takie dobre łzy.- wytłumaczyłam, bo dzięki niemu zrozumiałam wiele spraw, i dostrzegłam to że potrzebuję pomocy.
- Tutaj jesteś!- krzyknęła nagle jakaś przestraszona kobieta podbiegając do nas.- na chwilę nie można spuścić cię z oka!- krzyczała dalej na chłopca, złapała go za rączkę i ściągnęła z ławki kucając i przytulając do siebie.- Przepraszam za niego, od czasu...- urwała jakby nie wiedziała co powiedzieć- śmierci siostry, tak się zachowuje, bardzo za nią tęskni.
- Niech pani nie przeprasza, on jest naprawdę niesamowity. I wyrośnie na wspaniałego człowieka- powiedziałam pociągając nosem i uśmiechając się do niego. Wyciągnęła z kieszeni paczkę chusteczek i podała mi.
- Ale co on takiego zrobił?- zapytała zdumiona kobieta. Chciałam jej powiedzieć ale mnie wyprzedził.
- No bo ona tez jest aniołem, tak jak Tina, tylko ze ona nie chce do nieba, powiedziała ze zostanie- wyrwał się matce i znów do mnie przytulił. Jego matka zmierzyła mnie dziwnym spojrzeniem, mieszaniną lęku, zrozumienia i złości.
- Naprawdę zostaję- spojrzałam jej w prosto w oczy, chyba mi uwierzyła, bo jej rysy złagodniały- a teraz zadzwonię do przyjaciółki bo pewnie się martwi.
- Posiedzę tu z tobą i na nią pocekamy.- znów wpakował się na ławkę. Jego mama uśmiechnęła się szczerze i usiadła obok nas.
- Okej- powiedziałam i wykręciłam numer (i.t.p.).
Z pomocą Katriny, wytłumaczyłam jej gdzie dokładnie jestem. Po około 15 minutach była już na miejscu, razem z tym blondynem z zespołu. Najpierw mnie przytuliła, płacząc ze szczęścia, a potem zaczęła wrzeszczeć, że zaraz sama mnie zabije. Razem z nią i Niallem, bo tak ma na imię ten blondyn. Wróciliśmy do tego hotelu. Tam wszystkich przeprosiłam i w pokoju chłopaków zaczęliśmy długo rozmawiać o tym co nam leży na wątrobach, płakaliśmy śmialiśmy się na zmianę i tak przez całą noc.
***
Rok później:
Ten rok był jednym z najintensywniejszych w moim życiu. Poszłam na terapię, przestałam się ciąć i uwolniłam od tych koszmarów, zdałam maturę i prawo jazdy, wybrałam kierunek studiów, znalazłam nowe hobby, taniec. Poza tym chłopaki, mówię o One Direction z którymi jestem w stałym kontakcie, bo Harry to teraz mój facet. Ufundowali mi zabiegi dzięki którym moje blizny stały się już prawie niewidoczne. Znów mogę chodzić w krótkim rękawie, nie narażona na dziwne spojrzenia i docinki innych. Utrzymuje też kontakt z Katriną i jej małym synkiem Alexem który uwielbia mnie i chłopaków też. Moje życie znów zmieniło się o 180 stopni, tylko tym razem na dobre, i to przez spotkanie na które wcale nie chciałam iść. Dzięki nim i Alexowi stałam się uleczonym i szczęśliwym z życia na ziemi Aniołem, nie zamierzam się nigdzie wybierać, do puki nie będę musiała.
***
Długo nie mogłam się zebrać do napisania czegokolwiek. Mam zaczęte chyba z sześć imaginów i żadnego nie mam weny ani czasu skończyć. Teraz wykorzystuję to że jutro nie idę do szkoły i mogę posiedzieć do późna więc w przypływie natchnienia skończyłam ten imagin. Nie wiem czy wam się spodoba bo trochę mało w nim 1D. Ale niedługo postaram się skończyć coś w czym zagrają główna rolę. Przepraszam za usterki, tamta wersja dodała się przypadkiem gdy chciałam zapisać. Miała inny tytuł, bo i koncepcja była inna ale ją zmieniłam, bo tamto nie miało sensu.
~Wampris~

Ps. Mam takie pytanie. Czy macie jakieś linki do stronek z fajnymi i plecakami? Bo mój się rozwala, a nigdzie nie mogę znaleźć nic konkretnego. Z góry wielkie dzięki :*


16 komentarzy:

  1. Hej!
    Imagin super!
    Tu masz stronę z plecakami (moja kuzynka stąd zamawiała):
    http://www.plecaki.com/pl/c/PLECAKI-SZKOLNE/46

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki piękny normalnie rycze :'''''') - DynaHope1DEF

    OdpowiedzUsuń
  3. Imagin świetny tylko mała drobnosta My Chemical Romance się rozpadło już chyba dwa miesiące temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem że już razem nie grają. No ale ten imagin jest tak zrobiony że sytuacja dzieje się rok temu. Zaznaczyłam to pod koniec, gdzie pisze ,,Rok później''. Czyli rok od tego koncertu i spotkania z 1D, a rok temu jeszcze istnieli, bo karierę zakończyli pod koniec marca 2013r.

      Usuń
  4. Jezu jakie to piękne prawie się popłakałam masz talent <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Julia Tomlinson4 marca 2014 18:43

    Zajebisty rozdział. Masz dziewczyno talent, bo takiego imaginy jeszcze nie czytałam. Czekam na kolejny imagin, oby był jak najszybciej. Do następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniałe<3
    Mimo że 1D nie odgrywa głównej roli, to odgrywa ważną rolę. No i ten malutki chłopczyk... Takie uroczy<3 Aww

    OdpowiedzUsuń
  7. To było cudowne, wzruszające i takie prawdziwe <3 Mimo, że 1D nie są głównym tematem :***

    OdpowiedzUsuń
  8. http://dreamsarethemostimportant1.blogspot.com/ zapraszam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś niesamowita :o
    Łzy napływaly mi do oczu kiedy skonczylam to czytac. One Direction naprawde odmieniają życie.. są wsparciem i pomocą. Życze kazdej osobie ktora ma problemy i nie moge sie z nimi poradzic i dlatego sie tnie zeby spotkala takiego jej Alexa :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale wzruszajace to wszystko.Aż zaszkliły mi się oczy *_*
    Życzę weny,chęci i radości z pisania,bo to najważniesze!
    W wolnej chwili zapraszam do siebie
    http://themoordeath.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Powinnaś pisać z kim jest imagin, a tak pozatym to imagin zajebisty<3

    OdpowiedzUsuń
  12. wspaniały!
    wciąż jeszcze rycze c;

    OdpowiedzUsuń
  13. Ty jesteś aniołem ,za te wszystkie imaginy powinnaś Dostać Nobla KOCHAM TWOJE IMAGINY WSZYSTKIE

    OdpowiedzUsuń