Oczami Nialla:
Siedziałem z chłopakami z zespołu pisząc kolejny hit z naszej ostatniej płyty gdy nagle rozdzwonił się mój telefon. Nie zdążyłem jednak odebrać, odłożyłem go więc na stolik w razie gdyby jeszcze raz dzwonił. Ostatnia płyta. Niestety była ostatnia ponieważ wraz z chłopakami podjęliśmy taką a nie inną decyzję. Każdy z nas już wydoroślał i każdy znalazł swoje miejsce na ziemi. Ja również znalazłem swoje miejsce, u boki [t.i]. Zayn podobnie jak ja już się ożenił. Harry pozostał wolnym strzelcem. Louis postanowił iść na studia gdy już to wszystko się skończy (tak, chodzi mi o Luisa nie o Liama). A Liam no cóż postanowił odszukać Danielle, byłem całym sercem za tym żeby mu się to udało w końcu kiedyś byli świetną parą. Po chwili rozdzwonił się telefon Zayna. Dziwny zbieg okoliczności - pomyślałem. Zayn jako ojciec bliźniąt które nie dawno urodziła mu Perrie. Był przewrażliwiony. To już nie był stary Zayn, zmienił się i był wspaniałym ojcem, dlatego odebrał szybciej niż ja. Oczywiście była to jego żona. Perrie mówiła coś szybko przez telefon a my obserwowaliśmy jego szybko zmieniający się wyraz twarzy. Było coś nie tak, zorientowałem się kiedy już blady spojrzał na mnie. Odłożył telefon. Słuchałem tylko jego pierwszych słów po czym wybiegłem z pomieszczenia. Zaraz za mną wybiegł Zayn. Złapał mnie za tył koszuli i zatrzymał w jednej chwili.
- Muszę do niej iść... Ja wiem że ja muszę...
- Niall do cholery ogarnij się, tym że się zdenerwujesz w niczym jej nie pomożesz.Uspokój się i pojedziemy razem do szpitala. Perrie przy niej jest, ona tylko upadła.
- Tak, tylko w jej przypadku może oznaczać że to nie tylko upadek.
- Ale jak to?
- A tak to, [t.i] ma padaczkę, co prawda dawno nie miała ataku ale jednak... - świetne kłamstwo, pomyślałem.
- Ok, wsiadaj, ja prowadzę bo ty nie jesteś za bardzo w stanie - powiedział Zayn lekko drżącym głosem. Zrobiłem więc tak jak mówił. Usiadłem z przodu po stronie pasażera, zapiąłem pasy i do mojej głowy napłynęło setki myśli. Tak minęła mi cała podróż do szpitala który znajdował się na drugim końcu miasta co oznaczało że siedzieliśmy z Zaynem w zupełnej ciszy przez cały czas. Wyskoczyłem szybko z auta a mój kumpel pojechał zaparkować samochód. Biegłem bez tchu korytarzami szpitala dopóki nie zobaczyłem Perrie rozmawiającej z lekarką. Zwolniłem i zatrzymałem się tuż przed nimi. Przedstawienie czas zacząć.
Oczami [t.i]:
Leżałam na łóżku, to było pewne. próbując otworzyć oczy usłyszałam czyjeś kroki w pomieszczeniu w którym przebywałam. Pierwszą myślą jaka przyszła mi do głowy było "udawaj że śpisz". Jak pomyślałam tak zrobiłam. Odczekałam kilka minut aż ten ''ktoś'' wyjdzie i otworzyłam oczy. Nie mogłam się przyzwyczaić do tego uczucia że kiedy coś mi się stanie, szybko dochodzę do siebie nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Było to dość dziwne ale do ogarnięcia. Kristy mówiła że to przez ciąże. Skoro tak mówiła musiała być to prawda, ufałam jej jak nikomu innemu poza Niallem. Ledwo zdążyłam zrobić cokolwiek wszedł mój mąż. Oparłam się o poduszki i przykryłam szczelniej kołdrą, w końcu na sobie miałam tylko szpitalną koszulę.
- Hej, ale się przestraszyłem. Na szczęście już wszystko opanowane, zadzwoniłem po Kristy, jest w drodze.
- zaczął natychmiast gadać szeptem.
- To dobrze... - ledwo skończyłam już mi przerwał.
- Mów ciszej? Jesteś tak jakby poniekąd chora więc tak się też musisz zachowywać. Zaraz przyjdzie pielęgniarka i lekarz, zrobią ci USG.
- Muszą? Nie jestem gotowa żeby udawać.
- Spokojnie, dasz sobie radę, okej słyszę że już się chyba zbliżają. - oznajmił i usiadł na skraju łóżka ściskając mnie za rękę. Nie dodało mi to otuchy, miałam wrażenie że tylko pogorszyło sytuację. Do szpitalnej sali wszedł starszy lekarz z nieco młodszą pielęgniarką pchającą przed sobą poruszający się na wózku ultrasonograf. Kobieta podpięła urządzenie, a lekarz zaczął swoją rozmowę z całkowicie wyluzowanym i przygotowanym na wszystko Niallem. Stwierdziłam że lepiej będzie gdy nic nie będę mówić bo jeszcze coś pójdzie nie tak i nasze plany legną w gruzach. Poddałam się badaniu odkrywając brzuch, pielęgniarka nałożyła na niego żel, nie było to nieprzyjemne, ale do najlepszych doświadczeń w moim życiu też nie należało.
- Z dzieckiem wszystko w porządku, jego serce bije prawidłowo, nie ma powodów do niepokoju ale zaraz... Co to? - Spojrzałam odruchowo na ekran. Może i nie mam wyobraźnie, ale ja naprawdę tam nic nie widziałam oprócz jakichś niezidentyfikowanych plamek. Ciekawe rzeczy się dzieją w moim brzuchu, no naprawdę.
- Coś nie tak? - Spytał Niall.
- Nie wiem czy państwo wiedzą ale spodziewacie się bliźniąt, wyraźnie to widać. -odparł lekarz z lekkim uśmiechem na twarzy. Było to zaskoczenie. Nie dałam nic jednak po sobie poznać. Jedynie nie odzywałam się już do zakończenia badania. Lekarz i pielęgniarka wyszli z sali a ja spojrzałam na Nialla. Chłopak był całkowicie osłupiały. Złapałam go za rękę, była ona strasznie zimna.
- Hej, spójrz na mnie - powiedziałam cicho, patrząc mu w oczy. Zwrócił swój wzrok w moim kierunku - wszytko będzie w porządku.
- ŻARTUJESZ SOBIE?!
- C-co? - Nie wierzyłam w to co się działo.
- Jak to sobie wyobrażasz? Miało być jedno dziecko, tak też powiedziała Kristy. Nie damy sobie rady z dwoma. To nie są zwykłe dzieci.
- To SĄ tylko dzieci. - odparłam krótko, nie chciałam się kłócić.
- Czy ty się słyszysz? Nawet nie wiemy czy to są dzieci, a jeśli są to nie mają duszy, nie będą jak zwykłe dzieci. Nie będą jak małe, różowe, słodkie bobasy. Na pewno nie będą słodkie.
- A jeśli się mylisz?
- To i tak nie będzie proste, bo i tak wiemy że kiedyś takie będą.
- Ty i twoje chore poglądy, tylko o tym myślisz w tej chwili? Nie cieszysz się że my w ogóle...
- A z czego się tu niby mamy cieszyć? Że co? Że urodzą nam się bezduszne potwory?
- To tylko ty się nie cieszysz, od tej pory mów za siebie.
- Robię to dla naszego dobra, dla twojego...
- Czyżby aby na pewno? Bo odniosłam inne wrażenie.
- Naprawdę nie widzisz tego że to nas zniszczy?
- No chyba nie, masz za dużo uprzedzeń.
- Nie, to jest prawda, i ty też musisz postarać się w nią uwierzyć bo inaczej...
- Bo inaczej co? Zmusisz mnie? Nie sądzę. Jeśli jesteś taki przewrażliwiony na ich punkcie, to pytanie czy w ogóle chciałeś je mieć kiedykolwiek ze mną? - zapytałam patrząc mu w oczy. Dałam mu kilka chwil na odpowiedź ale nawet się nie ruszył, nawet nie mrugnął okiem. - Tak myślałam. - Zauważyłam że stoję, nie wiedziałam kiedy to się stało po prostu pod wpływem emocji pominęłam to. Na nogi nałożyłam kapcie a na siebie narzuciłam nieco za duży sweter leżący w nogach łóżka po czym ruszyłam w stronę drzwi. Niall złapał mnie za rękę. Wyszarpnęłam mu ją i powiedziałam:
- Nigdy więcej mnie nie zatrzymuj. - Wypowiedziawszy te słowa wyszłam. Chciałam stamtąd uciec jak najszybciej. Biegłam więc ile sił, zatrzymałam się dopiero przed windą, która przyjechała w tym samym momencie w którym ja przed nią stanęłam. Jej drzwi się otworzyły a przede mną stała Kristy. Mój widok ją zdziwił.
- Co tu robisz?
- Ja muszę stąd iść... Jak najdalej.
- Ok, wszystko w porządku? Odprowadzę Cię do mojego auta a ja w tym czasie wszystko załatwię w szpitalu. - Weszłam do windy i w końcu mogłam odpocząć od natłoku myśli. Po moim policzkach spłynęło kilka łez, które szybko starłam jednym ruchem. Niewidzącym wzrokiem dotarłam do samochodu przyjaciółki i zaczekałam aż wróci. Trwało to wieczność, chodź może mi się tak tylko wydawało.
- Powiedz mi co się stało? Coś z Niallem?
- On mnie nie chce mieć dzieci, a na pewno nie moich. - Na końcu głos mi się załamał, i chodź wylałam już wystarczająco łez te nadal spływały.
- No cóż poradzimy sobie same.
- Nie wiedziałam że mi pomożesz.
- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, zapomniałaś? Nigdy bym Cię nie opuściła.
- Dzięki,że mogę na ciebie liczyć, to wszystko co mam, ja... Nie mam nikogo innego.
Włączcie sobie tą piosenkę
Rok później, oczami Nialla:
- Hej, Niall rusz się idziemy - powiedział Liam.
- Ale gdzie? - spytałem rozkojarzony, cały czas myślałem o jednym.
- No mamy wywiad, znowu zapomniałeś?
- Nie, no coś ty, już idę tylko coś na siebie zarzucę - odpowiedziałem kłamiąc. Tak naprawdę zapomniałem, nie wiedziałem jak myśleć o czymś innym niż o [t:i]. Dziewczyna którą kochałem... No cóż nie da się tego inaczej określić zniknęła. Nie zaginęła lecz bardziej to można określić że uciekła. Uciekła przede mną, nie ma co ukrywać, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Wstałem z łóżka na którym siedziałem przez ostatnie półtorej godziny czyli odkąd wstałem i ubrałem się. Ostatnio często się zamyślałem, nie byłem sobą i niestety chłopaki też to zauważyli. Nie chciałem o tym rozmawiać, płyta wydana, trasa koncertowa skończona, dzisiaj ostatni występ. Kupiłem mieszkanie, z daleka od ludzi, nikt mnie nie znajdzie, więc będę żył dalej po swojemu. Czyli mniej więcej tak jak do tej pory od zniknięcia [t.i]. Była dla mnie całym życiem, a teraz... Teraz moje życie niema sensu i mieć go nie będzie. Można też powiedzieć że były momenty gdy traciłem panowanie nad sobą, a raczej traciłem resztki mojego zdrowego rozumu. Wydawało mi się że on tu jest, że jesteśmy razem i wszystko jest dobrze, że znowu istnieje słowo które określa się jako "my" a nie ludzie którzy tak naprawdę się nie znają. Potem przypominam sobie że tak naprawdę nas nie ma, że straciłem [t.i] bezpowrotnie, a to co było już nigdy nie wróci, wtedy właśnie, w tych chwilach popadam w ten obłęd i mam ochotę wrzeszczeć na cały świat, na siebie, mam ochotę coś rozwalić, coś zniszczyć, żeby wyglądało jak moje serce. Wsiadłem do samochodu obok chłopaków i przykleiłem sztuczny uśmiech, tak żeby oni i Paul myśleli że wszystko jest ok.
- No to co ostatni raz razem, co? - zagadną Hazza.
- Muszę przyznać, dziwne uczucie. - odpowiedział Louis.
- Tak, dajmy z siebie wszystko, niech wiedzą że nadal jesteśmy tymi starymi chłopakami z X-Factora - powiedział Zayn.
- Ale żeby tak było musimy starać się wszyscy - dodał Liam patrząc wprost na mnie.
- No co? - odburknąłem.
- A to że jesteś nieobecny, ogarnij się w końcu - powiedział mój przyjaciel. Nie spodziewałem się takich słó po Liamie.
- Ok, spróbuję - odparłem krótko licząc że na tym się skończy, myliłem się jednak.
- Tylko tyle? Naprawdę, mamy dosyć tego twojego użalania się nad sobą! - wrzasnął.
- Spokojnie, nie unoś się tak, mam Ci przypomnieć jak ty się zachowałeś jak zniknęła Danielle?
- Tak, ale nie rok!I przynajmniej coś ze sobą zrobiłem postanowiłem w końcu jej szukać!
- Nie za późno trochę? Nie pomyślałeś że mogła ułożyć sobie życie z kimś innym? Chciałbyś rozpieprzyć jej szczęście? - teraz to ja straciłem równowagę.
- A ty myślisz że [t.i] jest szczęśliwa po tym jak powiedziałeś jej że nie chcesz tych dzieci? - Liam sam wiedział po tych słowach że przesadził. Wstałem z miejsca i rzuciłem się na niego z pięściami. Zacząłem go okładać rękami po twarzy i po ciele bez opamiętania. Samochód się zatrzymał, a mnie nagle odrzuciło do tyłu. Uderzyłem mocno głową o inne siedzenie w limuzynie. Z tego na pewno wyrośnie guz i to nie mały. Chłopaki wyciągnęli mnie i Liama z auta.
- Co wam strzeliło do głowy do jasnej cholery? - wrzasną na nas Paul.
- To on zaczął - odparłem krótko, wskazując palcem na Liama.
- Gdyby nie to że.... - zaczął chłopak ale natychmiast mu przerwał nasz można powiedzieć opiekun.
- DOŚĆ! - teraz był naprawdę zdenerwowany. - Za półtorej godziny mamy wywiad a Liam ma rozwaloną wargę i podbite oko, ty rozpieprzyłeś sobie łeb i leci ci krew, więc dajcie sobie spokój chodź na chwilę, co?
Teraz są ważniejsze rzeczy, potem możecie się napieprzać ile wlezie, ale w telewizji jednak trzeba jakoś wyglądać. - Po tym jak to powiedział wsiedliśmy do samochodu i w ciszy dojechaliśmy do budynku telewizji. Na miejscu opatrzyli nas, nałoży maskujący makijaż i zmienili ubrania na czyste, nie zabrudzone krwią. Nadal nie rozmawiając usiedliśmy na swoich miejscach na planie i czekaliśmy na rozpoczęcie. Daliśmy zarówno świetny występ jak i bez żadnych innych zaskakujących akcji dobry wywiad. Po wszystkim wróciliśmy z powrotem do domu. Poszedłem do siebie i od razu zacząłem się pakować. Wziąłem tylko najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedłem. W drzwiach wyjściowych złapał mnie za ramię Liam.
- Gdzie ty idziesz?
- Wyprowadzam się. Nie mówiłem? A sorry to mój nowy adres.- Odpowiedziałem, wypisując na kartce papieru nowy adres. Wyszedłem bez słowa pożegnania. Zamówiona taksówka stała już przed domem.
Za sobą usłyszałem słowa:
- Tylko nie rób niczego głupiego. - Nie odezwałem się tylko skinąłem głową i wsiadłem do czekającego auta. Zaraz po tym jak wsiadłem zaczął padać deszcz. Droga mi minęła zadziwiająco szybko, siedziałem z tyłu licząc krople spływające po szybie. Budynek był z czerwonej cegły, okna prostokątne. Szału nie robi ale było to miejsce w którym mogłem się zaszyć i zniknąć przed światem. Po wejściu zamknąłem za sobą drzwi na klucz i rzuciłem plecak z rzeczami na ziemię. Plan był prosty aby wszystko było w porządku teraz musiałem tylko... umrzeć. Właśnie teraz to zrobię.
Hej,hej!
Sorry, chodź nie wiem za co.
No więc tak, prawie z dwóch części zrobiłam jedną
i mam nadzieję że tym razem będzie wszystko ok i nic się nie usunie.
<Zrobiłam sobie jbc kopię na pulpicie - mądra ja>.
A jeśli macie jakieś pytania lub cokolwiek piszcie mojego aska.