Włączcie sobie tą piosenkę.
"Ona wie, że ta miłość ją niszczy...
On wie, że czynami ją rani...
Oni nie wiedzą, ile tak naprawdę dla siebie znaczą..."
Oczami [t.i]:
Łzy wielkości ziarnek grochu leciały mi po policzku. Dziś nie potrafiłam ich powstrzymać, kolejne uderzenie, kolejne pchnięcie lecz tak bardzo go kochałam. Nie potrafiłam go zostawić i ułożyć sobie życia z dala od niego, nie tylko dlatego że nie chciałam ale dlatego też że był to Zayn Malik, chłopak rozpoznawalny na całym świecie jako świetny wokalista, jeden z pięciu członków zespołu One Direction o głosie tak wspaniałym że słuchające go fanki podniecają się, nie potrzebując nawet patrzeć mu w oczy. Ja natomiast byłam inna, doskonale pamiętam dzień w którym się poznaliśmy, było to gdy chłopak a właściwie teraz już mężczyzna stawiał pierwsze kroki na drodze do sławy. Brał udział w X-Factorze, gdzie pracowałam dla tego również programu jako tancerka. Pamiętam tego chłopaka, jeszcze tak młodego aczkolwiek pewnego siebie, lecz nie w tańcu, jak sam twierdził nie potrafił tańczyć, choć większość uważała inaczej. Nie zwracałam na niego większej uwagi niż na ludzi na ulicy. Wiedziałam doskonale na imię, z czasem zaczął mnie denerwować jak mało kto z tym swoim użalaniem się nad tym jak kiepskim jest tancerzem. Lubiłam trenować kroki, na wielkiej scenie X-Factora, nocami gdy budynek był opuszczony. Nie wiedziałam jednak że mam publiczność, którą był ów chłopak z czarnymi włosami. Tego wieczoru nie byłam w najlepszym nastroju i musiałam jakoś wyładować swe emocje. Byłam ubrana w to. Moje długie do pasa, brązowe włosy zostawiłam rozpuszczone, zaświecając jedną lampę i włączając muzykę, zaczęłam poruszać się w jej rytm. Doszłam do momentu w układzie kiedy to wykonuję skok i ląduję na kolanach z głową uchyloną do tyłu a rękami spuszczonymi po bokach do tyłu kiedy muzyka nagle się zmieniła, na Indyjską piosenkę z musicalu. Zdziwiło mnie to, więc poszłam sprawdzić co się stało. Dochodząc do oszklonej sali z konsolą i instrumentami muzycznymi, zauważyłam że ktoś chowa się w cieni. Rozpoznałam chłopaka po sylwetce.
- Zayn! Co ty tu robisz? – spytałam zaskoczona jego obecnością.
- Ja… Znasz moje imię?
- Tak, każdy zna. Nie zmieniaj tematu, zadałam ci pytanie.
- Przyrzekniesz że nikomu nie powiesz?
- No dobra, ale streszczaj się.
- Co wieczór, czekam aż skończysz tańczyć, i nie obraź się obserwuję cię, a potem sam ćwiczę.
- I nikt o tym nie wie? Co w tym złego, że ćwiczysz.
- No bo ja jestem w tym beznadziejny. Wiem to i staram się to jakoś naprawić.
- No wiesz nie każdy rodzi się z wszystkimi talentami, ja na przykład umiem tańczyć ale jeśli chodzi o sport to jest jakaś masakra, z przyjaciółką stwierdziłyśmy że powinnyśmy założyć klub pierdoł sportowych.
- Hahaha, wiesz dzięki, ja pójdę nie będę ci przeszkadzał.
- Ej, skoro potrzebujesz pomocy to może ja ci pomogę? Ale jeśli nie chcesz to nic się nie stanie.
- Jasne, potrzebuję kogoś tak świetnego jak ty! To znaczy jeśli byś oczywiście chciała.
- Ok, czemu zmieniłeś mi muzykę?
- Jakoś przypadkowo coś szturchnąłem i wiesz… - tak go poznałam bliżej, co wieczór spotykaliśmy się w tym samym miejscu. Uczyłam go tańczyć, a on mnie rozbawiała swoim zachowaniem. Z dnia na dzień stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Nie wiedziałam jednak że chłopak może być taki jaki jest dzisiaj. Wszystko się zmieniło, nie od razu lecz z czasem. Problemy pojawiały się jak u każdego. Między nami było coraz więcej uczucia, którego oboje nie powstrzymywaliśmy. Nie ukrywaliśmy relacji pomiędzy nami, a ludzie to zauważali i nieraz były skierowane na nas spojrzenia raczej nie przychylne, a także hejty którymi, zbytnio nie zaprzątałam sobie głowy. Zayn nie dawał po sobie poznać że jakoś się tym przejmuje, było inaczej i inaczej sobie z tym radził. Brał narkotyki. Nie tylko wciągała ale też wbijała sobie w żyły strzykawki, z trującą jego mózg zawartością. Jest coraz gorzej, próbowałam mu pomoc lecz nic to nie dawało, zaczął mnie bić, a ja nadal przy nim byłam i jestem. Spojrzałam na swoje nadgarstki na które miałam zaciągnięte rękawy bluzy. Skrywały się pod nią poprzeczne rany od żyletki. Tak, ja też z czasem nie potrafiłam już żyć normalnie. Zaciągnięty na głowę kaptur opadł, poczułam na skórze chłodny powiew listopadowego wiatru. Stałam na murku chroniącym przechodniów, od upadku w zimne wody Tamizy. W tej chwili pomyślałam, upadek jest niczym w porównaniu z moim życiem.
Oczami Zayna:
Siedziałem na łóżku które wspólnie dzieliłem z [t.i]. Powinna już wrócić. Zawsze wracała, a ja zawsze ją przepraszałem. Nigdy nie chciałem jej krzywdzić, lecz na haju wszystko się zmieniało. Niby uważałem to za lekkie pchnięcia a w rzeczywistości były to silne uderzenia po których zostawały bolesne ślady. Nie mogłem tego powstrzymać, byłem uzależniony od narkotyków. Spojrzałem na zegarek, dlaczego jej tak długo nie ma? Wstałem z łóżka. Muszę jej poszukać, nie jestem uzależniony tylko od narkotyków ale również od niej. Od jej zapachu, głosu i tym jak się porusza w tańcu. Założyłem moją skórzaną kurtkę i wyszedłem z domu. Chłodny wiatr rozwiewał moje idealnie ułożone włosy. Coraz szybciej oddalałem się od domu rozglądając się za moim uzależnieniem. Myślałem nad tym gdzie może być, ruszyłem w kierunku mostu na którym pierwszy raz się pocałowaliśmy, był blisko naszego mieszkania. Zauważyłem postać stojącą na murku mostu, pomyślałem że to nie ona lecz w tym momencie silniejszy podmuch zdarł kaptur z jej głowy, i ujrzałem charakterystyczne długie włosy. Zacząłem biec. Nie mogła mi tego zrobić, nie mogła tak po prostu… Nie dam jej odejść.
- [t.i]! - krzyknąłem z całych sił, spojrzała na mnie.
Oczami [t.i]:
Serce było mi szybko na jego widok, po policzkach nadal spływały gorzkie łzy, których nie umiałam powstrzymać. Zayn biegł w moim kierunku. Musiałam zrobić to szybko, aby nie mógł mnie powstrzymać. Wystarczyłby tylko jeden krok do przodu… Spojrzałam po raz kolejny na chłopaka który był coraz bliżej mnie, słyszałam wcześniej jego zdesperowany krzyk. Podniosłam prawą nogę kierując w stronę złowrogiej toni. Wystarczył tylko jeden ruch… W tym momencie ktoś złapał mnie za poły płaszcza i pociągną do tyłu. Silne ramiona uchroniły mnie przed upadkiem na twardy, brukowany most.
- Nie dam ci odejść! Za bardzo Cię kocham, wybacz mi proszę. Zrobię wszystko tylko nie odchodź! – to był głos Zayna. Zdążył. Wstałam, wyrywając mu się z objęć, chłopak złapał mnie za nadgarstki, rękawy przez to się lekko podniosły, a ja cicho zasyczałam z bólu. Chłopak spojrzał w miejsce gdzie trzymał ręce, odchylił palce i zobaczył, to czego wcześniej nie widział.
- O Boże! Do czego ja doprowadziłem… - łzy leciały mu po policzkach, bezgłośnie płakał, przypominał upadłego anioła , brak mu tylko było czarnych skrzydeł wyrastających z pleców. Stałam zdrętwiała na całym ciele, nie mogłam się ruszyć. Zayn upadł na kolana przede mną.
- Co ja zrobiłem… Przyrzekam że już nigdy więcej Cię nie skrzywdzę, tylko proszę wybacz mi chociaż ja sobie tego nigdy nie wybaczę.
- Zayn, ja Cię bardzo kocham, wybaczę Ci. – powiedziałam, podciągając chłopaka do góry, żeby wstał. Objął mnie mocno w pasie, wtulając głowę w moje włosy. Poczułam jego oddech na skórze.
- Ja się zmienię, przyrzekam tylko błagam, nie opuszczaj mnie. –szepnął mi do ucha.
Hej, witajcie, dawno mnie nie było.
Jak będzie dużo komentarzy, to dodam coś ekstra do następnego,
ale to będzie niespodzianka.
Więc jeśli wam się podoba, albo macie jakieś uwagi
to dodawajcie komentarze, plis!
Katherine
Świetnyyy :)
OdpowiedzUsuńzapraszamy na bloga http://keep-calm-and-watch-me.blogspot.com
Są tam kijowe imaginy ale co tam xd
bo pomysły są lipne
Super.
OdpowiedzUsuńCałkiem niezły. ^^
OdpowiedzUsuńAwwwww śliczne uwielbiam twoje imaginy ;) Adrianna
OdpowiedzUsuńCudny
OdpowiedzUsuńniesamowity... wchodzę tu codziennie i czekam aż napiszesz- naprawdę
OdpowiedzUsuń~tricia~
Dla mnie bardzo fajny. Lubie smutne imaginy. Ten zkonczyl sie wesolo, ale moglby tez smutno. Podoba mi sie jak piszesz. Weny xd
OdpowiedzUsuńLarreh
DZIĘKI !!
OdpowiedzUsuńNIESAMOWITY;)