wtorek, 30 października 2012

Harry

Imagin dedykowany jest Patrycji! <3

Od godziny siedziałaś w swoim pokoju ubrana w najlepsze ciuchy, jaki tylko mogłaś znaleźć w swojej szafie, na twojej twarzy widniał makijaż, a to dziwne, bo zwykle się nie malowałaś - wolałaś, jak dziewczyna wyglądała naturalnie. Zwykle chodzisz w roztrzepanych kokach, ale dzisiaj włosy miałaś rozpuszczone. Do pokoju weszła twoja mama i wbiła w ciebie wzrok.
M: [t.i] nie poznaję cię! Po co się tak wystroiłaś?
Ty: Idę na koncert.
M: Koncert... Koncert?! Jaki znowu koncert?
Ty: One Direction. Mówiłam ci.
M: No mówiłaś, mówiłaś, ale dzisiaj? Myślałam, że za tydzień.
Ty: No to źle myślałaś.
Uśmiechnęłaś się, miałaś dziś dobry humor.
M: Podwieźć cię?
Ty: Jakbyś mogła..?
M: O której to jest?
Ty: O.... -popatrzyłaś na zegarek- ...zaczyna się za 3 godziny, więc dobrze by było już wyjechać, żeby zająć dobre miejsca.
M: No to się zbieraj.
One Direction było twoim ulubionym zespołem od dawna. Wiedziałaś, że kiedyś przyjadą do Polski i odkładałaś sobie pieniądze na bilet. Wyprzedały się bardzo szybko, ale ty byłaś jedną z pierwszych posiadaczek biletu.
W samochodzie założyłaś słuchawki, puściłaś 1D i myślałaś. Próbowałaś ułożyć sobie w głowie cały przebieg wydarzeń. Cały koncert, podpisywanie płyt, zdjęcia... To miał być najszczęśliwszy dzień w twoim życiu.
Kiedy zjechaliście, twoim oczom ukazał się duży budynek, i parę tysięcy dziewczyn, czekających przed nim. Parę tysięcy... Myślałaś, że jak przyjedziesz wcześniej to nie będzie aż tylu ludzi.. Jak widać przeliczyłaś się. No nic, i tak nie żałujesz. Pożegnałaś się z mamą i postanowiłaś jakoś dostać się chociaż trochę do przodu. Weszłaś w tłum polskich fanek i zaczęłaś powtarzać cały czas: 'Przepraszam, przepraszam.' Niektóre dziewczyny zwracały ci uwagę, że nie zbyt ładnie jest się tak pchać. Miały rację i dobrze o tym wiedziałaś, ale i tak je ignorowałaś. Przepychałaś się coraz głębiej i głębiej, dobrze ci szło. Ktoś jednak podstawił ci nogę, pewnie niechcący. Ale to 'niechcący' nie skończyło się tak dobrze. Upadłaś, a twoja kostka jakoś dziwnie się wygięła. To był taki przerażający ból, że aż zemdlałaś.
                            **dla ciebie nie wiadomo ile później**
Obudziłaś się, gdy nad tobą stał lekarz. Czułaś ból w kostce, ale o wiele mniejszy.
L: To skręcona kostka. Poboli, poboli i przestanie.
Ty: Skręcona kostka? W ogóle gdzie ja jestem?-znajdowałaś się w dość przestronnym, ale ciemnym pomieszczeniu- I co z koncertem One Direction?
L: One Direction aktualnie znajdują się na scenie, a ty jesteś w ich garderobie. Nie martw się, wiedzą o tobie.
Uśmiechnął się do ciebie. Z jednej strony byłaś wniebowzięta, bo mało kto ma szansę znajdować się w garderobie 1D, ale z drugiej byłaś smutna, bo nie mogłaś być tam, na widowni i podziwiać ich z całą resztą. Słyszałaś, jak śpiewają Little Things. Nie mogłaś się ruszyć (głupia kostka), więc po prostu - czekałaś. Wcale nie tak układałaś to sobie w drodze tutaj. Po godzinie leżenia chłopcy skończyli koncert i kierują się ku garderobie. Serce mocniej ci zabiło. Po krótkiej chwili 5-tka chłopaków otoczyła cię. 
Ty: Yyy... Cześć.
Lou: Cześć? Cześć?! Ty lepiej powiedz jak tam twoja kostka!
Ty: Dobrze...
H: Louis, przestań! Wystraszyłeś ją. Jak masz na imię?
Ty: [t.i].
Z: Ładnie.
Ty: Dziękuje.
*chwila krępujące ciszy*
Ty: Macie zamiar stać tak przez cały czas?
N: Nie, nie... Przepraszamy. Chłopcy?
Li: Taak, przepraszamy...
wszyscy byli jak zahipnotyzowani. 4 z nich odeszła, ale Harry został.
Ty: Mmm... Harry?
H: Taak?-oprzytomniał-Aaa... Tak, już idę.
Po jakiś 15 wszyscy wrócili, przebrani i odświeżeni. 
Paul, ochroniarz chłopaków, powiedział:
P: Dobra, teraz musimy się jakoś przedostać przez tłum tych wszystkich fanek.
Ty: Ale ja nie mogę chodzić!
H: Ja cię zaniosę! 
Krzyknął to chyba najgłośniej jak tylko potrafił... Wszyscy się na niego dziwnie popatrzyli. Zaczerwienił się.
P: Dobrze, a więc chodźmy. Harry, ty z [t.i] w środku.
Hazza wziął cię na ręce z bananem na twarzy. Zaśmiałaś się cicho pod nosem.
Próbowaliście się dostać do autokaru chłopaków najszybciej jak to było możliwe. Ciężko było, ale się udało.
Kiedy siedliście na swoich miejscach (ty koło Harrego) zaczęła się rozmowa.
H: Jesteś mi winna przysługę. 
Zrobił cwaniaczki uśmiech.
Ty: Za co?
H: Za to, że uchroniłem cię przed tymi fankami, niosąc cię na rękach.
Ty: Sam chciałeś!
H: Nie prawda!
Znowu zrobił się czerwony.
Ty: No dobra, dobra! Co byś chciał?
H: Twój numer telefonu...
Ty: Mój numer? No dobrze, zapisz sobie-podyktowałaś mu swój numer.
H: Dziękuję.
Ty: Nie ma za co, teraz jesteśmy kwita.
W końcu dojechaliście pod twój dom (wcześniej podałaś swój adres kierowcy) i trzeba było się żegnać. Bardzo polubiłaś chłopców, a oni ciebie, więc trudno było się żegnać. Szczególnie z Harrym, ale obiecałaś im, że jeszcze się spotkamy. Doskakałaś do domu na jednej nodze i jeszcze pomachałaś do nich.
W domu, mama zrobiła ci niezłą awanturę, ale i tak uważałaś, że było warto. Poszłaś się położyć po ciężkim dniu, ale jeszcze dostałaś esemesa: Cześć [t.i]. Z tej strony Harry. Moglibyśmy się spotkać w najbliższym czasie? xoxo. Bardzo ucieszyłaś się z tego esemesa, bo Harry ci się podobał, jednak czekało cię leżenie w łóżku przez 2 tygodnie, bo kostka musi się zagoić. Odpisałaś mu: Cześć, Harry. bardzo chętnie się z tobą spotkam, jednak czeka mnie 2 tygodnie w domu, dopóki kostka się nie zagoi. ;/ xoxo. Po chwili on ci odpisał: Siedzenie w domu nie musi być nudne. Będę mógł cię odwiedzać? Ty: Chętnie, wpadaj kiedy chcesz. :) Czekam na ciebie jutro w domu o 12.00. ;) Dobranoc. :D xoxo. Harry: Super! Będę na pewno. Dobranoc. ;* Po tym esemesie cała szczęśliwa poszłaś spać, nie mogąc doczekać się jutra.
Z samego rana czekałaś na Harrego, leżąc w łóżku. Po chwili ktoś, kim okazał się Harry, wparował do twojego pokoju.
H: Cześć piękna!
Ty: Cześć Harry, jak tu wszedłeś?
H: Twoja mama mnie wpuściła. Wychodziła do pracy.
Ty: A no tak. Może zaczniemy od oglądnięcia filmu? 
H: Jak dla mnie, świetnie.
Ty: No to właź.
Wskazałaś na miejsce obok ciebie, na łóżku.
Cały dzień minął wam niesamowicie. Dożo rozmawialiście, poznaliście się bliżej. Zakochaliście się w sobie. Harry przychodził codziennie.
Kiedy miałaś zdrową kostkę, zaprosił cie do restauracji. Było niesamowicie. Róże, świece i on. Tam, poprosił cię o chodzenie. Bez zastanowienia się zgodziłaś. Kochałaś go.

Tak sobie dzisiaj wspominacie te chwile, które odmieniły całe wasze życie. Jesteście zaręczeni i spodziewacie się małego Stylesa.
-stylesowa <3

6 komentarzy: