Julia Skarbie to dla Ciebie
Byłem tak zmęczony próbą i tym wszystkim, że zasnąłem. Nie chciałem tego ponieważ muszę teraz szukać. Ale jednak zmęczenie wygrało.
Obudziłem się ok 4 godziny później. Szybko wstałem z łóżka, ogarnąłem się i pojechałem do jej najlepszej przyjaciółki Eleanor. Wsiadłem w samochód i pojechałem. Gdy już dotarłem na miejsce, jak strzała wybiegłem z samochodu i bardzo mocno by zbudzić chodź jednego lokatora tego domu. Bo było już grubo po drugiej więc łatwo mogłem się domyślić, że spali. Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w niej Louis ubrany w swoją sweet piżamkę z Coca coli.
Lo: Co się dzieje? - Zapytał zaspany.
Ja: Jest u ciebie (t.i.) muszę z nią porozmawiać albo z Eleanor - powiedziałem szybko, na jednym wdechu.
Lo: Nie ma ani jednej ani drugiej. - Powiedział i już chciał zamknąć drzwi ale ja mu zagrodziłem.
Ja: To gdzie są proszę powiedz gdzie jest (t.i.) - mówiłem a mój głos co raz bardziej się załamywał.
Lo: Nie mogę obiecałem ze nie powiem - mówił uparto Louis ale trochę mnie to uspokoiło, że wie gdzie jest moja ukochana i, że nic nie jest. Co chyba w tym momencie było najważniejsze.
Ja: Proszę, muszę, muszę! - Mówiłem moim głosem który był już prawie nie usłyszany.
Lo: Powiem ci tylko tyle, że jest bezpieczna razem z Eleanor wiec głupstwa żadnego nie popełni, uwierz mi na słowo proszę. - Mówił dość przekonywującą. - A teraz idź się prześpij jutro jest próba trzeba być wyspanym.
Ja: Czyli one wyjechały na jakieś wakacje czy coś w tym stylu? - No o z tego co on mówił to można było wywnioskować.
Lo: No nie do końca.....właściwie to nie.
Ja: Czyli jednak ja coś złego zrobiłem.
Lo: Nie nic strasznego nie zrobiłeś.
Ja: Ale jednak coś zrobiłem? - Nic już z tego nie rozumiem.
Lo: Tak, ale Ci nie powiem a teraz idź do domu, bo jutro jest próba.
Ja: Nie idę jutro na próbę, do puki ona nie wróci, nie da znaku życia. Do puki nie zadzwoni nie powie dlaczego wyjechała nie mówiąc mi o tym nic a nic. - W moich oczach zbierały się łzy. - Boje się co ja takiego zrobiłem. - Mówiłem a po moich policzkach zaczęły płynąć gorzkie łzy. - Proszę powiesz mi chociaż dlaczego tak postąpiła? Gdzie ja popełniłem błąd? - Moje przemówienie przerwał mi Louis.
Lo: Wiesz co ja już masz mi się to nad sobą użalać to wchodź do domu bo tu na polu jest zimno jak w dupie - no tak cały Louis nawet w najgorszej sytuacji potrafił człowieka rozśmieszyć. Weszliśmy do środka ja ściągnąłem buty i moje górne okrycie i weszliśmy wgłąb domu. Zatrzymaliśmy się w salonie, siedliśmy na kanapie a ja zacząłem kontynuować uprzednią czynność. Czyli według Louisa gęganie no co? Przecież muszę się komuś wygadać, nie jestem psychiczny i nie będę gadał sam do siebie.
Ja: Jutro a właściwie dzisiaj chciałem się jej oświadczyć, wsiąść z nią ślub i mieć z nią dzieci tylko z nią i z nikim więcej. - Mówiłem a po moich bladych od zmęczenia policzkach leciało co raz więcej łez. - Jeśli sobie zrobi to ja się zabije nie daruje sobie tego do końca życia po prostu nie daruje.
Lo: Nic złego nie zrobiłeś dla mnie i Eleanor wręcz przeciwnie ale (t.i.) wiesz jaka jest, zawsze wszystko widzi źle. U wiesz dowiesz się w swoim czasie. - Zapewnił mnie Louis.
"oczami (t.i.)"
Przyjechałyśmy na lotnisko w Polsce po krótkim czasie lotu który i tak przespałam ponieważ byłam zmęczona ciągłym płaczem. Wysiadłyśmy z samolotu i pojechałyśmy do mojego rodzinnego domu. Cały czas płakałam wtulona w Eleanor.
Gdy już dojechałyśmy taksówką do mojego domu. Eleanor trochę na migi a trochę po angielsku dogadała się z starszym panem do tego by zapłacić za to, że zawiózł nas w skazane miejsce w sumie to jego praca. Wypakowałyśmy a właściwie to taksówkarz wypakował z bagażnika nasze torby i odjechał. Już miałam wziąć swoją torbę zatrzymała mnie Eleanor.
E: W twoim stanie nie powinnaś - mówiła z bardzo poważną miną.
J: Ale.....
E: Nie ma żadnego ale jak chcesz coś wziąć to nasze torebki. - No fajnie torebki w których są tylko nasze portfele i paszporty. WOW tym zachowaniem Elka przypomniał mi Liam'a. On zawsze się o mnie troszczył, opiekował. Dużo rzeczy mi nie pozwalał. Oj jak ja pamiętam jak kiedyś z Eleanor i Perrie'y zrobiłyśmy sobie babski wieczór u Perrie. Od naszego domu jest to dwie przecznice. Niedaleko około 10 może 15 minut drogi. Cała ''impreza'' sączyła się o 4 nad ranem. Liam do tej pory nie spał specjalnie po to by przyjechać po mnie. Oczywiście zawiózł mnie tam a potem przywiózł, mówiąc moja dziewczyna nie będzie sama chodziła gdziekolwiek a tym bardziej w nocy gdy jestem w tym samym mieście. No tak od tego momentu zawsze ale to zawsze nawet rano po bułki czy głupi proszek do pieczenia samej mnie nie puszczał. Wole nawet nie mówić co było jak nie mówiłam mu, że wychodzę. Będzie mi brakować tych jego nakazów, zakazów, pilnowania mnie, dbania. Na samym myśl o tym po moim policzku spłynęły łzy, ale szybko je otarłam bo już staliśmy pod drzwiami. Elka zapukała bo ja nie myła na siłach psychicznie i emocjonalnie.
M: O już jesteście wchodzie proszę - powiedziała do nas po angielsku. Angielski zna perfekcyjnie. Właście to od niej się wszystko nauczyłam jeśli chodzi o Anglię i język jakim się tam posługują.
Ja tylko siadłam na kanapie w salonie i rozpłakałam./Gimiżelek
Obiecałam dodać troszkę dłuższy ale na
prawdę modyfikowałam go
przez cało dzisiejsze popołudnie.
Więc mam nadzieje, że chociaż
w malutkim stopniu się Wam on spodoba.
Następny nie wiem kiedy dodam może jutro
ale marne szanse ale bardzo
się postaram a do tego czasu
czekam na wasze piękne i długie komentarze
tak jak ostatnio <3/Gumiżelek
!Za błędy przepraszam!
Jejujejujeju! Chodzi o mnie :o <3??? dziękuję. Smutne :<.. zwłaszcza, że on o niczym nie wie.. ehh :< weź bo bd ryczeć...
OdpowiedzUsuń"U wiesz" najlepszy blad ever. Ale super czesc, jak sobie to wyobrazam to otwiera tak Lou z piwem w czapce.... dobra koniec. Hehe fajne...
OdpowiedzUsuńSuper jak zwykle!! xoxo
OdpowiedzUsuńWow... Proszę o nexta. Jestem pełna podziwu dla ciebie i sposobu w jaki prowadzisz tego bloga. Niby ja też mam blogi, ale są one lekko zaniedbane, bo niewiele mam czasu by cokolwiek zrobić.
OdpowiedzUsuńElisabeth
Świetny !! <3
OdpowiedzUsuń