Obudziłam się jak co rano. Niby normalny dzień, ale jednak
dzisiaj są Walentynki. Wszystkie zakochane pary będą dzisiaj spędzać
romantycznie dzień. Spacery, całusy i tego typu rzeczy a w nocy…każdy wie co.
No w końcu Dzień Zakochanych to też międzynarodowy dzień prezerwatywy. Ospale wstałam z łóżka i powędrowałam do
łazienki, gdzie odbyłam normalne czynności które większość ludzi robi po
przebudzeniu. Ubrałam się w granatową sukienkę jak ja to miałam w zwyczaju.
Zrobiłam leciuteńki makijaż z myślą o moim chłopaku który w ogóle nie rozumie
po co kobiety się malują. Szybko zbiegłam na dół witając się z mamą.
- Hej – powiedziałam całując ją w policzek.
- Cześć córciu – powiedziała radośnie, kładąc mi na talerz
naleśniki z Nutellą i bitą śmietaną.
- Oj, mamo nie musiałaś – powiedziałam chwytając do ręki
widelec.
-Uznajmy, że to jest mój prezent Walentynkowy dla Ciebie –
powiedziała i promiennie się do mnie uśmiechnęła a ja oczywiście odwzajemniłam
uśmiech. Po śniadaniu zaproponowałam mamie, że to ja pozmywam naczynia w zamian
to, że ona je przygotowała. Moja rodzicielka usiadła w salonie przed
telewizorem a ja wzięłam się za mycie, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ja już otworzę! – Krzyknęła do mnie mama, za pewnie po to
byśmy obie się nie fatygowały. Po chwili
usłyszałam dwa roześmiane głosy w
przedpokoju. Jeden damski czyli mojej mamy i drugi męski ale nie
przysłuchiwałam się bardziej temu
głosowi gdyż usłyszałam nawoływanie mojej osoby przez moją mamę.
-(t.i.) chodź tu, słońce! – Odłożyłam właśnie ostatni talerz
do szafki. Otarłam mokre ręce ręcznikiem do tego służącym i udałam się do
przedpokoju. Gdy zobaczyłam w nim moją mamę rozmawiającą z moim chłopakiem.
- Harry! – krzyknęłam radośnie rzucając się na chłopaka. Ten
mocniej mnie objął i przytulił a mama się leciutko zaśmiała. Gdy już stanęliśmy
normalnie Hazza ucałował mnie w policzek i objął jedną ręką moją talię tak, że
staliśmy przodem do mojej mamy.
- Więc tak… - zaczął loczek. – Jeśli się pani zgadza to
porywam pani córkę. – Powiedział z tym swoim czarującym uśmiechem.
- Hmmmm - udawała
zamyśloną.
- Oczywiście odstawię ją całą i zdrową - zapewniał ją Hazza.
- No mamo! – Krzyknęłam w geście by się przekonała.
- No dobrze – odetchnęliśmy z ulgą. – Bawcie się dobrze –
powiedziała i znikła w salonie. Ja odwróciłam się przodem do Hazzy i cmoknęłam
jego nosek.
- Muszę się przebrać
- powiedziałam.
- Kochanie, jesteś piękna zawsze, we wszystkim. – Powiedział
i pocałował mnie czule w usta.
- No dobra – powiedziałam zrezygnowana a ten się zaśmiał.
Ubrałam buty i płaszczyk.
- Ej, jeszcze to! – Powiedział Harry a ja się odwróciłam i
on nacisnął mi na głowę czapkę z wzorem pandy, a wokół szyi owinął mi dość
gruby szalik.
- Dziękuję mamusiu.
- Ja po prostu nie chcę byś się przeziębiła i prze zemnie
będziesz leżeć w łóżku.
- A nie chciałbyś ze mną leżeć w tym łóżku? – Zapytałam a
ten przygryzając moje ucho przy tym obejmując mnie powiedział.
- Muszę przyznać, że to kusząca propozycja ale nie . –
Powiedział i wyszliśmy z domu, od razu wsiadając do auta lokowatego.
- To gdzie mnie wieziesz? – Zapytałam z zaciekawieniem
chłopaka.
- Zobaczysz – powiedział, a ja zwróciłam głowę w stronę
przedniej szyby, gdy nagle poczułam na swoim udzie męską rękę, rękę którą
kocham.
Jechaliśmy dość długo, gdy w końcu zatrzymaliśmy się przed
wielką żelazną bramą.
- Muszę Ci zawiązać oczy – odparł i zgodnie z tym co mówił,
zawiązał mi na oczy chustkę, która tak wspaniale pachnie, a mowa o jego
przepięknych perfumach. Po chwili poczułam jak pomaga a wręcz wyciąga mnie z
auta, po czym gdzieś prowadzi. Nie szliśmy długo, cały czas czułam jego ręce na
mojej tali i jego ciepły oddech na mojej szyi. W końcu stanęliśmy, a on
ściągnął mi opaskę i moim oczom ukazał się las, w środku lasu tak jak by
opuszczone wesołe miasteczko, nie tak jakby tylko na pewno, a w środku tego
koc, czerwony koc, wokół niego pełno poduszek, świeczek i świeżych kwiatów.
Całokształt piękny, wszystko dookoła pokryte około trzy centymetrową warstwą
śniegu, na nim czerwony koc, czerwone poduszki, czerwone świeczki, wszystko
czerwone. I ta woń, tak jak by wszędzie wylał swoje perfumy, które tak
straszliwie mnie pociągają. Jest to zdecydowanie najlepsza niespodzianka jaką
dostałam od, niego a szczerze mówiąc było tego dużo. Odwróciłam się do niego
przodem i mocno wtuliłam się w jego tors.
- Dziękuje, jesteś najlepszy – wyszeptałam mu a po mojej
twarzy spłynęły łzy. On podniósł mnie swoimi umięśnionymi rękami i położył na
kocu.
- Wszystko dla Ciebie kochanie – musnął moje usta po czym
sięgnął po jedną truskawkę w czekoladzie i wepchnął ją do mim ust. I tak
właśnie minął nam dość długo czas na karmieniu siebie nawzajem, przytulaniu i
słodkimi niewinnymi buziakami. Tak bym mogła zawsze spędzać wolny czas, z nim
na przeróżnych pieszczotach i innych….
Nagle Hazziątko wstał i podał mi rękę by i ja zrobiła to
samo. Złapał mnie mocniej za rękę i ruszyliśmy. Przechodziliśmy pomiędzy
starymi „sprzętami” które kiedyś służyły za świetną zabawę w wesołym
miasteczku. Hazza zaprowadził mnie prosto w miejsce gdzie kiedyś rzucało się
piłeczkami do ustawionych specjalnie butelek na platformie. Częste w filmach
jest spotykane to, że chłopak właśnie wygrywa dla swojej dziewczyny misia, by
jej przypominał o chłopaku. Tym razem nie było inaczej, Harry zaczął rzucać
piłeczkami w stronę buteleczek. Na początku strącił tylko jedną ale nie
poddawał się, rzucał dalej ale niestety nie trafiał. Ja cały czas mu
dopingowałam by ten się nie poddawał. Dopiero gdy została mu ostatnia kula
mocno się zamachnął i strącił resztę. Radośnie pisnęłam po czym przytuliłam
mojego zwycięzcę.
- A teraz nagroda! – Krzyknął radośnie a ja z myślą, że
chodzi mu o całusa, rozchyliłam usta a ten, przeskoczył ladę, po czym wyłożył
na miej trzy pudełeczka: Różowe, zielone i niebieskie.
- No to które pudełeczko panienka życzy sobie sobie
otworzyć? – Zapytał z śmiesznym akcentem starszego pana.
- To – powiedziałam, wskazując na różowe pudełeczko. Hazza
uśmiechnął się w znów przeskoczył przez ladę i znalazł się obok mnie.
- (t.i.) jesteśmy parą od ponad roku i moim zdaniem
najtrudniejsze jest to, że non stop się roztajemy, a to trasa, wywiad czy po
prostu ja idę do swojego domu a ty do swojego. Więc wpadłem na pomysł by –
otworzył pudełeczko a moim oczom ukazały się kluczę, tak jak by do domu. –
Byśmy zamieszkali razem – powiedział i ukazał swoje słodkie dołeczki.
- Oczywiście, że się zgadam – powiedziałam z radością.
- Ale to nie było pytanie, tylko stwierdzenie a z resztą już
wszystko jest załatwione.
- Jak? – Zapytałam zdziwiona.
- Twoja mama właśnie pakuje twoje rzeczy albo już spakowała
i jeszcze dziś wieczorem wszystkie powinny być u nas w domu. – Odparł.
- Jejciu, kochany jesteś – powiedziałam i rzuciłam się na
niego, a ten złączył nasze usta w
namiętnym pocałunku, rozchyliłam usta by pogłębić pocałunek, po z kończonej
przyjemności zapytałam się go.
- A skąd wiedziałeś,
że wybiorę właśnie to pudełeczko, a nie na przykład zielone?
- Kochanie, znam Cię na tyle dobrze, że wiem, że wybierzesz
różowy.
- A mówiłam już jak bardzo Cię kocham? – Spytałam.
- Tak ale mogła byś jeszcze raz – powiedział a ja złączyłam
nasze usta a przed tym wyszeptałam mu te dwa magiczne słowa „Kocham Cię”
Zdjęcie specjalnie dla Zosi <3
Bardzo spóźnione ale co tam ;P
Mam nadzieje, że się wam podoba i
pozostawicie po sobie ślad istnienia w postaci komentarza/Gumiżelek
Mam do was prośbę popytacie?
odwdzięczę się
mój ask