Jest! Obiecany Louis. A mam takie pytanie czy chcecie smutne imaginy? Ja takich jeszcze nie pisałam bo ich nie lubię ale jak chcecie to mogę też takie pisać. PROSZĘ NAPISZCIE W KOM. CO O TYM MYŚLICIE!!!
Właśnie skończyłaś lekcje byłaś totalnie zmęczona bo ostanie dwie lekce były to wf-y. I nie chciało Ci się dymać do domu i postanowiłaś zadzwonić do swojego taty. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty, sekretarka. No nie - Pomyślałaś. No nic wyszłaś i idziesz zła przez ulicę Londynu. Asz ty ni z stąd ni zowąd rozpędzone auto chlapie Cię całą wodą z kałuży po wczorajszym deszczu.
T: Uważaj człowieku jak jedziesz!! - Wydarłaś się na całą ulicę i chyba to usłyszał bo zawrócił i zaparkował auto kilka metrów przed tobą. Z którego wyszedł wyskoki chłopak, brunet któremu grzywka opadała na twarz. Ubrany był w bluzę i czerwone rurki. Podszedł do Ciebie i zaczął przepraszać.
Ch: Jesteś naprawdę Cię przepraszam nie chciałem. - Cóż mówiąc byłaś na niego zła ale widząc jego panikę od razu cała złość na niego minęła.
T: Spokojnie, przecierz nic tak strasznego się nie stało. - Po wy powiedzeniu swojego zdania chłopakowi widocznie ulżyło. Pewnie myślał, że będziesz na niego chorobliwie zła.
Ch: A tak wo gólę to jestem Louis. - Podał Ci swoją dłoń. A ty podałaś swoją przemarzniętą i zimną jemu.
T: (t.i.)
L: Jesteś ale Ci musi być zimno. - Zciągnoł z siebie swoją bluzę. - Proszę.
T: Ale tobie teraz będzie zimno.
L: Jadę samochodem.... A no właśnie może Cię podwiesić??
T: Normalnie bym odmówiła ale w takiej sytuacji oczywiście.
L: Dobrze to zakładaj bluzę i zapraszam. - Posłusznie założyłaś bluzę i wsiadłaś do samochodu. Podałaś mu adres i ruszyliście przez całą drogę rozmawialiście i się śmialiście nie zauważyłaś, że stanęliście. Ale to nie był twój dom tylko jakaś villa.
T: Gdzie jesteśmy? - Zapytałaś zdezorientowana.
L: Pod moim domem. Musiałem po prostu musiałem Ci to wynagrodzić. - Louis wysiadł z auta po czym otworzył twoje drzwi i podał rękę byś mogła spowodowanie wysiąść. Potem skierowaliście się do domu. Po przekroczeniu progu usłyszałaś krzyki i śmiechy.
L: Jesteśmy! - Krzyknął na cały dom. Po chwili przybiegło do nas czterech chłopaków. Zaraz, zaraz pięciu chłopaków wielka Villa. One Direction! TAK! To ten zespół na który miałaś iść z swoją BFF ale się rozchorowałaś.
L: (t.i.) to jest tak Harry, Zayn, Niall i Liam. - Powiedział pokazując po kolei na osobników stojących przede mną.
T: Hej! - Pomachałaś im a oni co?? Żuci li się na Ciebie jak zwierzęta i zaczęli przytulać. Na szczęście do sprawy wkroczył Lou i ich ode mnie odciągną.
L: Ok to teraz (t.i.) pokarze Ci łaziękie i dam Ci jakieś moje Ciuchy. A potem zrobię nam herbaty.
T: Ale naprawdę nie trzeba wystarczy jak mnie podwieziesz do domu.
L: Co!? Nie ma mowy już chodź! - I pociągnął mnie na piętro domu. I "wepchnął" do łazienki dając ubrania.
L: Przebierz się łazienka do twojej dyspozycji. Czekam na dole. - No cóż wysuszyłaś się i ubrałaś się w czerwone rurki i koszulkę w paski. Zachodząc na dół napotkałaś Harry'ego. Który powiedział "Lou nigdy ale to nigdy!!!nie dzieli się z innymi swoimi ubraniami musi mu na tobie zależeć ale to bardzo." To zdanie dało Ci do myślenia. I to dużo czyż by do Ciebie czół coś więcej? Ale najważniejsze czy ty coś do niego czujesz? No nic stwierdziłaś, że nie będziesz sobie zaprzątać głowy. Ten dzień możesz zaliczyć do udanych bo uśmiałaś się za wszystkie czasy. Przez miesiąc spotykałaś się z Lou. Ale sama nie wiesz czy te spotkania zaliczasz do randek czy koleżeńskich spotkań. Chyba to pierwsze bo chodziliście bardzo często za ręce, ogólnie zachowywaliście się jak para. Tylko bez buziaków i słów "Kocham Cię" bo komplementować to się bardzo często komplementowaliście. Tym razem Louis zaprosił Cię na 20 do restauracji ale nie takiej zwykłej do najlepszej w Londynie. Nie powiesz trochę Cię to zdziwiło bo zawsze chodziliście do MSC, Maca albo KFC i tyle a teraz tak zmiana!!! A jeszcze to jak w pierwszy dzień waszej przyjaźni Harry powiedział "musi mu ta tobie zależeć". Czyż by to możliwie sławny Louis Tomlinson bóg miliona nastolatek zakochał się w zwykłej dziewczynie z Polski!? To trochę niedorzeczne ale najbardziej jest to, że ty się w nim zakochałaś. Już po pierwszym dniu czułaś do niego coś więcej niż przyjaźń. No nic. Prz gotowałaś się na kolacje. Błękitno-biała sukienka a do tego złote szpilki. Włosy w warkocz na bok. I delikatny prawie nie widoczny makijaż. Pod twoim domem punktualnie o 20 stawił się Lou i garniturze i z bukietem czerwonych róż. Ty tylko włożyłaś je do wazonu i pojechaliście. W drodze do lokalu i w samym nim rozmawialiście normalnie bez żadnej spiny. Tam zjedliście przepyszną kolacje. Potem Loui zaproponował spacer na który od razu się zgodziłaś. Noc, park, księżyc, gwiazdy, ty i on. Po prostu scena jak romantycznego filmu. Usiedliście na jednej z ławek. On objął Cię ramieniem a ty oparłaś się o jego tors.
T: Jak tu pięknie. - Przerwałaś Ciszę. Ale nie taką nie zaręczą.
L: Masz racje. Wiesz co muszę Ci coś powiedzieć. - Podnosiłaś się i usiadłaś tak by patrzeć mu w te pełni błękitu oczy. - (t.i.) otóż nie znamy się zbyt długo ale na tyle długo bym Cię pokochał. To nastąpiło od razu jak Cię zobaczyłem całą mokrą i to przeze mnie. Kocham Cię! Tylko czy ty mnie też? - Trochę Cię przytkało ale spodziewałaś się tego i znałaś odpowiedz na pytanie które przed chwilką zostało wypowiedziane.
T: Tak, Louis też Cię kocham! - Louis po skończonej twojej wypowiedzi pocałował namiętnie.
L: Czyli zostaniesz moją dziewczyną?
T: Oczywiście. - Loui wstał i wyciągnął z marynarki pudełeczko z którego wyjął srebrny przepiękny łańcuszek z napisem "FOREVER" który po chwili już widniał na twojej szyji.
T: Jesteś, nie trzeba było.
L: Jesteś moją dziewczyną więc musisz się przyzwyczajać do rozpieszczania.
T: No będę musiała się faktyczne przyzwyczaić. - O boję się zaśmialiście a następnie pocałowaliście.
Właśnie skończyłaś lekcje byłaś totalnie zmęczona bo ostanie dwie lekce były to wf-y. I nie chciało Ci się dymać do domu i postanowiłaś zadzwonić do swojego taty. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty, sekretarka. No nie - Pomyślałaś. No nic wyszłaś i idziesz zła przez ulicę Londynu. Asz ty ni z stąd ni zowąd rozpędzone auto chlapie Cię całą wodą z kałuży po wczorajszym deszczu.
T: Uważaj człowieku jak jedziesz!! - Wydarłaś się na całą ulicę i chyba to usłyszał bo zawrócił i zaparkował auto kilka metrów przed tobą. Z którego wyszedł wyskoki chłopak, brunet któremu grzywka opadała na twarz. Ubrany był w bluzę i czerwone rurki. Podszedł do Ciebie i zaczął przepraszać.
Ch: Jesteś naprawdę Cię przepraszam nie chciałem. - Cóż mówiąc byłaś na niego zła ale widząc jego panikę od razu cała złość na niego minęła.
T: Spokojnie, przecierz nic tak strasznego się nie stało. - Po wy powiedzeniu swojego zdania chłopakowi widocznie ulżyło. Pewnie myślał, że będziesz na niego chorobliwie zła.
Ch: A tak wo gólę to jestem Louis. - Podał Ci swoją dłoń. A ty podałaś swoją przemarzniętą i zimną jemu.
T: (t.i.)
L: Jesteś ale Ci musi być zimno. - Zciągnoł z siebie swoją bluzę. - Proszę.
T: Ale tobie teraz będzie zimno.
L: Jadę samochodem.... A no właśnie może Cię podwiesić??
T: Normalnie bym odmówiła ale w takiej sytuacji oczywiście.
L: Dobrze to zakładaj bluzę i zapraszam. - Posłusznie założyłaś bluzę i wsiadłaś do samochodu. Podałaś mu adres i ruszyliście przez całą drogę rozmawialiście i się śmialiście nie zauważyłaś, że stanęliście. Ale to nie był twój dom tylko jakaś villa.
T: Gdzie jesteśmy? - Zapytałaś zdezorientowana.
L: Pod moim domem. Musiałem po prostu musiałem Ci to wynagrodzić. - Louis wysiadł z auta po czym otworzył twoje drzwi i podał rękę byś mogła spowodowanie wysiąść. Potem skierowaliście się do domu. Po przekroczeniu progu usłyszałaś krzyki i śmiechy.
L: Jesteśmy! - Krzyknął na cały dom. Po chwili przybiegło do nas czterech chłopaków. Zaraz, zaraz pięciu chłopaków wielka Villa. One Direction! TAK! To ten zespół na który miałaś iść z swoją BFF ale się rozchorowałaś.
L: (t.i.) to jest tak Harry, Zayn, Niall i Liam. - Powiedział pokazując po kolei na osobników stojących przede mną.
T: Hej! - Pomachałaś im a oni co?? Żuci li się na Ciebie jak zwierzęta i zaczęli przytulać. Na szczęście do sprawy wkroczył Lou i ich ode mnie odciągną.
L: Ok to teraz (t.i.) pokarze Ci łaziękie i dam Ci jakieś moje Ciuchy. A potem zrobię nam herbaty.
T: Ale naprawdę nie trzeba wystarczy jak mnie podwieziesz do domu.
L: Co!? Nie ma mowy już chodź! - I pociągnął mnie na piętro domu. I "wepchnął" do łazienki dając ubrania.
L: Przebierz się łazienka do twojej dyspozycji. Czekam na dole. - No cóż wysuszyłaś się i ubrałaś się w czerwone rurki i koszulkę w paski. Zachodząc na dół napotkałaś Harry'ego. Który powiedział "Lou nigdy ale to nigdy!!!nie dzieli się z innymi swoimi ubraniami musi mu na tobie zależeć ale to bardzo." To zdanie dało Ci do myślenia. I to dużo czyż by do Ciebie czół coś więcej? Ale najważniejsze czy ty coś do niego czujesz? No nic stwierdziłaś, że nie będziesz sobie zaprzątać głowy. Ten dzień możesz zaliczyć do udanych bo uśmiałaś się za wszystkie czasy. Przez miesiąc spotykałaś się z Lou. Ale sama nie wiesz czy te spotkania zaliczasz do randek czy koleżeńskich spotkań. Chyba to pierwsze bo chodziliście bardzo często za ręce, ogólnie zachowywaliście się jak para. Tylko bez buziaków i słów "Kocham Cię" bo komplementować to się bardzo często komplementowaliście. Tym razem Louis zaprosił Cię na 20 do restauracji ale nie takiej zwykłej do najlepszej w Londynie. Nie powiesz trochę Cię to zdziwiło bo zawsze chodziliście do MSC, Maca albo KFC i tyle a teraz tak zmiana!!! A jeszcze to jak w pierwszy dzień waszej przyjaźni Harry powiedział "musi mu ta tobie zależeć". Czyż by to możliwie sławny Louis Tomlinson bóg miliona nastolatek zakochał się w zwykłej dziewczynie z Polski!? To trochę niedorzeczne ale najbardziej jest to, że ty się w nim zakochałaś. Już po pierwszym dniu czułaś do niego coś więcej niż przyjaźń. No nic. Prz gotowałaś się na kolacje. Błękitno-biała sukienka a do tego złote szpilki. Włosy w warkocz na bok. I delikatny prawie nie widoczny makijaż. Pod twoim domem punktualnie o 20 stawił się Lou i garniturze i z bukietem czerwonych róż. Ty tylko włożyłaś je do wazonu i pojechaliście. W drodze do lokalu i w samym nim rozmawialiście normalnie bez żadnej spiny. Tam zjedliście przepyszną kolacje. Potem Loui zaproponował spacer na który od razu się zgodziłaś. Noc, park, księżyc, gwiazdy, ty i on. Po prostu scena jak romantycznego filmu. Usiedliście na jednej z ławek. On objął Cię ramieniem a ty oparłaś się o jego tors.
T: Jak tu pięknie. - Przerwałaś Ciszę. Ale nie taką nie zaręczą.
L: Masz racje. Wiesz co muszę Ci coś powiedzieć. - Podnosiłaś się i usiadłaś tak by patrzeć mu w te pełni błękitu oczy. - (t.i.) otóż nie znamy się zbyt długo ale na tyle długo bym Cię pokochał. To nastąpiło od razu jak Cię zobaczyłem całą mokrą i to przeze mnie. Kocham Cię! Tylko czy ty mnie też? - Trochę Cię przytkało ale spodziewałaś się tego i znałaś odpowiedz na pytanie które przed chwilką zostało wypowiedziane.
T: Tak, Louis też Cię kocham! - Louis po skończonej twojej wypowiedzi pocałował namiętnie.
L: Czyli zostaniesz moją dziewczyną?
T: Oczywiście. - Loui wstał i wyciągnął z marynarki pudełeczko z którego wyjął srebrny przepiękny łańcuszek z napisem "FOREVER" który po chwili już widniał na twojej szyji.
T: Jesteś, nie trzeba było.
L: Jesteś moją dziewczyną więc musisz się przyzwyczajać do rozpieszczania.
T: No będę musiała się faktyczne przyzwyczaić. - O boję się zaśmialiście a następnie pocałowaliście.
Następny będzie Liam może dzisiaj jeszcze zobaczę ale jak nie dzisiaj to jutro ;* Życzę wszystkim miłego dnia:)
Super :D Ja tam szybko mogłabym się do takiego czegoś przyzwyczaić xD
OdpowiedzUsuń