czwartek, 29 listopada 2012

Larry

I tym razem Larry który jest wspólnym dziełem Gumiżelka i tajemniczej osoby. Pomysł narodził się na lekcji polskiego bo a z resztą nie ważne i tak was to chyba nie obchodzi ale proszę.


Harry i Louis są najlepszymi przyjaciółmi od czasów X-Factoru.
Przyjaciele nie do rozłączenia po prostu brać przykład z nim garściami jak
to się mówi pa puszki nie rozłąki.
Jak jedno to i drugie ale ich przyjaźń stoi pod znakiem zapytania
gdy w ich życie wdziera się dziewczyna Louis'a - Eleanor
Chłopcy postanowili się spotkać...
H: Cześć
L: Cześć - od powiedział mi Lou a ja się sztucznie uśmiechnąłem co chyba było widać bo po chwili zapytał. - Co się stało? Wyglądasz na smutnego.
H: Moja mama wyjechała w daleką delegację. Ojciec dawno już zmarł. A ty mój jedyny przyjacielu wolisz spotykać się z swoją dziewczyną niż ze mną - powiedziałem dość spokojnie bo we mnie aż buzowało od złości może dlatego też, że byłem aż tak smutny, że nie umiałem już pokazać innej z emocji już sam nie wiem?
L: O jesteś nie wiedziałem co czujesz myślałem, że cały czas ten spotykałeś się z Liam'em.
H: To ty nic nie wiesz?!?!?! Liam wyjechał do swojej rodziny i wróci dopiero jak zacznie się następna trasa. Na początku jakoś sobie radziłem ale teraz nie odpisuje na nic nawet na głupiego smsa.
L: To spotkajmy się jutro tam gdzie zawsze- powiedział i przytulił chłopaka.
Następnego dnia mieli się spotkać pod dużym drzewem
w parku do którego zawsze przychodzili razem.
Jak przyszedł Harry nikogo jeszcze nie było
pomyślał, że jeszcze za wcześnie bo byli umówieni
na 18 a było za dziesięć 18.
Harry czekał siedząc pod drzewem te 10 minut.
Nikt nie przyszedł. Czekał godzinę.
Czekał dwie. Nikt nie przyszedł.
Pewnie jak zawsze dziewczyna ważniejsza od kumpla. Wstałem i poszedłem w stronę mojego domu. Po prodzę postanowiłem wejść do Mack'a na jakiegoś hamburgera czy coś. Wszedłem i co zobaczyłem? Louis'a i Eleanor całujących się przy kasie. Jum nie wytrzymałem i wybiegłem z niego by jak najszybciej znaleźć się w domu.
Harry był strasznie rozczarowany, bo jego przypuszczenia
się potwierdziły. Chociaż były to tylko głupie przypuszczenia
to nie chciał by się sprawdziły.
Nazajutrz Harry obudził się i poszedł jak co rano zrobić sobie
śniadanie. Tak na poprawę humoru postanowił
zrobić sobie naleśniki. Właśnie wycierał patelnię gdy zadzwonił
dzwonek do drzwi. Hazza z patelnią w ręce poszedł
otworzyć drzwi za którymi ujżał Louis'a.
H: Czego chcesz? - odezwałem się do niego wściekły.
L: Przeprosić, na prawdę nie chciałem cię wykołować ale no El poprosiła mnie o to bym pomógł jej kupić sukienkę zgodziłem się bo było sporo czasu a...... - przerwałem mu.
H: Wiesz co?! Bezczelny jesteś wystawiasz mnie, całujesz się z nią na moich oczach wtedy gdy powiniśmy my się razem świetnie bawić a teraz przychodzisz tu jak nigdy nic i przepraszasz wiesz co.
L: Ale...
H: Nie koniec!!! - Krzyknąłem i walnąłem go patelnią w łeb tak, że aż się ugiął a potem zamknąłem mu drzwi przed nosem.
Louis zrezygnoany i zaskoczony zachowaniem przyjaciela
wrócił do swojego domu by to wszystko sobie przemyśleć.
A Hazza zaczął się poważnie zastanawiać co zrobił.
"Trzy dni później"
Louis od tych trzech dni non stop dzwoni i sms'uje do przyjaciela
on nie dobiera i nie odpisuje. Jest smutny i załamany
tak samo Harry. Obydwoje czują w sobie pustkę i samotność
brakuje im sobie nawzajem. Tej pustki nie może wypełnić nikt inny.
Nie chętnie stałem. Spojżałem na wyświetlacz 30 nieodebranych połączeń  i 15 wiadomości tekstowych wszystkie od Louis'a. Szybko usunąłem je wszystkie i powędrowałem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Po zjedzeniu kanapek poszedłem do łazięki. Gdy z niej wyszedłem usłyszałem dzwonek do drzwi. Pomyślałem, że to listonosz bo czekałem na list. Otworzyłem je i zobaczyłem Louis'a. Nie myślając i nic nie mówiąc zamknąłem drzwi. I poszedłem do salonu włączyć sobie TV. Louis coś krzyczał, że przeprasza ale jak dla mnie to to nie miało żadnego znaczenia bo i tak mu nie przebaczę.
I tak cały dzień Harry prze siedział przed telewizorem a Louis
przed jego domem krzycząc, że mu strasznie
głupio i, że przeprasza.
Było już po 23 postanowiłem iść już spać. Jeszcze wyjrzałem przez okno by zobaczyć Louis nadal tam jest i faktycznie siedział na wycieraczce. Postanowiłem się tym nie przejmować bo on olał mnie już nie jeden raz. Więc położyłem się i zasnąłem.
Obudziłem się w nocy coś mi nie dało spać. Popatrzyłem się na zegarek było dobrze po trzeciej w nocy. Postanowiłem sprawdzić czy Lou jest jeszcze pod domem czy się poddał. Wyjrzałem za oko i był tam siedział skulony pod moimi drzwiami. Wyglądał jak jakiś żul. Postanowiłem zakończyć to raz na zawsze.
Jest już po trzeciej w nocy nie śpię i jest mi zimno. Ale nie poddam się bo nie mogę się poddać. Nagle usłyszałem, że drzwi za mną otwierają się. I ujżałem w nich Harry'ego. Szybko wstałem i zacząłem przepraszać.
L: Proszę daj mi.... - przerwał mi.
H: Ciii.  Już dobrze - powiedział i okrył mnie kocem i mocno przytulił.
L: A i jeszcze jedno zerwałem z Eleanor ona nie była w moim typem.
H: To teraz już mogę zrobić to co zawsze chciałem - pocałował mnie.
I tak właśnie Harry i Louis najlepsi przyjaciele naprawili
to co między nimi było i nie są już najlepszymi
przyjaciół mi znaczy dalej są ale  łączy
ich coś więcej uczucie które
jest przeciwięstwem smutku
czyli naj prawdziwszą miłością.



Przepraszamy za błędy.
I mamy wielką groźbę o komentarze
bo jest to dla nas bardzo ważne
więc bardzo prosimy bo
to nas na prawdę
motywuje do dalszego działania <69



środa, 28 listopada 2012

Louis :)

Szłaś ulicami swojego rodzinnego miasteczka Doncaser. Było zimno i padał śnieg. Byłaś wkurzona na cały świat, ponieważ otrzymałaś kolejną jedynkę z matematyki. Szłaś otumaniona słuchając muzyki. Nagle twoja torba wylądowała na ziemi i książki rozsypały się po śniegu. Zauważyłaś chłopaka, który zaczął zbierać twoje podręczniki. Nagle nieznajomy odezwał się wyrywając cie z otumanienia:
- Bardzo Cię przepraszam.
- Nic się nie stało – powiedziałaś uśmiechając się.
- Jestem Louis – powiedział chłopak. Przedstawiłaś się, po czym zaczęliście rozmawiać. Rozmawialiście długo, wreszcie wymieniliście się numerami telefonów, pożegnaliście Się i każde z was poszło w swoją stronę. Kiedy szłaś przez zaśnieżone uliczki Doncaser dużo myślałaś o chłopaku, nie widziałaś go nigdy wcześniej, a znałaś wszystkich w miasteczku. Gdy wróciłaś do domu nikogo jeszcze tam nie było. Poszłaś do pokoju, włączyłaś komputer i weszłaś na twittera. Zauważyłaś dziwne poruszenie wśród koleżanek spowodowane tym, że jakiś wielka gwiazda (której nie znałaś) napisała, że spotkała fajna dziewczynę. Nie obchodziło Cię to, zamknęłaś laptopa i poszłaś się umyć. Dziś po południu mieli przyjść sąsiedzi, którzy niedawno się wprowadzili do dużego domu naprzeciwko waszego. W końcu wrócili twoi rodzice. Powiedziałaś im o jedynce, obiecałaś, że ją poprawisz i rozmowa była skończona. Ubrałaś jeansy, białą koszulkę i białe conversy, usiadłaś w salonie, włączyłaś telewizor i zaczęłaś oglądać. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłaś otworzyć drzwi to byli sąsiedzi i LOUIS!!!
- Dzień dobry, cześć Louis J
- Cześć - odpowiedział chłopak.
- Dzień dobry, to wy się znacie??- Zapytali rodzice Louisa. Zaprosiłaś ich do środka i opowiedziałaś o waszym spotkaniu. Później zjedliście kolację i zaprosiłaś Louisa do swojego pokoju. Szybko się zaprzyjaźniliście. Okazało się, że chłopak będzie chodzić do twojej klasy. O godzinie 2 w nocy rodzina Louisa postanowiła wrócić do domu. I znowu zaczęły się długie miesiące szkoły. Teraz szkoła nie męczyła Cię tak jak kiedyś, bo był w niej Lou. Często spotykałaś się z chłopakiem i razem wygłupialiście się. Na twitterze ciągle szumiało od plotek na temat jakiegoś sławnego piosenkarza. Wreszcie nie wytrzymałaś i pewnego dnia weszłaś na jego konto. TO BYŁ LOUIS!!!. Nie mogłaś to uwierzyć i natychmiast zadzwoniłaś do niego. On powiedział żebyście spotkali się o 18.00 pod kinem. Szłaś w stronę kina, widziałaś już Louisa czekającego na ciebie, gdy się spotkaliście od razu zapytałaś chłopaka czy to naprawde on i kto jest tajemniczą dziewczyną, o której cały czas pisze. Lou zaczął się jąkać: - Tak….nooo… to ja. Nie chciałem ci nic to tym mówić, bo nie chciałem, aby ludzie zaczęli cię hejtować.
- Dlaczego mieliby mnie hejtować??
- Te wszystkie tweety są o tobie. Zakochałem się w tobie i chce się zapytać o jedno: Zostaniesz moją dziewczyną???- Spytał Lou.
Zatkało Cię nie wiedziałaś, co odpowiedzieć w końcu wyjąkałaś ciche: - Tak
W tym momencie Louis rzucił się na ciebie i podniósł do góry. Potem postawił Cię na ziemię i namiętnie pocałował a ty odwzajemniłaś pieszczotę. Potem zaczęłaś się lepiej uczyć, Lou ci pomagał, a 2 miesiące póżniej wyjechaliście w trasę koncertową.

Ludwiczek XD
Proszę o wyrozumiałość ^.^ i szczerość.
PROSZĘ KOMENTUJCIE :***

Louis

Mam taki pomysł a właściwie to już podjęłam decyzję, że będę dodawała co dwa dni tak na 90% a w weekend tak dwa imaginy. Ale nie powiem, że to zawsze będzie się sprawdzało i tak będę ale będę się starała tak właśnie dodawać.



Chodziłam już ponad dwie godziny w poszukiwaniu idealnego prezentu dla moich bliskich ale na marne został mi już tylko mój brat ma 23 lata więc raczej piłki ani pistoleciku mu nie kupię tak jak drugiemu młodszego bratu. Bo jak by to wyglądało dorosły facet i pistolecik? Chociaż on w tamtym roku kupił mi lalkę ale ja mu rózgę więc byliśmy tak mniej więcej kwita. Dobra już nie kombinuję bo może być problem. Zmęczona zobaczyłam stoisko z gorącą czekoladą i ciastkami. Podeszłam do niego i postanowiłam coś zmówić.
Ja&Lo: Proszę gorącą czekoladę i ciastko marchewkowe - powiedzieliśmy równo z jakimś chłopakiem. Popatrzyliśmy na siebie.
Ja: Louis?
Lo: (t.i.)?
Ja: Wow nie spodziewałam, że się jeszcze spotkamy.
Lo: A ja właśnie miałem wielką ochotę się z tobą spotkać - powiedział i mnie przytulił.
E: Przepraszam ale mamy tylko jedno ciastko marchewkowe - powiedziałam ekspedjętka.
Lo: Nic się nie dzieje proszę dać i do tego dwa widelczyki. Zjemy jak za dawnych czsów - powiedział już do mnie. Zabraliśmy swoje zamówienie i siedliśmy do stolika.
Lo: Jak tam u cb?
Ja: Dobrze bez rewelacji a u cb?
Lo: Też.
Ja: A One Direction?
Lo: Super jest za raz za raz przecież ty ich nigdy do tej pory nie poznałaś no tak nie może być! - krzyknął tak, że ludzie na około nas się na nas dziwnie popatrzyli. - Nie byłaś więc od razu jak zjemy ciastko i wypijemy czekoladę jedziemy do nas i poznasz resztę chłopaków.
Ja: No nie wiem nie mam jeszcze prezentu dla starszego brata Justin'a chyba go pamiętasz?
Lo: Jasne, że go pamiętam nie bój się coś się wymyśli - zapewnił mnie i pokazał przez uśmiech swoje bialuteńkie ząbki. Jedliśmy ciasto i piliśmy czekoladę wspominając dawne czasy i opowiadając sobie nawzajem co u nas się obecnie dzieje co u naszych rodzin. Ja teraz mam z nimi słaby kontakt bo przeprowadziłam się do Londynu a o wiadomościach o rodzinie Lou to już nie wspomną nic kompletnie nic nie wiem od czasu jak się z tam tond przeprowadziłam. Cóż a z Lou znałam się bardzo długo chodziliśmy razem do przedszkola a potem do szkoły tylko ja namówiłam go do pójścia do X-Factora on zrobił karierę a ja poszłam na studia i nasze drogi się rozeszły. Właśnie skończyliśmy to co mieliśmy do zjedzenia i do wypicia i wstaliśmy od stolika. Louis poszedł wyrzucić talerzyk i kubeczki i wrócił do mnie w mgnieniu oka.
Lo: A ja się nie zapytałem czy masz chłopaka?
Ja: Nie a ty dziewczynę?
Lo: Też nie. - Powiedział i szczęśliwy nie wiem czy moją odpowiedzią czy czyś innym chwycił mnie za rękę i szliśmy w kierunku parkinu.
Lo: Dawaj te torby włożymy je do bagażnika - zażydził i już siedzieliśmy w aucie jadąc do domu chłopców. Droga minęła nam szybko na wspólnym żartowaniu i ogólnie wygłupiając się. Po dwudziestu minutach dojechaliśmy na miejsce była to ogromna villa. Lousi wspominał, że w niej mieszkają ale nie przypuszczałam, że est tak piękna i duża.
Ja: Jak tu pięknie - powiedziałam wychodząc z pojazdu.
Lo: Dzięki miło nam usłyszeć taki komplement od architekta. - To prawda studiowałaś architekturę wnętrz i ogrodów. - No ale na pewno byś coś zmieniła tylko co?
Ja: Nic. - Złapałam go za rękę i udaliśmy się w storę drzwi. Po otwarciu ich usłyszałam męskie śmiechy.
Lo: Jestem a raczej jesteśmy - krzyknął ucieszony patrząc na moją osobę. Rozebraliśmy się z butów, czapek, płaszczy i innych potrzebnych w tą porę roku ubioru nawieżchnego. Weszliśmy w gąb domu tak jak się mogę domyślić do salonu, gdzie siedzieli chłopcy.
Lo: Ludu, przedstawiam wam jaśnie panią (t.i.) (t.n.). Hrabino to są ci prostacy co o nich wypominałem. Bezwstydny Harold Styles - wskazał na chłopaka w lokach na głowie - Żarłocznego Niall'a Horana - pokazał na blondyna - lalusiowatego Zayn'a Malika - wskazał na mulata -Poważnego, uczonego Liam'a Payna - pokazał na chłopaka w koszuli w kratkę -  A jak by to jaśnie pani umknęło uwadze jestem Louis Tomlinson nadworny błazen. - Powiedział i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
H: Błaźnie z skąd ty takie damy bierzesz chyba będę musiał wybierać z tobą na polowania na księżniczki - i znów wszyscy się zaśmiali. Resztę dnia minęło nam w podobnych śmiechach i wygłupach ja byłam królową a oni poddanymi chociaż jak dla mnie to raczej był cyrk a nie królestwo.
Ja: Wiecie ja już się będę zbierać do domu - powiedziałam w pewnym momencie.
Lo: Poczekaj to Cię odwiozę. - I razem weszliśmy do przed pokoju i zaczęliśmy się ubierać. Ja oczywiście jak na "szlachtę, magnata" przystało pożegnałam się z moim "ludem" wcześniej. Szczerzę to bardzo ich polubiłam są zabawni i zwariowani nie da się przy nich nudzić.
Ja: Kurczę - powiedziałam już ubrana czekając jak Loui ubierze kurtę.
Lo: Co się stało? - zapytał
Ja: Dalej nie mam tego prezentu dla mojego brata no cóż już pewnie nie zdążę nic kupić dzisiaj a nie mam czasu kiedy indziej iść to in w tym roku nie dostanie nic lub coś niewielkiego - powiedziałam troszeczkę zasmucona bo zależała mi na tym by mój brat dostał wspaniały prezent.
Lo: Poczekaj chwilę. - powiedział i szybko pobiegł na piętro. Po chwili przybiegł z powrotem i czymś za plecami. - kupiłem to dzisiaj dla siebie ale w sumie znając to, że mam cztery siostry dostanę je więc możesz dać to mojemu bratu. - Wyciągnął z za pleców pudełko jednych z najlepszych perfumy wyciągnął je w moją stronę.
Ja: Dziękuję na prawdę - powiedziałam i wzięłam od niego pudełko. - Tylko co ma zrobić w zamian co to?
Lo: Tylko mnie kochaj. - powiedział i mnie pocałował. / Gumiżelek


Wkurza mnie jedna rzecz, że 
znalazłam na innych blogach
nie powiem na jakim
i na twweterze moje imaginy.
Myślałam, że do tego 
nigdy nie dojdzie ale naj wyraźniej się przeliczyłam
więc proszę was nie kopiujcie z mojego bloga imaginów!!!
Dzięki za uwagę :D

poniedziałek, 26 listopada 2012

Harry #1

 Hejka tu Hazza jest to mój pierwszy imagin więc proszę o malutką wyrozumiałość ale też o szczerość :D


Twoja przyjaciółka jutro ma 18 urodziny o 21:30 w klubie była to twoja najlepsza przyjaciółka. Więc postanowiłaś być wyspana i położyć się do łóżka chociaż i tak to panowałaś bo była już 24. Było już rano wstałaś gdzieś o 11:38 zobaczyłaś na zegarek i szybko zerwałaś się z łóżka, poszłaś na dół zobaczyłaś swoich rodziców i siostrę sprzątających po śniadaniu. 
M: Cześć [t.i], siadaj śniadanie masz na stole. 
T: Dziś są urodziny [i.t.p] o 21:30 wiec idę na zakupy kupić coś dla siebie i dla niej. 
M: Okej. 
Zjadłaś śniadanie i szybko poszłaś się przebrać i umyć. Założyłaś żółte rurki i niebieska bluzkę z napisem What? do tego niebieskie conversy. Poszłaś do łazienki i zobaczyłaś swoją fryzurę zaczęłaś się z siebie śmiać, szybko rozczesałaś włosy i zrobiłaś z nich koka. Gdy twój tata cię podwiózł do Centrum poszłaś do New Youker kupiłaś sobie czarne rurki i żółtą bluzkę z napisem SUPERMEN. Potem poszłaś do sklepu z dziwnymi rzeczami i kupiłaś tak poduszkę z napisem kiss me i obraz z One Direction, wiedziałaś że ich bardzo lubi można powiedzieć że kocha. Wróciłaś do domu i był 18:00, gdy się umyłaś i była 19:00 założyłaś swoje nowo zakupione ubrania i poszłaś zrobić nie zbyt mocny makijaż była 21:00 po 5 minutach przyjechała twoja przyjaciółka.
 [ i.t.p ]- Cześć, zbieraj się szybko. 
T: Już tylko zapomniałam telefonu.
 [ i.t.p] : ok 
Pojechaliście ale zauważyłaś że nie jedziecie do klubu. 
T: [i.t.p] a my przypadkiem do klubu nie mieliśmy jechać? 
[i.t.p]: Nie - powiedziała i się uśmiechnęła. 
  [i.t.p] to wymyśliła bo jak byś się dowiedziała że jedziemy na koncert One Direction to byś nie nie poszła. 
T:Co? Jak to na koncert One Direction?
 [i.t.p]: Ups wygadałam się. 
T: Ja tam nie chcę jechać, nienawidzę tych lalusiów.
 [ i.t.p] : Dobra nie marodz. 
Po długim przekonywaniu zgodziaś się i kiedy już przyjechaliście zobaczyłaś tłum fanek i fanów. 
T: Ja pierdziele ja tam nie chce.
 [i.t.p] : Ucichnij. Zobacz idzie nasza solenizantka. 
T: Czemu mi nie powiedziałaś? 
[i.t.2.p]: Bo byś się nie zgodziła, z teraz chodź bo się zaraz zacznie. 
 Kiedy już czekaliście wszedł pierwszy Lim potem Louis Harry i Zayn, wszystkie dziewczyny zaczęły krzyczeć. Mieliście najlepsze miejsce bo przed samą sceną. Byłaś zła, Harry  co chwilę się na cb patrzył. Kiedy był już koniec wszyscy poszli po autografy. Miałaś już od Nalli, Zayna, Louisa,i Lima była kolej na Hazze. 
H: Cześć piękna- powiedziałaś z  uśmiechem. 
T:  Cześć mogę autograf? 
H: Jasne. - Zrobiliście jeszcze zdjęcie i poszłaś na imprezę do klubu i ostro się upiłaś. Kiedy było rano spałaś u swojej przyjaciółki domu. 
T: O boże moja głowa, gdzie ja jestem?- mówiłaś sama do siebie. Kiedy schodziłaś na dół prawie się przewróciłaś ale złapałaś się poręczy. Poszłaś do kuchni i nalałaś sobie soku. Kiedy ju wszyscy wstali poszłaś do domu, nikogo nie było byłaś zdziwiona ale sobie przypomniałaś ze rodzice polecieli z twoja siostrą do Turcji. Położyłaś się i spałaś. Wstałaś gdzieś o 14:50, poszłaś coś zjeść a potem do parku, akurat było słońce rzadko to zdarza w Londynie. Szłaś tak przez chwile wpatrując się w swoją komórkę i nagle na kogoś wpadłaś Podniosłaś głowę i zobaczyłaś brązowe włosy z lokami i zielone oczy które cie zahipnotyzowały. Po 5 sekundach dotarło do cb że to Harry Styles. 
T:  Przepraszam. - szepnęłam cicho
H: Nic się nie stało. 
T:  To ty jesteś Harry Styles? 
H: Tak ale ciii.... jeszcze usłyszą. 
T : Kto ma usłyszeć, aha ok.
 H: No właśnie, mogę się dowiedzieć jak masz na imię?- Powiedział i się uśmiechną 
T:  [t.i]  - odpowiedziałam z uśmiechem
H: Piękne może się jeszcze spotkam. 
T: Tak jasne. / Hazza
To pierwsza część jest kiedy następna
to nie wiem na razie czekam na wasze komentaże
z poinią bo jak mówiłam wcześniej to jest mój pierwszy imagin
i chce wiedzieć  jakie są wasze opinie:) 

niedziela, 25 listopada 2012

Imaginy

To znowu ja! Dawno tutaj nic nie dodawałam, ale ostatnio jakoś czasu brak. Postaram się nadrobić. :)

Harry:

Ty: Harry, co ty robisz?
H: Uczę się.
Ty: Harry Styles się uczy? No nie wierzę. A czego?
H: Jak zdobyć twoje serce.

Louis:

*Liam cię przytula*
Louis: Ostrożnie!
Liam: Dlaczego?
Louis: Bo trzymasz całe moje życie.

Zayn:

Z: Sądziłem, że jestem najpiękniejszy, ale po spotkaniu ciebie stwierdziłem, że to nieprawda.

Niall:

Niall: Źle się czuję.
Ty: Co ci jest skarbie?
N: Od wczoraj mnie nie całowałaś.
*całujesz go*

Liam:

*Liam w dzień matki daje ci kwiaty*
L: Nie jesteś moją mamą, ale będziesz matką moich dzieci.

One Direction:

Ty: Kochacie mnie?
1D: ....
Ty: ....
1D: ....
Ty: ....
Mama: Nie odpowiedzą ci, spróbuj z innym plakatem.

____________________________________________________

No na razie to tyle, ale jeszcze taka jedna mała ciekawostka: Do urodzin Harrego pozostało 69 dni. (proszę bez skojarzeń).

Haha! via Twitter - stylesowa.



Zayn

imagin z dedykacją dla Zosi
jej tweeter: @ist_gotta


Ja: No proszę - błagałam go już prawie płacząc.
Z: Nie - mówił uparcie.
Ja: Ale co Ci szkodzi jak wszystko będzie dobrze to zapominamy o całej sprawie a jak... - Nie dokończyłam bo podszedł do mnie i pocałował.
Z: Wszystko będzie dobrze - i znów mnie pocałował.

"Oczami Zayn'a"
P: Zayn mam list do Ciebie z jakiejś kliniki - podał mi list w którym tak jak myślałem są wyniki moich badań.
Ja: Dzięki są to wyniki moich badań na raka płuc.
H: Masz raka? - zapytał z zdziwieniem.
Ja: Jeszcze nie wiem. Wiesz (t.i.) jest przewrarzliwiona bo raz w nocy miałem duszności i teraz błagała mnie żebym je zrobił.
Li: I ty jako dobry narzeczony je zrobiłeś?
Ja: Tak
N: Dobra otwieraj i czytaj bo się nie cierpliwie - Poganiał mnie Niall. Otworzyłem białą, prostokątną kopertę i zacząłem po cichu czytać jej zawartość. Po jej przeczytaniu łzy momentalnie spływały po mojej twarzy.
Lo: Co się dzieje? - zapytał z niecierpliwie niem.
Ja: Mam raka - powiedziałem pół głosem. Wszyscy zamarli. Ja też nie wiedziałem co powiedzieć. Czyli jednak (t.i.) miała rację by się zbadać. Teraz to ona pewnie będzie bardziej cierpieć niż ja.
Ja: Nic o tym nie powiem (t.i.)
Wszyscy: CO?!?! - krzyknęli na raz.
Ja: Będę się leczył ale nic jej nie powiem nie chce jej denerwować ani martwić.
H: Jak jej nie powiesz a później dowie się o tym nie od Ciebie tylko od kogoś innego to będzie jeszcze bardziej zdenerwowana. - Harry ma racje ale nie chce jej denerwować. Więc nic jej nie powiem.

Minął już miesiąc (t.i.) nie wie o tym, że  mam raka. Moja rechabilitacja nie daje nic bo na noc muszę wracać do domu do niej. To nie jest rehabilitacja bo jeszcze mi się pogarsza. Musze jej to powiedzieć ale nie wiem jak.
H: Pomogę Ci przyjdę i jej powiem - powiedział Harry.
Ja: Nie bo się wkurzy jeszcze bardziej nie!! Ja jej powiem! - krzyknąłem. Wyszedłem z studia kierując się do naszego domu.
Weszedłem do domu. Ona na pewno się mnie nie spodziewała. Siedziała skulona przykryta kocem na kanapie.
"Oczami (t.i.)"
Z: Witaj, kochanie - usłyszałam za sobą ten przyjemny głos Zayn'a.
Ja: Co ty tu teraz robisz? Myślałam, że wrócisz dopiero wieczorem? - powiedziałam podnosząc się z kanapy. Zbliżyliśmy się do siebie i pocałowaliśmy.
Z: Chciałem pobyć więcej czasu z moją narzeczoną. - od powiedział na moje uprzednie pytanie. Siedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać film na DVD. Zayn okrył nas kocem a ja wtuliłam się w jego tors. Strasznie mi tego brakowało. Po jakiś dwudziestu minutach usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
Z: Ja otworzę - powiedział i skierował się w stronę drzwi. Usłyszałam kłótnie Zayn'a z Harry'm. Wstałam i powędrowałam w stronę drzwi i ujrzałam ich prawię bijących się.
Ja: O się tu dzieje? - krzyk łam na nich.
H: Zayn chce Ci coś powiedzieć.
Z: Bo ja....no..
Ja: Proszę powiedz. - powiedziałam spokojnie podchodząc do niego.
Z: Mam raka płuc - powiedział prawie nie słyszalnie. - przed wczesnego raka płuc. - Zamurowało mnie chociaż nie do końca bo wiedziałam, że coś jest nie tak to już wiem co. H: To ja przepraszam już nie przeszkadzam.
Ja: Nie masz za co przepraszać pewnie gdy by nie ty nie wiadomo kiedy bym się o tym dowiedziała. - Ten uśmiechnął się i wyszedł już bez słowa. Ja odwróciłam się w stronę Zayn'a i mocno go przytuliłam nie ukrywając przy tym moje łzy które bezwładnie leciały po moich policzkach.
Ja: Obiecaj mi, że będziesz się leczył, obiecał - powiedziałam przez płacz.
Z: Już jestem na jakiejś rechabilitacji ale ona nic nie pomaga tylko szkodzi.
Ja: To zadzwoń do lepszego lekaża, proszę zadzwoń - stanęliśmy na przeciwko siebie - proszę - zaczęłam grzebać po kieszeniach moich dresów w poszukiwaniu mojego telefonu gdy go mu podałam on już dzwonił z swojego telefonu. Po skończonej rozmowie przytulił mnie chyba najbardziej jak umiał i szepnął na ucho: Będę się leczyć obiecuję. I mnie pocałował.

Od tego czasu minęły już trzy miesiące. Dzisiaj miał być nasz ślub ale zważając na okoliczności został prze niesiony do puki Zayn nie wyzdrowieje. Lekaże mówią, że jest bardzo mała szansa na to, że wyzdrowieje. Ja jednak w to wieżę. Weszłam do sali gdzie leżał mój ukochany. Był podpięty do różnych aparatur, blady jak ściana ale uśmiechał się, uśmiechnął się na mój widok. Podeszłam do niego bliżej i przytuliłam dając przy tym całusa w usta. Rozmawialiśmy normalnie jak co dziennie gdy Zayn stał się śmiertelnie poważny.
Ja: Kochanie co się stało? - zapytałam zaniepokojona.
Z: (t.i.) kochanie oboje wiemy, że z tego nie wyjdę kocham cię ale naj wyraźniej nie jest dane  życie nam razem. - Po moich policzkach zaczęły spływać łzy po jego twarzy także. - dlatego chcę abyś miała to. - wyciągnął z spod kołdry małe pudełeczko w którym były dwie obrączki. - jedna dla Ciebie druga dla mnie. Na pewno nie zdążymy wsiąść już ślubu ale proszę zmień swoje nazwisko z (t.n.) na Mailk - głos mu się już łamał. - Proszę - mówił co raz ciszej - Kocham Cię (t.pełne imię) Malik, kocham skarbie i nigdy nie przestanę. - To były jego ostatnie słowa umarł.

25.11.2012
"Gazeta Codzienna"
Wczoraj doszło do feralnego zrażenia sławny Zayn Malik z One Direction zmarł na raka płuc(....) składamy najszczersze kondolencje jego rodzinie, przyjaciołą jak i jego narzeczonej (t.i.) (t.n.)"

13.12.2012
"Gazeta Codzienna"
" Narzeczona zmarłego już muzyka Zayn'a z jego ostatnią wolą zmieniła nazwisko na Malik i nosi obrączkę którą podarował jej ukochany w swój ostatni dzień."

14.12.2012
"Gazeta Codzienna"
"(t.i.) Malik nie żyje!!
Znaleziono ją nad grobem jej ukochanego martwą w ręce trzymała list gdzie przepraszała z swój czyn ale nie potrafiła bez niego żyć i, że jej ostatnią wolą jest żeby pochowali ją w tym samym grobowcu gdzie jej największą miłość Zayn'a Malika...." / Gumiżelek



Mam nadzieje, że jakoś dało się to przeczytać
nie było ani za długi a ni za któtki.
liczę na wasze komentaże bo to
właśnie one mnie motywują.
Następny o Lou kto chcę
z zedyką kto pierwszy ten lepszy :)

sobota, 24 listopada 2012

Harold <69

Jak pojawiły się komentaże to pojawił się imagin a tak na serio to miałam bardzo ważny test i musiałam się uczyć a teraz dodaję. Tak jak już zdążyliście się zorjętować to jest nowa zakładka w której są informacje o nas jak jesteście zainteresowane to możecie zajżeć tam i napisa która z nas najbardziej pasuję do którego z chłopaków. Bardzo by nam miło by usłyszeć co o nas myślicie.

Dla Mrs.Styles
jej tweeter : Live_For_Love_

H: Wstawaj słoneczko!!! - Krzyczał na całą moją sypialnie.
Ja: Co ci? - zapytałam zaspana.
H: Idziemy dzisiaj na zakupy do galerii! - Wykrzyczał skacząc po moim łóżku.
Ja: Okej, okej już tylko się ogarnę. - Od powiedziałam a ten zszedł z łóżka i wyszedł z pokoju. I jak tu go nie kochać? No właśnie jak? Problem jest w tym, że się w nim zakochałam a on raczej nie jest mną zainteresowany. Niby słówko słoneczko czy kochanie jest dla niego obojętne a dla mnie jest czymś bardzo dużym i ważny. Posłusznie tak jak kazał mi mój ukochany książę z bajki wstałam i wykonałam codzienne czynności by być gotową na wyjście do sklepu gdzie wyciągają mnie chłopcy. Zeszła na dół gdzie każdy przywitał mnie przepięknym uśmiechem. A ja jak to miała w zwyczaju całusem w policzek. Jak zawsze w śmiechu zjedliśmy śniadanie, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do centrum po prezenty dla bliskich. Chociaż nawet nie skończył się listopad ale chłopcy mają później mini trasę koncertową i mają więcej wywiadów głównie związane z świętami. Więc nie będą mieli już czasu na takie zakupy. Po koleji wchodziliśmy do każdego z sklepu. Chodziliśmy tak z torbami przez już ponad cztery godziny. Byliśmy już straszliwie padnięci.
N: Głodny jestem - marudził Niall.
Lo: To może chodźmy do Macka?
N: Jestem za!!! - Krzyknął z radości Niall.
Ja: To idziemy! - Powiedziałam radośnie. Wszyscy razem ruszyliśmy w kierunku fast-food'a. Wszyscy zamówiliśmy to na co mieli ochotę i siedzieliśmy już przy dużym okrągłym stoliku i jedliśmy  zakupione jedzenie. Rozmawiając przy tym.
Ja: Harry ja na dal nie mam dla Ciebie żdanego prezentu.
H: Oj, tam trudno nic nie potrzebuję - od powiedział z uśmiechem.
Ja: Nie no musisz coś dostać ode mnie. Tylko co?
H: Byłbym wdzięczny jak byś się ze........ - Nie dokończył bo do naszego stoliku podszedł mój młodszy brat Martin.
M: Hejka jak tam staruszki?
Z: Ej, no nie przesadzaj nie jesteśmy aż tak staży - od powiedział na chamską odzywkę mojego brata.
Ja: Martin weź się ogarnij! - powiedziałam do niego.
M: Po co? A ty już nie pamiętasz jak mówiłaś mamie, że jesteś już dorosła i możesz robić co chcesz. - Powiedział co sprawiło, że wszyscy chłopcy się zaśmiali.
Ja: Weź się zamknij i idź z tond! - uniosłam trochę głos.
M: A moja kochana siostrzyczka wspominała już wam jak to wracała przez pół miasta cała mokra bo wpadła na imprezie u chłopaka którego jej się jej podobał do basenu?
Lo: Nie a co było dalej? - zapytał z zaciekawieniem Lou na co Harry szturchnął go w ramię bo naj widocznej mu się to nie podobało z resztą nie tylko jemu bo mnie też wcale nie było do śmiechu a Martin wcale nie miał zamiaru ustąpić.
M: A jeszcze kiedyś (t.i.) ubrała białe spodnie i dupa jej strzeliła (dostała miesiączki tak czasami się mówi u mnie w szkole) a te spodnie były strasznie obcisłe i cały tyłek miała w krwi. - Teraz już przegiął wiem, że mówiąc do niego żeby przestał nic nie da więc po prostu wstałam i pobiegłam w stronę toalety by się w niej schować przed wstydem jaki narobił mi obciachu.Uciekając z tam tond usłyszałam jeszcze jak mój głupi młodszy brat zaczynał mówić o tym, że jak się boję to śpię z moim misiem którego dostałam na swoje pierwsze urodziny. Wbiegłam do środka i na moje szczeńście nikogo tam oprócz mnie nie było. Weszłam do pierwszej lepszej kabiny. Zamknęłam deską kibel i na nim siadłam. Po moim czerwonym jak burak policzku który nabrał taki kolor przez wstyd jaki wyprawił mi mój brat spływały gorzkie łzy. To już nie pierwszy raz jak mój rodzony brat ośmiesza mnie przed moimi przyjaciół mi. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to wszystko usłyszał Harry ciekawy co pomyślał sobie o mnie teraz? Pewnie, ż jestem jakimś malutkim, niezdarnym dzieckiem. Po chwili użalania się nad sobą usłyszałam jak ktoś wchodzi do łazienki i cichutko mnie nawołuje po głosie poznałam, że to Harry.
Ja: Harry? - Zapytałam i wyszłam z kabiny. Harry w tym czasie zamykał drzwi od łazienki. - Po co zamknąłeś drzwi?
H: By nam nikt nie przeszkadzał. Proszę wysłuchaj mnie by już taka sytuacja może się już nigdy nie powtużyć. - Przełknął ślinę. - Posłuchaj mam w dupie to co o tobie mówi twój brat. - Zaczął się powoli do mnie zbliżać. - To nie zmieni faktu co do ciebie czuję.
Ja: A czujesz? - Zapytałam.
H: Czuję i to dużo. Słuchaj to ja wymyśliłem te zakupy to ja cię dzisiaj obudziłem to ja zawsze chce być jak najbliżej ciebie. Mam w dupie co twój brat o tobie myśli czy co mówi i czy to prawda. - Otarł łzy spływające po moim policzku. - Kocham Cię. - Powiedział i delikatnie  wpił się w moje usta. Widząc, że nie stawiam oporu pogłębił pocałunek. Gdy się już od siebie oderwaliśmy. Zapytał:
To znaczy, że zostaniesz moją dziewczynom?
Ja: A jak myślisz? - Znów wpiłam się w jego malinowe usta. Gdy skończyliśmy pocałunek Hazza powiedział: To teraz jak będziesz się bała to masz mnie i to do mnie będziesz się przytulać. - Oboje się zaśmialiśmy a ja pocałowałam go w policzek./Gumiżelek


 Taki trochę nudny ale da się chyba przeczytać i się nie nudzi:***
czekam na waszą opinie.

środa, 21 listopada 2012

Nowa:***

Do naszego szeregu adninek dołączy moja jeszcze jedna przyjaciółka która też piszę imaginy i chce się z wami podzielić:***
Więc tak ma na imię Wiktoria lub Victoria jak to ona czasami mówi.
Pochochała 1D dzięki temu blogowi i imaginom na nim. Najbardziej lubi Harry'ego. Z pozoru jest cicha i miła ale tak na prawdę drzemie w niej nie powstrzymany potencjał. Więcej info o niej i o wszystkich adminkach w nowej karcie która pojawi się już nie bawem.


wtorek, 20 listopada 2012

Imaginy z gifami!

Wiem, że bardzo je lubicie z resztą ja też więc jak to mam w zwyczaju tak mniej więcej po skończenie kilku częściowego dodaje takie.


1. Rozmowa Hazzy i jego mamy przez Skype.
Mama Hazzy: To żenisz się z (t.i.)?
H: Bingo!


2.Z: No weź pokaż swojej nowej dziewczynie (t.i.) jakie masz mięśnie.
H: Zwariowaliście?!?! Jej tu nie ma jest w domu bo źle się czuła.
niallac:

credit
L: A może jest w ciąży robiliście już to?
H: No

Tumblr_m22ufnr8d91r4bh2vo1_500_large
 
 
H: Ale raczej to ro coś zielone na pizzy co jedliśmy w piątek. (Wika wiesz o co chodzi)
Lo: E to skoda a już myślałem, że będę wujkiem.
 
 
 
 
3. Reporer: A jak to właściwie jest w związku Niall'a i (t.i.)
H: No bo to jest tak, że...
N: Cichaj!!!
 
Tumblr_m4intwis8g1qgcf3l_large
 
 
4.Lo: Harry idzie były (t.i) podobno chcę odzyskać ją szybko popraw wygląd!!!
H:
 
Tumblr_m46qsyrqw71rogj55o1_500_large
 
 
5. Reporter: Mamy zdjęcia (t.i.) z plaży kto chcę zobaczyć??
Z&N: Dawaj!!!
lovesgrangerpotterandweasley:

eatingatnialldos:

AND NIALL DOES IT AGAIN!

el poder irlandés!
 
6. N: Zayn szybko wyłaź z tego basenu (t.i.) przyjechała!!!
Z:
 
7. Ktoś: (t.i.) wygląda głupio w stoju kompielowym.
Z: Co ty człowieku majaczysz??
 
 
8. Paul do Zayna mówi przez słóchawkę:
Z: Co już (t.i) przyjechała? Już tam idę!
 
 
 
9. Paul: Jak chcecie możecie iść na plżę ale pod warunkiem, że będzie tam (t.i.) bo ona was tam ogarnie.
Ch: Jest z (t,i,)!!!!!!
 
 
10. Fan: Robiłeś już to z (t.i.)
Liam odpowiada trochę zawstydzony.
L: Nooooo....tak
 
 
11. N: Zonowu nie wyszła ta randka. Co mam zrobić?
L: Nie mart się mi z (t.i.) wyszło za pierwszym razem znaczy...chodz wypłacz się.
 
image
 
12. Reporter: Jak jest w twoim zwązku z (t.i.)?
L: No nie wiem co powiedzieć jest tak jak w każdym zwiąku bardzo się kochamy i wy gólę.
 
image
 
R: A coś więcej?
L: No dobrze nie będę ukrywać jest świetnie, wspaniale i bosko.
 
 
13. L: Ja ci dam nie przespane noce z tą suką, ja ci dam!!!
 
14. Lo: Ej czy to (t.i.)?
Wszyscy: Nie Loui to nie ona!!!
 
 
15. Z: (t.i.) zjadła twoje ciastka.
Li: Dobra o był zart. / Horanowa
 
 
Dobrze to na dzisiaj koniec.
Następnie pojawi się Harry ale
dopiero gdy pojawi się minimum pięć komentarz.
Wiem mały szantarz ale cóż taka jestem.

niedziela, 18 listopada 2012

Liam

 Wydaje mi się, że najmniej jest imaginów o Li więc dodaję go dzisiaj. 



Jak zawsze w weekendy idę do mojej dorywczej w klinice weterynaryjnej. Pracuję tam dlatego, że jet to klinika mojej i nie tylko dlatego bo kocham zwierzęta. Łącze przyjemne z pożytecznym. Bo w domu bym się nudziła bo po tym jak przeprowadziliśmy do Londynu to nie mam prawie w ogóle przyjaciół nie licząc mojej koleżanki z ławki Martha. Ale ona w weekendy jeździ na wieś pomagać rodzinie w prowadzeniu gospodarstwa. Czasem jeżdżę z nią ale to bardzo rzadko bo nie chce się narzucać bo jej rodzina nie m za dużo pieniędzy by wyżywić mnie przez te dwa dni. Więc ubrałam się w wygodne ciuchy. Ciemne jeansy i buźkę i sweter bo jest już listopad i robi się co raz zimniej. Po wyjściu z łazienki gdzie dobyłam poranną toaletę, zeszłam na dół na śniadanie. Przywitałam się z mamą i tatą i zasiadłam do stołu.
M.: Wiesz (t.i.) zastąpisz dzisiaj jedną z lekarek bo mamy dzisiaj strasznie dużo pacjentów i ja z Lily (lekarka z kliniki) nie damy rady a do Ciebie będziemy odsyłać pacjentów których trzeba ważyć, zmierzyć no wiesz takie proste czynności na pewno sobie poradzisz. - Powiedziała z uśmiechem mama i podała mi śniadanie.
Ja: A co jak nawalę?
M.: (t.i.) zawsze sobie radziłaś w takich sprawach to dlaczego miała byś teraz sobie nie poradzić? A tak w ogóle to jak coś to jestem ja i Ci pomogę jak będę miała chwilkę.  - Powiedziała z uśmiechem.
Ja: Jak będziesz miłą chwilkę.... - Powt użyłam po nie tak cicho, ze nikt tego nie usłyszał bo od razu by było, ż pyskuję. Zjedliśmy śniadanie jak zawsze rozmawiając co u mnie w szkolę. Później ubraliśmy grube buty, kurę i czapkę. I wyszliśmy na pole gdzie następnie wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do budynku gdzie po raz pierwszy miałam mieć własne stanowisko pracy. Bo jak do tych czas była to tu, to tam pomagałam gdzie popadnie taka pomoc. Weszliśmy do środka trochę zarżnięci bo na dworze jest minus jeden stopień a to nie jest pogoda godna podziwu i krótkiego rękawka. Po przywitaniu się ze wszystkimi mama dała mi kilt i kluczę do gabinetu gdzie miałam spędzić połowę dzisiejszego dnia. Podeszłam pod salę numer 9 i ją otworzyłam w środku było biurko duże okno oraz dużo przyrządów do mierzenia i ważenia zwierząt. Ściągnęłam kurtę i czapkę przebierając buty na "robocze" i ubrałam kilt, zasiadając przy biurko. Przez pierwszą godzinę było kilku pacjentów a później już do mnie nikogo. I tak mijały minuty, kwadransy i godziny. Siedziałam w gapiłam się w okno. Gdy naglę usłyszałam kłótnie na korytarzu. Postanowiłam wyjść i sprawdzić kto to tak i o co tak dociekliwie walczy. Po otworzeniu drzwi i wyglądnięciu na korytarz zobaczyłam Lily kłócąca się z jakimś przystojnym chłopakiem na oko w moim wieku.
L.: Nie przyjmę pana bo nie był pan umówiony na dzisiaj a do tego jedna z naszych lekarek ma zwolnienie i jest strasznie dużo innych pacjentów. Więc do widzenia. - Powiedziała srogo. No cóż taka była i za to ją tak nie do końca lubię.
Ch: No proszę mój żółw...... - Nie dokończył bo Lily mu przerwała.
L: Do widzenia. - Odpowiedziała i weszła do gabinetu wołając następną osobę do środka. Trochę żal mi się go zrobiło więc może zaoferuję mu moją pomoc bo i tak nie mam co robić? Szybo podeszłam do niego. Miał piękne czekoladowe oczy i był strasznie przygnębiony widać było, że zależy mu na swoim pupilku.
Ja: Zapraszam do gabinetu. - Po wypowiedzeniu moich słów od razu się uśmiechnął. I poszedł w kierunku gabinetu w którym dzisiaj urzęduje. Zbadałam jego żółwia i z tego co umiałam stwierdzić a nie chwaląc się po dwóch latach stażu nauczyłam się trochę stwierdziłam, że żółw się zatruł i będzie potrzebne półkonie żołądka. Następnie wypisałam mu skierowanie na zabieg.
Ja: Proszę następnym razem uważać bo żółw może mieć poważne obrażenia lub po prostu nie przeżyć. - Powiedziałam z uśmiechem na ustach żegnając go już przy drzwiach.
Ch: Dziękuję pani doktor z nieba mi pani spadła.
Ja: Nie jestem doktorem. - Powiedziałam trochę zawstydzona.
Ch: Jak to?
Ja: To długa historia.
Ch: Ale ja chętnie posłucham. - Powiedział. - A tak w ogóle jestem Liam. - Wyciągnął rękę przed siebie a ja ją lekko uścisnęłam.
Ja: (t.i.) - Odpowiedziałam z uśmiechem.
L: To droga nie doktor (t.i.) zechcesz zaprosić się dzisiaj na ciasto i gorącą czekoladę by wytłumaczyć to jak nie zostałaś ale zostałaś doktorem
Ja: Ależ oczywiście.
L: Będę dzisiaj o 19 pod kliniką. - Uśmiechnął się i poszedł w stroną drzwi. Kiedy już za nimi zniknął ja weszłam do gabinetu. Myśląc, że mam randkę. Do końca dnia chodziłam rozkojarzona na szczęście nie było więcej pacjentów do mnie wiec w spokoju siedziałam w gabinecie i myślałam na temat mojej randki z Liam'em.
Do domu wróciłam po 18 więc miałam nie całą godzinę na przygotowanie się ale to chyba dobrze bo przynajmniej się nie wystroję. Ubrałam się tak. I w pośpiechu wyszłam z domu bo zostało mi 10 minut na dojście w wyznaczone miejsce. Z tego całego zamieszania zapomniałam szalika z domu ale to już trudno. Na miejcie dotarłam odrobinkę spóźniona ale cóż. Przywitałam się z Liam'em i poszliśmy do jednej Londyńskich kawiarenek. Zamówiliśmy po ciastku czekoladowym i gorącą czekoladę. Siedliśmy i zaczęliśmy rozmowę.
L: No to powiedz mi jak to się stało, że niby tak a niby nie zostałaś doktorem.
Ja: Bo to zaczęło się od.... - I opowiedziałam mu od tego, że co weekend jetem w klinice na stażu bo w przyszłości chcę być weterynarzem bo bardzo kocham zwierzęta a moja mama ją prowadzi i itp. Opowiadałam mu tak w skrócie by go nie zanudzić  do dnia dzisiejszego. Po jego minie było widać, że jest bardzo zainteresowany tym co mówię. Gdy już skończyłam on jeszcze zadał mi kilka pytać co mi schlebiło. - Dobra teraz opowiedz coś o sobie. - Powiedział i dowiedziałam się, że jest w międzynarodowym zespole który nazywa się One Direction. Opowiadał mi jak to jest  w zespole jak to jest chować się przed fankami i w ogóle bardzo dużo tych jego historii było tak śmiesznych, że nie raz z tego powodu brzuch mnie aż bolał. Nawet się nie obejrzeliśmy i już musieliśmy wychodzić bo kierownik zamykał już lokal. Udaliśmy się do parku a, że było dość zimno a ja nie miałam szalika to było mi trochę zimno w szyje Liam to zauważył i ściągnął swój i zaczął owijać nim moją szyję.
Ja: Ale teraz ty się przeziębisz a jesteś w zespole.
L:A trudno teraz najważniejsza jesteś ty i to co chcę zrobić. - Pociągnął leciutko za końce szalika w ten sposób przybliżył nasze ciała do siebie i mnie pocałował. Na początku było on taki nie śmiały ale gdy zauważył, że to odwzajemniam to ten pocałunek przerodził się w pełni pasji i namiętności dwóch  kochających się ludzi pocałunek. Gdy już się od siebie oderwaliśmy  i popatrzyliśmy sobie prosto w oczy a Liam zapytał.
L: Chcesz uczynić mnie najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi i zostać moją dziewczyną?
Ja: Oczywiście, że tak. - I znów połączyliśmy się w pocałunku prawdziwej miłości.
Koniec

Trochę się rozpisałam ale mam nadzieje, że się podoba:)))/Horanowa
Mam pytanie lubicie smutne imaginny
bo ja nigdy takiego nie napisałam
więc pytam się chcecie 
takiego?

piątek, 16 listopada 2012

What is it? cz. 7

 Jest ostatnia część :) Strasznie was przeprasza, że tak późno ale miała uroczystości w szkole i niestety jak zawsze blog na tym ucierpiał. Przepraszam poprawię się. A teraz zapraszam na ostatnią już część mini opowiadania.

 Myślałam, że oprócz tej będzie jeszcze jedna część ale nie będzie więc ta jest dedykowana Marcie K i Paulinie M ;)

Dziś idę z do kina z moimi kochanymi siostrami. Od popołudnia trwają przygotowania do wyjścia. Trochę jest to dziwne ponieważ nie raz wychodziłam z nimi gdzieś a nigdy się tak nie zachowywały jak teraz. Szukają dla mnie odpowiedniego stroju, dodatków, czeszą układają fryzurę by jak to mówią wszystko musi być idealnie. Wydaje mi się znaczy nie wydaje ale jestem święcie przekonana, że to wyjście ma jakieś drugie dno ale jakie? Już wychodzimy z domu ją w takim strojufryzurę
Siedzimy już wszystkie trzy (ją Inez i Emily) w samochodzie i jedziemy. W czasie drogi rozmawialiśmy o filmie. Byłam tak pochłonięta rozmową, że nawet nie zauważyłam kiedy stanęliśmy. Popatrzyłam się przez okno ale nie byliśmy pod budynkiem lecz przy bramie parku po którym spacerowałam razem z Niall'em.
Ja: Po co my tu przyjechaliśmy przecież mieliśmy iść do kina?
I: Zobaczysz i wszystkiego się dowiesz w swoim czasie. Teraz tylko wysiadaj.
Ja: Co?
E: Wysiadaj!! - Powiedziała stanowczym tonem. Posłusznie wysiadłam z pojazdu nie pytając już o nic. Samochód odjechał i zostałam sama przed bramom do parku. Odwróciłam się do miej przodem i ujrzałam na niej przyczepioną białą kopertę z moim imieniem. Po krótkim namyśle otworzyłam ją.
" Droga (t.i.) idź prosto ścieżką a wszystkiego się dowiesz"
Popatrzyłam się przed siebie. I dostrzegłam, że na ścieżce są gdzie nie są małe kolorowe lampioniki. A kto to wszystko przygotował? Chyba Niall. Raczej on z Inez i Emily bo jak mnie tu przywiozły to na pewno miały coś z
tym wspólnego. No nic. Szłam powoli wzdłuż ścieżki. Nikogo oprócz mnie w parku nie było albo po prostu nie spotkałam. Szłam, szłam i doszłam spokojnie nad jezioro. Teraz w świetle księżyca wyglądał nieziemsko. Do tego wszędzie były płatki róż, lampiony i malutkie świeczki w kształcie serca. Na środku był rozłożony duży czerwony koc na którym były różne miseczki które były przykryte kolorowymi serwetkami. Nagle za krzaków wyszedł nikt inny jak Niall. Powoli podszedł do mnie.
N: Witaj (t.i.)
Ja: Witaj
N: Proszę chodź zjemy.
Ja: Ale ja.. - Nie pozwolił mi dokończyć tylko pociągnął za rękę na koc. Usiedliśmy na nim.
N: Ja już wszystko wiem. I dlatego te rzeczy które za chwilę będziemy jedli ją bez glutenu. Oto one: - Zaczął powoli odkrywać miski w których każdych z nich są inny przysmak. - Owocki: truskawki w czekoladzie truskawki bez czekolady. Winogronka, banany i jaszcze kilka. Ciastka oczywiście bez mąki. - Uśmiechnął się.To wszystko co dla mnie zrobił, przygotował, postarał się wkręcił w to moje siostry. Nik nigdy nie robił dla mnie coś równo cudownego. Tych miseczek było chyba z trzydzieści. Wiem, że Niall uwielbia jeść ale, że aż tak? No nic teraz sobie nie zaprzątam tym tylko tym, że najlepszy chłopak na świecie jest tu przy mnie i, że przygotował dla mnie cudowną romantyczną kolacje. Teraz leżymy na tym kocu i parzymy na przepiękne niebo na którym przepięknie świeciły gwiazdy i księżyc który akurat dzisiejszego dnia był w pełni. Wszystko jest takie magiczne. Jak tak leżymy i ciszy i podziwiamy gwiazdy. Niall złapał mnie za rękę a ja postanowiłam przerwać tą lekko napiętą atmosferę która wytworzyła się między nami.
Ja: Dziękuje - Powiedziałam cicho ale słyszalnie.
N: Za co? - Spytał trochę zdziwiony. Chociaż na pewno wiedział o co mi chodzi.
Ja: No za to wszystko co dla mnie dzisiaj zrobiłeś na pewno sporo się na pracowałeś. I za to Ci dziękuję. - Odpowiedziałam mu i lekko pocałowałam w policzek.
N: Na prawdę nie ma za co. - Uśmiechnął się. - To była dla mnie sama przyjemność zwłaszcza dla tego, że nie jesteś dla mnie obojętna.
Ja: Możesz rozwinąć swoją myśl? - Powiedziałam troszeczkę zdziwiona ale chyba wiem o co mi chodzi.
N: No bo wiesz, że jak zostawiłaś mnie tam w restauracji samego kompletnie nie wiedziałem co się dzieje. Martwiłem się strasznie o Ciebie zwłaszcza, że nie odbierałaś ode mnie telefonów i nie odpisywałaś na sms-y. Nie ukrywając zabolało mnie to trochę bo myślałem, że coś spieprzyłem. - Spuścił smętnie głowę na dół.
Ja: Ale to nie twoja wina. - Podniosłam jego głowę do góry. A on się uśmiechnął.
N: Już wiem, że to nie była twoja wina bo Inez z Emily wszystko mi wyjaśniły. Wiesz to wydarzenie i ten cały tydzień nie pozwolił mi zapomnieć o tym o chciałem wtedy zrobić ale mi się nie udało.
Ja: Co takiego? - Zapytałam a on zaczął grzebać w swojej marynarce.
N: Nie ma co ukrywać podobasz mi się strasznie. Już od dnia koncertu jak jako jedyna podeszłaś do mnie i poprosiłaś o autograf. Spotykaliśmy się codziennie od naszej można tak powiedzieć pierwszej randki. Ta sytuacja w restauracji wcale mnie do niczego nie zniechęciła. A dzisiejszy dzień jest jednym z najpiękniejszym w moim życiu. Więc (t.i.) czy zostaniesz moją dziewczyną? - Zapytał i wyciągnął z marynarki granatowe pudełeczko które otworzył i ujrzałam przepiękną srebrną bransoletkę z domieszką w kształcie serduszka na którym było wygrawerowane "(pierwsza litera twojego imienia)+N" A po drugiej stronie napis "Forever love". Najnormalniej w świecie mnie zatkało. Po prostu pod wpływem tych przepięknych słów które powiedział Niall mnie zatkało. Ale stać mnie było na krótkie:
Ja: Tak! - Uśmiechnął się promiennie a w jego oczach było widać iskierki. Przybliżyliśmy się do siebie i pocałowaliśmy się delikatnie. Chociaż po chwili pocałunek przerobił się w bardzo namiętny. Gdy już się od siebie oderwaliśmy. Niall założył na mój nadgarstek bransoletkę.
N: Kocham Cie
Ja: Ciebie też. - I znów się pocałowaliśmy.
"Oczami Niall`a"
Nareszcie ta piękność należy tylko do mnie!


"Pół roku później"
(Już twoimi oczami) Jesteśmy ze sobą już pół roku i jest wprost cudownie. Czasem zdarzają się małe sprzeczki ale to tak jak w każdym wziątku co nie? Właśnie idę do domu gdzie mieszka Niall. Z wspaniałą wiadomością. Jak zawsze weszłam bez pukania bo Niall powiedział, że nie muszę ale i tak bywam tam często. Weszłam do kuchni gdzie Niall właśnie coś pichcił. Podeszłam do niego od tyłu i przytuliłam.
Ja: Niall mam wspaniałą wiadomość! - Powiedziałam szczęśliwa.
N: No jaką?
Ja: Nie jestem już uczulona i mogę wszystko jeść! - Powiedziałam jeszcze szczęśliwsza.
N: Jak ja na to czekałem! - Powiedział i mnie pocałował ja zdziwiona się od niego odkleiłam.
Ja: Jak to?
N: Chcesz ze mną mieszkać?
Ja: Co?
N: No już nic nie stoi na przeszkodzie bym razem zamieszkaliśmy. Jakieś dwa miesiące temu pytałem się o to twoich rodziców i powiedzieli, że jak tylko skączysz dietę to nic nie stoi n przeszkodzie. Teraz tylko kwestia czy ty się zgodzisz?
Ja: No nie wiem, no nie wiem. - Powiedziałam tak dla żartów a Niall zmarszczył czoło. - No tylko żartuje oczywiście, że z tobą zamieszkam ty głuptasie. - I znów złączyłam nasze usta w pocałunku.


"Trzy lata później"
Kilka miesięcy temu wyszłam za Niall`a A wczoraj urodziła się nam przepiękna córeczka Melody. Ja już wiem, że mój mąż będzie wspaniałym tatą a wiem to po tym jak zachowywał się podczas mojej ciąży. Wszystko jest jak z bajki ale jeszcze lepiej./Horanowa za wszelkie błędy przepraszam

THE END
 
Więc tak jak już sami wywnioskowaliście
i napisałam wcześniej
to już ostania część. 
Tak jak zawsze trudno
mi się z tym pogodz
ale trudno życie idzie dalej.
Mam nadzieje, że wam się
podobało :***     

środa, 14 listopada 2012

What is it? cz. 6

Więc tak jak mówiłam bardzo się postarałam i dodaje następną część bardzo mnie o to porośliście :)


"Oczami Niall'a"
Od tego wydarzenia w restauracji minął równy tydzień. Dzwoniłem do niej nie raz nie dwa. Sms'ów wysłałem chyba z tysiąc. Pod jej dom przychodziłem codziennie ale albo nikogo nie było albo nie chciała otworzyć. Niestety muszę przyznać, że bardziej wieże w to, że nie chciała otworzyć niż w to, że nikogo nie było w domu. I to właśnie mnie jeszcze bardziej dołuje. Musze jakoś się dowiedzieć dlaczego nie mogła zjeść tego posiłku. Ale najbardziej ciekawi mię to jak powiedziała, że na pewno tego nie zrozumiem. Mam nadzieje, że kiedyś dowiem się. Na razie jestem tak tym zmęczony, że chyba pujdę na spacer się prze wietrzyć. Ubrałem buty i kurtkę chowając do niej tylko klucze, telefon oraz portfel na wszelki wypadek jak bym zgłodniał czy coś. Wyszedłem z domu i zacząłem iść w stronę parku. Po dwudziestu minutach dotarłem na miejsce i zacząłem chodzić pomiędzy alejkami parku. Nie ukrywając ulżyło mi bo cały czas tylko i wyłącznie myślałem o niej. W sumie to teraz też myślę o niej ale w innym środowisku. Dobra już sobie bardzie w głowie nie mieszam bo zawaruje już do reszty. Przechodziłem właśnie obok stawu który jest w tym parku największą atrakcją. Widziałem dzisiaj przy nim dużo zakochanych par. Wyobrażałem sobie właśnie jak by to wyglądało jak by to ja siedziałbym nas tym stawem z (t.i.) gdy zobaczyłem dwie znajome twarze. To były siostry (t.i.) jak dobrze pamiętam Emili i Inez. Postanowiłem do nich podejść i zapytać o co chodzi?
Ja: Hej - Przywitałem je a one uśmiechnęły

się do mnie przyjaźnie.
E: Hej
Ja: Możecie mi wytłumaczyć jedną rzecz?
I: No jasne jeśli ty wytłumaczysz nam dlaczego nasza kochana siostra od tygodnia siedzi zamknięta sama w pokoju i nie chce widzieć nikogo?
Ja: Co? No dobra. Bo wiecie byłem tydzień temu z (t.i.) w restauracji i zamówiłem dla nas spaghetti.... - Nie dokończyłem bo Emily mi przerwała.
E: To już wiem o co chodzi.
Ja: To błagam Cię nie wytrzymam już powiedz mi bo zawaruje. - Ręce zaczęły mi się trząść i nadmiernie pocić. Moje serce waliło tak jak by za raz wydrzeć się z mojej klatki piersiowej i stanąć obok. Denerwowałem się. Miałem się w końcu dowiedzieć prawdy nad którą myślałem przez równy tydzień.
E: (t.i.) jest na diecie bez glutenowej.
Ja: What is it? - W ogóle nie wiem o co im chodzi. I co to jest ta dieta bez glutenowa?
I: Wiesz co to jest gluten?
Ja: Nie a po co to mi wiedzieć? - Po zdaniu tego jak dla nich głupiego pytania. No może go trochę żałowałem ale w końcu muszę dowiedzieć się dokładnie co jest (t.i.)
E: Dobra Inez ja mu to wszystko wytłumaczę. To więc tak gluten to jest takiego coś co jest w mące takie zboża i w ogóle. Na razie rozumiesz? - Popatrzyła się na mnie jak na debila.
Ja: Tak rozumiem to takie zboża.
E: No i to jest w mące a (t.i.) jest na to uczulona i nie powinna tego jeść. A mąka w tym twoim przypadku była w makaronie który chciałeś żeby ona zjadła a ona nie mogła i pewnie nie wytłumaczyła Ci niczego tylko wybiegła zostawiając Cię zdezorjętowanego. Czyż nie? - Zapytała mnie.

Ja: Tak, tak było tylko dlaczego ona powiedziała, że tego nie zrozumiem?
I: Pewnie dlatego, że ona się tego wstydzi i nie lubi jak ktoś o tym wspomina i w ogóle....
E: Woli jak ktoś o tym nie wspomina a jak wspomina to się denerwuje. - Dokończyła za nią Emily. To dla mnie było już prawie wszystko jasne. Teraz tylko jak by z nią tak porozmawiać by ją nie uradzić tylko przekonać do siebie tak by wyszło z tego coś większego niż przyjaźń?
I: To my już wiemy dlaczego (t.i.) nie wychodzi z pokoju.
Ja: No a pomogłybyście mi ją wyciągnąć z tego pokoju i pomóc mi bo.....no.....ja czuję do niej coś więcej.
E&I: Nie ma sprawy. - Powiedziały z uśmiechem. Siedzieliśmy tam jeszcze długo ponieważ omawialiśmy by wszystko było perfekcyjnie. Już nie mogę się doczekać.
"Oczami (t.i.)"
Siedziałam jak zawsze w domu. Już nie swoim pokoju tylko w salonie oglądała telewizje. Gdy do mojego pokoju wpadły jak zawsze szalone sorki. Siadły obok mnie na kanapie.
I: Wiesz co (t.i.) może byś tak poszła z nami do kina? - Za proponowała Inez.
Ja: Co? No nie wiem?
E: No nie daj się prosić. Dawno nigdzie nie byłyśmy razem.
Ja: Nooo....
I: Wiesz umalujemy się ubierzemy się razem jak za dawnych czasów. No co?
Ja: No dobrze w sumie przyda mi się taka mała odmiana. - Opowiedziałam z uśmiechem.....

 
Okej to jest myślałam
już, że nie zdążę ale dodałam.
Kto się cieszy?
A kto chce z dedykacją
następną część???
(pisać w komentażach)

 

niedziela, 11 listopada 2012

What is it? cz. 5

 Dzisiaj taki krótki :)



(t.i.): Wiesz co może już powoli będę zbierać się do domu. - Powiedziała (t.i.) po tym jak trochę się uspokoiliśmy.
Ja: To chodź odprowadzę Cię. - Złapałem ją za rękę i poszliśmy do jej domu.
"oczami (t.i.)"
Gdy już ogarnięci stanęliśmy pod moim domem zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Nasze usta były nie cały centymetr od siebie i......stało się!!! Nasze usta złączyły się po raz pierwszy w pocałunku. Który co chwila stawał się co raz bardziej namiętny. Oderwaliśmy się od siebie i pożegnaliśmy się jeszcze pocałunkiem w policzek.

Razem z Niall'em spotykamy się codziennie od miesiąca. Jak Niall ma jakiś wywiad czy coś w tym stylu bo w końcu jest międzynarodową gwiazdą, odpłaca mi się tym jakąś niespodzianką.
"Oczami Niall'a"
Dzisiaj jest ten dzień w którym powiem (t.i.) co do niej czuję. Nie powiem jestem straszliwie zdenerwowany. Z renów nie zjadłem dzisiaj nic. Chodzę zdenerwowany po całym domu. Po prostu nie mogę usiedzieć na miejscu. Nie wytrzymam już! Odliczam minuty do naszego spotkania...
"Oczami (t.i.)"
Obudziłam się rano i już na moim wyświetlaczu widniał napis: "1 nieodebrana wiadomość". Która była oczywiście od Niall'a. Zaprasza mnie dzisiaj do restauracji. Nigdy mnie do niej nie zapraszał. Może coś się stało? Nie no dramatyzuję. Już się nie mogę doczekać naszego spotkania.

Ubrałam się w przepiękną sukienkę i buty. Czekałam na niego w przedpokoju cała w nerwach. Stałam przed lustrem i nerwowo poprawiałam sukienkę. Gdy już po moim domku rozległ się dźwięk dzwonku do drzwi Ja: To do mnie! - Krzyknęłam na cały dom by poinformować rodzinę o tym, że otworze drzwi. Popatrzyłam się po raz ostatni raz w lustro. Otworzyłam duży brązowy prostokąt gdzie stał za nimi ubrany w czarne rurki, białą koszulę i marynarkę.
N: Nie no (t.i.) wyglądasz.......przepięknie. - Pocałował mnie w policzek.
Ja: Dziękuje ty też.
N: Czy pozwolisz ze mną. - Ukłonił się i wyciągnął w moim kierunku ramię. Ja je chwyciłam i poszliśmy w kierunku jego auta. Niall jako gentlemen odprowadził mnie do drzwi samochodu, otworzył je a gdy wsiadłam zamknął je. Szybciutko podbiegł do drzwi kierowcy. Wsiadł, odpalił silnik i ruszyliśmy w stronę restauracji. Rozmawialiśmy normalnie ale ja za uwarzyłam, że Niall jest spięty. Tak jak by się denerwował.
Ja: Niall wszystko w porządku? - Zapytałam kiedy już podjechaliśmy pod lokal.
N: Nie, nic się nie dzieje. - Powiedział i w tym samym momencie zaparkował na parkingu. Szybko wysiadł i otworzył drzwi od mojej strony. Pomógł mi wysiądź z samochodu. Oboje trochę w napiętej atmosferze weszliśmy do budynku. Restauracja jest bardzo wykwintna więc kerner wziął od nas kurtki i zaprowadził nas do stolika. Po chwili odszedł nie zostawiając kart z menu ani nic co trochę mnie zdziwiło.
Ja: Nie zamawiamy? - Zapytałam z dziwieniem.
N: Nie ja już wszystko zamówiłem oraz zapłaciłem więc niczym się nie martw. - Odpowiedział mi z uśmiechem. W restauracji o dziwo nie było prawie w ogóle ludzi. Nie licząc nas są tu tylko dwie pary ale one siedzą daleko od nas. Trochę mnie to zdziwiło ponieważ zazwyczaj w taki wykwintnych restauracjach jest straszny problem by znaleźć termin. A tu proszę. Pustki.
Ja: Niall nie sądzisz, że strasznie mało tu ludzi?
N: Wiem to dobrze właśnie.
Ja: Czy....z twoją pomocą tak jest? - Zapytałam zdziwiona.
N: Może.....
Ja: Niall!
N: O patrz nasze zamówienie. - Powiedział uradowany pokazując na kelnera niosącego wielki talerz pełen spaghetti?! Byłam trochę zdziwiona bo Niall nie wie o jednej bardzo ważnej w moim życiu rzeczy związanej z jedzeniem.
N: Smacznego. - Powiedział z uśmiechem na ustach zaczynając wciągać długi makaron polany sosem bodajże mięsnym.
Ja: Niall ja przepraszam ale nie mogę tego zjeść.
N: Co? Dlaczego? - Zapytał zdziwiony.
Ja: Bo.... - Kompletnie nie wiedziałam co mu powiedzieć.
N: Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś na diecie? - Powiedział lekko zdenerwowany.
Ja: Nie znaczy no....
N: Co znaczy no?
Ja: Nie chce o tym gadać.
N: Proszę nie chcesz jeść i nie wytłumaczysz mi łaskawie dlaczego? - Wykrzyczał na całą restauracje, że aż kucharze przez okienka zaglądali co się dzieje na sali. Niall był straszliwie zdenerwowany. Nigdy go takiego nie widziałam i nie chce widzieć.
Ja: Proszę Cię nie denerwuj się. - Próbowałam go jakoś uspokoić ale na marne.
N: To wytłumacz mi o co chodzi!
Ja: Po co i tak tego nie zrozumiesz jak to jest i pewnie nigdy nie zrozumiesz!!! - Wykrzyczałam mu prosto w twarz z płaczem. Zabrałam swoją torebkę i wybiegłam z lokalu. Słyszałam jak Niall mnie woła  i przeprasza ale wybiegłam. Wybiegłam zostawiając swoją kurtkę i zdezorientowanego Niall'a jak i pracowników restauracji./Horanowa




Z tego co obliczam to jeszcze
jakieś trzy części się podajwią
i te historia się skończy :(
nie za bardzo mi się podoba ale jednak zaliczaj ją
do udanych bo strasznie się nad nią męczę by było idealnie
a jest tak sobie.......:(