Oczami
Nialla:
Musze
przyznać że wytrzymać dzień bez mojej ukochanej było mi naprawdę trudno, kilka
razy chciałem się poddać i zadzwonić do niej, ale jednak udało mi się. Teraz
wreszcie minął ten dzień i mogłem do niej wrócić. Musze przyznać że to był
całkiem dobry pomysł z tym od stresowaniem się, bo już dawno nie byłem na
takiej imprezie na której mógłbym się tak naprawdę wyszaleć. Wraz z Liamem i Daniell weszliśmy do szpitala. Ja byłem w
niezwykle dobrym humorze, dzisiaj zamiast kwiatów miałem dla niej uroczego
misiaczka, wcześniej też razem z Daniell wybraliśmy śliczną sukienkę i pasujące
do tego buty, bo przecież nie zabiorę jej na spacer w szpitalnej piżamie.
Skierowałem się korytarzem do wind następnie na 4 piętro, ja poszedłem prosto
do pielęgniarek uzgodnić warunki naszego wyjścia, a Li i Dan do jej sali. Już
nie mogę się doczekać aż znowu zobaczę ten jej cudny uśmiech, usłyszę jej głos
poczuję jej dotyk. Drzwi pokoju pielęgniarek były uchylone, a ze środka
dochodziło ciche łkanie zapukałem ostrożnie, po otrzymanym pozwoleniu uchyliłem
szerzej drzwi i wszedłem do środka. Na kanapie pod ścianą siedziała zapłakana
Aires i jeszcze jedna młoda pielęgniarka którą kojarzę tylko z widzenia, obejmowała
ją ramieniem i pocieszała. Nie wiem dlaczego ale nagle ogarnęło mnie przeczucie
najgorszego, aż nogi się pode mną ugięły, gdybym nie oparł się o drzwi pewnie
już leżałbym na ziemi. Młoda pielęgniarka poinformowała Aires o moim wejściu,
ta podniosła zapłakane oczy, po czym wstała podeszła do mnie i przytuliła się
mocno. Teraz już byłem pewien najgorszego, odepchnąłem od siebie drobną Aires,
ta zatoczyła się do tyłu i upadła powrotem na kanapę.
- NIE TO NIE
MOŻE BYĆ PRAWDA !!!- zacząłem wrzeszczeć chodząc w tą i powrotem – TO NIE JEST
PRAWDA !!!- wrzeszczałem dalej
Jednym
zamachem zwaliłem wszystko z biurka, kopnąłem je parę razy ale to również nie
dało poczucia ulgi, czułem jak po moich policzkach płyną łzy a całe ciało
wypełnia coraz większy ból, ale nie fizyczny tylko psychiczny, po prostu nie
mogłem sobie poradzić z tą informacja, której tak naprawdę jeszcze nie
usłyszałem i nie zamierzałem usłyszeć. Nie chciałem dopuścić do siebie informacji
że właśnie straciłem osobę na której tak cholernie mi zależało, osobę z którą
snułem plany na przyszłość, po prostu nie mogłem dopuścić do siebie informacji
że jej już nie ma. Gdy kopanie i walenie w biurko już nie pomagało odwróciłem
się i znalazłem nowy obiekt do wyżywania, niestety niezbyt dobrze go wybrałem,
bo padło na szklaną szafkę pełną leków. Uderzyłem z całej siły, szkło pękło
dotkliwie raniąc mi skórę dłoni, mimo iż
pewnie powinienem właśnie wyć z bólu, nic nie czułem, nic poza wszech ogarniającą
rozpaczą i pustką w sercu. To również nie wystarczyło wciąż czułem się wściekły
sam na siebie za to, że nie było mnie tu z nią wczoraj, gdy tak bardzo mnie
potrzebowała. Znów zamachnąłem się by drugą ręką rozbić drugą ocalałą szybę,
ale nagle ktoś mnie powstrzymał, zamknął w stalowym uścisku i przyparł mocno do
ściany uniemożliwiając jakie kol wiek ruch, zacząłem znów wrzeszczeć i wyrywać
się ale Liam był zbyt silny, nie przeszkadzało mu nawet to że wciąż okładałem
jego plecy pięściami. Po prostu stał spokojnie czekał aż mi przejdzie. Gdy
wreszcie wyczerpałem wszystkie swoje siły Liam wypuścił mnie z stalowego
uścisku swoich ramion i pozwolił osunąć się po ścianie, skuliłem się w kącie chwiejąc
się w tył i w przód płakałem jak dziecko, pod nosem wciąż powtarzając, że to
nie możliwe. Liam przykucnął przy mnie położył dłonie na moich kolanach
sprawiając że musiałem się zatrzymać i spojrzeć mu w oczy, były przekrwione
i mokre od łez.
-Wiem że
jest ci ciężko- zaczął spokojnym ojcowskim tonem a ja mu przerwałem.
-Ciężko !!
Właśnie zawalił mi się świat a ty mówisz że jest ciężko!!- krzyknąłem
- Na pewno
teraz nie widzisz wyjścia z tej sytuacji ale razem damy radę.
- Łatwo ci
mówić to nie twoja dziewczyna umarła !
- Stary
jestem twoim najlepszym przyjacielem i nie pozwolę ci przechodzić przez to
samemu. Zobaczysz damy radę.- kontynuował jakby ostatnie moje zdanie nie padło-
a teraz proszę cię abyś wstał bo musimy opatrzyć twoją dłoń, pełno w niej
odłamków szkła.
Zrobiłem jak
kazał, wstałem nie zgrabnie dopiero teraz odczuwając skutki tych wszystkich
kopniaków i uderzeń. Przeprosiłem Aires i Katrin, bo tak ma na imię ta druga
pielęgniarka, o dziwo nie były na mnie złe choć szczerze wystraszyła je moja
reakcja. Gdy już Aires powyciągała wszystkie odłamki szkła zaszyła mi dłoń i
obandażowała ją, zaczęliśmy wspólnie sprzątać gabinet. W pewnym Momocie w moje
dłonie wpadła koperta z moim imieniem i nazwiskiem wypisanym dość chwiejnym
lecz wciąż rozpoznawalnym pismem mojego skarba.
- Hej co to
jest ? – zapytałem podnosząc do góry kopertę
-Był na jej
szafce, miałam ci go przekazać wcześniej ale wtedy ty…
-Wiem i
jeszcze raz za to przepraszam.
-Powinieneś
to przeczytać- powiedziała Dan kładąc mi dłoń na ramieniu – idź my tu sobie
poradzimy.
Nie czekając
wyszedłem na korytarz usiadłem na jednym z niebieskich plastikowych krzeseł,
przyjąłem się jeszcze raz kopercie po czym ostrożnie trzęsącymi się dłońmi
otworzyłem ją czując ścisk smutku i żalu w żołądku oraz napływające do oczu
łzy. Kilkukrotnie zamrugałem aby je rozgonić po czym zabrałem się do czytania
jej ostatnich słów.
,, Brawo kochanie !
Udało ci się wytrzymać beze mnie cały dzień, jestem z ciebie naprawdę dumna. Teraz mam do ciebie jeszcze jedną ostatnią i bardzo ważną prośbę, chcę abyś przez resztę życia, żył tak mnie nie było. Wiem, pomyślisz że to trudne i na początku pewnie tak będzie, ale z czasem wszystko się ułoży, zobaczysz. Chcę abyś nie rozpaczał po mojej śmierci bo obydwoje dobrze wiedzieliśmy, że to tylko kwestia dni. Proszę cię abyś ułożył sobie życie na nowo, zakochaj się, ożeń, miej dzieci i wnuki, bądź szczęśliwy.
Twoja (t.i)
P.S. przepraszam że nie zrealizuję swojej obietnicy, ale gdyby nie ona to pewnie byś nigdy nie spróbował.''
Gdy czytałem jej ostatnie słowa łzy, swobodnie spływały z moich policzków na papier. Otarłem je wierzchem dłoni którą pokrywał bandaż. Postanowiłem przestać rozpaczać i spełnić jej ostatnią prośbę, wiedziałem że będzie ciężko ale dla niej wszystko.
Wiele lat później:
Dzisiaj jest kolejna rocznica śmierci (t.i) nie pamiętam która, bo pamięć już nie ta co kiedyś. Jak co roku udałem się na cmentarz z bukietem jej ulubionych herbacianych róż. Ułożyłem je przy tablicy z jej zdjęciem na którym, była uśmiechnięta i tak pełna życia, pamiętam doskonale dzień w którym je zrobiłem. Usiadłem na ławeczce przed nagrobkiem, oparłem dłonie na lasce i znów zacząłem rozmyślać o przeszłości.
Zespół rozleciał się wieki temu, każdy z nas poszedł w swoją stronę, nasz kontakt ze sobą się urwał i nie wiem za bardzo jak potoczyły się ich losy. Zapewne każdy z nich wziął ślub i ma dzieci i wnuki. Ja poszedłem za radą (t.i.) i znów się zakochałem, Emily, bo tak nazywa się moja żona, urodziła trójkę wspaniałych dzieci, dwóch chłopców którzy dzisiaj mają już swoje rodziny i córeczkę którą nazwaliśmy (t.i.), dzisiaj jest wspaniałą piosenkarką i matką. Mimo tych wszystkich tragedii muszę przyznać że moje życie było naprawdę udane, ponieważ każda tragedia nagradzana była jakimś miłym wydarzeniem, no prawie każda spojrzałem jeszcze raz na jej uśmiechnięte zdjęcie. Lubię tu przychodzić rozmawiać z nią, chociaż ona nigdy nie odpowiada.
- Do następnego spotkania- powiedziałem w stronę pomnika i ruszyłem w stronę bramy. Ile bym dał by znów była przy mnie, kocham Emily, ale sentyment za pierwszą miłością zawsze zostaje.
Szedłem spokojnie dobrze znanymi mi uliczkami, od czasu do czasu gawędząc z znajomymi osobami. Dzisiaj jest wyjątkowo piękny dzień, dlatego zamiast iść zwykłą drogą, poszedłem przez park. Usiadłem na jednej z ławeczek, rozkoszując się letnim słońcem. Wszystko było by idealnie gdyby nie ból w klatce piersiowej, który zaczął narastać. Złapałem się za serce i zsunąłem z ławki, od razu podbiegł do mnie jakiś chłopak.
-Panie Horan czy wszystko w porządku?- zapytał zdenerwowany, klękając obok mnie. Przez chwilę nie mogłem nic powiedzieć, oślepiony słońcem, po chwili przesłoniła je uśmiechnięta twarz, rozpoznałem ją od razu.
- Tak teraz już wszystko będzie w porządku.- wyszeptałem ostatkiem sił, i z uśmiechem wyciągnąłem dłoń w stronę (t.i.) która pociągnęła mnie w stronę światła.
- Do następnego spotkania- powiedziałem w stronę pomnika i ruszyłem w stronę bramy. Ile bym dał by znów była przy mnie, kocham Emily, ale sentyment za pierwszą miłością zawsze zostaje.
Szedłem spokojnie dobrze znanymi mi uliczkami, od czasu do czasu gawędząc z znajomymi osobami. Dzisiaj jest wyjątkowo piękny dzień, dlatego zamiast iść zwykłą drogą, poszedłem przez park. Usiadłem na jednej z ławeczek, rozkoszując się letnim słońcem. Wszystko było by idealnie gdyby nie ból w klatce piersiowej, który zaczął narastać. Złapałem się za serce i zsunąłem z ławki, od razu podbiegł do mnie jakiś chłopak.
-Panie Horan czy wszystko w porządku?- zapytał zdenerwowany, klękając obok mnie. Przez chwilę nie mogłem nic powiedzieć, oślepiony słońcem, po chwili przesłoniła je uśmiechnięta twarz, rozpoznałem ją od razu.
- Tak teraz już wszystko będzie w porządku.- wyszeptałem ostatkiem sił, i z uśmiechem wyciągnąłem dłoń w stronę (t.i.) która pociągnęła mnie w stronę światła.
Jezu, ryczę jak jakaś wariatka. Uwielbiam romantyczne imaginy, ale te smutne powodują u mnie jakieś silniejsze uczucia. Szkoda, że 1D nie utrzymali ze sobą kontaktu, ale zakończenie naprawdę piękne. Boże, nadal ryczę. Przepiękny imagin. Bardzo wczułam się w sytuację Horana. Matko uwielbiam Twoje imaginy
OdpowiedzUsuńPotterowa :*
Piękny. Płacze :*
OdpowiedzUsuńTo było takie piękne... oczywiście szkoda, że zespół nie przetrwał lale nadal to było piękne i wzruszające. wyciskacz łez które ronię jeszcze teraz dawno po przeczytaniu imaginu ;) Piękne zakończenie...
OdpowiedzUsuńOMG, Jest boski.<3
OdpowiedzUsuńNo i znowu się popłakałam za fajne te twoje imaginy
OdpowiedzUsuńExtra imagin ryczalam szkoda ze 1D nie przetrwalo ale i tak cudne zakonczenie . Piszcie tak dalej .
OdpowiedzUsuńRyczałam . <33 Kocham twoje imaginy . ; *
OdpowiedzUsuńPoryczałam się :(((( Jak ja nie lubie takich smutych imaginów.,...Ale ten jest boski....Rycze i nie mogę przestać
OdpowiedzUsuńRyczeeeee
OdpowiedzUsuńWłaśnie płaczę :( Ale imagin super
OdpowiedzUsuńPoraz pierwszy rycze gdy cos czytam ty jestes boska...!!!
OdpowiedzUsuńpłacze prawie od początku tego imagina boże masz wielki talent <3
OdpowiedzUsuń