piątek, 29 marca 2013

Changing cz. II

To już dzisiaj dzień wyjazdu! Tak się cieszę. Spakowana w jedną dość dużą czerwoną torbę zaczęłam z chodzić z nią po schodach. Tłukąc się przy tym niemiłosiernie.
- Daj pomogę Ci - usłyszałam za sobą głos mojego taty. Chwycił za rączkę od torby i delikatnie zszedł z nią po schodach gdzie czekała na mnie mama wraz z starszym bratem.
- No to córeczko trzymaj się tam. - Zaczęła a ja po prostu wtuliłam się w nią.
- Będę tęsknić - wyszeptałam jej do ucha. Po czym odkleiłam się od niej i stanęłam przed Markiem.
- No to mała trzymaj się tam i nie szalej za bardzo. - Powiedział a ja wtuliłam się w jego tors.
- No to powodzenia z tą co tu przyjedzie. - Skierowałam się do wszystkich, po czym wyszłam z domu i będąc jeszcze na posesji naszego budynku odwróciłam się i pomachałam w ich stronę. No w końcu to pół roku ale w sumie wrócę nie idę przecież na wojnę. Wsiadłam do samochodu i razem z moim tatą pojechaliśmy w stronę lotniska. Droga była przyjemna, jak to jazda z tatą kawały i dużo śmiechu. Gdy już dojechaliśmy na wskazane miejsce, wysiadłam z auta, tak jak mój ojczulek, który wypakował mi torbę z bagażnika i postawił na ziemi.
- No to (t.i.) trzymaj się i widzę Cię tu za pół roku całą i zdrową, zrozumiano?
- Tak, jest! - Zasalutowałam po czym cmoknęłam go w policzek i ruszyłam w stronę wielkiego lotniska. Szybko znalazłam miejsce w, którym odbywała się moja odprawa, która poszła szybko i bardzo miło gdyż kobieta która dokonywała mojej odprawy była bardzo miła. Za nim się spostrzegłam to już siedziałam w samolocie czekając na podróż moich marzeń.

Obudziła mnie stewardessa. Mówiąca, że lot się z kończył i wszyscy pasażerowie mają wysiadać. Chwyciłam moją torebkę i szybkim kotkiem opuściłam blaszanego ptaka.
Okręcałam się do okola i wodziłam wzrokiem po wszystkich by znaleźć kartkę z moim imieniem i nazwiskiem. Gdy ją spostrzegłam, mimowolnie się uśmiechnęłam. Trzymała ją kobieta w średnim wieku, ładna, a obok niej stała mała dziewczynka. Szybkim krokiem podeszłam do niej i grzecznie się przywitałam.
- Dzień dobry.
- Witaj, ty jesteś (t.i.)?
- Tak to ja - powiedziałam z uśmiechem na co kobieta i dziewczynka odpowiedziały mi tym samym.
- Miło mi jestem Jay a to jest Daisy. - Wskazała na dziewczynkę.
- Bardzo mi miło.
- Nam również. No to co jedziemy do domu.
- Tak! - Krzyknęła dziewczynka.
- Co ty na to? - Zwróciła się do mnie.
- Mając perspektywę jechania do domu w którym będę mieszkała przez najbliższe miesiące a zostania tu na lotnisku to wole to pierwsze. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- No to dobrze, pomóc Ci kochana z bagażami?
- Nie dziękuję proszę pani.
- Jaka pani? Mów mi proszę Jay.
- Dobrze Jay.
No i tak skierowałyśmy się do auta. W tym czasie dowiedziałam się, że pojedziemy teraz do Doncaster, a z obecnego miejsca czyli Londynu to jest jakaś godzinka drogi. Jay jak i Daisy są bardzo miłe, więc raczej ten pobyt tutaj będzie przyjemny. Po włożeniu walizki do bagażnika i samego wejścia do samochodu ruszyliśmy w drogę.



Kolejna część taka krótka i nie ciekawa
ale obiecuję, że w następnej coś się
już stanie.
Czemu nie komentujecie?!
To przykre bardzo :'(

~Gumiżelek    

4 komentarze: