czwartek, 18 lipca 2013

Liam 4

Pół roku później, twoimi oczami:
Obrażenia doznane podczas upadku okazały się o wiele mniej poważne niż wyglądały rzeczywistości i mogłam szybko wyjść ze szpitala. Nie przez wszystkich zostałam, miło przyjęta, przynajmniej na początku. Ale nie dziwię im się, przecież oni znali zupełnie inną wersję tych wydarzeń. Po przedstawieniu im prawdziwej wersji i dowodów, wszyscy zgodnie stwierdzili że to nie może im ujść na sucho. Złożyliśmy pozew do sądu i dzięki niezbitym dowodom które zbierałam przez te wszystkie lata, udało nam się wygrać choć, trzeba przyznać że nie było łatwo i kosztowało nas to wiele czasu i nerwów ale było warto. Warto było się męczyć żeby zobaczyć miny tych ludzi gdy usłyszeli wyrok skazujący, do tego dostaliśmy wysokie odszkodowanie które w pełni zgodnie, przeznaczyliśmy na klinikę dla dzieci chorych na białaczkę. Wszystko powoli zaczęło zmierzać w kierunku szczęścia. Niedawno kupiliśmy razem z Liamem nowy dom, ponieważ mieszkanie u Zayna i Perrie stawało się trochę kłopotliwe, zwłaszcza nocą. Dzisiaj organizujemy taką małą imprezkę, parapetówkę. Liam był na polu i pilnował grilla a ja i Pezz poszłyśmy do kuchni przygotować kilka kolorowych drinków dla reszty.
- Ten jest inny- stwierdziłam stawiając szklanki z alkoholem na tacy.
- Jest bez alkoholowy- powiedziała Perrie.
- Dla kogo?- zapytałam zastanawiając się kto magle postanowił zostać abstynentem.
- Dla mnie- oznajmiła z uśmiechem, a ja rzuciłam jej zdziwione spojrzenie wyczekując odpowiedzi.- Jestem w ciąży, nie mogę pić alkoholu.- powiedziała to jakby chodziło o jakąś błahą nic nie znaczącą rzecz.
- Co!? jesteś w...- powiedziałam trochę zbyt głośno, Pezz rzuciła się na mnie zasłaniając mi usta dłonią, poleciałyśmy do tyłu lądując na drzwiach lodówki, w którą przywaliłam głową.
- Ałć!- wybełkotałam z pod jej palców.
- Cicho bądź, jeszcze nikomu nie powiedziałam.- gdy już się upewniła że będę cicho, mogłam się uwolnić, kto by pomyślał że ta drobna osóbka ma tyle siły.
- Dlaczego, jeszcze nikomu nie powiedziałaś, nawet Zayn nie wie?
- Bo sama dopiero co się dowiedziałam, nie planowaliśmy tego i nie wiem jak zareaguje.
- Nie zwlekaj, na pewno się ucieszy.
- No nie wiem, może lepiej jeszcze trochę poczekać- mówiła nie zdecydowanym, lekko przestraszonym tonem, robiąc te swoje głupie miny. Mimo iż sytuacja wymagała powagi mnie chciało się śmiać, jednak udało mi się to stłumić.
- Jak ty mu nie powiesz to ja powiem Liamowi, a on na pewno się wygada.
- Tylko spróbuj a tą łyżeczką cię wypatroszę.- zagroziła wymachując mi plastikową łyżeczką do cukru przed nosem, z jedną z głupich min na twarzy, tym razem nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.- Ja nie żartuję.
- Przepraszam, ale nie mogę z twojej mimiki, jest rozwalająca, uwielbiam ją.- wywróciła tylko oczami i obydwie zaczęłyśmy się śmiać.
- Dobra zanieśmy im te drinki, zanim Niall wszystko zeżre.- stwierdziłam gdy już udało nam się opanować.
Niby to uderzenie w głowę z przed chwili nie było zbyt mocne, ale ja poważnie je odczułam, mimo to zignorowałam ból głowy, który towarzyszy mi niemal stale od czasu tego wypadku, z przed paru miesięcy. Wzięłam tacę ze szklakami i ignorując ból wyszłam na taras razem z Perrie. Zakręciło mi się w głowie i musiałam na chwilkę przystanąć.
- Hej wszystko w porządku?- zapytała zaniepokojona.
- Wszystko ok, tylko trochę mi niedobrze.
- To może ty też- poruszyła brwiami i spojrzała na mnie z dziwną miną.
- Na pewno nie, przecież się zabezpieczamy.
- No my też, ale jednak stało się.
- Nie na pewno nie- stwierdziłam i poszłam dalej.
Nie przeszłam kilku kroków a znów zakręciło mi się w głowie tym razem nie udało mi się utrzymać równowagi, runęłam na ziemię, przyłożyłam głową w płytki, to był koniec, ostatnią rzeczą jaką zdążyłam zobaczyć była uśmiechnięta twarz Liama. Kocham Cię, pomyślałam, potem nie było już nic.
Oczami Liama:
Usłyszałem za sobą śmiechy dziewczyn, przekręciłem jeszcze kilka kiełbasek i odwróciłem się żeby zapytać co im to tak długo zajęło, nie zdążyłem słysząc za sobą dźwięk rozbijanego szkła i tacy obijającej się o płytki tarasu. Dokładnie kilka sekund później (t.i.) wylądowała obok tego wszystkiego. Rzuciłem wszystko co miałem w rękach i pobiegłem sprawdzić co jej się stało.
- Co jej się stało!?- zapytałem nerwowo klękając obok niej i Pezz, od czasu wypadku często bolała ją głowa.
- Nie mam pojęcia, jeszcze przed chwilą czuła się dobrze, śmiała się i żartowała.
- Co się stało?
- Wszystko ok?
- Dzwonić po karetkę?-Pytali chłopcy robiąc małe zbiegowisko.
- Głupio się pytasz, jasne że dzwoń- Lou szturchnął Harrego w ramię, ten w pośpiechu wyciągną telefon i oddalił się żeby zadzwonić po pogotowie.
-Ona nie oddycha!- zauważyła nagle Eleanor, co najgorsze miała rację, jej klatka piersiowa nie opadała ani nie unosiła się, szybko złapałem jej nadgarstek szukając pulsu. Nic, przeraziłem się nie na żarty, to nie może być prawda, nie teraz gdy już wszystko jest dobrze, szybko zacząłem szukać pulsu na szyi, wciąż nic.
- Nie, nie nie!- wrzeszczałem zrozpaczony, próbując przywrócić pracę jej serca. Na próżno, przyciągnąłem jej bezwładne ciało do siebie zanosząc się płaczem, w końcu przyjechali ratownicy, chcąc zabrać jej ciało, nie chciałem im na to pozwolić, ale chłopaki, odciągnęli mnie od niej, musieli włożyć naprawdę sporo wysiłku w utrzymanie mnie. Podszedł do nas jeden sanitariuszy i mimo mojego protestu wstrzyknął mi coś w żyłę na przed ramieniu, poczułem jak mięśnie mi wiotczeją język zaczyna się plątać, aż w końcu straciłem przytomność.
Kolejne dni były dla mnie koszmarem, sekcja zwłok, z której wynikło że miała tętniaka w mózgu który wciąż powiększał się od czasu wypadku aż w końcu pękł, nic nie dało się zrobić. Potem przygotowania do pogrzebu i w końcu sam pogrzeb. To wszystko było takie nie realne, przez cały ten czas byłem wrakiem człowieka, gdyby nie Zayn u którego znów mieszkam, było by naprawdę źle.
Mijały dni, tygodnie a może nawet miesiące, nie wiem bo bez niej straciłem rachubę czasu,czułem się tylko coraz gorzej. Mimo zapewnień że będzie dobrze, przed nimi wciąż udawałem że jest, ale nie było. Raz próbowałem to wszystko skończyć ale mi się nie udało,od tego momentu wszyscy pilnują mnie na każdym kroku, nawet zamek w łazience został wymontowany. Dla mojego bezpieczeństwa, jak to stwierdził Zayn. Dzisiaj jest ze mną tylko Perrie, ja oglądam po raz enty ,,Króla Lwa" a ona czyta jakieś babskie pisemko, Zayn gdzieś wyszedł i ma wrócić dopiero wieczorem. Jeśli chodzi o pilnowanie mnie to akurat Perrie zawraca na to najmniejszą uwagę. Dlatego to idealna okazja, żeby dokończyć to, kiedyś zostało mi przerwane. Wstałem i skierowałem się na górę do łazienki Zayna i jego żony, tak jak przewidziałem nie zwróciła na mnie najmniejszej uwagi. Na półce za lusterkiem znalazłem tabletki przepisane mi przez psychiatrie, zwykle to Zayn mi je wydzielał, dlatego stały w ich łazience. Wziąłem je, napełniłem kubek wodą i usiadłem na wannie, przeczytałem ulotkę według której spożycie więcej niż 6 tabletek w ciągu doby może grozić zatruciem lub śmiercią. O to mi chodziło, uśmiechnąłem się do siebie pod nosem i wysypałem na dłoń kilka tych tabletek, włożyłem je do ust i popiłem wodą i tak aż opakowanie stało się puste. Usiadłem na ziemi aby nie zwrócić niczyjej uwagi gdybym upadał. Czekałem chwilę i nic się nie działo. Wstałem zakręciło mi się w głowie, czyli jednak to działa, pomyślałem i sięgnąłem do szafki po opakowanie żyletek. Zająłem poprzednie miejsce, rozpakowałem żyletki, obejrzałem jedna w święte żarówki, po czym przysunąłem ją bliżej skóry na nadgarstku

i przeciągnąłem mocno dociskając ostrze do skóry. Weszło w nią jak w masło zostawiając za sobą prostą ranę która szybko zaczęła krwawić, powtórzyłem czynność jeszcze kilka razy, aż w końcu upływ krwi i leki dały o sobie znać. zsunąłem się całkiem na podłogę. W tym momencie drzwi łazienki się otworzyły.
Oczami Zayna:
Wróciłem właśnie w dobrym humorze do domu, przywitałem się z Pezz i naszymi pociechami, które już niedługo pojawią się na świecie. wszystko było by idealnie gdyby nie jedna rzecz.
-Skarbie gdzie jest Liam?- rozejrzała się zdezorientowana po salonie.
- Jeszcze minutę temu tu był.
- Zostawiłaś go samego! -krzyknąłem na nią choć nie powinienem.
- On nie jest mały dzieckiem, nie trzeba go pilnować przez cały czas!
- Własnie że trzeba dobrze wiesz w jakim on jest stanie!- powiedziałem i poszedłem go szukać.
Nie było go w kuchni, ani w jego pokoju w łazience też nie, wyszedłem na korytarz drzwi naszej sypialni były otwarte, wbiegłem do niej od razu, tam też go nie było, już miałem wyjść ale z łazienki dobiegł mnie cichy odgłos.
Wszedłem tam, widok jaki zastałem wypompował powietrze z moich płuc. Liam leżał na ziemi w kałuży krwi, złapałem najbliższy ręcznik i zacząłem tamować jej upływ , ręcznik szybko nasiąkł krwią. wyciągnąłem telefon i szybko zacząłem wybierać numer pogotowia.
-Nie warto- dobiegł mnie jego słaby głos spojrzałem na niego zapłakanymi oczami.- Ja nie mam dla kogo żyć.-dodał jeszcze i jego klatka piersiowa przestała się poruszać. Zmarł, na moich rękach.
Minęło kilka dni, jest już po pogrzebie, pochowaliśmy go razem z (t.i.) i Jasmine, która została tutaj przeniesiona, wszystkim nam go brakuje, a już mnie to cholernie bardzo. Ale może tam wreszcie będą szczęśliwi jako rodzina, pomyślałem stojąc przy ich pomniku i wpatrując się w błękitne niebo.


***
Koniec, przepraszam że taki długi ale nie chciałam go dzielić na dwie części bo Katherine by mnie zabiła, mam nadzieję że przypadnie wam do gustu.
Myślę że teraz damy sobie spokój ze smętami,  na przynajmniej ja i zaczniemy coś weselszego :). Co wy na to ?
***
Na tej wycieczce to w sumie nudno było, ale jak miałyśmy chwilę przerwy i ja podziwiałam sobie widok Jasła z góry, a Katherine do mnie.
-Patrze jakie fajne widoki.
- No.
-Ale nie tam tylko tu- mówi ja patrze a tam gość co jak Zayn wygląda, kolczyki ubiór uczesanie i też mulat i jeszcze fajkę pali *_____*. Żadna z nas do niego nie zagadała tylko się ukradkiem gapiłyśmy aż sobie gdzieś pojechał :(
To tyle pa :*

11 komentarzy:

  1. Smutny i przygnębiający :D Ja wolę weselsze imaginy :D A tak przy okazji ostatnio widzialam jakiegoś faceta, który wyglądał IDENTYCZNIE jak Lou O.o KLONY xD a wracając do imaginu, bardzo dobry, ale jak już powiedziałam wolę weselsze z HAPPY ENDEM ;)

    Potterowa :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ryczee . ; * To było boooskie. Ale ten obrazek z nożem, aż mnie ręka zabolałą . ; )
    Pozdrawiam ; D
    Lia . ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. :( dlaczego?! ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny. Rycze :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Hey jutro mam urodziny czy mogę poprosić imagin z Lou wesoły dla mnie Weronika P ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej!
    Nominowałam Cię do Liebster Awards :)
    Tutaj znajdziesz pytania --> http://hazzstories.blogspot.com/2013/07/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojeej *_*
    Aż serce się kraja ;<
    Mimo wszystko podoba mi się
    Pozdrawiam Bela♥

    zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ryczę na serio :(
    Imagin dobry treść dobrze napisana , masz talent :)
    :( :( :(
    Liam<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak sobie pomyślałam że mogli go na jakąś terapie zapisać
    Ale i tak imagin super !

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne *U* Ty umiesz wywołać łzy z tymi imaginami (y)

    OdpowiedzUsuń